Bardzo gorącym tematem ostatnich tygodni jest, rzecz jasna, starcie Khabiba Nurmagomedova z Conorem McGregorem. Dzisiaj wiemy już, że ta walka znacząco pobiła rekordy sprzedaży PPV oraz przyniosła niebotyczne zyski UFC, co może w ostatecznym rozrachunku sprawić, że pewne wątki związane z tym pojedynkiem będą omawiane w inny sposób, niż należałoby to zrobić.

Cała ta zła krew, która miała przecież zostać przelana 6 października w oktagonie UFC, nie powinna była wylać się poza kultowy płot – w tej kwestii zgodni są niemalże wszyscy. Dana White powiedział podczas konferencji prasowej po UFC 229, że trash-talk był zjawiskiem obecnym od początku istnienia tego sportu i bez względu na jego charakterystykę, nie może on nigdy zostać przekuty w porachunki poza areną samego starcia, a w szczególności na oczach kilku milionów oglądających. Awantura, która wybuchła tamtego wieczoru, objęła bowiem swoim zasięgiem znacznie więcej osób niż dwaj bohaterowie historycznego starcia. Wszystko było wynikiem emocji, które narastały z każdym kolejnym dniem zbliżającym Khabiba i Conora do momentu walki.

Emocji, które nie należały do kategorii hype’u i sportowej ekscytacji, ale raczej do wojennych nastrojów, prowadzących do wyrównania pewnych rachunków. Kiedy próbuję sobie przypomnieć najbrutalniejsze słowa, jakie kiedykolwiek padały między zawodnikami UFC, mam w swojej głowie kilka sytuacji. Pamiętam BJ Penna, który mówił, że chciałby zabić Georgesa St-Pierre’a w oktagonie. Pamiętam Franka Mira, który dokładnie tych samych słów użył w kontekście Brocka Lesnara. Odbija mi się w oczach pamiętny wywiad z udziałem Jona Jonesa i Daniela Cormiera, kiedy to obaj panowie wystosowali do siebie nawzajem dość drastyczne i poważnie brzmiące groźby. W końcu przypominam sobie Michaela Johnsona, który w bardzo bezpośredni sposób atakował rodzinę Justina Gaethje, sugerując jej kazirodcze stosunki. Między wszystkimi tymi sytuacjami mam też przebłyski słów Colby’ego Covingtona, który jednak regularnie daje od siebie za dużo materiału, by wybrać pojedyncze cytaty.

Ostatecznie wszystkie te sytuacje owocowały oczywiście dość sporym chłodem między zawodnikami, ale nigdy nie doprowadziły do takich scen, jakie miały miejsce w nocy z 6 na 7
października bieżącego roku. Taki stan rzeczy wynika najprawdopodobniej z obyczajów oraz kultury, o czym po walce Khabiba z Conorem napisał na swoim koncie na Twitterze Daniel Cormier. Wszystkie wyżej wymienione sytuacje miały miejsce w rywalizacji zawodników z Ameryki Północnej (wszyscy z USA, tylko GSP z Kanady), których codzienność przyzwyczaiła do tego typu zachowań, szczególnie, kiedy w grze są spore pieniądze. Nawet jeśli poziom wrogości osiąga naprawdę wysokie stadium, a negatywne relacje są w 100% szczere i nieudawane, to gdzieś z tyłu głowy uczestników tych starć istnieje świadomość, że wszystko to jest jedynie biznesem, który z góry nastawiony jest przecież na brutalność. Wyrównanie rachunków i tak nastąpi – w oktagonie. Skoro potem czeka wypłata, nie ma sensu ciągnąć tego dalej. Chyba, że chcemy rewanżu.

Na tym etapie rozważań całej sytuacji można więc przyjąć dwie ścieżki rozumowania:
a) Walka Nurmagomedova z McGregorem odbędzie się raz jeszcze, a materiały z bójki zostaną wykorzystane w promocji tego wydarzenia;
b) Khabib wziął całą sprawę na poważnie, a słowa odnoszące się do jego rodziny, wiary oraz
narodu nie mają prawa pójść w zapomnienie.

Obecnie można raczej wywnioskować, że obie te ewentualności się nie wykluczają – wręcz
przeciwnie. Nurmagomedov z całą pewnością potraktował sytuację bardzo osobiście, a wymierzenie kary McGregorowi było absolutnym priorytetem i całym sensem omawianego starcia. Nie zmienia to jednak faktu, że UFC, mając pełną świadomość natury tej wrogości, będzie za wszelką cenę dążyć do ponownego zestawienia obu fighterów. Zyski, o jakich wspomniałem na początku tekstu, są zdecydowanie za duże, by zestawiać je z troską o pozostawienie MMA w umysłach widzów jako rozwiniętego, zdrowego sportu. Nieważne, że widz nie będzie pozytywnie myślał o zwierzęcej wręcz wrogości i totalnym chaosie związanym z tego typu sytuacjami; ważne, że wyda na to pieniądze, bo będzie tego ciekaw. To wszystko raczej proste wnioski, ale należy o nich pamiętać, jeśli ktokolwiek łudzi się, że do rewanżu obu panów nie dojdzie w następnej kolejności, albo przynajmniej w niedalekiej przyszłości.

Czy są więc sprawy, o których nie wypada mówić promując walkę? Czy w trash-talku obowiązują granice? Gdyby zapytać 99% zawodników mieszanych sztuk walki, z całą pewnością usłyszelibyśmy odpowiedź twierdzącą. Honor jest rzeczą ważną, może i najważniejszą. Pieniądze i biznes nie są godne publicznego atakowania najwyższych wartości, jakimi kieruje się i jakie uznaje każdy człowiek. Prawda jest jednak taka, że choć każdemu łatwo to powiedzieć, reakcje będą się różnić. Twardy, zawzięty Dagestańczyk po prostu nie mógł odpuścić. Czy zrobił dobrze, idąc dalej niż przewidywałby kodeks sportowej rywalizacji? Myślę, że nie nam to oceniać, jesteśmy za daleko. Tak czy inaczej, walka pozostaje walką. Jeśli jednak mowa o sporcie, w którym obowiązują pewne standardy, raczej trzeba się im podporządkować. Zarówno zasady, jakimi kieruje się człowiek oraz te, na których opiera się biznes, mają pewne granice. Czas pokaże, które z nich w świecie MMA okażą się w przyszłości bardziej istotne.

– artykuł Kacpra Kleina

Tomasz Chmura
Sztuki walki od 2004 roku. Pierwsza gala MMA - 2007. Instruktor Sportu, czarny pas w nunchaku jutsu. Pasy w Kenpo Jiu Jitsu i Sandzie.

3 KOMENTARZE

  1. Conor sam w sobie kręci wyniki PPV ale nie oszukujmy się. Jego trashtalk kupują dwa typy ludzi. Pierwsza to Irlandczycy a druga to po prostu debile. To było dobre ale do momentu walki z Aldo , któremu wszedł do głowy ale ileż można wiecznie podniecać się jednym i ba tym samym jechać. "zamknij swój jebany ryj" , "jesteś dziwką" "ssij moje jaja". Trashtalk dla prymitywów ale ludzie dalej to kupują. Dobrze w tym wypadał Bisping , który różnorodnie potrafił prowadzić gierki słowne , Sonnen w miarę swego czasu ale nie Conor , który bazuje tylko na wspomnianych dziwkach itp. Mam nadzieję , że do tego rewanżu nie dojdzie bo Khabib wyjaśnił rudego w dosadny sposób.

  2. Fajny artykuł. Co do rewanżu to wciąż uważam – myślę, że jak wielu z nas – że do rewanżu może i powinno dojść ale nie od razu w kolejnej obronie pasa przez Khabiba. W pierwszej kolejności ABSOLUTNYM priorytetem powinna być wreszcie walka Nurmagomedov vs Ferguson. Conor w tak zwanym międzyczasie powinien zawalczyć z kimś niżej notowanym. Tak byłoby sprawiedliwie. Ale znając życie i obecne trendy panujące w tym sporcie to tak się nie stanie bowiem wspomniana wcześniej sprawiedliwość i logika zestawień już dawno odeszły do lamusa… niestety

  3. To co się stało, to już powinien  tak Aldo z ekipą wyjaśnić Conorka i jego paziów. Zobaczycie, że tak daleko już rudy się nie posunie.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.