Ben Askren ma inne plany niż prezydent organizacji, Dana White. Amerykanin po udanym dla siebie debiucie w klatce UFC nie chce kolejnej walki z Robbiem Lawlerem. Funky chciałby zmierzyć się z wygranym pojedynku pomiędzy Jorge Masvidalem a Darrenem Tillem, który odbędzie się już 16 marca w Londynie.
Nie chcę rewanżu. Wygląda na to, że będziemy musieli podyskutować o mojej następnej walce. Ja chciałbym zmierzyć się z wygranym starcia Till vs. Masvidal. Myślę, że takie starcie ma sens patrząc na to jak wygląda sytuacja w dywizji. Nie chciałem nawet pierwszej walki z Robbiem. Zaoferowali mi ją więc zaakceptowałem taki pojedynek. Teraz jest już po wszystkim.
Dla Askrena była to pierwsza walka w oktagonie UFC. Ben był uczestnikiem wymiany zawodników pomiędzy organizacjami ONE Championship oraz UFC. Do ONE dołączył Demetrious Johnson, kiedy to Askren zdecydował się na występy w największej organizacji MMA na świecie po wielu latach występów u różnych pracodawców.
Już obsrane te dziwactwo w japonkach
Askren mistrzem w UFC to nie zostanie na pewno…nie ma bata
Askren ma jedną zajebistą cechę. Pewność siebie. Gość bez tego nic by nie osiągnął. Ma wyjebane na wszystko, bo wie że każdego ogarnie. Dopóki nikt mu tego nie zabierze to Ben będzie wygrywał walki.Robbie to jest najcieższy skurwiel do przejścia. Reszta dywizji jest do poskładania lekko.Z takich ciekawostek to dawno nie widziałem tak chujowo zalanego zawodnika z takiej kategorii wagowej jak Ben. To tylko potwierdza moją teorię o jego zajebistym nastawieniu psychicznym.