Jeden z najlepszych zawodników w historii MMA — Georges St-Pierre już niebawem dołączy do galerii sław UFC. Z tej okazji zawodnik udzielił obszernego wywiadu dla South China Morning Post, gdzie opisał swoją karierę. Kanadyjczyk podczas rozmowy poza czysto sportową rywalizacją wspomniał także czasy, które nie należały do szczęśliwych, a były to czasy jego dzieciństwa.

Naprawdę nie potrafię dobrać odpowiednich słów, które opisują mój stan. Po prostu miałem farta i nadal go mam. Stoję pomiędzy największymi gwiazdami, na których się wzorowałem. To dzięki nim osiągnąłem w sporcie tak wiele. Wierzę, że gdy raz zostajesz mistrzem, to już zawsze nim będziesz. Galeria sław UFC to dla mnie zaszczyt. Jestem w tej elicie!

Nie zawsze było jednak kolorowo. Kiedy byłem mały, spotkało mnie wiele trudności, nękali mnie starsi rówieśnicy. Wychodząc na przystanek autobusowy czekało na mnie pięciu kolesi, którzy chcieli skopać mi tyłek, byłem przerażony. W końcu strach ustąpił, to była mentalna wojna.

Co ciekawe, St-Pierre stwierdził, że bał się przed każdą swoją walką w karierze. Często doprowadzało to do bezsenności oraz innych negatywnych skutków.

W tym sporcie jest wiele gównianego gadania, wyzywania i obrażania. Moi przeciwnicy próbowali mnie przestraszyć, ale to nie działało. Po pierwsze od zawsze się bałem, więc kilka dodatkowych słów nie robiło na mnie wrażenia. Wiem, że to przerażenie brało się z obawy przed byciem gorszym. Nie chodziło już o sam występ, tylko o strach niepokazania wszystkich swoich umiejętności.

Nie oszukując, bardzo często nie spałem po nocach. Oczywiście to był mój błąd, bo nie potrafiłem kontrolować swojego umysłu. Chęć wygranej i udowodnienia, że jestem lepszy, stawiała wysoką presję. Nakręcałem się, myślałem, że zostanę upokorzony w oktagonie.

Z pewnością ten stres zdecydował o moim końcu. Oczywiście, że nadal mogłem się bić, moje ciało na to pozwalało. Ciągle byłbym na szczycie, a przynajmniej w czołówce rankingu, ale ten stres mnie przygniatał.

Przypomnijmy, że Georges w powrócił w 2017 roku na walkę o pas kategorii średniej z Michaelem Bispingiem. Popularny ”Rush” oczywiście wygrał z Brytyjczykiem w 3 rundzie, jednak jak sam stwierdził, wygrana kompletnie go nie cieszyła.

To było dziwne uczucie, nigdy nie potrafiłem się nim cieszyć. Szczerze to żałuję tego. W całej karierze to poczucie strachu mnie przygniatało. W pełni nigdy nie potrafiłem czerpać szczęścia ze zwycięstw. Uważam, że jeżeli jesteś zadowolony już ze swoich osiągnięć w MMA, to powinieneś zakończyć swoją przygodę.

Miesiąc temu Kanadyjczyk obchodził 39 urodziny i z tego, co mówi próżno szukać jego powrotu do rywalizacji.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.