Martin Lewandowski

Szef KSW Martin Lewandowski, ostatnimi czasy pojawia się często nie tylko w polskiej prasie, ale także i tej zagranicznej. Tym razem, podczas podróży do USA z okazji MMA Awards (Światowych Nagród MMA, do których Martin był nominowany w kategorii najlepszy promotor MMA, a KSW najlepszej organizacji MMA na świecie – przyp. red.), miał okazję zasiąść w studiu MMAJunkie, gdzie odpowiadał na pytania dotyczące KSW oraz różnic jakie są między jego organizacją a światową konkurencją.

Gospodarz audycji zaczął słowami, że Martin jest z Polski, czyli jednego z niewielu już krajów, który może powiedzieć, że najpopularniejszą organizacją MMA nie jest UFC. I tego właśnie dotyczyło pierwsze pytanie.

MMAJunkie: Co takiego jest w KSW, że tak dominuje na polskim rynku?

Martin: W Polsce jesteśmy więksi niż UFC. Ludzie chcą trenować KSW. Jesteśmy już 15 lat na rynku.

(Prowadzący wspomniał o Andre Winnerze, Janie Błachowiczu, Karolinie Kowalkiewicz i wielu innych zagranicznych zawodnikach, którzy mieli swój udział w walkach KSW. Martin na to wtrącenie dodał):

Chciałbym aby ten przepływ zawodników był większy. UFC jednak nie jest już tym co kiedyś było i trzymają się kurczowo swoich zawodników. Za to wymieniamy zawodników z takimi organizacjami jak RIZIN czy Bellator, który również chce wejść w bliższą współpracę z nami.

MMAJunkie: Z czego jesteś najbardziej dumny w związku z KSW?

Martin: 15 lat po bardzo wyboistej drodze. Wraz z moim partnerem biznesowym wyciągnęliśmy to polskie MMA z naprawdę mocnego podziemia. MMA wtedy było utożsamiane z nielegalnymi walkami, walkami psów. Sport ten miał bardzo czarny PR, więc zajęło nam to 15 lat (by to poprawić), a dwa lata temu zrobiliśmy drugie największe tego typu wydarzenie na świecie. Pierwsze było jak dobrze pamiętam w Japonii w latach 90 i było na 80 tysięcy ludzi. My zrobiliśmy podobną rzecz, na stadionie narodowym, gala nazywała się KSW: Koloseum, a sprzedała się na poziomie około 58 tysięcy biletów. Dlatego jesteśmy nie tylko największą organizacją MMA w Polsce, ale powiedziałbym, że także w Europie. Jeśli więc wziąć pod uwagę jakość produkcji naszych gal, liczbę walk, transmisję w TV, sprzedaż PPV – to właśnie sprawia, że jesteśmy najwięksi w Europie.

MMAJunkie: Czy maczasz palce w każdym elemencie produkcji gal?

Martin: Na tyle na ile bycie szefem organizacji pozwala to robić, to tak. Podczas pierwszych gal układałem wszystko w całość; od układania krzeseł, przez ustawianie świateł aż po sprzedaż biletów. Robiliśmy wtedy wszystko wraz z moim partnerem biznesowym. Była nas garstka. Teraz jesteśmy dużą organizacją, ale nadal ustalamy dużo detali – to właśnie moim zdaniem ta różnica w jakości, bo staramy się być aktywni nawet w najmniejszych rzeczach, które wchodzą w skład produkcji gal KSW. Zauważam, że sporo promotorów jest zbyt daleko od tego co się dzieje w ich organizacjach.

MMAJunkie: To co ciągle słyszymy od ludzi, to pytania czy będzie w stanie wracać w miejsca, które odwiedziliście. Ludzie się ekscytują wizją KSW w ich rejonie, ale nie są pewni czy kiedyś nastąpi powrót. Czy w 2020 roku planujecie jeszcze inne kierunki ekspansji?

Martin: Trzykrotnie wracaliśmy do Londynu na Wembley, do którego z całą pewnością będziemy wracać co roku. Robiliśmy galę w Irlandii, a takim nowym rynkiem dla nas będą kraje Bałkańskie oraz Niemcy. Jeśli o Francję chodzi to mamy akurat dużą gwiazdę z tego kraju, Salahdine’a Parnasse, który może być naszą główną atrakcją, gdybyśmy wybierali się do Francji. Jednak moim zdaniem legalizacja MMA w tym kraju jest zbyt świeża. Niemcy mają pierwszeństwo i może nawet wybierzemy się do USA. Znacie tego faceta, nazywa się Mariusz Pudzianowski. Zrobił ogromne przejście z najsilniejszego człowieka na Ziemi do człowieka, który jakiś rok temu prawie bił się o pas w wadze ciężkiej – także ogromny progres. A z racji, że jest bardzo popularny, nie tylko w Polsce, ale też w Europie i USA, to zanim przejdzie na emeryturę, chciałbym żeby zawalczył w Stanach Zjednoczonych, najpewniej w Chicago.

MMAJunkie: A co z Las Vegas? Sprawdzasz nasze obiekty?

Martin: Tak, ale to jest miasto UFC. Myślę, że żeby osiągnąć sukces w Las Vegas, musisz tutaj mieszkać, zatrzymać się na dłużej.

MMAJunkie: Wspomniałeś, że MMA wyszło z ciemnego miejsca w Polsce, ale to samo było w USA. Tutaj dawniej dzieci w szkołach nie mogły mówić „chcę być zawodnikiem MMA jak dorosnę” bo MMA nie było uznawane za zawód. Dziś jednak tak jest. Czy ten sam proces ukształtował się w Polsce?

Martin: Tak, to się dzieje. Tak się składa, że niedawno otworzyłem Stowarzyszenie MMA Polska, które za zadanie ma zbudowanie amatorskiej ligi od podstaw. Mamy uniwersytet w Polsce, jakim jest KSW, ale nie mamy szkół średnich, nie mamy podstawówek, przedszkoli. To wymaga pracy więc dlatego otworzyłem to Stowarzyszenie, które za cel obrało sobie by MMA było bardziej pozytywnie postrzegane w kraju, by pomagało budować kariery zawodnikom na poziomie amatorskim, bez względu czy chodzi o żeńskie MMA czy męskie. Jesteśmy też jedynymi reprezentantami kraju w IMMAF, więc to my reprezentujemy polskie MMA na arenie międzynarodowej w amatorskim MMA. W tym roku zbudujemy kadrę narodową, z którą pojedziemy do Bahrajnu.

MMAJunkie: Przed Ultimate Fighterem, UFC mówiło się, że było na minusie. Właściciele dołożyli 10 milionów dolarów na TUF-a. Sezon był w porządku, ludzie lubili go oglądać, ale dopiero walka Foresta Griffina ze Stephanem Bonnarem sprawiła, że SpikeTV, które transmitowało wydarzenie ogłosiło, że chce kolejne sezony. Wtedy wykres UFC poszybował mocno w górę. Czy ty miałeś taki moment, gdy ty zaczynałeś?

Martin: Jasne. Była to jednak zupełnie inna historia. Oczywiście, że borykaliśmy się z wieloma problemami i mieliśmy sporo wątpliwości, ale wtedy, te 15 lat temu byłem menadżerem odpowiedzialnym za promocję w hotelu Marriot. Dzięki temu miałem kontakt z wieloma wpływowymi osobami, a jedną z nich był szef sportowy telewizji Polsat Sport, który był największym tego typu kanałem w Polsce. To był ten moment. Zainwestował w ten sport, powiedział „czemu nie, spróbujmy” i dał mu szansę. Drugim takim przełomem było podpisanie kontraktu z Mariuszem Pudzianowskim oraz Mamedem Khalidovem. Obaj sprawili, że KSW i ogólnie MMA stało się popularne. Dzięki Mariuszowi staliśmy się bardzo rozpoznawalni z biznesowego punktu widzenia, a Mamed sprawił, że byliśmy rozpoznawalni na arenie sportowej. Wydaje mi się, że te trzy rzeczy były dla nas krytyczne, dla naszego wzrostu i rozwoju.

MMAJunkie: Wiele organizacji robi teraz Grand Prix, w którym do wygrania jest milion dolarów. PFL, ONE czy Bellator. Co twoją organizację wyróżnia na ich tle? Jak zapatrujesz się na kwestie finansowe?

Martin: Pieniądze zawsze są pierwszą kwestią jeśli chodzi o zatrzymanie zawodników u siebie. Jeśli więc chcesz by dla ciebie walczyli, musisz zapłacić odpowiednio. Mamy bliskie relacje z zawodnikami. Nie chcę obwiniać UFC czy mówić o nich złe rzeczy bo wiadomo, są tak ogromni, że matchmakerzy czy Dana White nie może być w kontakcie ze wszystkimi zawodnikami – bo mają pewnie z 10 razy więcej zawodników niż my mamy. Ale dlatego właśnie, że jesteśmy bardziej kameralni, nadal jesteśmy w stanie rozmawiać ze wszystkimi naszymi zawodnikami. Możemy słuchać o ich potrzebach. Także uważam, że to kwestia szacunku, ale ostatecznie i tak rozchodzi się o pieniądze. Jednak oprócz szacunku to robimy moim zdaniem najlepsze widowisko pod kątem produkcyjnym. Nie czekamy na kartę główną. Zabawiamy ludzi już od pierwszej walki. Doceniamy naszych zawodników, budujemy ich – chcemy by ludzie widzieli w naszych zawodnikach bohaterów. Naszym marzeniem było ukazanie zawodników tak jak czynił to PRIDE.

MMAJunkie: Czy przed zakończeniem rozmowy chcesz coś nam jeszcze powiedzieć o KSW?

Martin: Zamierzamy więcej pojawiać się w krajach europejskich. Mamy swoją stronę internetową kswmma.com na której opisujemy wszystko, mamy własną platformę na której można oglądać PPV. Zamierzamy wrócić z mniejszymi galami, prawdopodobnie zorganizujemy reality show z początkiem 2020r. i przede wszystkim zamierzamy wrócić na stadion narodowy. A do USA może pojedziemy tak w 2021. W zależności jak Mariusz Pudzianowski będzie sobie radził.

Całą, przepisaną i przetłumaczoną rozmową, można przesłuchać pod linkiem:

Tomasz Chmura
Sztuki walki od 2004 roku. Pierwsza gala MMA - 2007. Instruktor Sportu, czarny pas w nunchaku jutsu. Pasy w Kenpo Jiu Jitsu i Sandzie.

2 KOMENTARZE

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.