W nocy z soboty na niedzielę gala UFC 221. W walce wieczoru wystąpi Luke Rockhold, który podejmować będzie Yoela Romero. W drugim starciu wieczoru Mark Hunt powraca by zmierzyć się z Curtisem Blaydesem. Sprawdź jak to wydarzenie typowali nasi redaktorzy!

Mark Hunt vs. Curtis Blaydes

Kiedy „stary wyjadacz” zostaje skonfrontowany z „młodym gniewnym”, często ten drugi skutecznie wyrabia sobie markę na mocnym nazwisku. Nie zawsze jednak tak się dzieje. Następuje brutalna weryfikacja i tak może być w tym przypadku. Curtis Blaydes na UFC 221 zawalczy z bardzo doświadczonym Markiem Huntem, który zjadł zęby na sportach uderzanych.

„Super Samoan” ma już 43 lata, ale nie zaobserwowaliśmy jeszcze w jego przypadku oznak zmęczenia materiału. Hunt cały czas jest czołowym zawodnikiem wagi ciężkiej, który oddziela ziarna od plew na szczycie tej dywizji. Pokonanie go może zagwarantować walkę o pas mistrzowski, co pokazuje klasę zawodniczą Nowozelandczyka.

Tutaj mamy starcie zapaśnika ze stójkowiczem. Curtis po obalenia idzie bardzo często – i jest w tym skuteczny. Ciekawy fakt jest taki, że niemal w każdej walce w UFC notował po kilka sprowadzeń walki do parteru, oprócz potyczki z… Danielem Omielańczukiem. Jeśli więc Polak potrafił powstrzymać ofensywę zapaśniczą Blaydesa, to być może również i Hunt sobie poradzi. Mark, owszem dawał się w przeszłości obalać, ale też mnóstwo takich prób obronił.

W teorii średnio ponad 6 obaleń na 15 minut walki jest imponującą statystyką, jednak warto odnotować, jak niskiej klasy rywali Curtis do tej pory tłamsił zapaśniczo. Jedynie Alexei Oleinik był solidnym oponentem. Wszystko sprowadza się do tego, że Hunt jak najbardziej może zostać obalony, ale mała jest szansa, że przez długi czas będzie szorował plecami o matę.

„Super Samoan” w takim scenariuszu będzie miał szansę brylować w ukochanej stójce. Tam do jego najmocniejszych broni należy znany wszystkim obszerny cep z prawej ręki, do tego lewy sierp – często łączony z prawym podbródkowym. Przeciwnicy doskonale zdają sobie sprawę z mocnych stron Hunta, jednak często nie potrafią znaleźć na nie odpowiedzi. Kwestia, czy Blaydes poradzi sobie z arsenałem stójkowym Hunta jest intrygująca. Amerykanin bowiem jeszcze niedawno byłby skazany na porażkę, jednak w ostatnich miesiącach dokonał sporego progresu pięściarskiego. To jest właśnie to, czym zaskakują „młodzi gniewni” – ciężko ocenić jak bardzo rozwinęli się od czasu ostatniej walki, w przeciwieństwie do „starych wyjadaczy”. Dlatego też nie możemy wykluczyć, że „Razor” nie tylko będzie odstawał w stójce od najbliższego rywala, ale i wygrywa niejedną wymianę.

Z drugiej strony Curtis może i być lepszy w boju „cios za cios”, ale siłę uderzenia i zdolność do nokautu znacznie większe ma Hunt. Jeden, dwa ciosy Nowozelandczyka mogą zakończyć pojedynek. Blaydesowi rozbicie twardej głowy rywala nie przyjdzie tak łatwo.

Przejdźmy do typowania wyniku. Jak już wspomniałem, zapasy będą miały ogromne znaczenie. Najpewniej Curtis napotka tutaj spory opór, ale też samym klejeniem się do rywala w klinczu zabierze mu przestrzeń do swobodnego zadawania ciosów. Mark najlepiej sobie radzi, gdy oponent gra w jego grę i wdaje się w bójkę. Z Blaydesem tak łatwo nie będzie. Amerykanin może stosować bezpieczne, szybkie ciosy proste i dążyć do skrócenia dystansu, by odebrać najważniejsze atuty rywalowi. W ten sposób może wymęczyć decyzję sędziów, jak w potyczce z Omielańczukiem. Chwila nieuwagi może go jednak kosztować wyłączenie światła. Dlatego też obstawianie zwycięstwa Blaydesa u bukmachera wiąże się z ogromnym ryzykiem. Kurs na wygraną Hunta jest atrakcyjniejszy i warto zaryzykować tę opcję.

Yoel Romero vs. Luke Rockhold

Strasznie ciekawa walka szykuje się w walce wieczoru UFC 221. Najlepszy zapaśnik w MMA zmierzy się z byłym mistrzem! Przyjrzyjmy się kursom. ForBET „wycenił” obu praktycznie po równo. Lekkim underdogiem jest Yoel. Na kogo więc warto stawiać?

Romero z wyśmienitego zapaśnika, bardzo szybko stał się dobrym uderzaczem. Najlepiej opisuje to zdanie, które powtarzane jest w trailerach UFC „Romero jest elitarnym atletą – ma zdolności by być wielkim w każdej płaszczyźnie”. Używa kilku kombinacji oraz podstawowych uderzeń, jednak przede wszystkim jego najlepszym ciosem jest lewy prosty z zakrocznej. Uderzenie to przedłuża do granic możliwości, przez co wchodzi ono nader często.

Bardzo swobodnie porusza się na nogach. Ta lekkość i zwinność praktycznie nie jest spotykana w tej wadze. Przynajmniej w takim stopniu w jakim robi to Palacio. Dzięki świetnej pracy nóg, często rezygnuje ze standardowej gardy i po prostu manewruje torsem oraz głową. Choć bywał już trafiany, to ta taktyka jak na razie się sprawdza u niego. Ma bardzo dobre wyczucie. Ciosy bije w tempo. Używa łokci. Na nacierającego Brada Tavaresa użył jednego z najładniejszych wyprzedzającego łokcia, jakiego można było zaobserwować w UFC.

Yoel ma w sobie gen nieprzewidywalności. Potrafi przez kilkadziesiąt sekund bardzo luźno skakać wokół rywala, by w pół sekundy później wystrzelić z mocnym ciosem czy latającym kolanem jak to miało miejsce w boju z Cliffordem Starksem.

Czasami jednak swój kubański luz zbyt długo utrzymuje, pozwalając rywalom na inicjowanie technik. W ten sposób przegrywał dwie rundy z Derekiem Brunsonem. Derek był aktywniejszy i co gorsza, obalał Romera. W tym miejscu przechodzimy więc do jego zapasów:

Zapasy Palacia są światowego kalibru i należy się nimi zachwycać. Przez kilka początkowych walk Yoel wręcz sprawiał wrażenie, że nie chce walczyć w parterze czy w ogóle w walce zapaśniczej! Unikał siłowania się z rywalami. Mając zranionego Ronny’ego Markesa na macie, kilka razy pozwolił mu wstać, zamiast wskoczyć mu do gardy i skończyć co zaczął. Również z Derekiem gdy miał idealną możliwość wejścia mu za plecy, wolał swobodnie obijać mu głowę z przodu, również pozwalając Brunsonowi momentalnie wstać. Jednak gdy już decydował się do używania swoich nieziemskich umiejętności zapaśniczych na największej arenie świata, to dawał spektakl rzutów, których nie da się zapomnieć.

Swą moc i siłę pokazał też obalając Markesa gdy trzymał go w tajskim klinczu. Bardzo rzadko ma miejsce taka sytuacja. Trzymający musi mieć mnóstwo siły by takie coś skutecznie wyegzekwować. Tego typu technikę zwykle robi się by zmienić położenie przeciwnika. Świadczy to o niebywałej sile Kubańczyka. Zapasy defensywne nie są u niego na najwyższym poziomie, lecz wynika to najpewniej z różnic między zapasami w stylu wolnym a tymi stosowanymi w MMA.

Jest bardzo, bardzo niebezpiecznym zawodnikiem i najlepiej świadczy o nim bilans. 10 nokautów na 12 wygranych, BĘDĄC ZAPAŚNIKIEM? Takiego czegoś dokonać mógł tylko Romero.

Jednak naprzeciw niemu stanie jeden z najbardziej niebezpiecznych zawodników świata: Luke Rockhold. Akcje Luke’a mocno spadły po jego porażce z Bispingiem, ale gdyby ominąć ten bój to zawodnik ten ma zwycięstwa z mocnymi nazwiskami. A porażka z wypalonym Bispingiem? No cóż, nawet GSP miał tego typu wpadki. Rockhold to nadal bardzo utytułowany i wszechstronnie mocny zawodnik. Potrafi być niebezpieczny zarówno w stójce jak i w parterze, a zapasy ma wyśmienite. Choć teraz przygotowuje się do walki w Combat Club, to trenując lata z Danielem Cormierem i Cainem Velasquezem, wyćwiczył je sobie doskonale.

Rockhold można rzec jest stabilnym i pełnym kunsztu zawodnikiem naprzeciw którego staje nieokrzesany i zwariowany Romero, który jest geniuszem w jednej dziedzinie, a w drugiej jest tak nieprzewidywalny, że nokautuje wszystkich dookoła. Kurs na Luke’a niewiele odbiega od tego wystawionego na Romero i z tego względu stawiałbym na niego. Yoel jest nieprzewidywalnym geniuszem, ale paru zawodników sprawiało mu już problemy, choćby Tim Kennedy, którego uważam za zawodnika o klasę gorszego od Rockholda. 1.80 na faworyta to świetny kurs.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.