foto Piotr Kucza / KSW

Trzecia część wywiadu z Jankiem przeprowadzonego przez Artura Przybysza z KSW

Już nie wypytuję o miłości, potrawy i tak dalej. Pogadajmy o sporcie. Jak wspominasz początki przygody ze sportem?

– Pierwszy sport, który trenowałem to było judo. Startowałem nawet. w zawodach, jakieś mistrzostwa Bielska Białej, Śląska. Coś tam wygrywałem, ale jakie miejsca zdobywałem nie pamiętam. Później przyszła pora na wszystkie filmy akcji, kung fu, karate i tak dalej. Więc i to się robiło. No i następnie zapanowała moda na siłownię. Wszyscy chodzili, więc i ja zacząłem. Chodziłem na siłownię i międzyczasie z kolegą trenowaliśmy boks w piwnicy. Znaczy się bicie rękami. Ale, że szło mi to lepiej niż wszystkim kumplom postanowiłem iść do jakiejś sekcji. Najbliższa była w Jastrzębiu, więc zacząłem tam jeździć. Ćwiczyłem tam cztery lata.
Jak ja trenowałem boks to koledzy zaczęli jeździć na brazylijskie jiu-jitsu. Pewnego razu na siłowni spotkałem kolegę i zacząłem wypytywać go, co to te jiu-jitsu. Mówi mi chodź pokażę ci. No i pokazuje jakieś gardy, trójkąty. Mówię mu, że jest niepoważny i leży pode mną przecież mogę cię uderzyć. I tak mnie ponaciągał, poddusił, że zacząłem z nimi jeździć.
I tak jeździłem, tutaj na boks, tutaj na jiu-jitsu. Wtedy było to takie pierwsze połączenie tych dwóch sportów.

Jak się zaczęło z muay thai?

– Wiadomo jak ze sportem mało komercyjnym jest. Liga boksu upadła, klub się rozpadł i tylko nieliczni jeszcze przychodzili by boksować. Był tam taki Tomek Zaprzałka, który szukał sparingpartnera. I tak spróbowałem z nim i nie było najgorzej. Wtedy usłyszałem od nich, że muszę zdecydować, albo boks, albo brazylijskie jiu jitsu. Tego dnia, kiedy mi to powiedzieli Eugeniusz Mandrysz otworzył sekcję muay thai w Rybniku przeszedłem tam trenować.

Pierwsza styczność z MMA…

– To było na treningach brazylijskiego jiu jitsu. Mieliśmy tak, że raz był treningi brazylijskiego jiu jitsu, a raz MMA. Pamiętam jakby to było wczoraj, gdy przyjechałem na trening właśnie MMA. Zaczęliśmy od sparingu bokserskiego. Dostałem mojego dobrego kolegę – Pachwino pozdrawiam – i dostałem taki wpier…, że dopiero wtedy uświadomiłem sobie, co to znaczy walka.

Który sukces sportowy spoza MMA uważasz za największy?

– Ze wszystkich sukcesów się cieszę. Nie ważne czy to są mistrzostwa kraju, świata, czy Śląska. Po każdym zwycięstwie jest radość, a tak naprawdę różni się to tylko rangą zawodów.

W MMA wygrałeś trzy solidnie obsadzone turnieje. Czy uważasz to za sukces?

– Oczywiście jest to sukces, bo spełniam marzenia i zwycięstwa dają mi nadzieję na walki z coraz lepszymi zawodnikami.

Najlepsza walka MMA w karierze to…

– Z Brazylijczykiem Julio Brutusem.

Chyba bardziej chodzi o to KO niż o całą walkę?

– Jeśli chodzi o walkę to wydaje mi się, że z Antkiem Chmielewskim, bo najbardziej się sobie podobałem.

W rekordzie MMA masz dwie porażki. Wiadomo, że przegrałeś raz, bo na KSW8 z walki wyeliminowała ciebie kontuzja. Moje pytanie dotyczy Marcina Krzysztofiaka. Uważasz, że rewanż z tym zawodnikiem byłby dobrym ruchem?

– W tej chwili nie. Ta walka mi nic nie da. Chcę walczyć z lepszymi zawodnikami i otwierać sobie drzwi do lepszych organizacji, a wygrana z nim mi tego nie zapewni.

Na koniec kariery chciałbyś się z nim spotkać, by solidnie mu dopierdzielić za to, że popsuł ci debiut w MMA (śmiech)?

– Dokładnie tak jak mówisz.

Janek, wielkie dzięki, że mogliśmy tak długo porozmawiać. Życzę sukcesów.

– Dzięki, pozdrawiam.

Rozmawiał Artur Przybysz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.