Historia Andersona Silvy z dopingiem sięga 2015 roku, kiedy to po raz pierwszy dał się złapać na niedozwolonych substancjach. Po walce z Nickiem Diazem w jego organizmie znaleziono anaboliczne sterydy takie jak drostanolon oraz androstan a także dwa antylękowe środki. Zawodnik ten nigdy nie przyznał się do winy. Dwa miesiące temu świat obiegła wiadomość, że “Spider” ponownie wpadł na testach i jego walka z Kelvinem Gastelumem została odwołana. Za Silvę do pojedynku wszedł Michael Bisping.
Po tej drugiej wpadce Anderson również nabrał wody w ustach i wręcz tradycją stało się, że po każdym takim incydencie, wypuszcza oświadczenie w którym tłumaczy, że jeszcze nie rezygnuje z MMA. Wczoraj na swoim Instagramie “Spider” napisał:
Gdy patrzę na to zdjęcie, uświadamiam sobie jak bardzo jestem błogosławiony przez Boga, który zawsze rozświetla mi drogę (…) Jemu oraz moim ludziom dedykuję mistrzowskie pasy. Chciałbym wam wszystkim podziękować i mówię to prosto z serca. Kocham was wszystkich za to, że dajecie mi siłę. Naprawdę was kocham, niezależnie od koloru skóry, rasy, religii czy preferencji seksualnych. Jesteśmy wszyscy braćmi. Dziękuję wam moi ludzie! Możecie być pewni, że to jeszcze nie koniec. Moja miłość i pasja do walki nadal się mocno pali we mnie. Walczymy dalej i zaprzestanę gdy Bóg da mi znać, że nie będę mógł już tego robić dalej. Także kto jest moim fanem, może być pewny, że wkrótce wracam.
Silva niestety nie odniósł się do zawieszenia jakie grozi mu ze strony USADA za kolejną w karierze wpadkę dopingową. Oświadczenie to jest jednym z wielu “dziwnych” tekstów, jakie zawodnik wypuszczał po tego typu skandalach.