Fot: Esther Lin / MMAFighting

Gala UFC Fight Night 124 przeszła nieco bez echa – głównie dlatego, że odbyła się w niedzielę i mniej fanów mogło zarwać nockę, by delektować się walkami. Warto jednak nadrobić kilka pojedynków. Były zakończenia zarówno efektowne, jak i zaskakujące.

Pierwszym zaskoczeniem na tej gali było dla niektórych zwycięstwo Jessicy Eye, której w końcu udało się coś wygrać. „Evil” przed tym starciem miała fatalną serię czterech porażek z rzędu, ale dzięki sympatii Dany White’a i ubogich w talenty dywizji kobiecych, nie została zwolniona z UFC. Teraz, gdy w końcu zwyciężyła, być może uwolni swój potencjał, o którym mówi się od dawna, a mało kto go widział. Osobiście nie robię sobie wielkich nadziei, ani też nie czekam na kolejny oktagonowy występ Eye. Na miejscu matchmakerów zestawiłbym ją teraz z Jessicą Rose-Clark.

Co dalej z pokonaną przez panią „Evil” Kalindrą Farią? Znana z walki w KSW z Karoliną Kowalkiewicz Brazylijka po drugiej porażce może pożegnać się z UFC. Jeśli jednak i do niej matchmakerzy organizacji zapałają sympatią, to dostanie jeszcze jedną szansę. A niech już się bije z Paige VanZant.

Niezłej serii w wadze koguciej dorobił się Kyung Ho Kang. Koreańczyk wygrał trzy ostatnie walki i ponownie zaznaczył swoją obecność w dywizji po bardzo długiej przerwie. „Mr. Perfect” wrócił bowiem po ponad trzyletniej przerwie. Teraz nadeszła pora na większe wyzwania. Kang mógłby zawalczyć z Damianem Stasiakiem. Polak nie ma ostatnio dobrej serii, ale wciąż jest solidnym kogucim.

Pokonanemu przez Koreańczyka Guido Cannettiemu nie wróżę wielkiej kariery. Najpierw przegrał z USADA’ą między walkami, potem w samym oktagonie, więc wisi nad nim widmo zwolnienia. Jeśli ma jeszcze z kimś zawalczyć, to dałbym mu debiutanta, albo kogoś po porażce. Mógłby to być Tom Duquesnoy.

Przyjemność poszukiwania rywalek dla Irene Aldany i Tality Bernando pozostawiam Mickowi Maynardowi.

Marco Polo Reyes w świetnym stylu powrócił na zwycięski szlak w boju z Mattem Frevolą, którego znokautował w pierwszej minucie pojedynku. Mocno bijący Meksykanin rozbudził apetyt na więcej. Z chęcią zobaczyłbym go w pojedynku z innym uderzaczem, który nie stroni od wymian – Abelem Trujillo.

Frevola z kolei może się bić z Danielem Teymurem. Mają takie same bilanse walk (6-1) i obaj przegrali w debiutach w UFC.

Niezły debiut w wadze lekkiej zanotował James Krause, ale też trzeba uczciwie przyznać, że jego rywal, Alex White, nie należy do czołówki swojej dywizji. Dodatkowo, ten drugi sprawiał niemałe problemy rywalowi w stójce. „The” w konfrontacji z mocniejszymi rywalami może zabraknąć argumentów. W następnej walce zestawiłbym go ze Scottem Holtzmanem, a White niech zawalczy z Michaelem McBride’em.

Niepozorny Darren Elkins wygrał szóstą (!) walkę z rzędu i niedługo trzeba będzie go rozpatrywać jako kandydata do walki o pas mistrza wagi piórkowej. Sam zainteresowany zdaje sobie sprawę, że teraz musi pokonać kogoś ze ścisłej czołówki, by dostać szansę na pojedynek o tytuł. Tym rywalem mógłby być Cub Swanson.

Pokonany przez Elkinsa Johnson znalazł się w nie lada tarapatach. Nie poradził sobie w niższej kategorii wagowej i teraz ma na koncie trzy porażki z rzędu. Mimo to UFC zapewne nie zwolni go z kontraktu, bo:

a) miał ostatnio samych mocnych rywali,

b) bije się dość efektownie i nie daje nudnych walk.

Ciekawie ma się sytuacja z Kamaru Usmanem, który przebija nawet Elkinsa w liczbie wygranych walk z rzędu w UFC. Tych (nie licząc The Ultimate Fightera) ma aż siedem! Oczywiście Dana White nie ma zamiaru go specjalnie promować, bo jest kolejnym „nudnym zapaśnikiem” (to moja opinia). Prezydent UFC już na konferencji prasowej stwierdził, że nie podobała mu się walka Usmana i skrytykował go za wypowiedź, że „walczył tylko na 30%”.

Kamaru zażądał potyczki z Colbym Covingtonem i ja bym się przychylił do jego prośby. Z kolei pokonany przez Nigeryjczyka Emil Weber Meek może skrzyżować rękawice z Ryanem LaFlarem, o ile ten zamierza wrócić do klatki.

Paige VanZant ze złamaną ręką w boju z przeciętną Jessicą Rose-Clark chyba już na dobre przekreśliła nadzieje włodarzy UFC na to, że zrobią z młodej „12 Gauge” wielką gwiazdę. Paige miała podbić dywizję muszą, a nie sprostała zadaniu już w pierwszej potyczce. VanZant zapewne zrobi sobie dłuższą przerwę, a po niej zmierzy się z którąś z zawodniczek z nizin rankingów. W grę może wchodzić wspomniana wcześniej Kalindra Faria albo Barb Honchak. Rose-Clark mogłaby zawalczyć z Rachael Ostovich.

Doo Ho Choi przed odbyciem obowiązkowej, dwuletniej służby wojskowej chciał dojść do walki o pas mistrza UFC, ale z każdym kolejnym starciem ta perspektywa się oddala. „The Korean Superboy” przegrał dwie ostatnie walki, więc cofnął się niemal na sam koniec kolejki do walki o tytuł. Następny pojedynek musi wygrać, żeby do końca nie pozbyć się złudzeń. W roli jego rywala widziałbym Chasa Skelly’ego.

Pogromca Choia, Jeremy Stephens mógłby zawalczyć z efektownym Yairem Rodriguezem. To gwarancja fajerwerków.

1 KOMENTARZ

  1. No to Van Zant faktycznie kariery wielkiej się nie dorobi a tym bardziej statusu gwiazdy na jaką początkowo chcieli bardzo ją kreować włodarze UFC…

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.