Israel Adesanya jest przekonany, że mimo porażki z Janem Błachowiczem, jego walka z Jonem Jonesem nadal może odbyć się w przyszłości w oktagonie UFC.

Przed pojedynkiem z Janem Błachowiczem dużo mówiło się o potencjalnej walce Israela Adesanyi z Jonem Jonesam, ale ten plan po przegranej Israela z pewnością będzie odłożony w czasie. Pojawiły się też komentarze mówiące, że do takiej walki może już nigdy nie dojść. Trener Adesanyi, Eugene Bareman wypowiedział się ostatnio na ten temat. Wedug niego, Jones zdaje sobie sprawę z tego, kto jest dziś największą gwiazdą w MMA i kto może zagwarantować mu największą wypłatę. Sam „Bones” wyśmiał jego słowa w mediach społecznościowych. Teraz na ten temat w rozmowie z Arielem Helwanim wypowiedziała się druga strona, czyli sam „The Last Stylebender”.

Oczywiście, że ta walka nie jest martwa! To tylko mały dołek w mojej historii. W każdym filmie, w anime, zawsze masz dołki, z których się podnosisz. To jest jeden z moich i ok, akceptuję to. Czuję się naprawdę dobrze i wiem co muszę zrobić żeby wrócić do prawdziwego siebie więc tak, zrobię to. Walka na pewno nie jest martwa. Nadchodzę po jego dupsko!

To już sięga głębiej niż sama walka. On wie, my wiemy, wszyscy wiemy jaki on jest. Wszyscy wiemy, że to fałszywy człowiek. Nie będziemy nawet musieli długo czekać aż ponownie rozje*ie swoje życie, jeśli już tego nie zrobił i nie ukrywa czegoś przed całym światem. Widzieliście co Izzy na kwarantannie z nim zrobił, a to były tylko fakty, tylko i wyłącznie fakty. Zamierzam poczekać, będę robił swoje, skupię się na sobie. On powinien zrobić to samo, bo jego życie może się rozpaść.

Nowozelandczyk mówi oczywiście o tym jak na swoim profilu na Twitterze wypominał „Bonesowi” grzechy z jego przeszłości. Adesanya wspominał o wpadce dopingowej zawodnika czy znalezionych w jego organizmie narkotykach. Jones wyśmiał Adesanyę po przegranej z Błachowiczem, ale sam „The Last Stylebender” nie przejmował się komentarzami z jego strony.

To pokazuje jego charakter. Znajdźcie jakąś wiadomość, która napisałbym po jego wygranej z Dominickiem Reyesem. Znajdźcie coś żebym go dobijał, żebym go wtedy krytykował kiedy wszyscy na niego gadali. On ledwo pokonał Thiago Santosa, wielu twierdzi, że Dominick Reyes skopał mu dupsko. Znajdźcie gdzieś tweeta żebym go krytykował. To pokazuje jego charakter. To pokazuje jakimi my jesteśmy ludźmi… Czas pokaże. To pokazuje mi jaki to jest człowiek i tak chce rozegrać tę sytuację. Poczekajcie aż przegra – czas pokaże. To wszystko co mam na ten temat do powiedzenia.

Jones w kolejnej walce ma zadebiutować w królewskiej dywizji UFC, a jego rywala wyłoni starcie mistrzowskie pomiędzy Stipe Miociciem a Francisem Ngannou. Walka Amerykanina z Kameruńczykiem odbędzie się już 27 marca tego roku na UFC 260. „Bones” cały czas przygotowuje się do debiutu w kategorii do 120 kilogramów i wyraźnie nabrał masy mięśniowej. Nie wiadomo czy w jego planach będzie powrót do kategorii półciężkiej, w której niegdyś był mistrzem. Obecnie tytuł posiada tam nasz rodak, Jan Błachowicz, który nie ukrywał w przeszłości, że byłby otwarty na walkę z „Bonesem”. Teraz jednak Polak jasno daje znać, że Jones jest zmartwieniem zawodników królewskiej dywizji. Jeśli chodzi o Adesanyę, ten planuje jeszcze w tym roku obronić swój pas mistrzowski kategorii do 84 kilogramów. Do oktagonu wróci prawdopodobnie latem tego roku.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.