20100622125042_gracie_towell

Obserwując to, co dzieje się w mieszanych sztukach walki od czasu zwieńczenia trylogii Velasquez – dos Santos, zastanawiam się, czy aby nie zbliżamy się do linii, po przekroczeniu której nie będzie można już zrobić kroku w tył. Mam oczywiście na myśli kwestię bezpieczeństwa pojedynków MMA, a konkretniej mówiąc, sprawę zdrowia zawodników, które, jak wszyscy dobrze wiemy – “jest najważniejsze”.Powyższe sformułowanie wziąłem w cudzysłów nie bez powodu. Oczywiście samo w sobie jest ono całkowicie słuszne, bo zdrowie, nie tylko zawodników zresztą, jest sprawą niesłychanie ważną – zatem w trosce o zdrowie fighterów nie widzę niczego złego. Wydaje mi się jednak, że od UFC 166 owa troska o stan zdrowia atletów stających naprzeciw siebie w oktagonie stała się argumentem nadużywanym i to często w sposób komiczny. Zastanawiam się zatem, czy w tej sprawie już nie zaczynamy pukać do drzwi wariatkowa – z początku nieśmiało, z czasem coraz pewniej. A co będzie, jeśli przypadkiem usłyszą i nam otworzą? Jak mawia stare powiedzenie: „ostrożnie wypowiadaj życzenia, bo mogą się spełnić”.

Zanim jednak przejdę do sedna, przypomnę może, co wydarzyło się podczas wspomnianej, trzeciej walki Caina Velasqueza z Juniorem dos Santosem – a wydarzyło się sporo. Oprócz całej sportowej maestrii tego pojedynku, oprócz jego znaczenia dla układu sił w wadze ciężkiej, mieliśmy okazję obserwować jak Brazylijczyk – świadomie czy nie, to już osobna kwestia – na spółkę z osobami mającymi strzec bezpieczeństwa walczących, nagina wszelkie przepisy do granic wytrzymałości, testując niejako ich sprężystość. Jak poważna była to sytuacja, mogliśmy przekonać się dopiero, kiedy starcie dobiegło końca – a właściwie kiedy końca dobiegło tęgie lanie, jakie zawodnik AKA zafundował swojemu rywalowi – i kiedy emocje zaczęły opadać. Właśnie wtedy, po walce, opinię publiczną zszokowała wiadomość, jakoby dos Santos miał nie pamiętać większej części pojedynku – a tuż po interwencji sędziego miał być przekonany, że batalia została przerwana nie w piątej, a już w drugiej rundzie!

Ta bezprecedensowa sytuacja zapoczątkowana została w trzeciej odsłonie, kiedy Velasquez trafił jednym z ciosów i posłał dos Santosa na deski. Wszystko wskazuje na to, że w momencie kontaktu z podłożem Junior był znokautowany – jednak sędziujący pojedynek Hearb Dean nie dostrzegł utraty świadomości Brazylijczyka i postanowił dać byłemu mistrzowi szansę powrotu do gry. I rzeczywiście tak się stało – dos Santos, jak gdyby nigdy nic, zaczął się bronić i wrócił na nogi. W następnej wymianie po raz drugi upadł, jednak po raz kolejny podniósł się i walczył dalej – aż do przerwania pojedynku w ostatniej rundzie. W normalnej sytuacji, po nokaucie, zawodnik zawieszany jest na okres trzydziestu dni, podczas których nie może trenować w pełnym kontakcie. Tutaj, a wszystko na to wskazuje, znokautowany dos Santos tuż po utracie przytomności był cały czas narażony na mocne ciosy – i to na przestrzeni kolejnych rund! Nie ma wątpliwości, iż była to szalenie niebezpieczna sytuacja, która mogła nie skończyć się happy endem. Nic zatem dziwnego, że tuż po walce rozgorzała dyskusja nad całą sytuacją, w której poszukiwano winnego – a który niemal od razu, za sprawą wypowiedzi Dany White’a, został odnaleziony w postaci narożnika asystującego Brazylijczykowi, który według słów White’a – „powinien był rzucić ręcznik w trzeciej rundzie”.

Volenti non fit iniuria

Moje zdanie od czasu UFC 166 nie zmieniło się znacznie i uważam, że jeśli wszystkie procedury zostały przeprowadzone właściwie – a mam tu szczególnie na myśli badania lekarskie w przerwach między rundami – to osobą najbardziej winną zajścia jest sędzia ringowy, który miał najlepszą sposobność stwierdzenia, czy Junior stracił przytomność, czy nie. Lecz i tutaj byłbym wyrozumiały w stosunku do Herba Deana, bowiem sędzia, odwlekając interwencję, nie ma na celu narażenia zdrowia zawodnika – byłoby to przecież zaprzeczeniem funkcji, jaką pełni ringowy. Arbiter, odwlekając interwencję, ma na celu wyłącznie danie będącemu w tarapatach zawodnikowi szansy pozbierania się i powrotu do walki. I to właśnie uczynił Dean, a dos Santos z tej szansy skorzystał. Zazwyczaj pojedynek będący na granicy nokautu rozstrzyga się już po następnym celnym ciosie nacierającego zawodnika i wtedy właśnie wkracza sędzia. Tutaj niestety było odwrotnie, ale czy ktokolwiek mógł przewidzieć, że znokautowany Junior w przeciągu sekundy powróci na nogi i więcej – będzie bił się jeszcze przez kolejne dwie rundy? Dlatego byłbym daleki od wysuwania oskarżeń w stosunku do pracy arbitra. Z całą jednak pewnością należałoby sprawdzić, w jaki sposób medycy badający reakcje brazylijskiego wojownika między rundami wykonali swoją pracę. Czy Junior, który nie pamiętał trzech ostatnich rund, był na tyle przytomny, aby lekarze uznali go za zdolnego do dalszej walki? Cóż, nie mam kompetencji, by oceniać ten aspekt. Chcę jednak zaznaczyć, że w razie wykrycia jakichkolwiek niedopatrzeń w działaniu lekarzy, chciałbym, aby wyciągnięto wobec nich konsekwencje – również konsekwencje prawne, bowiem niedopatrzenie obowiązków i narażenie zdrowia zawodnika, to przewinienia bardzo poważne.

Czy zatem – zakładając, iż lekarze dobrze wykonali swoją pracę – powinność przerwania walki spoczywała na narożniku Brazylijczyka? Powiem przewrotnie: i tak, i nie. Jestem zdania, że osoby w cornerze są tam dla walczącego – a nie odwrotnie. Jest to chyba twierdzenie dość sensowne, w przeciwnym razie musielibyśmy przyznać, iż zawodnik walczy wyłącznie po to, aby ktoś z jego świty mógł rzucić biały ręcznik bądź nie zrobić tego – co byłoby stwierdzeniem absurdalnym. Skoro zatem ludzie w narożniku pełnią swoją funkcję w interesie walczącego, powinni działać zgodnie ze wskazówkami, jakich im przed walką udzielił. Jeżeli dał im do zrozumienia, że w sytuacji beznadziejnej powinni rzucić ręcznik i przerwać walkę – są zobligowani to zrobić. Jeśli jednak fighter wyraźnie stwierdził, iż chce walczyć do końca bez względu na odniesione rany – narożnik powinien taką walkę umożliwić. Nie potępiam ani jednego, ani drugiego rozwiązania. Uważam bowiem, że jedynie sam zainteresowany jest w stanie najlepiej określić, jakie postępowanie będzie dla niego samego najkorzystniejsze. Można oczywiście teoretyzować, że adrenalina, że wola walki, że pieniądze… że to, że tamto – w efekcie czego zawodnik niepotrzebnie naraża swoje zdrowie i ktoś powinien tę trudną decyzję podjąć za niego. Oczywiście można i tak twierdzić – z czym się kompletnie nie zgadzam – ale wówczas trzeba także otwarcie przyznać, iż według nas osoby trzecie są kompetentne, aby wybierać, co dla innego człowieka jest lepsze, a co gorsze. Nie chcę tu wchodzić na tematy światopoglądowe, ale takie stwierdzenie ma niezbyt ładne korzenie – sięgające aż słonecznych Włoch. Zdecydowanie bardziej odpowiednią zasadą, którą kierowałbym się w tej sprawie, podobnie jak w wielu innych, jest volenti non fit iniuria – 'chcącemu nie dzieje się krzywda’.

Reductio ad absurdum

Mniejsza już o to, co myślę w tej sprawie. I nawet o to, co myślą o niej inni. Sytuacja z ostatniej walki Velasqueza z dos Santosem była na tyle nietypowa, że każdy ma prawo do własnej opinii w owym temacie – i ja tego prawa nikomu nie chcę odbierać. W żadnym jednak wypadku nie zgodzę się, aby sytuację z walki wieczoru UFC 166 przykładać do innych pojedynków jako linijkę – wyznacznik tego, jak niebezpieczna może być taka “bierność” ze strony narożnika. A mam nieodparte wrażenie, że cięgi, jakie Brazylijski ciężki zebrał od swojego ostatniego oponenta, doprowadziły obserwatorów do skrajnych wniosków – czego dobrym przykładem jest pojedynek Rosi Sexton z UFC Fight Night 30. Podczas tej walki pojawiło się mnóstwo głosów, że starcie powinno zostać przerwane przez narożnik, ponieważ Sexton przegrywała 10-8 – a może nawet nawet 10-7 – i praktycznie nie miała już szans na zwycięstwo. Poczynając od komentarza telewizyjnego – czy to polskiego, czy angielskiego – poprzez wpisy na „ćwierkaczu”, aż do for branżowych pojawiały się ubolewania nad tym, ile to Rosi Sexton straciła szarych komórek podczas tej trzyrundowej batalii. Pewnie dużo, jednak jak to się ma do rzeczowej dyskusji? Trafnie zauważył Tomek Chmura, że skoro takie walki powinny być zawsze przerywane przez narożnik – to po jaką cholerą są potrzebne rundy 10-8 i 10-7? Po co one występują w zasadach, skoro każda taka runda naraża przegrywającego zawodnika na utratę zdrowia – a więc powinna być przerwana. Może zatem, idąc z duchem sportu, powinniśmy zlikwidować skrajne punktacje i wprowadzić zasadę, że kiedy punktacja w rundzie wykracza poza 10-9, to walka automatycznie jest przerywana. Nie będzie wtedy problemu z “biernością” narożnika, nie będzie również problemu narażania walczących na utratę zdrowia. Wilk syty i owca cała.

Sprowadzam sprawę do absurdu? Rzeczywiście, niecna to praktyka z mojej strony. Jednak czasem taki zabieg pozwala prześledzić, czy konkretne rozumowanie jest spójne i logiczne – do samego końca. A naciskanie na corner, aby przerywał walki w sytuacjach nawet ogromnej przewagi jednej ze stron spójne do końca nie jest i być takie nie może. Gdyż skoro przede wszystkim mamy na uwadze zdrowie zawodników, to w pierwszej kolejności – w pierwszej kolejności! – powinniśmy odradzić im trenowanie MMA, które jest niesłychanie kontaktową dyscypliną sportu i nawet na treningach ćwiczący, zwłaszcza profesjonalnie, jest narażony na utratę zdrowia. Czasami dość poważną. Mając zatem za główny cel dbanie o zdrowie fighterów, powinniśmy przede wszystkim dążyć do przekształcenia MMA na wzór submission fightingu, tudzież amerykańskich udawanych zapasów najlepiej. Nie podoba się taka wizja? Przyznam, że mi też… i chyba samym zawodnikom też by się nie podobała. Przynajmniej większości.

Więc jak to w końcu jest z tym zdrowiem, które jak wiemy – “jest najważniejsze”. Skoro Sexton po walce otwartym tekstem mówi, że chciała walczyć do końca, chciała mieć tę ostatnią rundę na pokazanie – czego tam sobie chciała – to do licha nie pozostaje nam nic innego jak uwierzyć, że tak rzeczywiście było… że tego właśnie chciała. Uwierzyć i uszanować jej wybór! – jej, tak jak i każdego innego przekraczającego próg klatki. Bo przecież każdy robi to z własnej woli, a do walki wchodzi na własne ryzyko.

Jakub Bijan
FREESTYLE || GRECO

62 KOMENTARZE

  1. W przypadku walki Velsquez – dos Santos III odpowiedzialność za zaistniałą sytuację powinien wziąć lekarz.

    Po pierwsze zwodnik nie jest obiektywny co do włsnego stanu. W grę wchodzi adrenalina i nieustepliwy charakter. Czy ktoś sobie wyobraża komentarze szeroko rozumianego środowiska po tym jak Cigano nie wyszedłby do 3 rundy? Poza tym slynna, brazylijska duma nie pozwoliłaby mu na to. Wszyscy znamy brzylisjkie bajki po porażakch, że to nie ich wina, że kontuzja, że problemy w domu… Mamy przykład z naszego podwórka, Kornik uczciwie mówi po walkach, że nie pamięta ich przebiegu i jestem przekonany, że niegdy sam by się nie poddał.

    Po drugie narożnik co prawda pownien zanać swojego zawodnika i wiedzieć kiedy ma już dość, ale z drugiej strony jest to kolejna strona, która nie jest obiektywna w tej kwestii, ponieważ liczy i wierzy w zwycięstwo swojego. Poza tym nie każdy z zawodników ma za swoimi plecami trenera z prawdziwego zdarzenia, często są to koledzy z teamu, którym tym bardziej niełatwo podjąć taką decyzję. Brawa należą się narożnikowi Nate'a Diaza, który na sekundy przed przerwaniem walki przez sędziego rzuca ręcznik. Dos Santos w podobny sposób przyjmował ciosy po knockdownie, ale ręcznik nie został rzucony.

    Po trzecie sędzia ringowy jest osobą, która z założenia ma nie odgrywać znaczącej roli w pojedynku, czyli nie przerywać kiedy nie trzeba, nie przenosić walki z parteru do stójki kiedy nie trzeba itd. Dodatkowo powinien pozwolić zawodnikowi na obronę w sytuacjach zagrożenia. Cigano bronił się, a nawet wstawał w kilka sekund po tym jak lądowal na macie po ciosie! W żadnym wypadku nie miałbym pretrnsji do Herba Deana. Myślę, że większość z nas obarczałaby go winą za przerwanie wspaniałego widowiska kiedy zdecydowalby się na przerwanie walki.

    Wracając do tego co napisałem na początku. Lekarz jest osobą, która jest najbardziej obiektywna. Raczej nie udzialają mu się duże emocje związane z walką, nie jest związany z zawodnikiem, za to, że przerwie walkę nie stanie się obiektem publicznego linczu, ponieważ pewnie 90 % osób nie będzie znało jego nazwiska. Dodatkowo ma możliwość spokojnej obserwacji wszystkiego z boku, widzi nawet walkę i powtórki na telebimach i skoro jest lekarzem na galach sportów walki (w tym przypadku UFC) to ma doświadczenie z tym związane i potrafi określić kiedy zawodnik jest znokautowany, dlatego uważam, że za zaistniałą sytuację, która bezpośrednio zahrażała życiu zawodnika odpowiedzialność ponosi lekarz.

    Trafnie zauważył Tomek Chmura, że skoro takie walki powinny być zawsze przerywane przez narożnik – to po jaką cholerą są potrzebne rundy 10-8 i 10-7?

    Tutaj nie mogę się zgodzić, ponieważ tak samo jak jedna punktacja 10-9 nie jest równa drugiej punktacji 10-9, tak samo może być w przypadku 10-8 czy 10-7. Oczywistym jest fakt, że 1 runda walki Silva-Materla II powinna mieć punktację 10-8, ponieważ widać było tam pełną deklasację. Można przyjąć, że w walce Rosi Sexton przegrywała rundy 10-8. Czy w przypadku pierwszej wspomnianej walki narożnik powinien przerwać? Oczywiście, że nie! A w przypadku drugiej? Raczej tak.

  2. Dobry tekst, jak wszystkie ostatnio.

    Co do sytuacji opisunej jako absurd (punktacje poniżej 10-9) to zgadzam się – to jest absurd. Takie zakończenia mogłyby być jeszcze gorsze niż niektóre decyzje sędziowskie. Przykład z ostatniego KSW – Karolina całkowicie zdominowała swoją przeciwniczkę, ile tam było? 10-8? Mimo tego, w kolejnych rundach przeciwniczka szła do przodu jak czołg, pokazała waleczność, ale też i pewne słabości Kowalkiewicz. Czy więc lepiej byłoby przerwać wtedy walkę?

    Myślę, że decyzja o przerwaniu walki (z powodu nieświadomości, nie po KO/TKO) powinna należeć do narożnika danego zawodnika i lekarza zajmującego się zawodnikami między rundami.

  3. Czy w przypadku pierwszej wspomnianej walki narożnik powinien przerwać? Oczywiście, że nie! A w przypadku drugiej? Raczej tak.

     

    Przerwałbyś walkę Frankie Edgar – Gray Maynard, gdyby dano Ci obejrzeć pierwszą rundę ich drugiego pojedynku w sytuacji kiedy nie wiedziałbyś która to jest runda w pojedynku? Bo jak przerwałbyś Walkę Sexton, to i Frankiego byś tym bardziej zastopował. Tam Frankie zaliczył chyba z pięć nokdaunów oraz otrzymał blisko 50 mocnych ciosów na głowę. Power punchy Graya. Kwestia w tym, że Rosi dostawała trzy rundy, a Frankie tylko w pierwszej? O Brocka już nie pytam, bo przechodziliśmy już przez to. A gdyby Rosi wyprowadziła cios, tak jak uczynił to Mike Russow na Toddzie Duffy'm? Mike, który był również niemiłosiernie obijany mocnymi ciosami, który również był kilka razy na granicy nokautu. Czy wtedy nie byłoby rozmowy o przerwaniu walki Rosi czy byłaby? Wtedy byłaby nominowana do "comeback of the year" i dostała nagrodę ;-).

    Nie widzę żadnych podstaw logicznych do przerwania pojedynku Rosi Sexton – Jessica Andrade. Skoro się broniła cały czas inteligentnie i wyprowadzała własne ciosy, skoro ringowy nie miał podstaw do przerywania, skoro punktowi dali tylko jedną rundę10-8 (środkową, i to na dodatek tylko dwóch dało 10-8), skoro lekarz w dwóch podejściach dopuścił ją do dalszego starcia, to dlaczego ja, widz i koneser sportu mam się bawić w przyzwoitkę i apelować o przerwanie? Rozumiem jednak o co Wam chodzi. Sęk chyba w tym, że jest różnica między obijaniem zawodnika jedną rundę, a maltretowaniem go przez trzy. Jednak oglądałem to starcie na żywo i jak Boga kocham, wraz z moim sąsiadem oraz (wydaję mi się) wszystkimi z publiczności, jedyne co czułem, to ogromny podziw dla Rosi za serducho i charakter. Ani przez moment nie miałem uczucia "kurde, mogliby to przerwać, bo dostaje ostre wciry". Miałem po prostu szczękę na dole i podziw za hardość tej wojowniczki.

    Jeśli jakiś sztab wraz z zawodnikiem uzna, że nie warto tak głowy oddawać na mocne wstrząsy, to jest to ich święte prawo – bardziej asekuracyjnie podchodzić pod tak dominacyjne rundy. Ale zostawmy to im w ocenie, a sami przestańmy się bawić z komisję regulującą brutalność w ringu. Nie mam nic przeciwko oglądania rund 10-8 z dominacją jak u Andrade – Sexton. Jeszcze raz powtarzam: My, ludzie siedzący z wygodnej pozycji na fotelu przed monitorem, nie mamy pojęcia jakie układy, stosunki i prawa panują w gymach w których trenują obcokrajowcy i na jakiej zasadzie się umawiają ze swoimi narożnikami w przypadku totalnej dominacji. Każdy ma świadomość ryzyka wybierając taki sport, a nie inny. Kierowca F1 wie, że jak dojdzie do kraksy, to może spłonąć w bolidzie, ci od Le Parkoura również wiedzą, że mogą sobie złamać ryj, jak im akrobacja nie wyjdzie. Wybierając sport kontaktowy, bazujący na zadaniu jak najwięcej mikrouszkodeń mózgu przeciwnikowi (jednocześnie samemu unikając jak się da, tego samego), wiemy, że kiedyś może być z nami gorzej jak z Muhammadem Ali. Jest to ryzyko zawodowe. Zostawmy to jednak naprawdę ocenie tym, którzy to robią i tym, którzy się sportem opiekują.

     

    Cały czas zastanawia mnie czemu nikt o biednego Roya Nelsona nie walczy. Chłop pobił wszelkie rekordy w UFC w kwestii przyjmowania mocnych i znaczących ciosów na głowę. Który możliwe, że stracił w ciągu kariery więcej szarych komórek niż Junior w tych dwóch walkach z Cainem. Co z nim będzie na starość?

    A co do tekstu Jakuba, to popieram.

  4. Bardzo dobry tekst.
    Osobiście uważam, że w walce JDS vs. CV, sędzia zachował się dobrze. Na granicy, ale dobrze. Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby przerwał walkę nawet odrobinę przedwcześnie… Walkę o pas! Pas wagi ciężkiej! Dopiero zebrał by cięgi…

  5. @Tomek

    Raczej będziemy się tu pięknie różnić. 🙂 W przerwaniu walki, w której jedna ze stron zbiera ostry wpierdol istotne jest na jakim etapie jest walka. Jesli jest to pierwsza runda, super, puszczamy dalej, ale jeśli jest to przerwa między 2 a 3 rundą i zawodnik zupełnie "nie rokuje" to uważam, że dla jego dobra powinno się nie wypuszczać go do nastepnej rudny. Osobiscie wolę obajrzeć fightera w kolejnych kilkunastu walkach niż w tej jednej, ostatniej, byc może niczego nie wnoszącej rundzie, którą przypłaci zdrowiem. Idąc dalej, wolę słuchać pięknie wypowiadających się zawodników na emeryturze niż takiego Andrzeja Gołoty, który w trakcie wywiadu przy trzeciem pytaniu zaczyna ogarniać gdzie się znajduje.

  6. Fatalny timing z tym tekstem, w momenci gdy Magomed Abdusalamov walczy o życie, po tym jak jego narożnik wysyłał go kontuzjowanego na kolejne rundy w walce z Perezem.

  7. Mam podobne zdanie jak Tomek.. 
    Osoby na hali byly zachwycone postawą Rosi.. warto przypomniec, że walczyła u siebie w miescie..
    Ciągle był dla niej jakiś doping.. nie dało się odczuć, że przegrywa drastycznie.. i że walka powinna zostać przerwana.. 

    Dużo osób niestety zapomina, że sport zawodowy a zdrowie to zupełnie dwa inne oblicza życia.. kobieta miała ambicje, że może trafi jakimś LaQi Panczem i wygra walke.. stało się inaczej ale i tak ludzie byli zachwyceni walką.. 

    Jestem za tym żeby przerywano walki takie jak na PLMMA jakiś czas temu gdzie chłopak był obijany już nie żywy w parterze.. a nie takie gdzie jeszcze człapią na nogach.. 

  8. Mike Russow wyraźnie przegrywał z Duffeem, ale porównywanie tej walki do tego co w drugiej rundzie działo się z Sexton jest niedorzeczne.

    edit: Yoshi chcesz powiedzieć, że zawodnik, który jak Dos Santos nie pamięta czterech rund jest w stanie racjonalnie ocenić czy nadaje się do jej kontynuowania?

  9. Osobiscie wolę obajrzeć fightera w kolejnych kilkunastu walkach niż w tej jednej, ostatniej, byc może niczego nie wnoszącej rundzie, którą przypłaci zdrowiem.

     

    No okej, ale co to za tekst "którą przypłaci zdrowiem"? Przecież w MMA zawsze płaci się zdrowiem. To jest sport w którym inwestuje się szare komórki w zamian za pieniądze. Wydaje mi się, że każdy zawodnik na świecie (oprócz Harasa) wie o tym czy grożą mikrouszkodzenia mózgu. Człowiek całe życie trenuje, czasami niszczy sobie zdrowie bardziej podczas treningu niż walk, po to właśnie, aby znaleźć się w tym mitycznym UFC, do którego nie tak łatwo wejść, a z którego łatwo wylecieć. A tutaj panuje lament nad poddaniem zawodniczki bo po dwóch rundach nie rokowała na zwycięstwo. Dyskusja nad poddaniem zawodniczki dla której walka w UFC, to nie tylko szczyt marzeń, ale zapewne jedyna alternatywa dająca jej godne życie. Jej szczęście, że dywizja nie jest rozbudowana. Gdzie by walczyła i karierę budowała? Tak wszyscy chcemy dobrze dla zawodników zapominając, że oni sami doskonale wiedzą w co weszli podpisując kontrakt z UFC i jakie życie wybrali. Wszyscy tak srogo krytykowali związki regulujące MMA, a nagle wszyscy chcą… regulowania brutalności w ringu.

    PS. Wojsław -> To może od razu wspomnijmy Francisco Leala, który zmarł miesiąc temu przez boks. Po pierwsze uważam, że boks jest znacznie bardziej niebezpiecznym sportem, po drugie nie przekładałbym wysłanie zawodnika ze złamaną ręką i z poważnymi kontuzjami na dalsze rundy walki, z chęcią zastopowania pojedynku Rosi Sexton – Jessica Andrade. W którym Rosi przez dwie rundy zalicza standardowe 10-8.

  10. Dygresja do Cain vs JDS III „mała ” różnica od innych starć to że 110-115 kilowcy z świetnym boksem okładają się 5 rund. To nie to samo co ciosy Aldo czy Dodsona. Dochodzi do tego że ciężcy biją się 5 rund w tempie jak zawodnicy z lekkiej
    Lesnar- Carvin trwało 1 rundę obijania i wtedy wydawało się ekstremalne

  11. Temat który zawsze będzie dyskusyjny i każdy bedzie miał takie a nie inne zdanie. Taki sport, jak to napisane w tekście :

    "Bo przecież każdy robi to z własnej woli, a do walki wchodzi na własne ryzyko."

  12. @fojm, zgoda

    Z jednej strony tak, co by gadał Junior, jego sztab, kibice itp. gdyby ta walka została przerwana, wtedy to dopiero byłby pojazd po Dean'ie i to ostry, a UFC miałoby z tym poważny problem, bo pojawiały by się różne spekulacje fanów JDSa co by było gdyby walka trwała nadal.
    Z drugiej strony uważam, że to jest osobisty wybór JDS i jego teamu, że walki wcześniej nie przerwali. Było widać że Junior kompletnie opadł z sił i świadomości po 3 rundzie, dlaczego wtedy nie przerwano to pytanie do nich. 

  13. @Tomek

    Dla Ciebie standardowe 10-8 to blokowanie ciosów twarzą przez całą rundę?

    Oczywiście, że zawodnicy wiedzą na co się piszą, ale przecież podpisanie kontraktu z UFC nie jest równoważne z ryzykowaniem życia i kalectwem fizycznym i psychicznym na emeryturze. Po to jest sędzia, lekarz, narożnik i komisja żeby stworzyc bezpieczeństwo zawodnikowi podczas walki.

    Związki regulujące MMA pod każdym względem może nie są niezbędne, ale komisje dbające o zdrowie i bezpieczeństwo przydalyby się.

    MMA to nie walki gladiatorów tylko SPORT.
    OD DZIŚ* WALECZNOŚĆ MA NOWE IMIĘ, NAZYWA SIĘ MICHAŁ MATERLA! CHYLĘ CZOŁA…
    *12.05.2012

  14. „Yoshi chcesz powiedzieć, że zawodnik, który jak Dos Santos nie pamięta czterech rund jest w stanie racjonalnie ocenić czy nadaje się do jej kontynuowania?”

    Mam wątpliwości, czy jeśli zawodnik nie pamięta czterech rund a jest dopuszczony przez lekarza do dalszej walki, to czy lekarz właściwie wykonuje powierzone mu zadanie.

  15. Marcin -> To jakbyś punktował pojedynek Rosi?

    Po to jest sędzia, lekarz, narożnik i komisja żeby stworzyc bezpieczeństwo zawodnikowi podczas walki.

     

    Mam dokładnie takie samo zdanie. I piszę już o tym od trzech wpisów 🙂

  16. Takie 10-8 jest właśnie niestandardowe, po którym nie puściłbym zawodniczki do kolenej rudny, ponieważ nie miałoby to sensu. Warto było przyjąć te kolejne kilkadziesiąt ciosów?

  17. Tocząc walkę tylko w stójce, Andrade trafiła Sexton ponad 200 razy. To tylko o 1/3 mniej niż Perez trafił Abdulsulamova w dziesięciorundowym pojedynku bokserskim. Fakt MMA jest generalnie bezpieczniejsze od boksu, m.in. dlatego, że część walki toczy się w parterze. Kiedy jednak celne ciosy liczone są w setkach, a zawodnik jest kilka razy na skraju nokautu, to porównania z boksem są jak najbardziej uprawnione.

    Nie chcę się wdawać w dyskusję, czy narożnik powinien poddać Cigano czy Sexton, bo właściwie nie mam tu w 100% wyrobionego zdania. Uważam jednak, że przekonanie, że to zawodnik MMA wie najlepiej co dla niego dobre, po tym jak na jego głowie wylądowało kilkaset ciosów uważam za mało racjonalne. Zresztą skoro już jesteśmy tacy wolnościowi, to po co szczegółowe badania, zawieszenia medyczne. Jeśli zawodnik chce to niech walczy nawet tydzień po ciężkim KO.

    Nie sprowadzałbym takich sytuacji do absurdów jak przerywanie walk, gdzie przewaga jest większa niż 10-9, bo jak zauważył Marcin jedno 10-8 nie jest równe innemu. Zawodnik jest w diametralnie innej sytuacji, kiedy zostaje prawie znokautowany w pierwszej rundzie (patrz Edgar), a potem powraca w kolejnych, a inaczej kiedy przegrywa następujące rundy, a przewaga jego rywala jest co raz większa.

    Jeśli chodzi o pracę lekarza, to myślę, że można mieć sporo uwag to tego co robił w walce Dos Santosa. Tylko czy kiedy lekarz źle wykonuje swoją pracę, to narożnik ma "umywać ręce", bo główna odpowiedzialność spada na kogoś innego?

  18. Zgadzam się z artykułem. Zawodnicy sami decydują co jest dla nich najlepsze. Skoro podejmują ryzyko zostania zawodnikiem MMA, to muszą się liczyć z tym, że mogą ucierpieć na zdrowiu. Z resztą w jakim sporcie nie ma ryzyka kontuzji? W szachach? Nawet w pokera można sobie rękę nadwyrężyć od klikania myszką Smile. Decyzję przerwaniu walki powinni w pierwszej kolejności podejmować sędzia i lekarze, a zrzucanie winy na narożnik, nie jest w porządku. Skoro pierwsze dwie 'instancje', mające zapewne większe kompetencje w tej sprawie, niż ludzie z narożnika zawodnika, podejmują decyzję, że może on walczyć, no to sorry ale na siłę nikt nie będzie przerywał walki, zwłaszcza, że to zawodnik, a nie ktoś z narożnika w takiej sytuacji powinien mieć prawo decydowania. Nie ma sensu doprowadzać do absurdu, dbania o zdrowie zawodników. Jeżeli nie chcą ucierpieć, to niech zrezygnują z tego sportu, proste. 

  19. „twierdzenie że według nas osoby trzecie są kompetentne, aby wybierać co dla innego człowieka jest lepsze, a co gorsze – ma korzenie sięgające aż słonecznych Włoch”? Bzdura zupełna… to twierdzenie ma sporo starsze korzenie sięgające mroźnego Petersburga. A obecnie całkiem ładnie się przyjęło i zakorzeniło w mieście o umiarkowanym klimacie – Brukseli.

  20. ciężki temat drogie pany! gdyby przerywać walki po rundach 10-8 i więcej to nie bylo by wielu wspaniałych walk jak edgar maynard 2 albo hendo shogun. Jedyne co pamiętam to dobre przerwanie narożnika ze strony bj penna jak walczył z gsp

  21. Cicho bo podchwyci to Triple wąs z Parzęckim i zacznie się gadanie że do takich przypadków jest potrzebna komisja która by to rozpatrywała oczywiscie pod PZMMA 

  22. Tocząc walkę tylko w stójce, Andrade trafiła Sexton ponad 200 razy. To tylko o 1/3 mniej niż Perez trafił Abdulsulamova w dziesięciorundowym pojedynku bokserskim. Fakt MMA jest generalnie bezpieczniejsze od boksu, m.in. dlatego, że część walki toczy się w parterze. Kiedy jednak celne ciosy liczone są w setkach, a zawodnik jest kilka razy na skraju nokautu, to porównania z boksem są jak najbardziej uprawnione.

    To jeśli 10-8 przewalczone w parterze rózni się od 10-8 przewalczonego w stójce, to może wprowadźmy licznik ciosów? Kto pierwszy przyjmie 50 mocnych na głowę ten przegrywa. Proste, logiczne, bezpieczne.

    Nie chcę się wdawać w dyskusję, czy narożnik powinien poddać Cigano czy Sexton, bo właściwie nie mam tu w 100% wyrobionego zdania. Uważam jednak, że przekonanie, że to zawodnik MMA wie najlepiej co dla niego dobre, po tym jak na jego głowie wylądowało kilkaset ciosów uważam za mało racjonalne. Zresztą skoro już jesteśmy tacy wolnościowi, to po co szczegółowe badania, zawieszenia medyczne. Jeśli zawodnik chce to niech walczy nawet tydzień po ciężkim KO.

    Generalnie tak jak pisałem w tekście – przykładanie walki JDSa z Velasquezem do innych pojedynków jest niedorzeczne. Sexton ani nie miała zaniku pamięci, ani sędzia nie był bliski przerwania. Jeśli Rosi chciała przez kolejne rundy dostawać po głowie, to ja nie mam nic przeciwko. Nie moja głowa, żebym o jej stanie zdrowia decydował.

    Zresztą skoro już jesteśmy tacy wolnościowi, to po co szczegółowe badania, zawieszenia medyczne. Jeśli zawodnik chce to niech walczy nawet tydzień po ciężkim KO.

    W zasadzie nie miałbym nic przeciwko, gdyby zawodnik robił to na podwórku lub pod przysłowiową budką z piwem. Walcząc jednak u kogoś na gali, musi liczyć się z tym, że nikt nie będzie brał odpowiedzialności za jego głupotę. Toteż, pewne minimum musi być wyznaczone – przez konkretnego organizatora. 

    Jeśli chodzi o pracę lekarza, to myślę, że można mieć sporo uwag to tego co robił w walce Dos Santosa. Tylko czy kiedy lekarz źle wykonuje swoją pracę, to narożnik ma "umywać ręce", bo główna odpowiedzialność spada na kogoś innego?

    Nie wiem, czy narożnik jest kompetentny stwierdzić, czy lekarz akurat źle wykonuje swoją pracę i w związku z tym ma na tej podstawie rozważać przerwanie walki. Albo zakładamy, że lekarz działa profesjonalnie, albo zmieniamy lekarza. 

    @donfrye spierałbym się, czy marksizm, czy faszyzm. Myślę, że obaj zgodzimy się jednak, że takie przekonanie leży u podstaw totalitaryzmu.

  23. Dziwne komisje robią nagonki na zawodników z wstrzykujących sobie testosteron ale nie przeszkadza im że tracą nadmiernie zdrowie w inny sposób

  24. Wojsław -> Taką argumentację jestem w stanie przyjąć. Natomiast podsumując naszą wymianę zdań, mogę śmiało uznać, że mam inną (większą?) tolerancję jeśli chodzi o pewne sprawy. Może jako sędzia i osoba bardziej kompetentna inaczej na to patrzysz. Rzeczy, które tutaj są dyskusyjne, ja natomiast zaakceptowałem bez problemu. Gdyby nie jakieś kontrowersje tutaj, to nigdy już nie powróciłbym do walki Andrade – Sexton, akceptując to, że Rosi przegrała w fatalnym stylu, będąc zdominowana i tyle.

  25. edit: Yoshi chcesz powiedzieć, że zawodnik, który jak Dos Santos nie pamięta czterech rund jest w stanie racjonalnie ocenić czy nadaje się do jej kontynuowania?

    Kto mógł wiedzieć, że jest w takim stanie? Był mocno porozbijany, ale każdy przed tv czy na żywo o tym nie wiedział.

    Oczywiście zgodzę się, że narożnik powinien zareagować.

  26. Już odpowiadałem na to pytanie, ale powtórzę. Mam wątpliwości, czy jeśli zawodnik nie pamięta czterech rund a jest dopuszczony przez lekarza do dalszej walki, to czy lekarz właściwie wykonuje powierzone mu zadanie. Kto jak kto, ale właśnie lekarz jest tam po to, by właściwie ocenić min. taką sytuację.

  27. Popieram Kubę i Tomka. Jeśli zawodnik dalej aktywnie broni się o własnych siłach, próbuje uciekać ze złej pozycji/oddaje ciosy, to musi liczyć się z tym że kilka(dziesiąt) ciosów na twarz jeszcze przyjmie. 

    Podobna sytuacja była w którejś walce na PLMMA, nie pamiętam nazwisk, gdzie pewien zawodnik przez 3 minuty obrywał z doisadu, jednak ciągle próbując uciekać i oddając z dołu ciosy – ja osobiście nie uznałem wtedy kontrowersji w braku przerwania przez Jotkę, ale 99% forum – tak. 

    MMA to nie jest kurwa praca w biurze, gdzie ,,załatwimy podłogi antypoślizgowe bo ktoś sie przewróci i połamie rączkę". Tu zawodnik wychodzi do walki ze świadomością że może zostać ciężko znokautowany lub brutalnie obity.  Pamiętajmy że decyzja o takiej kolei rzeczy często leży w rękach samego zawodnika. Rosi mogła zwinąć sie w kulkę i zmusić sędziego do przerwania, a zawodnik z PLMMA mógł odklepać lub przestać się bronić. 

    Oczywiście – nie mówię tu o prezypadku Dos Santosa który miał zanik pamięci – do takich decyzji dopuszczać się nie powinno, i tutaj narożnik powinien sprawdzić czy Junior jest świadomy tego co się dzieje. Jeżeli zawodnik nie wie gdzie jest i co robi, to walka powinna zostać poddana, jeśli jest w pełni świadom – powinien dalej walczyć. 

    Chciałem tylko jeszcze dodać, że gdyby UFC postawiło na maksymalne bezpieczeństwo to Jones nie wyszedłby do piątej rundy z Gustaffsonem i przegrał przez TKO, a Sanchez w walce z Melendezem również przegrałby walkę po dwóch rundach pozbawiając nas jako widzów jednej z najbardziej emocjonujących rund wszech czasów. 

  28. Chciałem tylko jeszcze dodać, że gdyby UFC postawiło na maksymalne bezpieczeństwo to Jones nie wyszedłby do piątej rundy z Gustaffsonem i przegrał przez TKO, a Sanchez w walce z Melendezem również przegrałby walkę po dwóch rundach pozbawiając nas jako widzów jednej z najbardziej emocjonujących rund wszech czasów. 

    Czy nasza dyskusja dotyczy takich walk? Czy walk zupełnie jednostronnych gdzie druga strona jest w ciaglej defensywie i prawie nie odpowiada na ataki?

    Trzymajmy się tematu.

  29. @Tomasz Chmura

    Kiedyś sam nie chciałeś rzucić ręcznika w walce kolegi, który dokładnie Cię poinstuował kiedy to zrobić, a teraz kłucisz sie kiedy walka powinna zostać przerwana i kto za jej przerwanie powinien być odpowiedzialny?

  30. Tak, ale ja byłem amatorem, a tu są walki o wszystko :-). NIE BĘDZIE LITOŚCI!!! 😀

  31. Polecam się na przyszłość jako doskonały narożnik. O%owany jak będziesz walczył gdzieś, to daj znać, z chęcią będę Twoim cornerem crazy Koleżka żyje? Żyje! Po … drążyć temat Laughing

  32. ” MMA to nie jest kurwa praca w biurze, gdzie ,,załatwimy podłogi antypoślizgowe bo ktoś się przewróci i połamie rączkę”. Tu zawodnik wychodzi do walki ze świadomością że może zostać ciężko znokautowany lub brutalnie obity.
    Fajnie się mówi będąc kibicem . Inaczej powiedziałby zawodnik kończący karierę z bagażem kontuzji, urazów z perspektywom licznych operacji zniszczonymi stawami ścięgnami obitym mózgiem zniszczoną twarzoczaszką i pustym portfelem …. i brakiem perspektyw na resztę życia
    Nie dziwię się Carwinowi który po mancie od JDS zakończył karierę domyślam się że Lesnar podjął tą samą decyzję po walce z Cainem

  33. ” MMA to nie jest kurwa praca w biurze, gdzie ,,załatwimy podłogi antypoślizgowe bo ktoś się przewróci i połamie rączkę”. Tu zawodnik wychodzi do walki ze świadomością że może zostać ciężko znokautowany lub brutalnie obity.
    Fajnie się mówi będąc kibicem . Inaczej powiedziałby zawodnik kończący karierę z bagażem kontuzji, urazów z perspektywom licznych operacji zniszczonymi stawami ścięgnami obitym mózgiem zniszczoną twarzoczaszką i pustym portfelem …. i brakiem perspektyw na resztę życia
    Nie dziwię się Carwinowi który po mancie od JDS zakończył karierę domyślam się że Lesnar podjął tą samą decyzję po walce z Cainem

    Dokładnie, fajnie się rozjebać z piwkiem na kanpie i oglądać super napierdalankę, najlepiej niech zasada bedzie taka, że pierwsze dwa nokauty się nie liczą… Zalezy mi na tym żeby ludzie, którzy dają mi rozrywkę walcząc, bo tak to można nazwać, cieszyli się co najmniej dobrym zdrowiem po zakonczeniu kariery i żeby wtedy też umieli zadbać o siebie i rodzinę pod względem finansowym. Stąd moja opinia.

  34. Ale co to ma do rzeczy, kto ocenia – czy z  kanapy, czy na fotelu? Taki górnik też ma prze****ne, bo w każdej chwili może się na niego zwalić ściana kamieni i nawet tej emerytury nie dożyje. Też chciałbym, aby wszyscy górnicy dożywali starości, ale niestety – to chyba niemożliwe.

  35. Właśnie co z Górnikiem ? Ostatni post 2 dni temu :O

  36. Ja bym się jeszcze byków ort przyczepił, ale już się dzisiaj do jakości SSS przyczepiłem to może nie będę przesadzał 😉

    Zróbcie to PW w końcu 🙂

  37. zastanówmy się w tym przypadku co znaczy „profesionalne działania lekarza” skoro sport sam w sobie jest ryzykowny a obrywanie po głowie uszkadza szare komórki to może lekarz dbając o zdrowie zawodnika powinien przerywać walke po 1 ciosie ? a może już po pierwszym dynamicznym wyprowadzeniu ciosu i dynamicznym uniku ze strony przeciwnika no bo przecież mogli sobie coś naciągnąć lekarz by ich przebadał i decydował z komisją czy są zdolni do dalszej rywalizacji ? no nie to skrajność jeśli chodzi o bezpieczeństwo
    z drugiej strony można postawić skrajność waleczności na wielu przykładach choćby właśnie CV vs JDS bo w końcu walka o pas UFC w królewskiej kategorii mityczny pojedynek wieńczący trylogię itp i kiedy ryzykować jak nie wtedy … sam byłem za CV więc ciężko mi bedzie walić te przykłady ale co jeśli JDS w ostatniej sekundach ostatniej rundy walnął by jakiegoś laki pancza posyłającego Caina na deski ? może to przerwanie w 5 rundzie też nie było potrzebne bo może jeszcze dał by rade co ? a tak wogóle skoro zawodnik dochodzi do siebie po kilku sekundach to znaczy że nie był dostatecznie dobity przed przerwaniem i może jakby nie było przerwania to napastnik by się zmęczył znokautowany doszedł by do siebie i odpłacił się tym samym ? no też skrainość .. więc należałoby wypośrodkować i tu jest pytanie gdzie ? mówicie ze lekarz powinien to wiedzieć ale lekarz nie mógł zbadać JDSa pomiedzy pierwszymi zaliczonymi dechami w 3 rundzie aż do momentu kiedy runda się nie skończy więc może wprowadzić możliwość przerwania chwilowo walki przez sędziego i wpuszczenie lekarza który wyrazi zgode na dalszą walkę bądź też nie ? no też nie bardzo bo wtedy to nie uczciwe wobec tego który posyłał go na deski bo oponent w tym czasie dochodzi do siebie a i niebezpieczne dla tego co leżał na deskach bopo każdym odpoczynku jakby walka była wznawiana to tak na prawdę zebrał by więcej ciosów niż jakby za pierwszym razem miał szanse bycia dobitym raz a porządnie.
    ale żyjemy w dobie komputerów itp więc moze zamontować w kłowie jakiś licznik utraconych szarych komurek co było by monitorowone na laptopie przez lekarza co ? no dobra też skrajność – ponosi mnie … więc skoro lekarz nie ma zawsze możliwości odpowiednio szybko zareagować i dodatkowo nie ma powiedziane kiedy ma reagować a raczej jest to jego subiektywna opinnia po szybkim badaniu (przynajmniej na nie wiem czy mają jakąś miarę wedłóg której mierzą stan zamroczenia danego zawodnika – np reakcja na światło ale zawodnik kategori atomowej w dodatku azjata z małymi oczami w głębokich oczodołach będzie miał tak samo widoczną dla lekarza reakcje na światło jak z twarzą wielkości bigfoota w dodatku z proporcjonalnie duzymi oczyma ? wydaje mi się ze nie) to może faktycznie decyzję o przerwaniu walki zostawić samemu zawodnikowi ? niby zawodnik nie jest w stanie racjonalnie określić swojego położenia w walce ? wedłóg tej teorii jakby CV założył JDS suba po drugich zaliczonych dechach w 3 rundzie to by nie był świadomy tego ze powinien odklepać tak ? przy duszeniu fakt zdarza się że nieraz zawodnicy odpływają ale większość prawidłowo dopiętych dźwigni przecież jest klepana nawet przez zamroczonych zawodników

    wiec jakie jest w końcu wyjście z tej wojny na argumenty z obu stron słuszne do póki nie dojdą do skrajności ? może własnie takie żeby zostawić ten sport takim jaki jest – nieobliczalny taki w którym bedą zdarzyć się przedwczesne przerwania jak i zbyt późne – oby tylko nie za późne (jakby były takie jak w ostatniej walce CV vs JDS i ani małego kroczku dalej to na prawdę było by super)

  38. @Kuba

    Trochę nie rozumiem do czego napisałeś ten przyklad z górnikami. Zapewne w górnictwie odpowiednie instytucje, systemy bezpieczeństwa i zasady BHP dbają o to aby ta ściana kamieni nie zasypała górnika. Tak samo powinno być w MMA.

    Wypuszczenie JDS do kolejnej rundy jest jak wypuszczenie górników pod ścianę, która nie została zbadana i nie działa tam system bezpieczeństwa. Pytanie tylko kto zjebał? Lekarz czy narożnik? Kierownik kopalni czy firma odpowiedzialna za instalację systemu bezpieczeństwa?

    JDS i górnik chcą napierdalać – jeden Caina drugi w ścianę crazy

    Przykład trochę zjebany, ale sam go przywołałeś Laughing

  39. tutaj raczej JDS był tą ścianą a Cain górnikiem, który napierdalałLaughing

  40. Dziwię się, że muszę to pisać, ale w MMA oprócz celnych ciosów, punktowany jest też szereg technik parterowych, a więc można wygrać rundę 10-8 nie robiąc rywalowi większej trwałej krzywdy np. zdobywając jego plecy na 5 minut, uderzejąc i zagrażając duszeniami, albo można wygrać 10-8 aplikując kilkadziesiąt ciosów w stójce. Fakt jest taki, że to drugie 10-8 jest bardziej niebezpieczne dla zdrowia.

    Oczywiście teraz czekam na sprowadzenie tego co napisałem do jakiś absurdów jak liczenie ciosów czy przerywanie walk przy punktacji 10-8.

  41. Myślałem, że mój przekaz był jasny kiedy przywołalem walkę Materla – Silva II, tam było 10-8, a Silva był prawie nietknięty.

  42. Spokojnie, zaraz będziemy musieli tłumaczyć, że cios ciosowi nierówny.

  43. Haa ha liczenie ciosów 🙂 Mozemy jedynie dywagować czy warto zawodnikowi narażać swoje zdrowie i co się opłaca.
    Lesnarowi ewidentnie opłacało się przyjąć przez od Carwina przez 1 r i przegrać z Cainem czy Alim.
    Ale zawodnik który dostaje 1 tyś za walkę ( może mniej ) to kalkuluje się co najwyżej klapsa dostać 🙂
    Kto uprawiał jakiekolwiek sporty wyczynowo ten może coś powiedzieć o bilansie zysków i strat po zakończeniu kariery i nie mam tu na myśli jedynie finansów

  44. Pierwsza runda Lesnara z Carwinem jest mocno demonizowana, jeszcze pod jej koniec Brock wykaraskał się z trudnej sytuacji.

  45. Trochę nie rozumiem do czego napisałeś ten przyklad z górnikami.

    Do tego, że zarówno górnictwo, jak i walka w MMA wiąże się z pewnym ryzykiem. Oczywiście można “chcieć” żeby zawodnicy byli piękni, młodzi i zdrowi do dziewięćdziesiątki, tylko czy to możliwe?

    Zapewne w górnictwie odpowiednie instytucje, systemy bezpieczeństwa i zasady BHP dbają o to aby ta ściana kamieni nie zasypała górnika. Tak samo powinno być w MMA.

    Wypuszczenie JDS do kolejnej rundy jest jak wypuszczenie górników pod ścianę, która nie została zbadana i nie działa tam system bezpieczeństwa. Pytanie tylko kto zjebał? Lekarz czy narożnik? Kierownik kopalni czy firma odpowiedzialna za instalację systemu bezpieczeństwa?

    Nie wiem, kto. Według mnie Herb Dean – o ile lekarz nie zrobił sobie drzemki podczas badania. W ogóle pisałem już, że walka dos Santos – Velasquez jest słabym przykładem do rozważań nad ogółem zagadnienia – jest wyjątkiem. O ile jeszcze tam jestem w stanie zaakceptować żale na temat braku rzucenia ręcznika, tak w walce Sexton już kompletnie nie potrafię. Dlatego jeśli mamy rozmawiać o ogóle przypadków, to zdecydowanie “bliżej średniej” jest walka Rosi Sexton i na niej proponowałbym się skupić.

    Oczywiście teraz czekam na sprowadzenie tego co napisałem do jakiś absurdów jak liczenie ciosów czy przerywanie walk przy punktacji 10-8.

    Dlaczego absurdów? Skoro jednoznacznie stwierdzamy, że to duża ilość ciosów jest bezpośrednim zagrożeniem dla zdrowia zawodników – a dalej chcemy przede wszystkim dbać o ich zdrowie – to zastanówmy się jak najlepiej owe niebezpieczeństwo wyeliminować. Czy  może dalej mamy zdrowie zawodników powierzać tak subiektywnej ocenie jak pogląd kolegów z narożnika? Skoro sędzia ringowy zawodzi, lekarz zawodzi, narożnik zawodzi… to kto ma decydować o przerwaniu walki w takim przypadku? "Kanapowi obserwatorzy"?
    Może należy zatem wyeliminować czynnik ludzki i wprowadzić odpowiednią zasadę, będącą hamulcem awaryjnym? Po 50 mocnych ciosach kończymy walkę, po 400 przyjętych, zawodnik kończy karierę – z automatu. Walka walką, wynik wynikiem – ale skoro zdrowie jest najważniejsze?

  46. @Venom ja tez tak uważam ale daje to jako przykład bardzo znanej wszystkim walki i Carwina jako ciężkiego z potężnym ciosem.
    Jeszcze jedno gdy za 10 lat Dana White jak 55 latek będzię wylegiwał się z nową 20 letnią dziewczyną to JDS może być 40 latkiem z ” Parkinsonem ” 🙂 A garstka użytkowników MMArocks będzie pamiętać że taki ktoś 10 lat temu był mistrzem UFC

  47. Nie bardzo rozumiem dlaczego kierujesz tę dyskusję na te tory.

    MMA przez tyle lat nie dorobiło się jasnych "niesubiektywnych" kryteriów oceniania tego kto wygrał walkę. Skoro człowiek może decydować kto zostaje mistrzem świata, to chyba człowiek może też zdecydować, że jego podopieczny nie ma szans na zwycięstwo i nie ma sensu by dalej ryzykował zdrowie. Freddie Roach czy Nacho Beristein potrafią podejmować takie trudne decyzje za zawodników.

  48. Wydaje mi się, że jest dużą naiwnością, że lekarz mógł zrobić więcej. JDS miał niepamięć wsteczną po walce najprawdopodobniej wskutek wstrząsu mózgu. W trakcie kilkunastosekundowego badania między rundami lekarz może orientacyjnie sprawdzić świadomość zadając 2-3 pytania – czy wie gdzie jest, jak sie nazywa i ktory mamy dzien tygodnia. Bardziej szczegółowe badanie wymagałoby warunków nierealnych na ringu. Jesli nie ma narastającego krwiaka w głowie z nierównością źrenic to specjalnie nic więcej nie da się stwierdzić w badaniu. Poza tym lekarz był tam chyba głównie wzywany czy nie ma problemów z widzeniem – nierealne jest dopuszczenie lekarza na pare sekund do zawodnika i żadanie by wykluczył wszelkie możliwe zagrożenia. Skoro narożnik, który miał JDS na dużo więcej czasu, rozmawiał z nim, nic nie zauważył niepokojącego w zachowaniu swojego zawodnika to trudno obwiniać tym bardziej innych.

  49. Oczywiscie nie liczę na to, że zawodnicy będą "piękni, młodzi i zdrowi do dziewięćdziesiątki". Chodzi o to, aby wyeliminować ryzyko NIEPOTRZEBNEJ, ZBĘDNEJ utraty zdrowia i niebezpieczeństwa utraty życia.

    Wracając do głownego tamatu dyskusji chodzi mi o to aby w takich przypadkach jak walki Sexton czy JDS'a odpowiednia osoba podjęła decyzję o przerwaniu pojednynku lub wycofaniu zawodnika kiedy jego obecność w klatce zaznaczona jest tym, że stoi, czyli zbiera wpierdol życia i nie ma sensu żeby byl masakrowany w kolejnej rundzie.

    Na przykładzie walki JDS – Cain, moim zdaniem osobą przerywającą powinien być lekarz. W przypadku Sexton-Andrade narożnik.

    Można jeszcze wprowadzić zasadę rzucania ręcznika przez lekarza, co uskutecznil juz pewien jegomość w walce Pączka na IRFA Laughing

  50. Nie bardzo rozumiem dlaczego kierujesz tę dyskusję na te tory.

    MMA przez tyle lat nie dorobiło się jasnych "niesubiektywnych" kryteriów oceniania tego kto wygrał walkę. Skoro człowiek może decydować kto zostaje mistrzem świata, to chyba człowiek może też zdecydować, że jego podopieczny nie ma szans na zwycięstwo i nie ma sensu by dalej ryzykował zdrowie. Freddie Roach czy Nacho Beristein potrafią podejmować takie trudne decyzje za zawodników.

    Z prostej przyczyny. Skoro raz stwierdziliśmy, że zdrowie zawodnika jest najważniejsze, to musimy się tej zasady trzymać do końca. Więc jeśli uznaliśmy, że zdrowie jest ważniejsze nawet niż tytuł mistrza świata, to warto się zastanowić, czy system, który wyłania mistrza świata jest wystarczający, by powierzać mu tą najwyższą wartość – widzimy, że jest zawodny, podobnie jak ten przyznający tytuły mistrzowskie. Pas można odzyskać, zdrowia już nie.

    Osobiście nie jestem przekonany, czy dla wielu zawodników zdrowie jest akurat najważniejsze. Ba, jestem niemal pewien, że wielu młodych chłopców z brazylijskich faweli z chęcią zamieniłoby się z JDS i spróbowało wykorzystać otrzymaną szansę nawet za cenę “parkinsona w wieku czterdziestu lat”.
    I żebyśmy się dobrze zrozumieli – ja nie bronię “nie rzucania ręcznika”. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby narożnik Sexton rzucił ręcznik w jej ostatniej walce. Nie mam jednak pretensji o to, że tego nie zrobiono. To autonomiczna decyzja zawodnika i cornera – na jakiej podstawie my, obserwatorzy, mamy oceniać co dla Rosi Sexton jest ważniejsze/korzystniejsze? Chyba sama wie to najlepiej – bo akurat u niej zaników pamięci i braku logicznego rozumowania nie stwierdzono. Zakładam zatem, że wie co mówi.

    Co do Roacha, to na jego miejsce można przytoczyć dwóch innych trenerów, którzy nie mają zwyczaju rzucać ręcznika. Tylko dokąd ten wniosek nas zaprowadzi?

  51. No to nie widzę innej możliwości jak konfronatacja w dwóch drużynach!

    Evengelista/Yoshi vs Venom/Marcin  

    Siadamy przy stole ne przeciw siebie i pijemy, która drużyna przetrwa dłużej tej jest racja!

  52. Oczywiście, że rzucenie ręcznika to autonomiczna decyzja narożnika, ale tak jak walki i to możemy oceniać jako obserwatorzy. Nie chodzi przecież o to by ustalić sztywne kryteria, kiedy trenerzy powinno poddać zawodnika, ale wogóle o wprowadzenie do MMA tej praktyki obecnej od lat w boksie. MMA to młody sport, więc takich przypadków jak chociażby wspomniany Roach jeszcze się nie doczekaliśmy, a może jednak warto o tym wcześniej pomyśleć.

    Pewnie, na jednego Roacha może przypadać nawet stu trenerów co nie rzucą ręcznika. Tylko, że wymienieniona przeze mnie dwójka to najbardziej cenieni trenerzy na świecie.

  53. Skoro,życie i zdrowie ludzkie jest najwyższą wartością to wytłumaczcie mi dlaczego ludzie zostają himalaistami, uprawiają sporty ekstremalne i robią wiele niebezpiecznych rzeczy? W takich przyadkach też ma znaleść się osoba odpowiedzialna,która zapobiegnie niepotrzebnej utracie zdrowia lub życia? Ludzie są wolni i dlatego  robią wiele rzeczy zagrażających życiu nawet jak nie zarabiają na tym pieniędzy. Przestańcie zbawiać świat i dbać o obce osoby bo są to cechy ludzi popierających totalitaryzm. Nikt pod karabinami tych ludzi nie wpycha do ringu,a pewnie każdy z nich powiedział by,że podąża za swoimi  marzeniami i jest gotów zaryzykować swoje życie dla dobra swojej rodziny i to jest postawa prawdziwego mężczyzny.  

  54. @Jakub zaryzykowałbym że nawet 99% chłopaków z faweli ale to ekstremalne porównanie.
    Wiem że jest wielu ludzi którzy nie myślą tymi kryteriami chociażby nasz polski ” nieśmiertelny ” 🙂
    Olśnienie zawodnika przychodzi często w momencie kiedy już jest za późno

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.