Todd Duffee mikrofon

(Fot. Jeff Sherwood/Sherdog.com)

Jak wszyscy aktywni zawodnicy, Todd Duffee (MMA 9 – 2) przygląda się poczynaniom szefostwa UFC. Wie, jakie walki są planowane i czyje nazwiska pojawią się w karcie walk najbliższych gal. Problem w tym, że jego nazwisko nie znalazło się na żadnej rozpisce. Dlatego też Todd postanowił wziąć sprawy w własne ręce i samemu ustalić sobie walkę. W wywiadzie dla MMAjunkie Radio oznajmił, że w trakcie nadchodzącego lata chciałby zmierzyć się z byłym mistrzem UFC w wadze ciężkiej, Frankiem Mirem (MMA 17 – 9). Duffee przyznał, że owo wyzwanie nie ma żadnych pobudek osobistych, a wynika z tego, że inni zawodnicy dywizji ciężkiej są już zajęci.

Myślałem, że może zawalczę z Mattem Mitrionem, ale on ma ustaloną walkę z Benem Rothwellem, a reszta zawodników z pierwszej piętnastki również jest zajęta, nie licząc jednego gościa – dlatego postanowiłem rzucić mu wyzwanie. To nie jest walka podyktowana chęcią załatwienia jakiś osobistych spraw, nic z tych rzeczy. Bardzo go szanuję. Ale w zestawieniach UFC zajmuje 11 pozycję, a w perspektywie wejścia w życie umowy z Reebokiem muszę walczyć z zawodnikami najwyższego pułapu. Wkrótce ukończę 30 lat. W swojej karierze miałem wiele przerw. Chciałbym teraz zawalczyć z legendą i mój wzrok padł na zajmującego 11 lokatę Franka Mira.

Dodatkowej motywacji dostarczają reguły określające sposób sponsorowania zawodników przez Reeboka. Wysokość wynagrodzenia jest ściśle uzależniona od miejsca zajmowanego w oficjalnym rankingu UFC. Zachodzi zatem potrzeba mierzenia się z przeciwnikami stojącymi wyżej w zestawieniu. Dla Duffeego wygrana nad Mirem byłaby dużym krokiem w drodze na szczyt. Problem w tym, że były mistrz UFC najchętniej domknąłby trylogię z Brockiem Lesnarem (MMA 5 – 3), gdyby ten miałby powrócić do oktagonu. Zdaniem Todda taki scenariusz jest mało prawdopodobny, co zwiększa jego szanse.

Po prostu chciałbym dostać walkę. Wszyscy trafiają do karty walk i nie chcę, by mnie pominięto. Sądzę, że nie ma co liczyć na powrót Brocka… Mówię szczerze – Mir to legenda. To nic osobistego, to tylko interesy. Nie jesteście zmęczeni oglądaniem mnie w walkach z łatwym do przewidzenia wynikiem? Nie chcielibyście zobaczyć mnie w starciu z przeciwnikiem przedstawiającym poważne wyzwanie? Dla mnie to decyzja biznesowa.

Pierwszy pobyt Duffeego ograniczył się tylko do jednej walki. Po opuszczeniu organizacji walczył dwukrotnie. Na sylwestrowej gali K-1 Dynamite 2010 przegrał z Alistairem Overeemem (MMA 39 – 14, 1 NC). Do oktagonu powrócił w grudniu 2012 roku, gdy na gali UFC 155 przez TKO pokonał Philipa De Friesa (MMA 11 – 5, 1 NC), za co otrzymał też stosowny bonus. Przez kolejne dwa lata zmagał się z zespołem Parsonage – Turnera. Kolejny powrót Todda miał miejsce w grudniu ubiegłego roku. Na gali UFC 181 zaledwie po upływie 30 sekund znokautował Anthonyego Hamiltona (MMA 13 – 4).

Todd oznajmił, że najlepszym wyborem daty ewentualnej walki byłaby któraś z gal odbywająca się w okresie letnim. Najchętniej stanąłby naprzeciw Franka Mira na któreś z lipcowych gal: UFC 189, lub też UFC on Fox 16.

6 KOMENTARZE

  1. Duffee gdyby nie problemy ze zdrowiem mógłby być wysoko w rankingach. Liczę, że nie jest jeszcze za późno na podbój dywizji. Warunki ma do tego jak najbardziej.
    Mir? Na luzie

  2. Tak samo jak dziwie się Reemowi, ze ten nie lobbuje na rewanz z Silvą, tak tu dziwie się ze Duffee
    nie celuje w rewanz z Alim, jest on wyzej w rankingach w dodatku teraz ma szanse ubić swego ostatniego pogromce

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.