Michał Andryszak ZNOKAUTOWAŁ kopnięciem Dirleia Broenstrupa w walce wieczoru HYBRID MMA 4

Michał po walce dał wywiad, w którym powiedział, że jest "za dobry na małe organizacje, a za słaby na duże."

I ja myślę, że w przypadku Michała to problem jest niestety w podejściu. Po walce ze Stosiciem przegranej splitem miał pretensje do sędziów o punktowanie, bo "on ma marzenia". Co za dziwne myślenie, jakby sędziowie byli nie od sędziowania walki tylko od spełniania marzeń. A nawet jak są, to co, to Stosić nie ma marzeń? Czy sędziowie mają spełniać te tylko Andryszaka?

Nie wierzę, że nie przydałby się KSW w czasach rankingu. Mógłby tam się mielić i mielić i zawsze byłoby go z kim zostawić. Więc chyba jest tak, że jest za mocny na bumów journeymanów i za słaby żeby zarabiać tyle ile chce. Mentalnie czuje się zawodnikiem UFC, ale realnie przegrywa z Vitasowiciem i obija typa z jedną walką na koncie i pomimo tego, że jest młody (32l) na zawodnika wagi ciężkiej, to raczej gołym okiem widać, że lepiej już było.

Michał, był taki zawodnik, co się zorientował, że zrobił co mógł, dotknął sufitu i teraz zacznie dostawać wciry. Zaczął sobie budować baseny i żyje - nie każdy musi być zawodnikiem MMA.

A jak chcesz być zawodnikiem MMA i jeszcze do tego takim poważanym, to wygraj parę walk z rzędu z jakimikolwiek liczącymi się w Polsce zawodnikami. Ja wiem, że będzie kurewsko ciężko, będzie trzeba poświęcić czas, którego już Ci brakuje i jest duża szansa, że nie wypali. Ale takie jest życie i to nie tylko w sporcie: każdy z nas chipsożerców może sobie coś budować własnego, zakładam, że przynajmniej połowa tutaj ma jakiś biznes czy markę osobistą. I sukces nie przychodzi stąd, że się długo staramy i ludzie dookoła mówią nam, że jesteśmy fajni i na niego zasługujemy, trzeba jeszcze jakichś wyników rozłożonych w dłuższym okresie czasu.

I szczerze - już chyba lepiej dostać w papę od Bajora, próbując jeszcze raz sięgnąć po marzenia, niż obijać amatorów na pustych salach gimnastycznych.

Odpowiedz 5 polubień