W nocy z soboty na niedzielę, kolejna z cyklu gal „on FOX”, na której czołowe zawodniczki wagi koguciej, zmierzą się ze sobą w walce wieczoru. Oprócz nich, na gali wystąpią inne pojedynki z równie ciekawymi kursami co te na Valentinę i Juliannę. Zapraszamy do przeglądu trzech najciekawszych walk wydarzenia. Wszystkie kursy pochodzą ze strony naszego sponsora LV BET.

Valentina Shevchenko – Julianna Pena

Gdyby Shevchenko obudziła się szybciej w walce z Amandą Nunes, która odbyła się w marcu ubiegłego roku, dziś być może właśnie ona posiadałaby tytuł mistrzyni wagi koguciej UFC. Niestety, przegranych pierwszych dwóch rund starcia nie dało się przykryć zrywem w ostatniej odsłonie i zakończyło się porażką na punkty. Valentina wróciła na właściwe tory w boju z Holly Holm, gdzie zaprezentowała się lepiej niż dobrze i teraz bije się o status pierwszej pretendentki z Julianą Peną.

Tutaj mamy starcie stójkowiczki (Shevchenko to była zawodniczka muay thai z wieloma tytułami na koncie) z solidną grapplerką. W płaszczyźnie uderzanej ciężko nie faworyzować Valentiny, jednak jest jedno „ale”. Urodzona w Kirgistanie zawodniczka jest oszczędna w wyprowadzaniu ciosów, co może sprzyjać idącej nieraz na żywioł najbliższej rywalce. Z drugiej strony Pena w stójce swoim szarżującym stylem otwiera się na kontry, a właśnie walka z kontry jest domeną Shevchenko, co świetnie zaprezentowała w boju z Holm.

Kolejnym ciekawym aspektem jest fakt, że to, co udawało się z Holly, nie w każdej wymianie wychodziło Valentinie we wcześniejszej walce z Nunes. Dlatego, mimo gorszego przygotowania technicznego, Pena może w stójce nie odstawać zbytnio od oponentki, a nawet wygrywać z nią wymiany. To, jak będzie wyglądać bój w płaszczyźnie uderzanej zdeterminuje w głównej mierze o losach pojedynku, gdyż spodziewam się, że właśnie w stójce najdłużej toczyć będzie się walka. Pena będzie szukała parteru, ale zapaśnicza praca w defensywie jej rywalki, może okazać się murem nie do przebicia. Mocny klincz przy siatce to domena Valentiny, która – co ciekawe – sama od czasu do czasu lubi obalić i nie wykluczam, że zapaśniczo w ofensywie zaprezentuje się lepiej, notując więcej sprowadzeń.

Ostatecznie ciężko mi sobie wyobrazić, by Pena zaprezentowała się lepiej od najbliższej oponentki. Jeśli nie uda jej się sprowadzić walki szybko do parteru i znaleźć okazji do poddania, to z każdą chwilą jej szanse będą maleć. Shevchenko miksując ciosy w stójce z obaleniami najpewniej wygra walkę przez decyzję bądź skończy ją technicznym nokautem. Kurs na zwycięstwo „Bullet” nie jest przesadnie wysoki, ale jak stawiać, to na nią, bo underdoga w tej walce rozważałbym dopiero przy kursie powyżej 3.00.

Donald Cerrone – Jorge Masvidal

Bardzo ciekawie zapowiada się pojedynek dwóch zawodników, którzy od dawna zaliczają się do czołówki UFC, ale nigdy nie udało im się zdobyć pasa mistrzowskiego.

Walka zaczyna się w stójce, a tam spodziewam się fajerwerków. Zarówno Jorge, jak i Donald potrafią wyprowadzać złożone kombinacje, przy których rywale gubią się w defensywie. „Kowboj” jest jednak skuteczniejszym „finisherem”, a jego najbliższy oponent ma problemy z postawieniem przysłowiowej „kropki nad i”. Widok Cerrone’a kończącego walkę przed czasem przez techniczny nokaut bądź poddanie jest prawdopodobny, jednak to samo w wykonaniu jego rywala już mniej – co nie znaczy, że i taki scenariusz nie jest realny. Masvidal lubi szukać parteru i któraś z prób obaleń najpewniej mu się uda, bo „Kowboj” nie jest asem w materii defensywnych zapasów. „Gamebred” na ziemi mógłby poszukać techniki kończącej, ale problem jest taki, że Cerrone jest na ziemi bardzo zwinny i poddanie go to nie lada wyczyn. Prędzej spodziewałbym się porażki przez TKO, jednak z „utwardzonym” w wadze półśredniej Donaldem również i to nie będzie proste. Najrealniejszą opcją z tych korzystnych dla Masvidala, jest wygrana decyzją sędziowską.

W tym pojedynku podział szans przez bukmacherów prezentuje się podobnie do tego z walki wieczoru i wydaje mi się, że portal LV BET ocenił słusznie oba starcia. Cerrone ze swoją stójką bogatą w nadchodzące znikąd wysokie kopnięcia i doskonałą grą parterową (także z pleców) ma większe szanse na wygraną, chociaż spodziewam się bardzo wyrównanej walki, gdzie Masvidal może mieć swoje momenty.

Andrei Arlovski – Francis Ngannou

To nie może się skończyć inaczej jak ciężkim nokautem na Arlovskim – taka była moja pierwsza myśl na wieść o zestawieniu Białorusina z Francisem Ngannou. Niestety, po zagłębieniu się w pojedynek, moja opinia pozostaje niezmienna.

Wszystko dlatego, że Andrei sprawia aktualnie wrażenie zawodnika wypalonego, któremu bardzo ciężko będzie ponownie wskrzesić ogień, jaki widzieliśmy jeszcze dwa lata temu. Arlovski do niedawna mógł się pochwalić dobrą pracą nóg i świetnym – jak na wagę ciężką – boksem. Oczywiście nie stracił tego wszystkiego, ale regres musiał kiedyś nadejść.

Po drugiej stronie mamy „Predatora”, który kosi kolejnych rywali w królewskiej kategorii wagowej. Francis jest dynamiczny i bije mocno, z walki na walkę notuje progres, a bije się zawodowo w MMA relatywnie niedługo.

Ciekawe jest to, że obaj panowie są do siebie dość podobni stylistycznie, dlatego spodziewam się wojny w stójce. Jeśli już ktoś będzie chciał obalić, to urodzony w Kamerunie Francis, który próbuje czasem parteru, co pokazał w boju z Anthonym Hamiltonem. Zdecydowanie na niekorzyść Arlovskiego działa odporność jego szczęki. Z tym od zawsze było niewesoło, a po tylu latach w MMA niestety nie może być lepiej.

Francis Ngannou ma wszelkie narzędzia, żeby wygrać najbliższą walkę i słusznie jest faworytem, jednak po spojrzeniu na ofertę bukmacherską kategorycznie odradzam obstawiania jego zwycięstwa – kurs jest zdecydowanie za niski. Mimo że Mir ma mniejsze szanse na wygraną, to można spróbować zainwestować parę złotych w kurs przy jego nazwisku, bo w wadze ciężkiej jeden cios może zmienić wiele.

3 KOMENTARZE

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.