W Polsce od 2013 roku do połowy 2019 roku wszystkie gale bokserskie w Polsce kontrolował Polski Wydział Boksu Zawodowego (PWBZ). Zajmowali się oni sędziami ringowymi i punktowymi, wydawali licencje dla zawodników oraz obstawiali imprezy sportowe. Wszystko jednak uległo zmianie, kiedy szef PWBZ nie zgodził się, aby Polak — Adam Balski występował na galach Knockout Promotions (Andrzej Wasilewski), kiedy miał ważny kontrakt z Tymex Boxing Promotions (Mariusz Grabowski). Potem konflikt zaczął się pogarszać i powołano PBU (Polish Boxing Union), na czele stowarzyszenia stanął Jarosław Kołkowski.

Problem w tym, że nie ma żadnego zarejestrowanego stowarzyszenia pod tytułem  Polish Boxing Union, o czym informował Mateusz Borek. W dodatku Polska Unia Boksu w lipcu podała do informacji publicznej poniższy komunikat, pod którym podpisali się: Mirosław Brózio, Krzysztof Bubak, Robert Gortat, Leszek Jankowiak, Paweł Kardyni, Piotr Kozłowski, Włodzimierz Kromka, Arkadiusz Małek, Grzegorz Molenda, Przemysław Moszumański, Eugeniusz Tuszyński, Dariusz Zwoliński:

W związku z pojawiającymi się w przestrzeni medialnej nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi Polskiej Unii Boksu oświadczamy, że celem nowo powstałej organizacji jest m.in. integracja polskiego środowiska sędziów boksu zawodowego. Inicjatywa, w której biorą udział wszyscy polscy arbitrzy ringowi i punktowi, wychodzi naprzeciw wyzwaniom, jakie pojawiały się ostatnio w polskim boksie zawodowym i wymagały właściwej regulacji prawnej i organizacyjnej. Dotychczasowy brak jasnych i powszechnie obowiązujących reguł powodował, że pojawiające się nadużycia, kontrowersje i arbitralne decyzje kładły się cieniem na pracy osób zaangażowanych w organizację gal boksu zawodowego, w tym niestety sędziów. Wierzymy, że zasady obowiązujące wszystkich bez wyjątku – sędziów, promotorów, menedżerów i zawodników – pozwolą takie sytuacje wyeliminować. Polskim sędziom zależy na tym najbardziej.

Dlatego właśnie projekt Polska Unia Boksu spotkał się z przychylnym przyjęciem ze strony całego środowiska sędziowskiego i przystąpili do niego wszyscy aktywni sędziowie, którzy w ostatnich latach pracowali w Polsce jako punktowi i ringowi

– cała treść dostępna jest na portalu Ringpolska.

Pójdźmy krok naprzód i wyjaśnijmy, dlaczego na polskiej scenie boksu nastąpił konflikt. Otóż chodzi o wpisywanie walk i gal do portalu BoxRec.com. Jest to najpopularniejsza strona internetowa, która prowadzi statystykę boksu na całym świecie. Dzięki dostępowi do portalu promotorzy na całym świecie mogą obserwować oraz śledzić zawodników. W dodatku rzadko który menedżer będzie chciał wystawić swojego zawodnika na galę, jeżeli nie znajduje się ona na portalu BoxRec. Taka sytuacja przydarzyła się promotorowi Tomaszowi Babilońskiemu — jego impreza zorganizowana 17 lipca nie została ujęta na BoxRec. Zatem, jak polski promotor ma być traktowany na arenie międzynarodowej, skoro o jego galach nie można się dowiedzieć? Aby wydarzenie promotora mogło być uznane na prestiżowym portalu, musiałby zgodzić się na nadzór PBU, a nie PWBZ. Dostęp do wprowadzania statystyk na BoxRec w Polsce ma tylko i wyłącznie PBU i nie musi wpisywać żadnych innych gal, które są nadzorowane przez inne podmioty. Zatem promotorzy, którzy decydują się być pod nadzorem PWBZ, są na straconej pozycji. Ich gale nie zostaną wpisane na stronie zarządzanej przez Panią Sheppard. Co za tym idzie prestiżowe organizacje w boksie: WBC, WBO, WBA, IBF oraz IBO nie uwzględniają w rankingu pięściarzy, jeżeli ich potyczki nie są widoczne na BoxRec. Dlatego ciężko o jakąkolwiek walkę o pas dla ambitnego zawodnika, kiedy nie jest uwzględniany w ogólnodostępnej statystyce.

PBU tak naprawdę ma wyłączność na organizację walk — komentuje Tomasz Babiloński w rozmowie z naszym portalem — liczą się tylko te pojedynki, które zliczane są na BoxRec. Dla mnie niewpisywanie walki zawodnika do statystyk, kiedy gala odbywa się pod przewodnictwem PWBZ, jest nieuczciwe.

W tej sprawie pisano już pisma do szefowej BoxRec (21 i 26 lipca), aby nadała ona dostęp do portalu dla edytora PWBZ, jednak bez rezultatu. Do tej pory nie ma odpowiedzi. Po stronie PWBZ w Polsce opowiedziała się znaczna grupa promotorów: Tymex Boxing Promotion (Mariusz Grabowski), Babilon Promotion (Tomasz Babiloński), Rocky Boxing Promotion (Krystian Każyszka), Chorten Boxing Production (Dariusz Snarski) i MB Promotion (Mateusz Borek).

My w gronie pięciu promotorów, czyli Mariusz Grabowski, Tomasz Babiloński, Dariusz Snarski, Krystian Każyszka i Mateusz Borek, porozumieliśmy się i nie jesteśmy zainteresowani przystąpieniem do Polish Boxing Union. Bo nam się to nie podoba. Nie podoba nam się to, jak to stowarzyszenie zostało założone, nam się nie podobają zasady, nam się nie podoba wpływanie, nam się nie podobają ludzie, którzy to stworzyli — mówi Mateusz Borek dla WP.

My mamy swoje zdanie, uważamy, że jeżeli to miało być stworzone, to należało zorganizować to demokratycznie, aby każdy miał jeden głos i powiedział swoje zdanie na samym początku. A nie, że ktoś sobie założył coś i teraz próbuje Cię w to wciągać. I żeby było jasne, nas Polish Boxing Union ani nie boli, ani nie interesuje, ani nie obchodzi. Chodzi o inną sprawę. Leszek Jankowiak, który jest edytorem, a w tej chwili z tego, co wiem komisarzem na Polskę portalu Boxrec, nie wpisał szczegółowych wyników ostatniej gali Mariusza Grabowskiego w Pionkach, a gala Tomasza Babilońskiego nie została w ogóle wpisana.

Kto pozostaje pod nadzorem PBU? Grupa KnockOut Promotions (Andrzej Wasilewski). Gale organizowane przez Pana Andrzeja są bezproblemowo wpisywane w statystykę Boxrec.

W sprawie PBU są naciski szantażu — mówi Marek Matela — nie chcemy dyktatury Pana Wasilewskiego. Mamy nadzieję, że niedługo się wszystko wyjaśni. Nie chcemy wchodzić w żaden konflikt, niech każdy robi swoje, ale nic na siłę. Mówiąc prosto — panowie z PBU zrobili burdel w polskim boksie, jakiego nie było.

Stowarzyszenie, jakim jest PBU to wzór tego, jak nie powinno się w boks ingerować. Nikt nie lubi, jak się go stawia pod ścianą i trzeba wybierać z przymusu. Andrzej Wasilewski jest ojcem chrzestnym tego autorskiego projektu, a stając w jego obronie, staje się jego rzecznikiem. Nazwanie tego stowarzyszenia komisją to raczej chęć zaspokojenia czyjegoś ego. Dla mnie jedyna zauważalna zmiana po wdrożeniu PBU to ciągły konflikt, brak kompromisu i zamiana Krzysztofa Kraśnickiego na żonę Leszka Jankowiaka. Być może komuś o to chodziło? Sytuacja w boksie zawodowym wygląda mniej więcej tak, jakby nagle któraś z drużyn ekstraklasy powołała stowarzyszenie i z nim robiła rozgrywki ligowe, ustalając swoje reguły — kuriozum.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.