Wywiad Joe Rogana z Danielem Cormierem w oktagonie tuż po rewanżowej walce z Jonem Jonesem.
“Walka do tego momentu szła mi dobrze, nie wiem nawet, co się stało. Dostałem kopnięcie w głowę. Człowieku, jestem tak zawiedziony…”
Wywiad Joe Rogana z Danielem Cormierem w oktagonie tuż po rewanżowej walce z Jonem Jonesem.
“Walka do tego momentu szła mi dobrze, nie wiem nawet, co się stało. Dostałem kopnięcie w głowę. Człowieku, jestem tak zawiedziony…”
lubię grubego i stawiałem na jego wygraną z ćpunem ale kurwa płakać po przegranej przed milionami widzów to wstyd. trzeba umieć wygrywać i przegrywać
Dana powiedział że Daniel był przekonany że walka została przerwana za szybko i kompletnie nie wiedział co się dzieje dopiero jak mu pokazali powtórkę zrozumiał co tak naprawdę się stało, ale nadal był oszołomiony i skołowany więc nie ma co na niego wieszać psy że wylał z siebie tyle emocji ja byłem za JJ od początku i uważam że Daniel zrobił więcej niż ktokolwiek dotychczas , super walka emocje i całe piękno tego sportu po prostu klasyka
Cormier został kompletnie zniszczony psychicznie (nie dość, że ponownie przegrał z tym "złym skurwielem" Bonesem, to jeszcze ten zafundował mu pierwsze KO w karierze). Przykro się na niego patrzyło jak nie radzi sobie z całą sytuacją, płacze i nie chce podejść na ogłoszenie werdyktu. Niestety gość od samego początku zbyt emocjonalnie podchodził do tego starcia, a w życiu nie zawsze "good guys always finish last". Takie już to życie pokurwione jest.Jones zabił go jeszcze tym wywiadem po walce, gdzie wychwalił go pod niebiosa i komplementował karierę i życie poza oktagonem. Daniel pewnie wolałby w tym momencie, żeby Jon nakładł mu od "jebanych leszczy", albo nawet podszedł i zasadził kopa w jajca. Wywiad z DC to masakra. Będą musieli mu sprowadzić najlepszych psychologów sportowych żeby gościa poskładać do kupy, bo wyglądał jak ktoś, kto właśnie stracił sens życia.
PS Zapomniałem o Gustafssonie a Rogan też w huja poleciał z tym wywiadem podobno nikt mu nie kazał jego robić ale to słowa Danny więc huj wie jak było
Wstyd i tyle , niby twardy chłop a po przegranej zachowuje się jak rozpieszczony gowniarz
Śmieszny jest i żałosny.
Różnica była taka, że dla Jonesa była to "tylko" kolejna walka. Zajebiście ważna, ale tylko walka. Dlatego też wyszedł do tego starcia z chłodną głową i zrobił swoje. DC od samego początku podchodził do tego tak, jakby Bones tamtym samochodem potrącił jego żonę, a później wbił jeszcze na chatę i próbował zbałamucić dzieci. Dziwne i mało profesjonalne było to podejście Cormiera, bo tak jak wielu zawodników udaje złą krew żeby podkręcić emocje przed walką, tak tutaj ewidentnie było widać, że Grubson jakby mógł to rzuciłby się na Kościeja z bejzbolem jeszcze na ważeniu. Nie spodziewałbym się takiej postawy po kimś w tym wieku (to w końcu nie jakiś podjarany małolat, z gorąca krwią) i z tak ciężkimi doświadczeniami życiowymi na koncie (w porównaniu do których porażki z Bonesem to jak pierdnięcie na wietrze). Popłynął Danielek, oj popłynął…
A taka dobra walka do momentu High kicka…
Ciekaw jestem czy Cormier w ogóle wróci do półciężkiej? Jak dla mnie powinien ponownie iść do ciężkiej (tym bardziej, że Valasqueza więcej tam nie ma niż jest), bo tu nie da rady tego wziąć na klatę psychicznie, że na zawsze pozostanie już tylko Numerem 2.
Ci co krytkuja Daniela Cormiera za placz to sa spierdolonymi kurwiarzami zesral bym sie z checia na wasze mordy.
Odnośnie pytań o doświadczenia życiowe DC i to, że taka porażka z Jonesem, to powinna być popierdółka w porównaniu z tym co przeszedł (bo jednak to co Cię nie zabija, to Cię wzmacnia):"Gdy miał siedem lat, jego ojciec został zastrzelony przez ojca swojej drugiej żony. Później zginęło troje ludzi z jego bliskiego otoczenia – najpierw przyjaciel ze szkoły średniej w wypadku samochodowym, rok później kuzyn także w wypadku samochodowym, a potem kolejny przyjaciel, tym razem w wypadku lotniczym.Największą tragedią była jednak śmierć jego 3-miesięcznej córki w 2003 roku w wypadku samochodowym. Tamtego dnia w aucie Cormierów nie działała klimatyzacja, więc mała Kaedyn jechała w samochodzie przyjaciela rodziny, za nimi zaś Daniel wraz ze swoją kobietą i matką dziecka Carolyn Flowers. W samochód z Kaedyn uderzyła jednak potężna ciężarówka i choć dziecko było zapięte w foteliku – nie przeżyło."Facet nie miał lekko w życiu i wydawać by się mogło, że skoro przetrwał tamto (i nie zwariował), to już chyba nic nie będzie w stanie go złamać, a już na pewno nic tak trywialnego jak porażka w sporcie.
Nie ma co robic jakies analizy psychologicznej. Gosc sobie ryknął po walce i cześć. Przeciez wszyscy jestesmy rozni, jeden nie zaplacze, drugi bedzie szlochal w huj. Niefortunnie sie to ulozylo dla DC, gosc ktory przed pierwza walka zalazl mu za skore, okazal sie jedynym pogromca.. ile czekania na rewanz, campów, staredownów i calej reszty.. wzial sobie to za sportowa misje zycia i sie nie udalo. Zycie, ja po ogladaniu takich scen smieje sie pozniej z moich problemow.
Wywiadu niby nie chcieli, a nadal jest na kanale i nabija wyświetlenia.Co do łez per se nie mam uwag, ale w kontekście image'u + uparciu się na jednego "cpuna" [fenomenalnego w ringu], tak średnio. Panie przegrałem z tym złym co go krytykowałem… trochę można by zapytać to kim Pan jesteś?Patrząc po walce – byłem za JBJ, ale DC mógłby wygrać, gdyby było trochę mniej emocji wobec JBJ