Ewelina Woźniak (2-0) podczas sobotniej gali Envio Fight Night 20 odniosła bardzo ważne zwycięstwo. Niepokonana zawodniczka już w pierwszej rundzie brutalnym nokautem posłała na deski Anitę Bekus (2-1). Była to druga wygrana Woźniak w zawodowym MMA. W debiucie, który miał miejsce w maju 2018 roku, poddała ona w trzeciej rundzie Kingę Jendrasik.
WIDEO: Anita Bekus brutalnie znokautowana! Wyniki gali Envio Fight Night 20 >>>
Po walce zapytaliśmy Ewelinę Woźniak o to, czy taki przebieg pojedynku był pierwotnym planem na walkę:
“Dokładnie tak. Plan na walkę był taki, aby utrzymać ją w stójce oraz raczej unikać klinczu do którego Anita zazwyczaj dąży. Nie ukrywam, iż ja dość pewnie czuje się stójkowo dlatego postanowiliśmy wraz z trenerami poprowadzić walkę w tej płaszczyźnie. A czy spodziewałam się, że w ten sposób zakończę pojedynek? Trenowałam kombinacje ciosów ułożone specjalnie pod Anitę, wiem, że posiadam mocny cios a ona ma w zwyczaju wbiegać w przeciwniczki. Dlatego po części wraz z trenerami liczyliśmy, iż zakończę walkę przed czasem.”
Przez ostatnie miesiące pojawiały się informacje o problemach ze znalezieniem walki dla Woźniak, której kolejne rywalki odmawiały stoczenia pojedynku:
“Nie ukrywam, iż swego czasu byłam bardzo rozgoryczona brakiem walki. Ostatnią walkę miałam w maju 2018 roku. Następną dopiero po ponad roku czasu. Owszem, pojawiały się oferty zarówno z Polski, jak i zagranicy. Jednak albo organizatorzy nie mogli znaleźć dla mnie żadnej przeciwniczki, albo dziewczyny po prostu odmawiały walki ze mną. Nie wiem dlaczego tak się dzieje w końcu mój rekord zawodowy w momencie walki z Anitą wynosił zaledwie 1-0. Być może przyczyna tkwi w tym, iż dzisiaj w żeńskim MMA wszystkie zawodniczki chcą wygrywać, ale tak naprawdę żadna nie chce się bić. W momencie kiedy widzą przeciwniczkę, która może im zagrozić po prostu odmawiają. Czysta kalkulacja na rzecz ładnego rekordu. Czy byłam zaskoczona gdy Anita wzięła ten pojedynek? Nie wiem. Przede wszystkim bardzo cieszyłam się, że w końcu uda mi się zawalczyć i pokazać swoje umiejętności. Natomiast Anita udowodniła tym, że chce się bić, nie kalkuluje i to jest fajne.”
Niepokonana w zawodowym MMA zawodniczka nie ukrywa, że ma cel związany ze swoją karierą, jednak woli skupić się na tym, co się dzieje aktualnie:
“Jak każdy ambitny sportowiec dążę do najwyższych sportowych celów. Nie będę wymieniać teraz jakich, bo to zbytnio nie ma sensu. Każdy kto choć trochę interesuje się MMA, dobrze wie jakie jest marzenie każdego zawodnika. Ja po prostu nadal będę bardzo ciężko pracowała każdego dnia i robiła to co kocham, a co będzie za 5 lat to zobaczymy.”
Na ten moment nie wiadomo, kiedy kolejny raz Woźniak wejdzie do klatki:
“Co dalej po wygranej? Dobre pytanie, ponieważ też chciałabym to wiedzieć. Póki co nie pojawiła się żadna oferta kolejnego starcia. Nie ukrywam, iż w Polsce jestem trochę niedoceniania. Nadal jestem tzw. “no name” bo moje nazwisko nie jest tak znane jak innych zawodniczek. Mam jednak nadzieję, że po tej walce moja kariera choć delikatnie ruszy do przodu i będę mogła stoczyć więcej niż jedną walkę w roku. A co do walk poza granicami kraju to chętnie rozważę każdą propozycję.”
Hmmm wydaje się całkiem obiecująca z niej zawodniczka. Z drugiej jednak strony pokonała Anitę, która też dopiero wciąż stawia swoje pierwsze kroki jeszcze w tym sporcie. No i z takim dorobkiem skromnym niech się dziewczyna nie dziwi również, że wciąż jest traktowana jako "no name" w Polsce…
Lubońska co najwyżej pójdzie spać po podobnym gongu 🙂