Gala UFC 217 już za moment! Legalny bukmacher LV BET od dawna ma już wystawione kursy na to wydarzenie. Polecamy sprawdzić ile można zarobić stawiając na określonych zawodników! A poniżej predykcje naszych redaktorów na walki.

Michael Bisping vs. Georges St. Pierre

Ta walka ma w sobie tyle niewiadomych, że na samym starcie nie polecam inwestowania w nią dużych stawek u bukmachera. Kursy na stronie lvbet.pl dobrze obrazują fakt, że ciężko tu wskazać faworyta – zarówno na Michaela Bispinga jak i jego rywala mnożniki są niemal identyczne.

Wszystko z jednego powodu – bardzo długiej przerwy od startów Georgesa St. Pierre’a. Kanadyjczyk ostatni raz próg oktagonu przekroczył aż… cztery lata temu! Dlatego ocena tego, co będzie w stanie pokazać w klatce, jest bardzo karkołomnym zadaniem, by nie powiedzieć – niemożliwym. Możemy tylko zgadywać, że – jak zawsze – perfekcyjny GSP nie zdecydował się na walkę nie będąc przekonanym o własnej dobrej formie.

Można rzucić frazesem, że MMA od ostatniego występu Kanadyjczyka poszło znacznie do przodu, ale z drugiej strony pojawia się pytanie – czy Michael Bisping przez ostatnie lata znacznie rozwinął swoje umiejętności? Moim zdaniem Anglik stoi w miejscu, a zdobycie pasa mistrzowskiego było w dużej mierze dziełem szczęśliwego splotu wydarzeń. „The Count” z Luke’em Rockholdem wygrywa w jednym na dziesięć bojów i właśnie ten jeden szczęśliwy raz trafił mu się w czerwcu 2016 roku.

Pomijając moją antypatię do Bispinga, trzeba mu oddać, że gość jest waleczny i nieustępliwy oraz szalenie pewny siebie. Właśnie te cechy doprowadziły go do miejsca, w którym obecnie się znajduje. Dlatego możemy wykluczyć to, że przerośnie go presja boju z legendą i wykorzysta każdą sekundę potyczki, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Co w takim razie ma do zaoferowania? To co zwykle, czyli tzw. cardio boxing. Anglik dysponuje solidnymi umiejętnościami pięściarskimi i solidną defensywą w zapasach, która pozwala mu utrzymywać walkę w ukochanej stójce. Tam nie uderza specjalnie mocno, ale kumulacją ciosów albo trafieniem w idealnym momencie w nieosłoniętą szczękę oponenta, może doprowadzić do zwycięstwa przez techniczny nokaut. Nie wiemy, jak na dzień dzisiejszy wygląda sprawa z odpornością szczęki St. Pierre’a, ale widok znokautowanego Kanadyjczyka na pewno nie będzie urzeczywistnieniem scenariusza z gatunku science fiction.

Bisping zawsze dysponował dobrą kondycją, ale GSP w tym obszarze prezentuje się solidnie. Kluczową kwestią w najbliższym boju jest to, czy St. Pierre będzie w stanie efektywnie wykorzystać swoją najmocniejszą broń, czyli zapasy. Nie mam żadnych wątpliwości, że Kanadyjczyk w szczycie formy zmieliłby Bispinga kombinacją ciosów prostych i obaleń, co doprowadziłby do pewnego zwycięstwa w każdej z pięciu rund. Jeśli jednak GSP stracił dawną dynamikę, dzięki której wyprzedzał ruchy rywali, może być różnie. Z drugiej strony, „The Count” był w niezłych tarapatach nawet w potyczce z „podstarzałym” Danem Hendersonem, dlatego ciężko mi stawiać St. Pierre’a na przegranej pozycji. Ba, czuję nawet, że GSP z 60-70% dawnej formy wciąż jest w stanie wypunktować najbliższego rywala.

Wszystko sprowadza się do tego, że mimo wielu niewiadomych, stawiam Georgesa St. Pierre’a w roli faworyta sobotniej potyczki. Bisping może nie tylko dawać się obalać, ale i zebrać bardzo dużo w swojej najmocniejszej płaszczyźnie, czyli stójce. Jeśli już miałbym na kogoś postawić pieniądze, to byłby to Kanadyjczyk.

Joanna Jędrzejczyk vs. Rose Namajunas

W kolejnej obronie tytułu, Joanna Jędrzejczyk zmierzy się z Rose Namajunas. Czy ta pretendentka do tytułu jest w stanie pokonać mistrzynię?

Kursy LVBET mówią jasno: Nie bardzo. Na Polskę legalny bukmacher wystawił kurs rzędu: 1.14, a na Rose 4.9. Choć nie jest to największy rozrzut jakiego byliśmy świadkami w walkach szefowej (Jessica Penne 5.50, Valerie Letourneau 8.00!), to i tak jasno mówi on o tym jakie eksperci dają szanse Rose. Przy Penne swego czasu pisałem „Jessica Penne jest pretendentką papierową. Znaczy to tyle, że walczy o tytuł, bo ktoś musi”. I niestety tak samo jest w przypadku Namajunas. Zawodniczka ta nie zasłużyła jakoś wybitnie na miano pierwszej pretendentki. De facto przegrała nawet dwie walki temu z Karoliną Kowalkiewicz, która oprócz jednego mocnego ciosu na szczękę Jędrzejczyk, nie potrafiła zagrozić mocniej Joannie. Czym więc zagrozić może Rose?

Przede wszystkim jest to zawodniczka nieprzewidywalna. Bardzo agresywna w parterze. Choć ostatnio nie pokazuje tej agresji, to dawniej dosłownie potrafiła się rzucać na przeciwniczki, byle tylko sprowadzić je do parteru. Ma w swoim arsenale takie techniki jak latające balachy, a nawet na stojąco potrafi zadusić swoje rywalki duszeniem zza pleców. Walka z nią jest trudna bo ciężko przewidzieć co może zrobić w kolejnej akcji. Dodatkowo jest bardzo gibka i wysportowana. Potrafi odnaleźć się w wielu sytuacjach w parterze, a dzięki wspomnianej gibkości, również wyjść z wielu zagrożonych pozycji. Jej stójka jest jednak bardzo chaotyczna, choć element ten znacznie się poprawił od ostatniego czasu. Jej szanse nie oceniam wyżej od tych, jakie miała Letourneau na zwycięstwo. Valeria była jednopłaszczyznowa i przypasowała Joannie stylowo, ale Rose również uważam, że nie będzie wielkim wyzwaniem dla Jędrzejczyk. Asia problem miała tylko i wyłącznie z zawodniczkami mocno grindującymi i to tak naprawdę mocno: Juliana Lima jej nie zagroziła, ale już Claudia Gadelha tak. Rose nie jest silna fizycznie. Na pewno nie tak jak Gadelha, a nawet być może nie tak jak Lima, więc aspekt grapplingowy powinien być neutralizowany przez mistrzynię. W stójce Joanna nie ma równych i zarówno kłujący styl Valerie i Claudii, jak i mocne cepy Jessicy Andrade, nie zdołały totalnie niczego złego wyrządzić Polce. Wobec tego nic dziwnego, że Namajunas skazywana jest na porażkę i tej porażki najpewniej zazna z rąk królowej dywizji słomkowej. Ciężko mi ujrzeć jakąkolwiek płaszczyznę w której Rose mogłaby zyskać przewagę. Joannę można dorzucać by podbijać stawkę, natomiast szanse Namajunas są tak małe, że kurs rzędu 5, nie zachęca aż tak.

Johny Hendricks vs. Paulo Costa

Były mistrz wagi półśredniej Johny Hendricks, zmierzy się z Paulo Costą na UFC 217. Czy bukmacherzy słusznie stawiają Hendricksa w roli underdoga?

Hendricks jeszcze kilka lat temu był na samym szczycie. Wygrał zwakowany przez GSP pas, pokonując Robbiego Lawlera, a i samego Georgesa St-Pierre’a pokonał w bezpośredniej walce (choć werdykt poszedł na GSP – co wywołało wówczas niemały skandal). Johny jest jednym z najmocniejszych zapaśników walczących w dywizji średniej. Jest kilku zawodników bardziej utytułowanych, ale i Hendricks ma się czym chwalić. Czterokrotnie zdobył tytuł All-American i przez wiele lat był najlepszym zapaśnikiem uniwersytetu stanu Oklahoma. W walkach dominował zapaśniczo. Jego obalenia były bardzo techniczne, ale też i bardzo siłowe – ciężko było się im przeciwstawić. Johny, podobnie jak wielu innych zapaśników w UFC, posiada również kowadło w łapie, czyli jednym ciosem może znokautować. Był naprawdę kompletnym i bardzo mocnym w zapasach i stójce zawodnikiem. Wszystko jednak zaczęło się psuć w okolicach 2016 roku gdy do władzy doszła USADA i zakaz stosowania diuretyków oraz innych środków pomagających ciąć wagę. Hendricks nagle nie mógł zrobić wagi i wielokrotnie mijał się z limitem, aż w końcu musiał ustąpić i przejść wagę wyżej, której nie radzi sobie tak dobrze. W półśredniej był kimś, natomiast w średniej jest w zasadzie nikim. Na pięć ostatnich pojedynków, aż cztery razy przegrywał i to na dodatek nawet z niezbyt mocnymi rywalami (a takim na pewno jest Tim Boetsch).

Wiek, nowa kategoria wagowa, nowe przepisy anty-dopingowe, zmęczenie materiału, wojny ringowe – jest zapewne wiele powodów dla których Hendricksowi idzie fatalnie w dzisiejszym UFC. Wielu jednak uważa, że to już koniec tego zawodnika, który dawniej dawał emocjonujące i twarde walki. Na dodatek na przeciw niego stanie brazylijski killer w osobie Paulo Costy, który ostatnich dwóch rywali kładł trupem na macie. W 2017 roku udało mu się znokautować Garretha McLellana i Oluwale’a Bamgbose’a. Nieodporna ostatnimi czasy szczęka Johny’ego, jest potencjalnie fantastycznym celem dla Paula. Nic więc dziwnego, że młody i dynamiczny Brazylijczyk jest faworytem spotkania. Z drugiej strony ciężko „ot tak” skreślać byłego mistrza, bo nawet jeśli ma słabszy okres, to doświadczenie zawsze zostaje i czasem ten przebłysk dawnego geniuszu może wypłynąć na wierzch. Wtedy właśnie weteran zyskuje przewagę nad mniej doświadczonym oponentem. Kurs rzędu 3.00 na Hendricksa uważam na tyle atrakcyjny, że choćby ze wzgląd na dawne czasy, warto minimalne kwoty postawić na zapaśnika z Oklahomy. Na Paula Costę przyjdzie jeszcze czas.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.