Marcin Różalski, który po wielu latach walk zdecydował się na zakończenie sportowej kariery, cieszy się, że podjął taką właśnie decyzję.
Chociaż ludzie ciągle gadają, że zakończenie kariery sportowej było błędem i podsuwają mi różne oferty walk, na tę chwilę nie wywołuje to żadnych rozterek. Mam spokojny umysł, bo wiem, że podjąłem dobrą decyzję i tyle.
W obszernej rozmowie z Michałem Jośko, która ukazała się w serwisie naTemat.pl, Marcin opowiedział o swoim dzisiejszym nastawieniu do życia i problemach zdrowotnych, które trapią go ze względu na bogatą karierę w świecie sportów walki.
Tych spustoszeń nie da się cofnąć już nigdy. Wiem, że z każdym tygodniem, miesiącem czy rokiem mój organizm po prostu gaśnie, więdnie naprawdę szybko. Wiem to, choć niemal w ogóle tego nie czuję – korzystając z farmakologii zabijam ból zniszczonych stawów, które “sypią” się dalej.
Nie leczę się, bo mojego ciała nie da się już wyleczyć. Jedynie oszukuję ogranizm, żeby jeszcze przez chwilę zachował sprawność. Chociaż oczywiście wiem, że nie potrwa to już długo.
Widzisz, chodzi o to, że mój umysł wciąż nie przyjmuje do wiadomości przemijania. To dokładnie taki strach, jaki pojawia się u pięknej kobiety, która uświadamia sobie, że uroda i młodość właśnie uciekają. Zaczyna więc desperacko oszukiwać czas przy pomocy chirurgii plastycznej.
U mnie dzieje się to samo, tyle że zamiast botoksu, silikonu i kwasu hialuronowego w grę wchodzą różne zastrzyki, blokady, komórki macierzyste i sterydy.
Marcin przedstawił też swoje spojrzenie na dzisiejszy świat mieszanych sztuk walki.
Na pewno to, że wszystko stało się bardziej wydelikacone. Dziś najlepsi zawodnicy to zazwyczaj najlepsi stratedzy. Odnoszą sukcesy, bo potrafią umiejętnie kalkulować w trakcie starć.
I dodał również, że pewnego rodzaju autentyczność w ringu lub w klatce można odnaleźć teraz w tzw. freak fightach.
Paradoksalnie chodzi o to, że gdy w owym “prawdziwym” MMA więcej już chłodnego kalkulowania, niż prawdziwej bijatyki, to podczas freak fightów można jeszcze zobaczyć autentyczność, naprawdę ostrą jazdę. Sam lubię to czasami pooglądać. Rękawice krzyżują tam dwie osoby, które nie skupiają się zbytnio na strategii. Nie myślą o pasach mistrzowskich, przeskakiwaniu wyżej w rankingach sportowych – ot, zaczynają się napier****. A że ich umiejętności odstają mocno o zawodowych sportowców? Można na to przymknąć oko, bo jest to szczere i autentyczne. Jak bójka w czasach szkolnych.
Całą rozmowę można przeczytać tutaj.
Następny sztywniutki mostek. Pytali go za kulisami KSW 19 co sądzi o walce Pudzian-Sapp i powiedział że to jest gówno i syf uwłaczający prawdziwym sportowcom. I ogólnie by temu Sappowi najebał na zapleczu. Cytuje teraz. Czasy ludzi zasad się zmieniają 😀
Ostatnimi czasy za dużo filozofowania z jego strony