Samozwańczy Król Grindu, aktualny mistrz kategorii półciężkiej, Daniel Cormier, kolejny raz przy okazji swojego występu w oktagonie UFC pokazał ogromną klasę, zarówno sportową jak i poza klatką MMA. DC na UFC 220 zmierzył się z młodszym Volkanem Oezdemirem, którego zdominował, ostatecznie odprawiając go ciosami w drugiej rundzie pojedynku. Cormier przed walką zapowiadał, iż Szwajcar nie jest na jego poziomie, równając Oezdemira z ziemią, jednakże po samej gali pokazał on ogromny szacunek rywalowi doceniając jego umiejętności. Reprezentant AKA wydaje się powoli przekonywać do siebie coraz większą rzeszę fanów. Po gali w Bostonie zawodnik porozmawiał ze swoim przyjacielem, Arielem Helwanim, w programie The MMA Hour o swojej przyszłości w MMA oraz oczywiście odwiecznym rywalu, Jonie Jonesie.
- Daniel po walce udał się na rentgen dłoni, czuje, że coś jest nie tak z jego kciukiem. W trakcie pojedynku poczuł, że prawdopodobnie pękła mu jakaś kość, jednakże nie chce czegokolwiek zakładać. Wspomniał też o uszkodzeniu ścięgna, ale nie zamierza panikować. Cięcie wagi zawsze jest ciężkie, zawodnik otwarcie przyznaje, że ma z tym większe problemy w miastach z gorszą pogodą, gdzie panują niższe temperatury. Akurat robienie wagi przed tą walką nie było aż tak ciężkie, czuł się naprawdę świetnie, jego dietetyk Tyler Minton odwalił kawał dobrej roboty. Jedynie piątek był sporym wyzwaniem, ale na ogół wszystko było w porządku,
- Cormier walczył jako mistrz, jednakże w walce poprzedzającej jego walkę na UFC 220 został on znokautowany przez Jona Jonesa. DC stwierdził, iż miało to wpływ na występ w Bostonie. Czuł się dziwnie, nie był zdenerwowany, martwił sie tym, że nie odczuwa większego stresu. Przegrana z Jonem nie spowodowała u niego żadnych wątpliwości co do umiejętności, jeśli chodzi o rywalizacje to zawsze czuje się pewnie, jego trenerzy cały czas starali się wspierać go mentalnie, jednakże jak sam stwierdził, nie było to potrzebne,
- Według mistrza kategorii półciężkiej Volkan ma bardzo mocny cios. Jones nie ma silnego uderzenia, ma za to ciężkie kopnięcia. Gustafsson podobnie. Porównał siłę Oezdemira do Anthony’ego Johnsona. Po walce zresztą było widać efekty ciosów Szwajcara na twarzy Amerykanina. Cormier jest jednak pewny siebie w stójce, wie na co się pisze, ostatecznie to walka MMA. Zapytany ile potrzebowałby czasu na wykończenie poddania w pierwszej rundzie odpowiedział krótko, iż wystarczyłoby 5 sekund. Miał już praktycznie zapięte duszenie, zakończenie tej walki było kwestią dosłownie chwili,
- Daniel nie wie w którym momencie uszkodził swoją dłoń. W trakcie pojedynku nie czuł kontuzji, dopiero po walce odczuwał ból. Nie mógł nawet spać po walce właśnie przez bóle spowodowane urazem. Z każdą minutą walki czuł się bardziej pewny siebie. W trakcie pojedynku pomyślał, iż Volkan naprawdę sądził, że uda mu się go znokautować. Szwajcar wiedział co robić w oktagonie, lecz brakowało mu techniki zapaśniczej, co Cormier idealnie wykorzystał,
- W trakcie pojedynku kibice w TD Garden zaczęli skandować Lets go DC!, Cormier nie słyszał jednak okrzyków podczas samej walki. Daniel myśli, że to spowodowane tym, iż jest dużo mniejszy niż przeciwnicy więc kibice sympatyzują z malutkim gościem w oktagonie. Im jest starszy, tym bardziej docenia tego typu gesty, wygrane, osiągnięcia w MMA. Przypomina sobie o tym, aby cieszyć się właśnie takimi momentami. To był pierwszy raz kiedy po prostu cieszył się swoim triumfem nie zwracając uwagi na zbędne niuanse,
- Pierwszy raz w karierze oglądały go na żywo jego dzieci. Były w TD Garden otoczone całą rodziną. Cormier bał się, że mogą zobaczyć przegraną taty. Syn widzi jak ojciec trenuje, ale do tej pory nie wiedział jak wygląda sama walka w oktagonie i wszystko towarzyszące występowi Daniela w MMA. DC otwarcie wyznał, że jak tylko będzie miał 40 lat to zakończy swoją karierę zawodnika. Od marca tego roku pozostaną mu już tylko 12 miesięcy rywalizacji (20 marca, 2019r.). Nie ma szans na jego dalsze występy po tej dacie. Ojciec oraz mama Cormiera bardzo przeżywają jego walki, tak jak i najbliższa rodzina, żona i dzieci. Daniel chce być jednym z szalonych ojców, którzy kibicują swoim dzieciom zza linii bocznej boiska. Wspomina, iż rywalizuje na najwyższym szczeblu od wielu, wielu lat więc 40 rok życia to idealny moment na zakończenie kariery,
- Zapytany o dalsze plany stwierdził, że nie myśli o występach w ciężkiej, ale nie wyklucza jakichkolwiek scenariuszy. Nie ma idealnego rozwiązania na kolejne walki. Nie myśli o rywalach, nie ma dla niego to znaczenia z kim zmierzy się w następnych pojedynkach. Teraz chodzi tylko i wyłącznie o niego, o jego dziedzictwo i to co zostawi po sobie, nie liczą się już jego przeciwnicy. Na koniec dnia to on musi się czuć dobrze sam ze sobą. Jeśli nie zawalczy z Jonesem – nie ma z tym żadnego problemu, widocznie tak miało być. Po wygranej z Oezdemirem czuje się jak prawdziwy mistrz. Zawsze jednak będzie czuł się źle z powodu swoich przegranych. Chciałby, aby było inaczej, ale niestety taki już jest – nie potrafi tego zmienić. Pamięta każdą porażkę ze swojej kariery zawodniczej, czy to w zapasach czy w MMA. Nawet jeśli wygrałby z Jonem 2-3 razy, to i tak pamiętałby te przegrane. Ma po prostu zamiar być najlepszą wersją Daniela Cormiera jaką może być.
Pokłony, oby więcej takich zawodników w MMA. Klasa sama w sobie.
Szkoda tej drugiej walki. Daniel szedł po wygraną ale Bąs się zwyczajnie obsrał.