Zapraszamy do przeczytania wywiadu z trzema perspektywicznymi zawodnikami, którzy choć urodzili się w innych krajach i kulturach, żyją i trenują MMA w Polsce.

 

Giorgi Esiava (1-0-0), rekord amatorski (7-0-0). Zawodnik pochodzący z Gruzji, który startuje w kategorii piórkowej do 66 kilogramów. Debiutował w zawodowym MMA z Hubertem Lottą (0-1-0) na gali Rocky Warriors Cartel 2, gdzie wygrał przez gilotynę w pierwszej rundzie. Gruzin był także sklasyfikowany na pierwszym miejscu w Polsce oraz Europie w formule semi-professional. Występował na Madness Cage Fighting 4 i zdobył pas kategorii piórkowej, pokonując Piotra Kacprzaka (1-1-0). Obecnie skupia się na dalszym rozwoju zawodowej kariery.

MMARocks: Giorgi pochodzisz z Gruzji i walczysz w kategorii do 66 kilogramów, powiedz skąd pomysł na sporty walki i jak znalazłeś się w Polsce?

Giorgi: Dokładnie urodziłem się w Gruzji. Nigdy nie sądziłem, że będę się bił. Zaczynałem od treningów piłki nożnej, kiedy byłem mały. Bardzo chciałem być zawodowym piłkarzem, ale musieliśmy wyjechać i trafiło na Polskę, gdzie bardzo dobrze się tutaj odnalazłem. W technikum informatycznym poznałem Artura Berezovskyi’ego i zaproponował mi wspólny trening zapasów. Jeszcze wcześniej znałem Mansura, ale poznaliśmy się przypadkowo. Dla mnie było to coś nowego i zacząłem startować w zapasach. W Lublinie słyszałem o klubie K1 Fighting Center, więc pojechałem tam i wybrałem muay thai, spróbowałem nowych rzeczy i jest MMA. Mam zamiar związać tę dyscyplinę ze swoim życiem.

MMARocks: Opowiedz mi o swoich przygotowaniach do walki. Trenujesz codziennie? Chodzisz na treningi MMA, czy raczej każdego dnia jest to inna dyscyplina jak: boks, zapasy, jiu-jitsu?

Giorgi: Cała nasza trójka trenuje razem. Codziennie jest to coś innego. W poniedziałki chodzimy na boks, wtorek jest dniem sparingowym i tak każdy kolejny dzień coś innego. Czwartki poświęcamy na jiu-jitsu. Staram się rozwijać pod każdym kątem, a błędy najlepiej widzą trenerzy poszczególnych dyscyplin.

MMARocks: Startujesz w wadze piórkowej do 66 kilogramów. Zbijasz wagę? A może jest to twoja waga na co dzień?

Giorgi: Ja przed walkami ważę około 72-73 kilogramów. Więc do zbicia pozostaje mi 6 kilogramów. Nie czuję się źle w tej wadze i na pewno mam tam lepsze warunki fizyczne. Nie mówię, w przyszłości może nabiorę masy i będę musiał walczyć oczko wyżej, ale na razie jest to 66 kilogramów i niech tak zostanie.

MMARocks: Jak wyglądają w Gruzji treningi MMA? Czy ten sport jest tam powszechny?

Giorgi: Tak naprawdę wyjechałem z Gruzji 6 lat temu, więc nie mogę powiedzieć, że w 100% wiem, jak jest. Mam dużo znajomych, którzy trenują sztuki walki i zostali w kraju. W głównej mierze są to jednak zapasy, przekłada się to może trochę na MMA, jednak jeżeli powiesz coś o bliskim kontakcie, to każdy kojarzy to z zapasami. To dopiero się rozwija i mają na to wpływ zawodnicy i ich popularność. Raul Tutarauli i Merab Dvalishvili to zawodnicy, którzy są znani z MMA. To dzięki nim tak naprawdę coś w tym kraju się ruszyło pod kątem tego sportu.

MMARocks: Czy masz plan awaryjny, jeżeli twoja kariera nie potoczy się tak, jak powinna?

Giorgi: Każdy chce zarabiać i walczyć w dużych organizacjach jak: UFC, ACA, KSW. Według mnie trzeba mieć wyjście awaryjne, bo nie wiesz, co może zdarzyć się jutro. Za rok mogę mieć poważną kontuzję i wtedy masz problem, bo nie wiesz jak żyć. Chodzę do technikum informatycznego i w razie czego mogę studiować, nauka nie idzie mi najgorzej, więc warto mieć także wykształcenie.

MMARocks: Trudność kontraktowania walk na początku kariery, propozycje się pojawiają i nagle fiasko negocjacji. Powiedz czy trudno jest znaleźć rywali? Czy masz menedżera?

Giorgi: Wiesz, kiedy miałem walki w semi-pro to nie było z tym problemu, bo amatorów jest wiele i każdy szuka rywala i nie interesuje go jego rekord. Odkąd walczę zawodowo, zaczynają się schody. Znalezienie gali i przeciwnika na pewno zależy od popularności i w moim przypadku jest to po prostu męka. Często bywa tak, że przedstawiciel danej organizacji przyjeżdża do klubu, poznajecie się i dostajesz propozycję. Mam menedżera jest to Mateusz Jabłoński, który też dopiero zaczyna i stara się coś znaleźć. Na walkę z Hubertem Lottą czekałem aż 4 miesiące. Byłem w formie, ale nie było rywala. Trafił się Hubert i od razu zaakceptowałem ofertę. W Polsce organizacje jak KSW czy FEN mają więcej gal, więc jak tam trafisz, to na pewno jest lepiej z zestawieniami, ale aktualnie jest to bardzo trudne dla takiego zawodnika jak ja.

MMARocks: Powiedz, ile pieniędzy zarabia się na samym początku? Chodzi mi o walki zawodowe oraz amatorskie.

Giorgi: W semi-pro to było tysiąc złotych, jak wygrasz. Teraz zawalczyłem na RWC i to było 2 tysiące, ale czego chcieć? To mój debiut, więc nie mogę spodziewać się kokosów. Nikt mnie nie zna, pieniądze z nieba nie spadną. Jestem wdzięczny, że mogłem się pojawić na tej gali i pokazać swoje umiejętności. Jeżeli otrzymuje szansę, to chcę ją wykorzystać, bez względu na pieniądze. Będą wygrane, to będą też pieniądze.

MMARocks: Sprawa dopingu w MMA. Jak do tego podchodzisz i czy stosowanie zakazanych substancji jest ci obce? Jak to wygląda w twoim kraju?

Giorgi: W Gruzji zapaśnicy to mleko piją. (śmiech) Doping to żadna nowość. Nie ma sensu mówić, że go nie ma, każdy ma swój sposób, aby obejść testy i z pewnością to robi. Ja jestem w sile wieku, mam duży potencjał i chęć do treningów i na pewno nie muszę brać.

MMARocks: Czy masz swojego idola? Z jaką organizacją chciałbyś się związać w przyszłości?

Giorgi: Mój ulubiony zawodnik to akurat Zabit Magomedsharipov, ale nie powiem Conor też mnie inspirował, mimo ostatnich niepowodzeń. Taki McGregor nie potrzebuje już walczyć, on zrobił, co miał zrobić. Powinien się teraz bawić, bo ma miliony na koncie. W Polsce na pewno spróbowałbym FEN, ale jeżeli chodzi o świat to ACA, interesuje mnie nawet One Championship, ale to ze względu na klimat w Azji. Co powiem o UFC, tam chce być każdy, ale nie zawsze może.

MMARocks: Masz już plany na kolejną walkę? Czy możesz nam zdradzić, kto mógłby być twoim następnym rywalem?

Giorgi: Jak już wspominałem, znalezienie rywala jest trudne. Chcę się bić, naciskam na menedżera, bo potrzebuję rozwoju. Nie chcę nikogo zaczepiać i wyzywać do walk. Mam rekord 1-0, gdyby to było 20-0 to mogę sobie krzyczeć, ale na razie nie mogę nic. Pozostaje mi tylko czekać i będę bardzo szczęśliwy, kiedy na horyzoncie pojawi się rywal.


Artur Berezovskyi (2-0-0), rekord amatorski (3-1-0). Zawodnik pochodzi z Ukrainy i startuje w wadze lekkiej do 70 kilogramów. Artur dał się poznać na ALMMA w 2017 roku wygrywając dwie walki, jednak do finału wyszedł z klubowym kolegą Mansurem  Abdurzakovem (3-1-0) i rzut monetą wskazał wygraną tego drugiego. Był także wicemistrzem Polski Juniorów w zapasach (styl wolny) w kategorii do 79 kilogramów. W stylu klasycznym do 77 kilogramów zajmował 3 miejsce. 4 lata temu zdobył złoty medal na Mistrzostwach Ukrainy w kategorii 66 kilogramów, kadet. Obecnie jest związany z organizacją TFL, gdzie wygrywał z Michałem Pachem (0-1-0) w formule semi-pro oraz zawodowo z Piotrem Przepiórką (2-3-0).

MMARocks: Artur swoje pojedynki toczysz w kategorii do 70 kilogramów, pochodzisz z Ukrainy i masz 20 lat. Dlaczego Polska? W jaki sposób rozpocząłeś swoją przygodę z MMA?

Artur: Tak pochodzę z Ukrainy i tam zaczynałem od zapasów i tak pozostało do dziś. Mam mistrzostwo swojego kraju w tej dyscyplinie. W 2017 roku przyjechałem do Polski i tutaj wciągnął mnie CrossFit i boks. Znalazłem się w Polsce z powodu sytuacji politycznej na Ukrainie, uczę się w technikum informatycznym w Lublinie i tutaj poznałem Giorgiego. Mam Polskie korzenie, mój dziadek był Polakiem, więc z pewnością mi było łatwiej niż chłopakom i łatwiej się odnalazłem.

MMARocks: Jak przygotowujesz się do swoich walk? Uczęszczasz na inne treningi poza MMA?

Artur: Giorgi już mówił, że trenujemy razem i tutaj się nic nie zmienia. Wspieramy się i chodzimy na boks do Berej Boxing Lublin, parter trenujemy w K-1 Fighting Center. Jeżeli chodzi o zapasy, to pozostaję aktywny w treningach i startuję dla ZTS Sokół Lublin.

MMARocks: Treningi MMA na Ukrainie. Czy sport jest znany? Czy miałeś szansę w swoim kraju na rozwój?

Artur: Tam dopiero mówi się o MMA. Dzieje się coś dzięki Yaroslavowi Amosovi i Nikicie Krylovowi to oni mają wkład w sport. Perspektywy na pewno są, ale ze względu na sytuację polityczną nie każdy ma szansę trenować i przez to wiele talentów musi dać sobie spokój ze sportami walki, gdyż nie ma z tego pieniędzy, a żyć trzeba.

MMARocks: Czy masz inny sposób na życie niż oktagon?

Artur: Na głowie mam technikum, które na razie chcę skończyć. MMA to tylko dodatek, nie będę oszukiwał, bo mam ogromne nadzieje na swoją karierę, ale czas pokaże. Jak będzie więcej wygranych, to jakoś to ruszy, bo na razie mam tylko dwie wygrane, po jakimś czasie z pewnością uda się z tego żyć.

MMARocks: Jak wyglądają zarobki w zapasach? Otrzymałeś jakiekolwiek pieniądze do tej pory z amatorskich startów? Jakie kwoty są w MMA?

Artur: Obecnie czekam na decyzję w sprawie swojego stypendium za osiągnięcia w zapasach. Nie mam pojęcia, jakie są to kwoty, ale nie więcej jak 700 zł na miesiąc. W MMA na samym początku są to kwoty od 2 tys. złotych do 4 tys. złotych. Na początku zarobki to nic przyjemnego, dogadujemy się z trenerami i tyle. W tych zarobkach nie liczę popularności, po prostu tak to wygląda w moim przypadku. Jak masz sponsorów i jesteś znany, dostaniesz więcej.

MMARocks: Na pewno masz swojego idola, kogoś z kogo chciałbyś brać przykład. Kto jest tą osobą? W jakiej organizacji chciałbyś się znaleźć?

Artur: Bardzo lubię Yusupa Raisova. Walczył na ACB i zaimponował mi. W ciągu 4 lat stoczył 15 walk i bardzo lubię jego styl. Jeżeli chodzi o mnie, to najpierw muszę nabrać doświadczenia, ale w przyszłości KSW nie jest złym wyborem. Chodzi mi o to, że tutaj w Polsce to najlepszy wybór. Marzeniem każdego młodego zawodnika jest UFC i nie ma w tym niczego dziwnego, są najlepsi. Sam chciałbym się tam znaleźć, ale to tylko marzenie.

MMARocks: Jak podchodzisz do stosowania zabronionych substancji w sporcie?

Artur: Wiadomo, że doping jest. Jeden bierze a drugi nie. Przykładowo na mistrzostwach Polski w zapasach podpisujesz coś takiego jak klauzula sumienia, że nie bierzesz niczego, ale żadnych testów nie ma. Na pewno biorą i tam, każdy chce lepszych wyników i na tobie spoczywa odpowiedzialność. Ja nie muszę brać. Mam regenerację, nie jest mi to w ogóle potrzebne.

MMARocks: Czy musisz ścinać wagę do kategorii 70 kilogramów? Jeżeli tak to, jak przebiega cały proces?

Artur: Przy treningach poza startami mam ważę 78 kilogramów. Muszę robić 8 kilogramów, jednak nie mam z tym problemu. Cały proces zaczynam na około 3 tygodnie przed zaplanowanym starciem. W marcu na TFL-u korzystałem z sauny na 3 godziny przed ważeniem, żeby pozbyć się wody i nie czułem się osłabiony. W tym ostatnim tygodniu zostaje mi 5 kilogramów i na spokojnie to robię.

MMARocks: Kto będzie twoim kolejnym przeciwnikiem i czy pozostajesz na TFL-u?

Artur: Miałem zawalczyć na TFL 18, ale mój rywal się wycofał. Mogę walczyć z Marcinem Skrzekiem w niedalekiej przyszłości. Jacek Sarna obiecał mi walkę w listopadzie w Lublinie. Nic nie jest do końca pewne, bo Skrzek walczy w 77 kilogramach, więc zobaczymy.


 

Mansur „Borz” Abdurzakov (3-1-0), rekord amatorski (4-0-0). Zawodnik pochodzący z Czeczeni, urodzony poza Groznym. Na co dzień trenuje w Lubelskich klubach takich jak: Berej Boxing Lublin, K-1 Fighting CenterMansur walczy w kategorii lekkiej do 70 kilogramów, jednak wyzwania potrafi przyjąć w wyższych limitach, jak sam wspomina podczas wywiadu, trzeba wykorzystywać każdą okazję. Obecnie Czeczen jest posiadaczem mistrzowskiego pasa Madness Cage Fighting, wygrywał także amatorskie zawody MMA na Lubelszczyźnie w 2017 roku, mając zaledwie 19 lat. Ostatnią zawodową walkę stoczył na Słowacji z Tomasem Fialą (3-3-0) i wygrał w swoim stylu, czyli przez duszenie. Abdurzakov zgodził się przeprowadzić wywiad z naszym portalem i opowiedział nam o swoim kraju oraz rozwoju kariery.

MMARocks: Mansur urodziłeś się w Czeczeni i masz 21 lat. Dlaczego wybrałeś Polskę i od czego zaczynałeś?

Mansur: Czeczenia to mój kraj. W Polsce jestem już od 8 lat. Tak jak Artur zaczynałem od zapasów, bo u nas jest to bardzo popularne i z tym samym przyjechałem do Lublina i tutaj kontynuowałem rozwój zapasów. W Czeczeni nie jest łatwo, w szkole bardzo często wdawałem się w bójki. Na każdym kroku trzeba uważać i wiadomo czasami, trafiasz na taką, a nie inną osobę i musisz się bronić. Stąd też może ten mój pazur. MMA wzięło się od walk Mameda Khalidova to bardzo popularna osoba, było o nim głośno w Polsce, a ja oglądałem z bratem KSW. Przyszedł taki czas, że chciałem spróbować czegoś nowego i właśnie wybrałem ten sport, teraz jestem w sytuacji, gdzie sam jestem zawodnikiem.

MMARocks: Opowiedz mi o treningach. Kto wprowadził cię do MMA?

Mansur: Każdy z chłopaków wspomniał, że trzymamy się w trójkę i są to oddzielne treningi boksu, jiu-jitsu, zapasów oraz muay thai. Pierwszy trening MMA rozpocząłem z trenerem Pawłem Latało. Cieszę się, że od czasu do czasu możemy wyjechać do takich klubów jak WCA i potrenować, ale w Lublinie nie jest tak źle. Jest Hubert Szymajda i inni, dajemy radę i jest fajna rywalizacja na sali.

MMARocks: Mansur w Czeczeni sporty walki są bardzo popularne. W porównaniu do Artura czy Giorgiego wiedziałeś dużo więcej o boksie, zapasach i MMA. Jak to wszystko wygląda?

Mansur: Tutaj jest zupełnie inaczej. W Czeczeni każdy trenuje sporty walki i są one bardzo znane. MMA, zapasy, boks to bardzo popularne zajęcia sportowe, tutaj nic innego poza tym się nie robi. Na pewno kiedyś Adlan Amagov był taką osobą, która spopularyzowała to wszystko. Jak teraz powiesz o organizacji ACA, większość osób ją zna i ogląda walki, więc na pewno MMA jest znane. Mam nadzieję, że coraz więcej osób będzie się przekonywało do tego sportu na wschodzie.

MMARocks: Co zrobisz, jeżeli nie sprawdzisz się na zawodowstwie? Czy masz alternatywny plan na życie?

Mansur: Ja startuję od półtora roku. Za dwa, trzy lata mam nadzieję, że zawalczę dla dużych organizacji. Bardzo chcę, aby MMA było jednym aspektem w moim życiu i chcę się z tego utrzymywać. Nie mam pojęcia, co bym robił poza biciem się. Nie chcę się poddawać, jeżeli coś nie pójdzie po mojej myśli. Na ulicach też musiałem się bronić, nie mogłem się poddawać, bo zapewne nie byłoby mnie tutaj i nie rozmawiałbym z tobą. Zawsze musisz iść z podniesioną głową. Porażki to normalna rzecz i nie ma się czego wstydzić. W końcu może się czegoś nauczysz, kiedy dostaniesz.

MMARocks: Kwestia zarobków na samym początku. Nie jest łatwo prawda? Zdradzisz mi jakie pieniądze otrzymywałeś za dotychczasowe starcia?

Mansur: W pierwszej zawodowej walce z Adrianem Kępą miałem kontrakt na jakieś 2 tysiące. Wziąłem przeciwnika, bo trzeba było jakoś zacząć. Niestety zawalczyłem za darmo, bo pieniędzy nie zobaczyłem na swoim koncie bankowym. Ja chciałem się bić, pojechałem wygrać. Zrobiłem to, kontrakt był, ale nic nie dostałem z tej walki. Gra niewarta świeczki i nie wspominam tego. Teraz walczyłem na Słowacji i zarobiłem 4 tysiące. Chcą, abym zawalczył ponownie na PCF i tym razem zdecydowanie będzie to większa kwota. Dodam, że w Czeczeni na walkach ulicznych też nie zarabiasz, więc chyba nie mam się czym załamywać.

MMARocks: Czy masz swój autorytet? Jaki zawodnik przyciąga twoją uwagę? Organizacja, dla której chciałbyś zawalczyć to?

Mansur: Dla mnie przykładem jest Khabib Nurmagomedov i większość początkujących ze wschodu to powie. Jest geniuszem i jeżeli chciałbym wymienić wszystkie jego osiągnięcia, to musiałbyś dać mi z 20 minut. Wielki zawodnik i mistrz. Nie dziw się, że tak mówię, ale dla takich chłopaków jak ja w Czeczeni, którzy nie mają niczego to prawdziwy przykład. On też zasuwał po górach i nie mógł cieszyć się bogatym życiem. Mimo to z pomocą ojca dostał się na sam szczyt i niech mu się wiedzie, trzymam za niego kciuki. Dobra robota. Jeżeli chodzi o organizację, pod którą chciałbym się znaleźć to UFC. Bez zastanowienia zaakceptowałbym taką ofertę. To są marzenia i im się nie odmawia. W Polsce wiadomo jest to KSW i kto wie może któregoś dnia zamiast UFC to będzie właśnie to. Nie chcę nic deklarować, bo wiesz, kto mnie zna? Może dzięki temu wywiadowi przyjdą prawdziwe starcia. Ja tylko chcę się bić, bo to lubię. Skoro to jedyne co mi się w życiu udaje, to niech będzie to moim atutem.

MMARocks: Co możesz powiedzieć o dopingu? W tym momencie jest to bardzo burzliwy temat i z pewnością sam masz jakieś przemyślenia.

Mansur: (śmiech) Słuchaj, ja to piję sobie moje witaminki omega od sponsora, a co do sterydów to nawet wąsy nie zdążyły mi urosnąć, jestem na to za młody. Popatrz na moje zarobki, jaki sens jest kuć, jak pewnie nawet by się to nie zwróciło w kosztach. Zresztą ja nawet nie wiem jakie to pieniądze, ale pomyśl jaki sens jest brać, kiedy nie zarabiasz? Bierzesz dla wyglądu? Dlaczego? No przecież to jest proste, że biorą, bo mają z tego kasę. Głupotą jest przyjmowanie zakazanych substancji, kiedy nic z tego nie masz. Mnie stać na witaminki to sobie je jem i niech tak zostanie. Nie wiem nawet, jak to się stosuje i nikt mi nie proponował sterydów. Trzymam się suplementów.

MMARocks: Czy zbijasz wagę do walk? Przed wywiadem wspominałeś o śmiesznej historii, kiedy pomyliłeś limit wagowy do pojedynku i jest to trochę wina Giorgiego. Opowiesz o tym raz jeszcze?

Mansur: Ogólnie to ja zawsze byłem chudy i mało ważyłem. Próbowałem nawet sił w 77kg, bo była walka, ale to czasy semi-pro. Maksymalnie schodziłem do 68kg. To właśnie ta gala, gdzie nie dostałem wypłaty za wygraną. No więc ogólnie to Giorgi wynegocjował ten pojedynek, bo szukali zastępstwa. Prawidłowy limit to 68 kilogramów, ale mój dobry kolega, któremu zresztą od tamtej pory nie ufam, powiedział, że mam mieć 69 kilo. (śmiech) Oczywiście żartuję, z tym że mu nie ufam. Przyjechałem, mówię spoko, mam 68,3 to zrobię te 69 kilo. Poszedłem zjeść, a tu nagle okazuje się, że walczę w 68 kilogramach, bo ogólnie przeciwnik spóźnił się na ważenie. No i musiałem zrobić 68 kilo, bo nie chciał walczyć, dostałem 3 godziny i się udało.

MMARocks: No to w takim razie gdzie kolejna walka? Kto potencjalnym rywalem?

Mansur: Chciałbym kolejny raz zawalczyć na Słowacji. Spodobało mi się tam i jestem pod wrażeniem, jak dobrze traktują tam początkujących. Nie ukrywam, dostaję propozycję i idę się bić. Mam jeszcze pas MCF więc być może go obronię. Łukasz Siwiec to potencjalny zawodnik, chciałbym się z nim zmierzyć w obronie pasa. Wygrał swoje cztery zawodowe walki i chcę go przetestować. Co więcej, ma sporo walk amatorskich więc dla mnie to super wyzwanie. Jeżeli dostanę cokolwiek, to nie zastanawiam się i lecimy. Na tym etapie kariery trzeba być wdzięcznym, że znajduje się jakikolwiek przeciwnik. Nie wybieram i akceptuję walki, dajcie mi się bić.


Fotografie wykonał- Artur Rdułtowski/ARPHOTO

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.