Paige VanZant po ostatniej walce w UFC nie musiała smucić się utratą pracy. Na horyzoncie pojawiło się wiele ofert z organizacji, które chciały skorzystać z popularności amerykanki. Jak się okazało, wyścig szczurów wygrała organizacja — Bare Knuckle Fighting Championship oferując VanZant bardzo dobre warunki finansowe.
Są dużym graczem w tej grze — mówi Paige dla MMAFighting — rozmawiałam o tej szansie z moim mężem, byliśmy w środku negocjacji, a ja nadal nie znałam konkretów. Nie chodzi już tylko o pieniądze, chodzi o samą adrenalinę i całą otoczkę walk na gołe pięści.
Jestem fanką sportów uderzanych, mam wiele do zaoferowania w stójce. Jeżeli mówimy o mojej karierze w MMA, to każdy wie, że jestem słaba w parterze.
Główną rolę w kontrakcie PVZ spełnił jej menedżer — Malki Kawa i to on wyjaśnił portalowi, dlaczego warto podpisać umowę z BKFC.
Mam dobry kontakt z ich człowiekiem — Deanem Toolem, ten gość opiekuje się moim zawodnikiem — Thiago Alvesem. Zadzwonił i złożył propozycję dla Paige. Nie mówimy tutaj o 100 tys. dolarów + 100 tys. za wygraną. To było raczej jak — stary usiądź spokojnie i posłuchaj.
Rozmowa z prezydentem BKFC była w tym wypadku bardzo prosta. Razem z Davidem Fieldmanem dogadaliśmy się bez słów.
Nie ma się co oszukiwać. VanZant dostała milionową ofertę, to była konkretna rozmowa. Wyłożyli proste karty na stół, bardzo dużą sumę. Kontrakt został podpisany na 4 walki, jeżeli zawodniczka się sprawdzi, to kwota zostanie znacznie podniesiona.
Zatem czy Paige nie obawia się rozcięć oraz znacznie boleśniejszych kontuzji, które pojawiają się w walkach na gołe pięści?
Macie racje, będzie ciężko, ale czy w UFC miałam lepiej? Złamałam rękę i przeszłam aż 3 operacje. To była strasznie długa kontuzja i naprawdę na tym ucierpiałam. Rozcięcia na twarzy zawsze się zagoją. Nie raz wyglądałam, jak wyglądałam w oktagonie i teraz tego nie widać. Tak czy siak, mam płacone tak dobrze, że stać mnie na kilka operacji plastycznych, nie muszę się niczego obawiać.
