Fot. Piotr Pędziszewski / MMARocks.pl
Fot. Piotr Pędziszewski / MMARocks.pl

W branży coraz donośniej słychać głosy krytyki skierowane w stronę UFC – związane z rozwadnianiem największej organizacji świata, z którym mamy do czynienia od dłuższego już czasu. Nie ma się zresztą czemu dziwić, bo gołym okiem można zauważyć, iż poziom sportowy Ultimate Fighting Championship jest z roku na rok coraz bardziej wypłukiwany, czego efektem są mniej atrakcyjne karty walk. Czarę goryczy najwyraźniej przelała miniona gala, UFC 177, która od samego początku prezentowała się – jak na duże, numerowane wydarzenie, sprzedawane w systemie pay-per-view – niezwykle słabo; a po niespodziewanych roszadach, do jakich doszło tuż przed oficjalnym ważeniem, karta walk zaczęła przypominać słaby UFN z Wysp Brytyjskich – i to taki sprzed dwóch lat. Nie ma w tym stwierdzeniu cienia przesady, a potwierdza to choćby ruch samej organizacji, która po wypadnięciu Renana Barao postanowiła wszystkim niezadowolonym zwrócić pieniądze.

Z jednej strony, trudno posądzać ową biegunkę aranżacyjną, na jaką cierpi światowy hegemon branży MMA z nieodpowiedzialnością Barao i Cejudo, którzy nie byli w stanie bezpiecznie osiągnąć wymaganego limitu kilogramów – wszak to nie błąd organizatora, a zawodników. Fighter znikający z rozpiski na dobę przed samym wydarzeniem jest w praktyce nie do zastąpienia. Z drugiej strony, można od największej organizacji wymagać, aby zabezpieczyła walkę wieczoru numerowanej gali na wypadek kontuzji jednego z zawodników. Takie praktyki od dawna stosuje choćby rodzima Konfrontacja Sztuk Walki, która w eksponowanych pojedynkach „kontraktuje” rezerwowego sportowca i obliguje go, by był w formie startowej – aby w razie potrzeby mógł zastąpić pechowca usuwanego z rozpiski. Nie ma w tym wielkiej filozofii i trudno sobie wyobrazić, że UFC nie stosuje takich zabezpieczeń u siebie. Problem jednak tkwi w tym, że przy obecnej ilości gal znalezienie dla każdego wydarzenia wieczoru rezerwowego zastępstwa jest rzeczą niemożliwą – i tu wracamy do punktu wyjścia, czyli kuriozalnej ilości promowanych przez organizację braci Fertitta imprez.

Na 2014 rok największa organizacja świata zaplanowała aż czterdzieści pięć gal. Jest to skokowe zwiększenie liczby wydarzeń nawet w stosunku do roku minionego, w którym odbyła się przecież i tak zdumiewająca liczba trzydziestu trzech widowisk spod bandery UFC. Należy pamiętać, że nie tak znowu dawno, bo jeszcze w 2009 roku, wyprodukowano zaledwie dwadzieścia gal Ultimate Fighting Championship. W ciągu czterech lat organizacja podwoiła zatem liczbę promowanych wydarzeń i ani myśli zwalniać. Do niedawna rzadkością były dwie gale UFC odbywające się w jednym tygodniu, dziś dwie gale UFC mające miejsce w tym samym dniu nie są żadną anomalią. Warto również zwrócić uwagę, że we wspomnianym 2009 roku karta walk liczyła dziesięć zestawień, dziś często w rozpisce widnieje dwanaście pojedynków. Być może nie jest to wielka różnica, lecz biorąc poprawkę na liczbę imprez firmowanych logiem UFC w 2014 roku, te dwie walki więcej – choćby tylko w co trzeciej gali – przekładają się na zwiększenie ilości pojedynków o trzydzieści. Żeby zapełnić tak wielką lukę organizacja drenuje niemal wszystkie rynki na jakich mieszane sztuki walki trzymają przyzwoity poziom, wysysając z nich perspektywicznych fighterów na skalę przemysłową. Tym samym liczba sportowców mających dziś kontrakt z największą organizacją świata przekroczyła pół tysiąca (dokładnie – 543), a przecież nie jest to z pewnością ostatnie słowo giganta!

Praktyki te nie są oczywiście kwestią przypadku, czy “widzimisię” Dany White’a lub Lorenza Fertitty. Największa organizacja MMA od dłuższego czasu zmienia swój model biznesowy, rozkładając sprzedaż produktu pomiędzy wydarzenia płatne a gale emitowane na antenie otwartej. Jest to nic innego jak zabezpieczenie finansowania organizacji – by nie była ona zależna wyłącznie od dochodowego, lecz mającego swoje wady pay-per-view. W tę strategię wpisuje się lukratywna umowa ze stacją FOX i jej mniejszymi odnogami, a także uruchomienie UFC Fight Pass – własnej platformy dystrybucji. Zmiana strategii rozwoju niesie nadzieje na przyszłość, ale także rodzi poważne konsekwencje tak dla samego UFC, jak i dla całej branży.

Do tej pory organizacja kierowana przez Danę White’a była swoistą ligą mistrzów MMA – miejscem ostatecznych konfrontacji. Obok niej istniały mniejsze organizacje, które były dlań naturalnym partnerem – swoistym sitem, przesiewającym ziarna od plew. Dziś tę rolę pełnią nie tylko mniejsze gale UFC, ale i często dolne karty wydarzeń numerowanych. Pamiętamy, jak szeroko dyskutowane były, jeszcze kilkadziesiąt miesięcy temu, nowe angaże w UFC – w zasadzie każdy nowy zawodnik pozyskany przez Zuffę był w środowisku dobrze rozpoznawalny. Obecnie nikt nie jest w stanie nie tylko poznać historii każdego nowo przyjmowanego do organizacji sportowca… obecnie mało kto zna ich wszystkich choćby z imienia i nazwiska!

Exodus sportowców z miejscowych promocji upuszcza z nich natomiast krew – powoli niszcząc tubylczy ekosystem. W teorii mniejsi promotorzy mogą, co prawda, zabezpieczać się dłuższymi kontraktami, które będą ich chronić przed odpływem najlepszych fighterów do UFC – lecz w praktyce może to przynieść efekt odwrotny od zamierzonego: długoterminowe umowy będą odstraszać chcących sprawdzić się w najlepszej organizacji świata zawodników, przez co będą oni wybierali federacje z mniej restrykcyjnymi zasadami. To poważny problem, którego swego czasu doświadczyła Wielka Brytania – a symbolem spustoszenia był upadek Cage Rage, i niemal całkowite zmonopolizowanie brytyjskiego rynku przez Amerykanów. Dziś sytuacja nie jest oczywiście aż tak dramatyczna, gdyż UFC skupia się na wielu nowych regionach jednocześnie – przez co nie ma możliwości penetrowania ich w stopniu choćby zbliżonym do tego, w jaki sposób uczyniło to z wyspiarską scenę – lecz skala pozyskiwania lokalnego talentu musi być dla miejscowych organizatorów sporym problemem. Będę ogromnie zdziwiony, jeśli w przeciągu najbliższego roku nie zaczną tworzyć się miejscowe – a może nawet ponadnarodowe – koalicje, mające na rodzimych rynkach osłabić hegemona, wzmacniając jednocześnie promocje lokalne.

Kuriozalna ilość gal nie wiąże się jednak wyłącznie z zaniżaniem poziomu sportowego – zaniżany jest także poziom całego show. I nie ma w tym niczego dziwnego, bo ani Bruce Buffer, ani Joe Rogan i Mike Goldberg – nie to, żebym uważał Goldberga za wzór komentatora, lecz jest on w duecie z Roganem swoistym znakiem firmowym organizacji – nie mogą się rozdwoić. I choć Dean Hardy i John Gooden dwoją się i troją, by godnie zastąpić ów duet, to jednak są chyba z góry skazani na porażkę. Podobnie wygląda kwestia konferansjera – choćby Andy Friedlander zrobił słynne “360”, to Buffera nie zastąpi. Po prostu będący z organizacją niemal od początku Bruce, jest ważną częścią tej złożonej całości. Nie inaczej wygląda sprawa etatowych Octagon Girls. Pamiętam jeszcze czasy Reachel Leah; powtarzane co galę “beautiful Arianny” Goldberga wryło mi się w pamięć niczym 2+2; doskonale przypominam sobie dołączenie do UFC Brittney Palmer… a dziś? Kto potrafi wymienić, choćby z imienia, wszystkie nowe “dziewczyny od tabliczek”? Inne panie w USA, inne w Wielkiej Brytanii, jeszcze inne w Brazylii… do tego dochodzą okazyjne modelki na galach w Azji. Każda ładna, każda taka sama – że tak się wyrażę. Oczywiście istotą MMA jest walka, a kwestie komentarza, oprawy i całego show, to rzecz drugorzędna – w UFC nawet i trzeciorzędna, bo przecież amerykańska organizacja nigdy nie aspirowała do miana efekciarskiego show, jak niedościgniony pod tym względem PRIDE – ale nie da się nie odnieść wrażenia, że widz w wielu przypadkach otrzymuje – nie chcę napisać, że gorsze – inne UFC.

Bo inny jest też rodzaj emocji, gdy ogląda się pojedynek ikon sportu – a inny, kiedy w oktagonie spotyka się dwóch mało znanych wyrostków rządnych sławy i pieniędzy. Podobnie jak poprzednim akapicie, i w tym nie chcę omawianego zagadnienia wartościować – wszak inny nie znaczy gorszy. Szalone wymiany i nieszablonowe techniki w batalii o przysłowiową pietruszkę dostarczają emocji czysto powierzchownych: podziwiamy efektowność i różnorodność prezentowanych technik, oceniamy przebieg i dramaturgię starcia. Natomiast śledząc walkę dobrze nam znanych fighterów – z którymi w jakimś stopniu się utożsamiamy, czujemy do nich sympatie bądź antypatie – odbieramy starcie zupełnie inaczej, podświadomie: w głowie konfrontujemy rzeczywisty przebieg pojedynku z tym obmyślonym przez naszą wyobraźnię; na podstawie wcześniejszych walk przewidujemy mocne i słabe strony obu sportowców; mocniej angażujemy się w wydarzenia rozgrywające się na ekranie. Mimo iż pierwsze starcie Mauricio Ruy z Lyoto Machidą może być przez niektórych uważane za nudne – a nawet bardzo nudne – wielu kibiców oglądało tę walkę z zapartym tchem, jakby zawodnicy wymieniali setki ciosów w jednej rundzie. I odwracając sytuację, mimo iż otwierający niedawną galę Chris Wade był dla licznego grona kibiców zupełnie nieznany, to agresywnym stylem i świetną techniką dostarczył wielu osobom emocji, jakich niejedna gwiazda dostarczyć nie potrafi.

Nie sposób ocenić, czy wspomniane zmiany są dla sportu dobre, czy złe. Bezsprzeczne można natomiast stwierdzić, że w UFC zmieniają się proporcje emocji “powierzchownych” do emocji “podświadomych” – jeśli już trzymamy się tej terminologii – na rzecz tych pierwszych. Ocena tego zjawiska jest kwestią aksjologiczną, zależną od subiektywnych przekonań każdego fana – dlatego w samej istocie jest nierozstrzygalna. Jednemu ta zmiana proporcji przypadnie do gustu – bo np. nigdy nie oglądał lokalnych gal i teraz UFC dostarcza mu jednego i drugiego; komuś innemu natomiast taka zmiana będzie przeszkadzać – bo od UFC oczekuje wyłącznie konfrontacji zawodników uznanych, z “wyrobioną marką”. I jedno i drugie podejście jest jak najbardziej uprawnione i właściwe, i trudno tutaj spierać się o odczucia – każdy ma własne.

Kończąc ten przydługi wywód nie mogę pominąć wpływu, jaki rozrost UFC miał na krajową scenę MMA. Przed ubiegłorocznym naborem, w organizacji braci Fertitta walczyło do tej pory tylko dwóch krajanów: Tomasz Drwal i Maciej Jewtuszko. Potrzebowaliśmy aż trzech lat, by próg opatentowanego oktagonu przekroczyli kolejni – jak długo musielibyśmy jeszcze czekać, gdyby UFC pozostało przy dwudziestu galach rocznie? Czy nam się to podoba czy nie – to właśnie ekspansyjne plany największej organizacji mieszanych sztuk walki były główną przyczyną tego, że kontrakt z nią posiada obecnie aż ośmiu rodaków. Z pewnością jest to najbardziej pozytywny aspekt całego zagadnienia – owa słodycz w polityce UFC. Szkoda jednak, że w wyniku braku kontraktu telewizyjnego walki polskich fighterów nie odbijają się tak szerokim echem, jakim mogłyby się odbić w bardziej sprzyjających warunkach.

Jakub Bijan
FREESTYLE || GRECO

41 KOMENTARZE

  1. niestety to troche idzie w strone boksu, 1 jakiś wypakowany main event a reszte karty pies jebał taka jest prawda.
    ja bym chciał żeby to wyglądało tak aby telewizyjne rozpiski przesiewały ziarna od plew, natomiast numerowane to były same szlagiery jak liga mistrzów, niestety jest to nie możliwe z jednego prostego powodu, rozpoznawalne twarze też są potrzebne w rozpiskach fox bo to też znacząco zmniejszy liczbe chętnych do oglądania wydarzenia z osób które nie śledzą tego namiętnie, bo takie co śledzą to tak czy tak obejrzą.
    Mayhem

  2. Sprawa poważna, ale coś czuje że w najbliższych miesiącach UFC szybko się z tej sytuacji wydostanie. Politykę UFC połowicznie rozumiem, jak największa ekspansja na nowe kraje, sporo gal powiązanych z kontraktami z partnerami medialnymi. Nie rozumiem tylko po co pchać czasem po 3-4 mocne, ciekawe walki na zwykłe Fight Nighty, gdy potem brakuje starć na PPV? Przecież to jest machina biznesu, żeby w PPV ostatnie 3 walki były klasowe, tak żeby widz oglądał całą gale czekając właśnie na nie. A Fight Nighty mogłyby po prostu promować lokalne prospekty. No chyba że to taka promocja Fight Passa, żeby w tym roku wypromować go lepszymi walkami niż te z PPV. Dlaczego uważam że nastanie lepszy czas dla UFC? Po pierwsze, ich topowe gwiazdy miały/mają kontuzje w ostatnim czasie. Bez Caina, Jonesa i Pettisa gorzej z dobrymi main eventami. W perspektywie 3-4 miesięcy będziemy mieli ich powroty, więc rozpiski PPV będą miały zdecydowanie lepsze karty. Cain, Jones, Pettis, czy też powroty Andersona, Diaza, to będą dobrze sprzedające się walki.

    Tak patrząc czysto po rozpiskach jeśli nikt nie wypadnie, UFC 178 znakomita rozpiska z Cerrone, Alvarezem, McGregorem, Kennedym, Mighty Mousem i Dominickiem Cruzem. UFC 179 z Aldo, Mendesem, Davisem i Gloverem, UFC 180, z Werdumem i Cainem, UFC 181 z Weidmanem, Belfortem, Pettisem i Melendezemm, UFC 182 z Jonesem i Cormierem, UFC 183 z Andersonem i Diazem. To są main eventy które, praktycznie każdy z nich powinien elektryzować fanów. Oczywiście, trudno zakładać czy kontuzje nie zmienią planów, ale akurat KSW bym w tym wypadku nie bronił. Nie mówię o pechu gdy non stop jakaś walka wypada, ale o robieniu rozpisek na poczekaniu. Dla porównania tak jak podałem UFC ma ustalone main eventy najbliższych sześciu PPV. Ile przed walką zostało podane nazwisko rywala Bedorfa z najbliższego KSW? Jakie jest w ogóle porównanie ceny Fightpassa z ceną PPV KSW, biorąc pod uwagę ilość i jakość walk?

    Problemem UFC jest także przesyt niektórych PPV, przy ubożeniu innych. Np, czy jest sens robienie na jednym PPV walk Weidmana z Belfortem i Pettisa z Melendezem? Dwie walki o pas, w dwóch mocnych kategoriach wagowych. Można było rozbić to na dwie gale. A co do Polaków/Chińczyków/Irlandczyków, UFC zakontraktowało wyróżniające się jednostki. Te które sobie poradzą, zostaną na dłużej, te które zawiodą odpadną. UFC miało słabe ostatnie miesiące, bo straciło na dłuższy czas 2 topowe gwiazdy (GSP/Anderson), kilku mistrzów notorycznie zmaga się z kontuzjami, paru wpadło na dopingu, a ktoś walczyć na takiej ilości gal musi.Wczorajsza gala była nie ukrywajmy tego gówniana, ale myślę że końcówka roku znowu będzie należała do UFC.

  3. Wczorajsza gala miała gównianą rozpiske, ale taka nie była, a szczególnie skończenia walk.

    Tylko że właśnie, to jest gala fajna pod telewizje bez podjarki, bo na PPV oczekuje się bądź co bądź nazwisk które to pociągną medialnie.

  4. Tekst ciekawy – z jednej strony utożsamiam się z „podświadomymi” – zawsze wolę oglądać znane twarze, wtedy bardziej im kibicuję, wczuwam się w walkę. Często jak walczą anonimowi dla mnie zawodnicy to oglądam jednym okiem, albo nie oglądam wcale. Natomiast gdy walczy ktoś, kogo lubię, to nie ma opcji, żebym nie odtworzył jego walki. Z drugiej strony uważam, że nie mamy co narzekać. Oczywiście przedwczorajsza gala to była katastrofa, jednak wolę częściej oglądać UFC i widzieć w nim Polaków – nawet jeśli udział Hallmanna, Jotki, czy Asi ciągnie ze sobą obecność tych słabszych. Najgorszą patologią, która nie powinna mieć miejsca są zawodnicy, którzy nie mają pojęcia o mma, a którzy – o zgrozo – walczyli na azjatyckich galach. Zdaję sobie sprawę, że na bezrybiu i rak ryba, ale nie postępujmy jak unia, twierdząc, że jest nią nawet ślimak.

    P.S. skąd pochodzą Twoje słowa o Aslambeku idącym do lasu i Mamedzie pilnującym, by się nie zgubił? 😀

    http://www.youtube.com/user/PucziTheFace

  5. serio uwazasz, ze powinien byc jakis zawodnik 'rezerwowy'? to chyba nie jest ten poziom jednak. w takim razie np. TJ powinien trenowac pod dwoch zawodnikow? dwa campy? z drugiej strony – zawodnik rezerwowy robi caly camp po to zeby prawdopodobnie nie walczyc? 

    rozumiem, ze moze to zadzialac w KSW gdzie wszyscy maja wyjebane z kim zawalczy Mamed – byleby zawalczyl, ale w UFC bija sie ludzie- szczegolnie mistrzowie – o cos wiecej niz pieniazki, tak przynajmniej mi sie wydaje.

  6. Był już zawodnik który był gotowy wziąć każdą walkę, ale UFC go zwolniło i teraz musi walczyć na ADCC.

  7. Plus tej sytuacji taki, że coraz więcej zawodników ma szansę zarobić lepsze pieniądze na jakimś słabym FN, niż lokalnych galach. Stawki 8+8 co jest minimalną stawką w UFC nie mają zawodnicy ME w niektórych organizacjach.

  8.  Bardzo ciekawy tekst z którym niestety muszę się zgodzić. No i UFC brakuje teraz wielu naprawdę charakterystycznych i charyzmatycznych "nowych" zawodników, bo jeden McGregor cudów nie zrobi. 

     Nawiasem mówiąc komentarz Hardego i jego kolegi podoba mi się dużo bardziej od Rogana, który przy każdym przestrzelonym kopnięciu krzyczy o "grejt młaj taj skils" kogoś, kto zaczął robić stójkę rok temu.

  9. ja od UFC chciałbym mocnych walk w całej karcie głównej numerowanej gali skoro mają czelność mianować się „ligą mistrzów” UC i gale FN powinny promować zawodników którzy już coś osiągneli w innych organizacjach
    FN może również fajnie rozwiązywać sytuacje pretndentów do pasa – w ME powinni walczyć zawodnicy o prawo walki o pas ma to 2 plusy – promuje pretendentów w otwartej telewizji i sprawdza ich wartość marketingową 2 daje realną możliwość sprawdzenia się przed walką o pas na dystansie 5 rund !

  10. ja bym chciał żeby to wyglądało tak aby telewizyjne rozpiski przesiewały ziarna od plew, natomiast numerowane to były same szlagiery jak liga mistrzów

    I takie chyba było założenie, ale przy takiej liczbie kontuzji i innych problemów typu niezrobienie wagi, karty się sypią.

    Często jak walczą anonimowi dla mnie zawodnicy to oglądam jednym okiem, albo nie oglądam wcale

    I ostatnia gala dowiodła, że jest to błąd 🙂

    bo jeden McGregor cudów nie zrobi. 

    Nie jest sam, Jotko tańczył "bredgensa" po wygranej Laughing

    Dzięki Jakub Beer

  11. UFC działa jak każdy biznes. Jesli można na czymś zarobić, to dlaczego nie? Dana i społka widzieli, że loaklane gale zarabiają na mniejszych medialnie zawodnikach, a dodatkowo tych wypromowanych mogłaby przejąć kokurencja (bo minio wszystko taka była i jest). Dodatkowo wszyscy siedzący w biznesie wiedzą, że jak chce się wykończyć konkurencję, a przynajmniej ją mocno osłabić/zahamowac jej rozwój, to najlepiej (jeśli posiada sieśrodki, a ufc posiada) podkupić pracowników, a jak organizacja zdechnie, to ich – a szczególnie tych niepotrzebnych – zwolnić

  12. Ja jestem za rozszerzaniem UFC i walkami dużej ilości zawodników w tej organizacji, ale pod jednym warunkiem. Muszą to być NAJLEPSI zawodnicy. A tak niestety nie jest. Można nawet na przykładzie Polski. Mamy ciężkiego w UFC – Omielańczuka, podczas gdy ten zajmuje bodajże 5 miejsce w rankingu PL, a wyżej notowani obijają się po ruskach, KSW lub jeszcze innych galach. Mamy także Pawlaka, który również odstaje od stawki ligi mistrzów mma, choć w KSW w tej samej wadze walczą/yli Mańkowski, Moks lub S.. W UFC mają być najlepsi i tylko dla nich powinno być tam miejsce. I to mnie najbardziej boli. Jakże byśmy się cieszyli z owocnych występów naszych najlepszych fighterów – Khalidova, Tybury, Materli, Grabowskiego, Drwala czy Helda. A tych nie potrafią/nie chcą/nie opłaca im się ściągnąć…

  13. A tych nie potrafią/nie chcą/nie opłaca im się ściągnąć…

    Źle na to patrzysz, powinieneś zadać pytanie dlaczego Ci zawodnicy nie potrafią / nie chcą / nie opłaca im się.

    Muszą to być NAJLEPSI zawodnicy

    Po to są mniejsze telewizyjne gale, żeby znaleźć tych najlepszych.

    Mamy ciężkiego w UFC – Omielańczuka, podczas gdy ten zajmuje bodajże 5 miejsce w rankingu PL

    Bo chciał się tam bić. 

    a wyżej notowani obijają się po ruskach, KSW lub jeszcze innych galach.

    Bo im lepiej płacą, bo mają kontrakty wyłącznościowe z organizacjami, bo… wiele wiele innych powodów.

    Mamy także Pawlaka

    To wina jego menagera!

    choć w KSW w tej samej wadze walczą/yli Mańkowski, Moks lub S..

    Którzy są związani wyłącznościowym kontraktem z KSW.

    W UFC mają być najlepsi i tylko dla nich powinno być tam miejsce.

    Gdyby tak było, gale UFC byłyby tylko w USA. 10 – 15 wydarzeń na rok.

    Jakże byśmy się cieszyli z owocnych występów naszych najlepszych fighterów – Khalidova, Tybury, Materli, Grabowskiego, Drwala czy Helda.

    Ja się cieszę z obecnych Polaków w UFC. War Aśka!

  14. Ja tam od kiedy UFC zatrudniło Janka czy Omielańczuka albo robi gle z jakimiś śmiesznymi chinolami  biorę poprawkę na tę "ligę mistrzów" i nie podchodzę z nabożnym stosunkiem do walk poniżej pierwszej 20ki.

  15. Mnie osobiście tylko te azjatyckie gale nie jarają, a tak to nawet staram się oglądać każdą inną gale UFC.  Choć oczywiście coś w tym jest że UFC nie jest już takie jak kiedyś. Teraz dostać się tam jest dość łatwo, nabić sobie dobrze rekord i można śmigać po oktagonie. Oczywiście czeka się na walke Polaków ale to też już nie to samo jak walczył tam tylko Tomek Drwal czy Irokez. Ciężko to opisać słowami.. kto pamięta tamte czasy ten wie o co chodzi ; )

  16. Grzechu, rozumiem wszystko o czym piszesz, bo to oczywiste, ale mi chodzi o to, żeby te problemy przeskoczyć. Nie opłaca się zawodnikowi? Dajemy więcej hajsu! Ma kontrakt wyłącznościowy? Czekamy aż mu wygaśnie/"wykupujemy" go z danej organizacji. Tak to powinno działać. Jeśli jest ponad 500 zawodników w UFC, to wszyscy powinni być przynajmniej w TOP1000 P4P (swoją drogą, to byłby całkiem śmieszny i prowadzący do miliona kłótni ranking ). Tymczasem mamy chinoli z ujemnym rekordem, gości po 3-4 zawodowych walkach i nabijaczy zwycięstw na ogórach.

    Po to są mniejsze telewizyjne gale, żeby znaleźć tych najlepszych.

    Nie. Obserwacja zawodników w ich walkach dla innych organizacji, przekopywanie ich rekordów, pokonanych przeciwników i zapisów wideo jest od tego, żeby znaleźć najlepszych.

    Gdyby tak było, gale UFC byłyby tylko w USA. 10 – 15 wydarzeń na rok.

    Nie mówię, że ma być 20 najlepszych fighterów z każdej wagi. Mówię, że ma być nawet 100 najlepszych, ale NAJLEPSZYCH. 
    Tylko w USA? Nie sądzę.

    Ja się cieszę z obecnych Polaków w UFC. War Aśka!

    Nie zrozum mnie źle. Również cieszę się z obecności Polaków na kartach UFC, kibicuje im, a na ich walkach nie potrafię siedzieć, tylko z nadmiaru emocji stoję, podskakuje i obserwuje każdy ruch z zaciśniętymi do czerwoności kciukami. Ale uważam, że obecność Tybury sprawiłaby nam o wiele więcej radości niż Omielańczuka. Khalidova niż Jotki, Mańkowskiego niż Pawlaka, Helda niż Sajewskiego, Asi niż… A nie – nikogo zajebistrzego od Asi nie mogli ściągnąć. 

  17. Świetny tekst. Mam dokładnie takie odczucia jak ty, tylko talentu pisarskiego brak;) Też jestem chyba bardziej "senymenalny"(kto wpierdalał makowca z komendantem pod celą ten wie ocb:)). Wolę mniej gal rocznie ale dopakowaną rozpiskę samymi znanymi twarzami. I chuj, że pewnie niektórzy z nich nie mogą już zagwarantować takiego szoł jak "młodzi wilcy" Chcę oglądać legendy i już.
    Za ten tekst Jakubie nagroda czeka w dziale "Kobiety".

    PS:
    "Każda ładna, każda taka sama"

    LaughingAle taka prawda też ze wszystkich Azjatów poznałbym Bruca Lee, Jackiego Chana i Marię Ozawę. Ale tu CIEKAWOSTKA: Dla Azjatów kazdy biały też wygląda tak samo:) 

  18. Nie opłaca się zawodnikowi? Dajemy więcej hajsu!

    Lombard dostał więcej, widziałeś jego pierwszą walkę w UFC? To się po prostu nie opłaca.

    Ma kontrakt wyłącznościowy? Czekamy aż mu wygaśnie/"wykupujemy" go z danej organizacji.

    Taki Borys ma pas KSW, ani mu kontrakt nie wygaśnie ani go nie wykupią bo… patrz Lombard.

    Tymczasem mamy chinoli z ujemnym rekordem, gości po 3-4 zawodowych walkach i nabijaczy zwycięstw na ogórach.

    Był TUF w Chinach to mamy chinoli, no co zrobić 🙂

    Nie. Obserwacja zawodników w ich walkach dla innych organizacji, przekopywanie ich rekordów, pokonanych przeciwników i zapisów wideo jest od tego, żeby znaleźć najlepszych.

    Tak było kiedyś, gdy gale UFC pojawiały się 1-2 na miesiąc. 

    Tylko w USA? Nie sądzę.

    No dobra, jeszcze Brazylia.

    Ale uważam, że obecność Tybury sprawiłaby nam o wiele więcej radości niż Omielańczuka. Khalidova niż Jotki, Mańkowskiego niż Pawlaka, Helda niż Sajewskiego

    Ani Tybura, ani Khalidov ani Held z tego co wiem na chwilę obecną nie wybierają się do UFC, nawet jeśli UFC ich chce. A Borys wiadomo, ma pas.

  19. Co tu dużo mówić.Dramat jest. Niedługo KSW będzie miało ciekawsze rozpiski. DO tego najlepsi walczą raz na ruski rok. UFC strasznie się zepsuło. MIejmy nadzieje,że wróca choć trochę do konkretnego poziomu.

  20. Nie zapominajmy, że początkowo Mighty Mouse miał walczyć na 177, ale wypadł Jones, a jako że TJ walczył na 177 u siebie, to UFC wielkiego wyboru nia miała.

  21. Sentymenalny Andrzej ty parowo, a nie senymenalny. Albercik by się wkurwil

  22. Ale taka prawda też ze wszystkich Azjatów poznałbym Bruca Lee, Jackiego Chana i Marię Ozawę.

    A Cung Le i Kim Dżong Il? Laughing

    Lombard dostał więcej, widziałeś jego pierwszą walkę w UFC? To się po prostu nie opłaca. Taki Borys ma pas KSW, ani mu kontrakt nie wygaśnie ani go nie wykupią bo… patrz Lombard.

    Tam Lombard. To jeden przypadek. Męczą byle jakich zawodników, bo dobrych "im się nie opłaca". W tym wszystkim przecież chodzi o to, żeby mieć najlepszych. Może na początku się nie będzie opłacało, ale ludzie chcą oglądać tylko najlepszych. Nikt nie pójdzie na Bellatora, jeśli będzie on tylko zapleczem i już nawet tu leci plus dla UFC. 
    Co innego oczywiście lokalne gale.

    Był TUF w Chinach to mamy chinoli, no co zrobić 🙂

    Ale z tego co wiem, kontrakt przysługuje tylko zwycięzcy TUFa, więc skąd narobiło się tego tyle? Rozmnożyli się w pare miesięcy? (w sumie to trochę w ich stylu. Laughing)

    Tak było kiedyś, gdy gale UFC pojawiały się 1-2 na miesiąc.

    To czemu by nie wrócić do tych czasów? Wystarczy zatrudnić paru "skautów" więcej. 

    Ani Tybura, ani Khalidov ani Held z tego co wiem na chwilę obecną nie wybierają się do UFC, nawet jeśli UFC ich chce. A Borys wiadomo, ma pas.

    Jeśli nie chcą, to właśnie w tym zadanie UFC, żeby ich przekonać. 

  23. Tam Lombard. To jeden przypadek. 

    Ale wystarczył, żeby UFC więcej takich błędów nie popełniało.

    Męczą byle jakich zawodników, bo dobrych "im się nie opłaca". 

    Opłaca, ale dopiero jak się wykażą.

    Ale z tego co wiem, kontrakt przysługuje tylko zwycięzcy TUFa

    Duży kontrakt tak, ale chyba zawsze (a przynajmniej podczas kilku ostatnich sezonów TUFa) podczas finałów TUFa były w prelimsach walki innych uczestników. Co nie oznacza, że zostaną tam na dłużej.

    To czemu by nie wrócić do tych czasów? 

    Bo UFC chce $$$

    Jeśli nie chcą, to właśnie w tym zadanie UFC, żeby ich przekonać. 

    Proszę Cie…

  24. Innymi słowy: hajs, hajs, hajs.
    A gdzie widowisko? Gdzie głośne (póki co poza UFC) nazwiska? Czy wszystkich mistrzów chcą sami tworzyć i kształtować? Nie będą brać ukształtowanych? Będą, bo już to robią (patrz: Alvarez). Teraz tylko wystarczy to rozszerzyć na większą skalę i będzie dobrze. 

  25. Baju, trzeba zwrócić uwagę, że sytuacja w której na kilka dni do gali wypada głowna walka nie ma dobrego zakończenia. Usunięcie walki wieczoru – nie mówiąc o likwidacji gali, jak już się zdarzyło kiedyś – to rozwiązanie najgorsze. Oczywiście zdaję sobię sprawę, że takie "łatanie dziury" będzie w dużej mierze sprzeczne z rankingami – ale nic nnego nie da się zrobić. Bo nie ma możliwości, by jako rezerwowego zatrudnić – przykładowo – "Maulera" w sytuacji, w której ma on zagwarantowaną walkę o pas: każdy kalkulujący zawodnik oleje taki deal i poczeka kilkanaście tygodni na swoją kolej. Natomiast ktoś z końca pierwszej dziesiątki – komu do title shota brakuje przykładowo trzy walki – z pocałowaniem ręki poszedłby na taki ukłąd, bo ma on same plusy: szybsza szansa walki o pas, zaplusowanie u Dany, pewna kasa za okres przygotowań (bez walki). Pieniądze nie błyby problemem, bo przecież w większości przypadków UFC płaci wypadającym zawodnikom pełną pensję – mimo że nawet nie weszli do klatki.

    Naturalnie nie mam złudzeń, że przy dzisiejszej polityce UFC jest to niemożliwe z przyczyn praktycznych.

    Grzechu, do usług;) – choć zadanie wykonane połowicznie, bo miało być sarkastycznie.

    Arlovski, prezent pierwsza klasa 😀

    Edit: Puczi – komentarz z Cohones:)

    twitter.com/jakub_bijan || facebook.com/jakub.bijan
  26. @Nayevsky, a znasz przykład Strikeforce'a? Wiesz ile tam zarabiali Barnett i Fedor, a ile taka Gina Carano? Porównaj sobie kto z nich sprzedawał tam lepiej gale. Po co UFC ma wydać np te 50 tys dolców na jakąś lokalną gwiazdę (zbieżność z Mamedem nieprzypadkowa), jak w średniej ma tylu zawodników że rozpiski można robić przez najbliższe lata. Weidman, Machida, Mousasi, Jacare, Kennedy, Leites, Belfort, Anderson i wielu innych, nie ma sensu dla nich wydawać sporej kasy na nowe "gwiazdy". Nie wierze że ktokolwiek kto byłby poziomem zbliżony do TOP20 UFC nie jest w kręgu ich zainteresowań, ale ze wszystkim musi być logika, a nie sypanie hajsu nieporównywalnego do realiów

  27. Grzechu, do usług;) – choć zadanie wykonane połowicznie, bo miało być sarkastycznie.

    Wiem, wiem, ale już nie chciałem Ci cisnąć , ale to wszystko wina zawodników. Gdyby ta gala fatycznie była tak słaba jak myśleliśmy to i sarkazm by się znalazł 😉

    Nie będą brać ukształtowanych?

    Będa ale nie będą im płacić za pierwszą walkę jak za zboże.

  28. Ogólnie chyba mało kto ogarnia te wszystkie walki. Ja oglądam w całości jakieś ciekawsze walki + gify z fajnych skończeń. Obawiam się, że w następnym roku tych gal będzie jeszcze więcej, w tym więcej szrotu – są jakieś granice dobrego smaku, które UFC niedługo przekroczy lub już przekroczyło.

  29. Obawiam się, że w następnym roku tych gal będzie jeszcze więcej, 

    Felieton widzę czytasz tak jak oglądasz walki Laughing

    Na 2014 rok największa organizacja świata zaplanowała aż czterdzieści pięć gal

    Ogólnie chyba mało kto ogarnia te wszystkie walki.

    Ja widziałem wszystkie. Wielu nie pamiętam Laughing

  30. Dla mnie problemem nie jest nawet duża ilość gal z no name'ami, co wypadanie walk o pas. Już się w tym gubię ale  mam wrażenie jakby ostatnio wszyscy mistrzowie od flyweight w górę zmówili się i poszli na L4. Kiedy była ostatnia ciekawa walka w wyższych wagach, GSP vs Hendricks? No może jeszcze Jones vs Texeira i Weidman vs. Machida. Także 3 walki na rok. Na szczęście koniec roku ma być grubszy.

  31. Troche SF, ale zaryzykujmy. Od niedawna ciekawi mnie jakie byłoby prawdopodobieństwo takiego scenariusz: Polsat zgadza się zrezygnować z KSW na rzecz UFC i będzie emitowało tylko te mniejsze polskie gale. W zamian UFC kontraktuje największe gwiazdy KSW: Materla, Mańkowskiego, Bedorfa i nawet Gamrota z Irokezem.
    KSW bez Polsatu z Czeczenami, Moksem i Pudzianem dużo by znaczyła? Odkąd Polacy są w UFC nie czekam z jakąś niecierpliwością na KSW tak jak kiedyś. Wiem, że pojedynki Halmanna i Omielańczuka znaczą więcej niż walki Gamrota/Anzora i Bedorfa.

  32. Zgadzam się z tym, że obecnie wraz z wzrostem liczby gal zakontraktowano wielu kelnerów (szczególnie z Azji), na czym cierpi siła sportowa całej organizacji…

  33. Psioczymy tak nad tą rozpiską, ale możemy z dużą dozą prawdopodobnieństwa stwierdzić, że tak mało medialnej gali w tym roku już nie uświadczymy. Ponadto jak co roku sierpień przynosi bardzo mierne rozpiski, więc tutaj przy większej ilości gal, zostało to bardziej wyeksponowane.

    Owszem chętnie rozbijałbym gromy o klify oceanu, ale akurat w przypadku gali 177 da się UFC usprawiedliwiać, tym bardziej że sama się obroniła poziomem sportowym.
    Jedyne co bym się przyczepiał, to do sędziowania walki Castillo.
    Poza tym ciężko nie zgodzić się z argumentami podanymi w artykule, dzięki za włożoną pracę.

  34. Ja jako fan oglądania tylko wag 70+ i tak sporo pojedynków czy gal omijam. A przez to, ze UFC rzuca ostanio kiepskie karty to i ilość gal oglądanych przeze mnie spadła. Troche straciłem zainteresowanie UFC tak jak ligą hiszpańską. Kiedyś oglądałem wszystko jak szło, ale teraz same szlagiery i pojedynki na szczycie. Niestety przez polityke UFC ostatnio to samo robie z MMA.

  35. Najciekawszym wątkiem artykułu jest wzmianka o ewentualnych sojuszach innych organizacji, to jest jakaś szansa na zrobienie kroku do przodu. Sami widzimy jak absurdalnie KSW kisi się we własnym sosie, podobnie Bellator czy Cage Warriors.  Gdyby połączyli siły i stworzyli wspólną ligę mogliby robić gale lepsze od niejednej z pod znaku UFC.

  36. Mnie osobiście trochę dziwi narzekanie na zbyt dużą ilość gal UFC i związanym z tą ilością "rozwodnieniem" rozpisek u nas w Polsce – gdzie nikt, przypuszczam, że łącznie z redakcją MMARocks i innymi ekspertami, za PPV nie płaci – i to jescze na forum fanów mma, którzy powinni się co do zasady cieszyć z większej ilości wyprodukowanego w świetny sposób contentu UFC ( może czasem o niższych walorach sportowych, ale to zawsze jednak jakaś "wartość dodana jest" )…

    Ja rozumiem, że ten temat może być jakoś kontrowersyjny w Stanach/Kanadzie itp. ( czyt. krajach, do których jest skierowane PPV UFC ), bo tam się to wiąże z dylematem fanów tego sportu, czy wydawać te 50dolców na średniej jakości "rozwodnioną" kartę numerowanej gali, czy jednak sobie tą przyjemność odpuścić, ale u nas taka dyskusja jest troszkę na wyrost imo, bo nikt takich dylematów nie ma, co najwyżej się można zastanawiać czy warto zarwać nockę dla danej gali 😉

    Wydaję mi się, że UFC wie co robi i tak biegła we wszystkich niuansach sportowego biznesu firma nie decydowałaby się na coś, co nie przynosiłoby jej zysków.

    Skoro, mimo ciągle spadających słupków sprzedaży PPV ( taka jest generalnie tendencja ) z roku na rok zwiększają jednak liczbę gal, to znaczy, że im się to po prostu opłaca ( nie wiem czy bezpośrednio, na ten moment, czy patrząc z perspektywy długoterminowej, czyli np. pod kątem promocji nowych gwiazd tego sportu, które będą ciągnąć PPV w przyszłości ).

    My, patrząc z perspektywy polskiego fana mma raczej nie możemy narzekać, bo dostajemy stosunkowo łatwo dostępną dodatkową porcję walk ( przy wysokiej jakości produkcji i umówmy się braku jakiś dodatkowych kosztów 😛 ) i mamy możliwość śledzenia kariery mniej znanych zawodników od wcześniejszych etapów kariery – a z tym akurat móbłby być kłopot, gdyby nie większa ilość gal/większy roster UFC, bo jednak nawet w dzisiejszych czasach nie każda gala z Idaho, czy jakiejś amazońskiej dżungli jest tak dostępna jak UFC ( szczególnie jeśli mówimy o walkach live ).

     

    Jeśli chodzi o zastępstwa w UFC, to jest to nierealne ze względu na skalę przedsięwzięcia i porównanie do KSW przy ich 4 galach w roku i malutkim parku zawodniczym jest zupełnie nietrafione. W UFC tak naprawdę rzadko się zdarzają sytuacje, że jakiś fighter jest przez dłuższy czas "bezrobotny" i mógłby być takim rezerwowym. IMO w większości przypadków ze względu na bardzo duże wyprzedzenie UFC z ogłaszaniem fightcardów/zestawianiem pojedynków ( nie tak jak przy KSW, gdzie nieznamy rywali naszych do ostatnich tygodni ) jednak dosyć szybko po walce danego fightera zaczynają się jakieś przymiarki do kolejnej walki i nie ma sytuacji, gdzie zawodnik mógłby sobie czekać "w rezerwie" ( bo jak już ma ogłoszoną walkę, to przecież branie go na inny event wiązałoby się z rozbijaniem kolejnej rozpiski ).

     

    BTW – tak na koniec jeszcze chciałem dodać, że gdzieś widziałem takiego tweeta, że ta możliwość zwrotu biletów to wynikała bardziej z odpowioedniego prawa regulującego takie przypadki w Kaliforni, niekoniecznie z dobrej woli UFC i wujka Dany 😉

  37. Ale taka prawda też ze wszystkich Azjatów poznałbym Bruca Lee, Jackiego Chana i Marię Ozawę

    haha Heart

  38. "Ale taka prawda też ze wszystkich Azjatów poznałbym Bruca Lee, Jackiego Chana i Marię Ozawę. Ale tu CIEKAWOSTKA: Dla Azjatów kazdy biały też wygląda tak samo:) " Bo Azjaci są ślepi 😀 Biali mają dużo więcej różnic na twarzy, czarni czy latynosi też, ale Azjaci? Wszyscy skośne oczy, tylko w różnym stopniu i można rozpoznać w miarę nację, ale już Japończyka od Japończyka czy Chińczyka od Chińczyka jeśli nie różni się stylem, fryzurą czy warunkami fizycznymi to nie bardzo 😉

    Temat się pojawia co rusz, wielu to już nudzi, więc może to zła droga dla biznesu jakim jest UFC. Ja jednak nie będę narzekał, im więcej tym lepiej. Nikt przypadkowy do bólu się tam nie pojawia, choć wiadomo, że wszyscy równi i topowi nie są i nie będą, bo byłoby to dopiero nudne…

    Coraz więcej trenujących, coraz więcej zaczyna od MMA po prostu i tak już będzie. W innym wypadku chyba ktoś nie zdawał sobie sprawy co sprawi stworzenie Mixed Martial Arts i należy wrócić do mierzenia jedynie bazowców ze sobą, grappler vs MT, zapaśnik vs bokser itd. Nazwiska i rekordy nie walczą. Nowe nazwiska, nowe twarze dużo bardziej chcą się pokazać i nie ważą każdej akcji jakby chodziło o ich życie. Machidę ogląda się z zapartym tchem, bo wiemy, że to Lyoto i kim jest, ale gdyby tak walczył debiutant to każdy z maruderów zasnąłby zanim poszłoby pierwsze kopnięcie. Co prawda Machida ostatnimi czasy trochę aktywniejszy się stał w walce, na szczęście, bo ma ku temu argumenty zdecydowanie. Tyle, że w walce Spidera z Belfortem czekaliśmy chyba 2 minuty na jakąś akcję. Gdyby nie to, że "pas" i że "to oni" to każdy po minucie takiego debiutu obu poszedłby do wc czy do kuchni i wrócił po walce 😉

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.