O potencjalnym pojedynku Israela Adesanyi z Jonem Jonesem spekuluje się już od wielu miesięcy. Nie jest tajemnicą, że obaj zawodnicy – delikatnie mówiąc – nie pałają do siebie sympatią, co można zauważyć w przeróżnych wywiadach oraz postach w mediach społecznościowych. Ostatnio szkoleniowiec Nigeryjczyka, Eugene Bareman, w wywiadzie dla Submission Radio dolał oliwy do ognia, stwierdzając, że „Bones”, który zamierza zadebiutować w królewskiej kategorii wagowej, wziął wzór z jego podopiecznego w kwestii zmiany dywizji.

Israel jest jedynym, który wyraził zainteresowanie walkami w różnych dywizjach. Potem oczywiście Jon Jones poszedł w jego ślady. To zabawne, bo wydawać by się mogło, że już zadomowił się w półciężkiej. Israel sprawił, że Jones tańczy, jak ten mu zagra.

Niewykluczone, że Adesanya w pierwszym kwartale przyszłego roku stanie przed szansą zdobycia drugiego tytułu mistrzowskiego amerykańskiej organizacji, którego aktualnie posiadaczem jest nasz rodak, Jan Błachowicz. „The Last Stylebender” wielokrotnie mówił również o przejściu do wagi ciężkiej w przyszłości. Zdaniem cenionego trenera to właśnie postawa 31–latka wyróżnia go na tle jego nemezis.

Oni mają zupełnie inne podejście. Jon Jones nie chciał zmienić kategorii wagowej przez prawie dziesięć lat. Israel podchodzi do tego sportu zupełnie inaczej, jest prawdziwym przedstawicielem sztuk walki. Jest tak dobry, że waga i rozmiar nie mają znaczenia.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.