Już za niecały miesiąc, podczas gali KSW Colosseum, Borys Mańkowski zmierzy się w walce wieczoru z Mamedem Khalidovem. Przed zbliżającą się galą, Mańkowski w rozmowie z serwisem PolskaTheTimes.pl,powiedział jak wizualizuje sobie całe wydarzenie.
Zawsze wizualizuję sobie walki. Oczywiście wszystko widzę w dobrym świetle. Stałem już w bramie Narodowego. Wyobraziłem sobie, jak wchodzę do klatki. Myślę, że to będzie piorunujące wrażenie. Wszystkim, którzy mają taką możliwość, radzę przybyć na stadion. Przed ekranem telewizora nie doświadczą takich emocji jak na miejscu. Nie bójcie się słabej widoczności. Telebimy są ogromne, wszystko będzie dobrze widać. A po każdym trafionym ciosie dziesiątki tysięcy gardeł będzie krzyczało i oczywiście skandowało moje imię. (śmiech) Tego nie da się przeżyć w domu. Musicie tu być i zobaczyć jak wygrywam.
Chociaż na co dzień obaj zawodnicy walczą w różnych kategoriach wagowych, Borsy nie obawia się przewagi warunków fizycznych Mameda.
Zawsze biję się z większymi rywalami. 90 proc. moich przeciwników to goście wyżsi o głowę. Często też więcej ważą, schodzą z limitu kategorii średniej do półśredniej, z 84 do 77 kg.
Podczas rozmowy Mańkowski został również zapytany o potencjalny pojedynek ze swoim klubowym kolegą Mateuszem Gamrotem powiedział:
Wydaje mi się, że takie coś nie przejdzie. Chyba, że zrobimy coś takiego na koniec naszych karier. 10 baniek dla jednego, 10 dla drugiego i możemy się bić. Zgarniemy po dyszce, po walce polecimy razem na Bahamy i będziemy tam leżeć przez miesiąc. (śmiech) Tylko tak widzę nasz pojedynek.
Cały wywiad do przeczytania tutaj.