Cormier poddaje Lewisa

„Daniel Cormier najlepszym zawodnikiem w historii MMA! „Mały pocieszny grubasek” dokonał dziś niemożliwego i stał się posiadaczem dwóch pasów mistrzowskich, dwóch najcięższych kategorii wagowych UFC” – Tak w lipcu pisaliśmy o zwycięstwie DC ze Stipe Miocicem. Dziś jednak zawodnik ten dokonał znowu niesamowitej rzeczy: obronił pas wagi ciężkiej! Co tak naprawdę znaczy pokonanie Derricka Lewisa i dlaczego jest ważne by znać wagę tego zwycięstwa?

Droga do legendy

Można być mistrzem, ale nawet wśród mistrzów jest bardzo ekskluzywne grono tych, którzy dzierżąc pasy, dokonali JESZCZE więcej, np. podbili inne kategorie wagowe. W historii UFC tylko trzech zawodników może się poszczycić takim osiągnięciem:

Randy Couture
– Waga ciężka
– Waga półciężka

B.J. Penn
– Waga półśrednia
– Waga lekka

Georges St-Pierre
– Waga półśrednia
– Waga średnia

Jednak tylko jeden człowiek był w posiadaniu dwóch tytułów w tym samym czasie i jest nim Conor McGregor. To on zapisał się w historii jako ten, który mógł bronić pasa wagi lekkiej i piórkowej. Mógł, jednak nie obronił ani pierwszego, ani drugiego, aż oba zostały mu odebrane przez nieodpowiedzialne podejście do obowiązków mistrzowskich. I tutaj DC wkracza, ubrany na biało, jako mistrz dwóch kategorii wagowych, który obronił oba pasy! W historii UFC jeszcze nikt tego nie osiągnął.

Ogromne zasługi Cormiera sprawiają, że trzeba przymknąć oko na jego zbliżającą się walkę z Brockiem Lesnarem. Temu sportowcowi z krwi i kości, dziś należą się słowa uznania i można wybaczyć mu typową walkę z freakiem Lesnarem. W oktagonie pokazał wielkość i jeśli chce teraz zrobić najzwyklejszy skok po kasę – to ma do tego pełne prawo! Lesnar nie walczył od 2016 roku, a na dodatek wraca po wpadce dopingowej.

Najgroźniejszy facet na świecie

To jednak przyszłość i warto skupić się na tym co dziś osiągnął. Wiecie jak to mówią o mistrzu wagi ciężkiej? „The baddest man on the planet”. Jak zatem teraz nazwać Daniela? Facet nie dość, że jest najgroźniejszym facetem na planecie Ziemia, to… zajmuje również drugie miejsce w kolejce do tego tytułu (jakkolwiek to absurdalnie brzmi)! W MMA półciężka to tylko stopień niżej od ciężkiej. Warto przypomnieć w tym miejscu kim jest Stipe Miocić z którym DC wygrał pas.

Amerykanin Chorwackiego pochodzenia w 2016 roku znokautował Fabricio Werduma i przejął jego pas. Od tego czasu zdołał go obronić trzy razy, czym ustanowił rekord organizacji. Pas wagi ciężkiej tak trudno jest utrzymać, że żaden mistrz nie zdołał go obronić więcej niż dwa razy. Ani Junior dos Santos, ani Cain Velasquez, ani Fabricio Werdum. Czy warto przypominać, że Miocić ma na koncie 13 nokautów, ma dobre zapasy i zna się na grapplingu? Był to mistrz, którego kategoria ciężka potrzebowała i który doskonale pasował do tej roli. Jak wielkie zatem jest to osiągnięcie by walcząc w półciężkiej, przejść do ciężkiej i pokonać w fantastycznym stylu takiego dominatora? Przecież nie da się w kilka miesięcy nabrać odpowiedniej masy mięśniowej by zrekompensować braki w kilogramach. Zobaczyliśmy po prostu „grubszego” niż zwykle Cormiera, który znokautował na zimno kogoś takiego jak Stipe Miocica.

Derrick Lewis może nie jest tak niebezpieczny jak Miocić, może nie ma pojęcia o parterze i zapasach, ale udowodnił, że może pokonać każdego, wygrywając 9 z ostatnich 10 walk, 7 przez nokaut. Trzy zwycięstwa z rzędu w ciężkiej? Jak Lewisowi się miano pretendenta nie należało? Oczywiście, że zasłużył!

Ten niepozorny grubasek

Cormier nie ma atletycznej budowy ciała. Niedawno nawet krążyło po sieci zdjęcie z wakacji z jego brzuchem i podpisem „kiedy jesteś mistrzem UFC, ale nikt ci nie wierzy” – bo faktycznie ciężko uwierzyć, że taki niepozorny i sympatyczny grubasek może być mistrzem wagi półciężkiej, a teraz nawet i ciężkiej. Przez swój wygląd i brak doświadczenia w MMA, był rezerwowym w turnieju Grand Prix wagi ciężkiej w Strikeforce. Gdy Alistair Overeem wypadł ze stawki, wszedł w zastępstwo i przez znawców został skazany na porażkę z Antonio „BigFoot” Silvą. Cormier nie tylko wyszedł do walki, ale pokonał Silvę w pierwszej rundzie, a później jeszcze Josha Barnetta, wygrywając cały turniej ku zaskoczeniu ekspertów. Bukmacherzy nie stawiali go w roli faworyta, tak jak i dzisiaj, gdy startował z kursem powyżej 2.00.

Daniel „NoLove” Cormier

Cormier nigdy nie zaskarbił sobie sympatii większej części kibiców. Owszem, ma wiernych fanów, ale nie są to ilości jakie miał choćby Jon Jones. Najlepiej to było widać w ich bezpośrednich starciach, a zwłaszcza w drugim. Cormier będąc mistrzem, był wygwizdywany przez fanów Jonesa. Podczas jednej z konferencji prasowych, gdy fani zaczęli na niego „buczeć”, emocjonalnie odniósł się do tego tłumacząc, że on całe życie postępował zgodnie z zasadami moralnymi; ma kochającą rodzinę, nie zdradzał, nie brał narkotyków, nie rozbijał się samochodami, a ludzie mimo wszystko wolą podążać za Jonesem i to jego widzą w roli wzoru do naśladowania. „DC” nigdy więc nie miał takiej miłości, na jaką zasługiwał. Nie zdobył oszałamiającej ilości fanów (więcej na social media ma choćby młodsza w branży Joanna Jędrzejczyk) oraz uznania za dokonane osiągnięcia. Zawsze ciążyć będzie też nad nim klątwa Jonesa. Tego Jona Jonesa, którego nigdy nie zdołał pokonać. Który palił, pił, powodował wypadki, a nawet wpadł na dopingu po ich walce, a mimo to miał więcej miłości i posłuchu wśród młodych fanów UFC i MMA. W walce z Lewisem ludzie również buczeli przy werdykcie a wielu opuszczało stadion kręcąc głowami w geście niezadowolenia – ludzie oczekiwali nokautu. Nokautu ze strony Lewisa, a dostali parter, grindowanie i zwycięstwo, które sprawiło, że Cormier przeszedł do historii.

Przyszłość?

Daniel jak sam wspominał w wywiadzie po pokonaniu Miocica, ma już 39 lat. Na horyzoncie Jones, Lesnar oraz rewanż z Miocicem. Niepokonanie Jonesa nie sprawi, że sukces po pokonaniu Stipe Miocica i obronie pasa z Lewisem będzie mniejszy. W tej chwili wręcz Jones się nie liczy, jest gdzieś bardzo daleko, jako echo przeszłości. Nie osiągnął tyle co Cormier i nie wyszedł poza barierę swojej dywizji. Jon Jones zawsze będzie rysą na szkle legendy Daniela Cormiera, ale rysa ta została tej samej wielkości, a puchar na której się znajduje, właśnie znacząco zwiększył swe rozmiary. Tak bardzo, że rysa stała się ledwie widoczną ryską.

To na czym zależy Cormierowi to jego dziedzictwo. Wielokrotnie wspominał o tym w wywiadach, że jego spuścizna jako sportowca, wiele dla niego znaczy. Dziś przeszedł do historii jako ten najlepszy. Najlepszy wojownik, jaki kiedykolwiek wkroczył do klatki MMA. Swój cel osiągnął i choćby za ten fakt, należy mu się trochę naszego, fanowskiego docenienia i podziwu do sztuki, której nikomu przed nim się nie udała. Nie pozostaje zatem nic, jak tylko powiedzieć: Zrobiłeś to! Osiągnąłeś status, do którego być może nikt się nie zbliży przez najbliższe kilkanaście lat. Wielki Daniel Cormier – największy z wojowników!

Tomasz Chmura
Sztuki walki od 2004 roku. Pierwsza gala MMA - 2007. Instruktor Sportu, czarny pas w nunchaku jutsu. Pasy w Kenpo Jiu Jitsu i Sandzie.

2 KOMENTARZE

  1. Koleś jest wielki i tyle! Teraz pora na mega turniej: Fedor vs Lesnar i Cormier vs Pudzian, a później zwycięzca turnieju i tak przegrywa z pogromcą legend Werdumem. Tak to widze

  2. Mowcie co chcecie, ale w walce Lewis vs Lesnar, to Brocka bym obstawial jako zwyciezce. Do tego osiagami Lesnar tez stoi wyzej od Lewisa. Nie trafie Derricka, przynosi wstyd temu sportowi swoim glupim blazenskim zachowaniem. Niektorzy uwazaja to za smieszne, ale moim zdaniem to jest zalosne. Chyba tylko McGregor robi wieksza blazenade

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.