Nasz sponsor bukmacher LV BET wystawił już jakiś czas temu pełne kursy z gali UFC on FOX 25. Przyjrzeliśmy się kilku zestawieniom z tego wydarzenia. Zapraszamy do lektury!

Chris Weidman vs. Kelvin Gastelum

Jeszcze niedawno talki podział kursów wydawałby się żartem, ale fatalna passa Chrisa Weidmana doprowadziła do tego, że jest underdogiem w boju z Kelvinem Gastelumem.

„All American” przegrywał kolejno z Luke’em Rockholdem, Yoelem Romero i Gegardem Mousasim, czyli ze ścisłą czołówką kategorii średniej. Miał w tych walkach swoje momenty i daleki był od zdominowania przez rywali, ale zawsze „to coś” nie pozwalało mu zwyciężyć. Koniec końców przegrał te wszystkie pojedynki przez nokauty, co zostawia ogromny znak zapytania co do jego dyspozycji w kolejnym starciu. Gastelum nie jest „power puncherem”, jednak kumulacja ciosów z poprzednich walk może odbić piętno na niegdyś bardzo odpornej szczęce Chrisa. Dlatego scenariusz, w którym Weidman kolejny raz przegrywa przez TKO jest realną opcją.

By tego uniknąć, „All American” będzie musiał się odwołać do swoich zapasów, które wciąż są na wysokim poziomie. To, poparte przyzwoitą kontrolą w pozycjach dominujących w parterze, może pozwolić na zwycięstwo przez decyzję sędziowską. Nie zapominajmy też o solidnym BJJ Weidmana – tutaj wyraźnie przewyższa umiejętnościami najbliższego rywala. Zgrabnie przechodzi pozycje i stosuje mocne ground’and’pound. Gastelum musi więc robić wszystko, by nie dać się obalić.

Kelvin powinien utrzymywać walkę w stójce również z innego powodu – jest tam po prostu lepszym zawodnikiem. Dynamicznie wyprowadza ciosy, potrafi uderzyć z kontry, do tego dobrze kontroluje dystans. Weidman w płaszczyźnie kickbokserskiej nie jest ułomkiem, ale popełnia sporo błędów, do tego defensywnie prezentuje się coraz gorzej.

Gastelum będzie stwarzał zagrożenie kopnięciami wyprowadzanymi z odwrotnej pozycji, a także ciosami na korpus. Dlatego Chris nie powinien długo się zastanawiać, tylko przy pierwszej nadarzającej się okazji poszukać obalenia.

Kolejnym aspektem działającym na niekorzyść Weidmana jest kondycja. Zawodnik ten zwalniał obroty w rundach mistrzowskich, a najbliższe starcie zakontraktowano właśnie na pięć rund. I to jest „czynnikiem X” przy ostatecznym wytypowaniu zwycięzcy.

Gdyby walka miała się odbyć na dystansie trzech rund, minimalnie faworyzowałbym Chrisa Weidmana. Dzięki przewadze warunków fizycznych, mocnych początkach walk, solidnym zapasom i grze parterowej, mógłby skraść co najmniej dwie rundy w oczach sędziów. Jednak w 25-minutowym starciu może już nie być tak różowo. Ostatecznie podział szans zaproponowany przez bukmacherów wydaje się racjonalny. Przychylniej patrzę w kierunku faworyta.

Darren Elkins – Dennis Bermudez

Obaj zawodnicy lubią odwoływać się do zapasów w swoich walkach, obaj od długiego czasu plasują się w środku stawki wagi piórkowej, nie mogąc przebić się do ścisłej czołówki. Co ich różni na tyle, że Dennis Bermudez jest dość wyraźnym faworytem przed walką z Darrenem Elkinsem?

„The Menace” walczy podobnie jak Mirsad Bektic, ostatni rywal Elkinsa. Nie oznacza to oczywiście, że skoro Elkins przeszedł tamtego, to poradzi sobie również z Bermudezem. Darren bowiem niezbyt sobie radził w pierwszych dwóch rundach ostatniego boju, zwyciężając głównie dzięki przedwczesnemu zmęczeniu oponenta. Bermudez jest niezmordowanym fighterem, który ma spory zapas paliwa w baku, dlatego problemów z kondycją się nie spodziewam.

„The Damage” potrafi sporo przetrwać i z niejednej wojny wracał z tarczą, dlatego nawet gdy będzie wyraźnie przegrywał, może wykorzystać chwilową słabość rywala i odwrócić losy pojedynku na swoją korzyść. Bermudez popełnia błędy w defensywie, zwłaszcza w stójce, więc teoretycznie jego rywal może to wykorzystać. Nie ma jednak nokautującego uderzenia, więc ciężko będzie mu powtórzyć sukces Jeremy’ego Stephensa czy Chan Sung Junga.

Minimalnie w tej walce faworyzuję Bermudeza, który jest nieco lepszym zapaśnikiem i krótkimi kombinacjami ciosów w stójce połączonymi z obaleniami powinien doprowadzić do decyzji sędziowskiej. Nie jest to jednak typ wart ryzyka – na pewno nie po tak niskim kursie bukmacherskim. Elkins w każdej chwili może wyczarować jakieś poddanie w parterze, a nawet i wygrać decyzją jeśli nie będzie zbyt często lądować na plecach. W tym boju bardziej opłaca się zaryzykować zwycięstwo Elkinsa w kuponie pojedynczym za małą stawkę.

Damian Grabowski – Chese Sherman

Chase Sherman jest jednym z tych zawodników, którzy przed UFC wygrywali wszystko w pierwszych rundach przez nokaut. Od czasu debiutu do 2016 roku Chase wygrał aż 9 razy z czego wszystkie te wygrane zaliczył przez KO. W UFC nie idzie mu tak dobrze, więc przyjrzyjmy się jak wyglądała jego forma w trzech ostatnich starciach.

Sherman świetnie porusza się na nogach jak na zawodnika wagi ciężkiej. Doskakuje, porusza się na boki, ale też świetnie kopie. Ma długie nogi i efektywnie ich używa. Męczy rywali niskimi kopnięciami, a od czasu do czasu rzuci wysokim kopnięciem. W starciu z Rashadem Coulterem, często atakował swego rywala wewnętrznymi low kickami. Aż 25 znaczących kopnięć doszło nóg Rashada. Wyłączył tym jakąkolwiek mobilność Coultera, a w drugiej rundzie ten zawodnik już nawet nie mógł normalnie chodzić. Kopnięcia z pewnością są bardzo mocną bronią Shermana.

Jednak Sherman też szybko się męczy. Prowadzi aktywny styl walki a dalsze odsłony pojedynku nie są jego naturalnym środowiskiem, zatem ciężko oddycha gdy runda wyjdzie poza pierwszą rundę. Nawet z półżywym Coulterem zaczął obrywać gdy ten tylko decydował się na atak. Kondycję ma więc fatalną.

Z Waltem Harrisem Sherman przegrywał na płaszczyźnie bokserskiej. Ciosy Walta wchodziły dość gładko na szczękę Chase’a. Widać było różnicę w technice na korzyść Harrisa. Również Ledet był lepszy w walce bokserskiej. Sherman potrafił nawsadzać mu mnóstwo low kicków, ale ostatecznie obrażenia robiły jednak ciosy rękami, którymi Chase’a częstował Ledet. W połowie walki twarz Shermana była już miazgą. Ma ewidentny problem z defensywą bokserską.

Damian nie jest jakoś szczególnie dobry jeśli chodzi o sam boks. Jednak też potrafi uderzyć, ale za to jest dobry jeśli chodzi o zapasy/grindowanie. Wielu ludzi wypomina mu koszmarną kondycję, ale teraz zmierzy się z kimś, kto tak jak on potrafi się wygazować na przestrzeni dwóch rund. Sherman nie był jeszcze przetestowany zapaśniczo i tak właściwie to po raz pierwszy może to zrobić Damian. Jeśli więc jest jakaś płaszczyzna w której Grabowski ma szansę, to właśnie swoje BJJ. Pech chce, że jednak parteru Damiana nie pamiętają już nawet najstarsi górale. To ostatnia szansa by przypomnieć światu o swych umiejętnościach zwłaszcza, że Chase Sherman nie jest zawodnikiem wybitnym i ma sporo wad. Kursy w LV BET są słusznie rozłożone, ale „Graba” nie jest bez szans.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.