Była mistrzyni wagi koguciej, oraz zawodniczka, która zdetronizowała Rondę Rousey (uważaną wtedy za niepokonaną), wzięła wczoraj udział w audycji TheMMAHour. Holly Holm w podcastcie wspominała, że rewanż z Mieshą Tate jest jej priorytetem i będzie robić wszystko by do niego doprowadzić:
Jeśli chodzi o to jak (Miesha) zdobyła pas, to nie jest to tak, że mnie dominowała. To ja byłam do przodu w punktacji. Wygrywałam walkę. I tak, w całości zdobyła rundę drugą, ale w moich oczach i wydaje mi się, że w oczach większości, to właśnie z tego powodu rewanż ma sens. Nie był to jednostronny bój. Czułam, że wygrywam, ale to ona ostatecznie mnie poddała. Nie widzę powodu dla którego nie mieliby mi dać rewanżu.
Pomimo takiej opinii Holly, Miesha Tate w pierwszej obronie zmierzy się z Amandą Nunes – rewanżu więc nie będzie. Sama Holly wspominała, że mogłaby walczyć z Julianną Pena oraz Cat Zingano, jednak dwójka ta została już zestawiona ze sobą na UFC 200. Holly myślała też o walce z Rondą Rousey lub Cristiane Justino. Na radarze Holm jednak w dalszym ciągu pozostaje najbliżej Miesha Tate, której Holly kibicuje w konfrontacji z Amandą Nunes.
Chciałabym zmierzyć się w rewanżu z Mieshą i chciałabym by odbył się o pas, bo i kto by nie chciał go odzyskać? Chcę więc by wygrała i wciąż miała pas, bym w rewanżu go odebrała. Walczyłabym z nią i bez pasa na szali, ale wygrana smakowałaby lepiej, gdyby walka była o tytuł. Mam więc nadzieję, że wygra.
Wiele mówi się o tym, że Holly Holm dała szansę Mieshy Tate. Była mistrzyni nie chciała bowiem czekać na Rondę Rousey, choć UFC mocno na to naciskało i postanowiła zawalczyć z Tate. Holly oczekiwała tego samego ze strony Mieshy.
Miałam nadzieję, że da mi szansę, tak jak ja dałam jej (…) Miałam nadzieję na tę szansę, ale ona też ma karierę o którą musi dbać. Skupi się na tym co ona uważa za najlepsze dla niej. Nie mogę jej za to oceniać.
A ja nie widzę powodu, dla którego mieliby dać jej rewanż. Holly mocno sobie zaplusowała, nie bawiąc się w gierki UFC żywcem wzięte z zawodowego boksu, ale po przegranej zachowuje się jak Ronda – mi się należy, ja zasługuję.
Co z tego, że prowadziła na punkty? Punkty liczą się niejako "awaryjnie" – dopiero jeśli walka nie skończy się szybciej – a jeśli się skończy, nie mają znaczenia. Nie jest też tak, że Holly dominowała kompletnie przeciwniczkę, która nie miała nic do powiedzenia przez 5 rund, a nagle wygrała psim swędem – bo tak Holly to próbuje przedstawić. Walka była dość wyrównana, a Miesha wyrwała 2 (i zapewne 5 gdyby nie poddanie) rundę.
Zatem argument z dupy, została skończona przed czasem, zwycięstwo DEFINITYWNE, nie było to poddanie wyciągnięte z kapelusza a starannie krok po kroku egzekwowane, a ilość błędów które popełniła Holly była spora – co widać już było w analogicznej sytuacji w 2 rundzie. Po prostu w kilku aspektach gry Miesha jest lepsza i potrafiła tą grę sprowadzić na te tory.
Poza tym – o co ten cały ból dupy Holly? Ona dała szansę pierwszej pretendentce i dokładnie to samo robi teraz Tate. Moralność Kalego przemawia przez Holly.
P.S. dodatkowo ciągle sugeruje, że to Miesha nie chce tej walki, a przecież dziewucha nie jest matchmakerem i z kolei twierdzi, że UFC jej nie złożyło nawet takiej propozycji
Rewanż jak najbardziej, tylko niech Holly w między czasie wygra co najmniej jedną walkę
Właśnie w takich sytuacjach się należy rewanż. Przez całą walkę dominowała Holly i pod koniec walki walnęła gafę. Rewanż tak, ale nie natychmiastowy, bo to mi się nigdy nie podoba. Jedna walka przed.
Jak chce czekać na rewanż to sobie jeszcze długo poczeka.
dominacja dominującej każdą zawodniczkę rondy predysponuje holy do bezzwłocznego rewanżu
Hola hola, prowadzenie na punkty to nie jest synonim DOMINACJI. O żadnej dominacji w tej walce nie może być mowy, Holly przeważała, ale przegrała rundę 2 i przegrałaby również 5 gdyby nie odklepała. Wygranie różnicą jednej rundy, gdzie w każdej była dość wyrównana walka, to nie jest dominacja. Dominacja to była w walce z pyzą.
Ale jeśli dla Was przeważanie na punkty jest bardziej istotne, niż skończenie przeciwnika przed czasem, to nie mamy o czym gadać
Bez przesady… czepiasz się słówek. Każdy wie o co chodzi.