Mateusz Gamrot (MMA 17-1) od sześciu tygodni przebywa na Florydzie, gdzie przygotowuje się do drugiej walki pod sztandarem UFC w klubie American Top Team.

Troszeczkę przestrzeliłem z wylotem, wydawało mi się, że szybciej dostanę propozycję walki, natomiast troszkę dłużej musiałem poczekać, porozmawiać, te negocjacje troszkę inaczej wyglądały.

„Gamer” jeszcze w zeszłym tygodniu informował, że kontrakt jest na blacie i czeka na podpis przeciwnika, jednak rywal wycofał się z pojedynku. Kudowianin w programie Oktagon Live zapytany przez Macieja Turskiego o to, czy termin walki jest potwierdzony, czy może data cały czas jest niewiadomą, a walka może przesunąć się w czasie, odpowiedział:

Tutaj mnie zapewniają, że termin pozostaje ten sam, czekam tylko na kolejne nazwisko mojego przeciwnika. Szkoda, bo ten pierwszy przeciwnik był dobry stylistycznie dla mnie, w rankingach był wyżej ode mnie, więc to by mnie też  trochę wywindowało. Chyba jutro jest ten dzień, w którym wszystko się rozstrzygnie i do końca tygodnia będziemy mieli wszystkie szczegóły.

Mateusz zdradził również, że rozłąkę z rodziną traktuje jak motor napędowy do treningów, jednak jeśli negocjacje będą trwały zbyt długo – wróci do Polski:

Mój syn Mikołaj ma na początku kwietnia roczek, więc też bardzo by mnie to bolało, gdybym zaprzepaścił okazję bycia na jego urodzinach, nie mając walki. Czekam na definitywną informację, podpisanie kontraktu i wtedy dopiero odpalam wszystkie działa. Nie jestem pesymistą, wierzę, że w tym tygodniu coś się wyjaśni  i będę mógł ogłosić jakąś dobrą informację.

Gamrota po raz pierwszy w klatce UFC mogliśmy podziwiać w październiku ubiegłego roku, skrzyżował wówczas rękawice z Gruzinem – Guramem Kutateladze (MMA 12-2). Polak przegrał walkę niejednogłośną decyzją sędziów.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.