Ronda Rousey nie chce wchodzić do oktagonu przy muzyce granej na żywo

(Fot. Sherdog.com)

Przed walką wieczoru gali UFC 189, nietypowo dla największej organizacji MMA na świecie, mogliśmy usłyszeć muzykę graną na żywo. Podczas gdy do oktagonu wchodził Conor McGregor, zebrani w hali widzowie poczuli się niemal jak na koncercie, bowiem na bocznej scenie pojawiła się Sinead O’Connor, która zaśpiewała jeden ze swoich przebojów. Z kolei wejściu do klatki Chada Mendesa towarzyszył pokaz umiejętności wokalnych Aarona Lewisa.

Młodszym fanom MMA w Polsce taki sposób na podgrzanie atmosfery przed walką kojarzy się oczywiście z Konfrontacją Sztuk Walki. Jak widać, UFC postanowiło iść podobną drogą, czerpiąc pomysły ze starej „Pride’owskiej” szkoły przepychu.

Na ten temat, podczas czwartkowego dnia medialnego przed galą UFC 190, wypowiedziała się mistrzyni dywizji koguciej kobiet, Ronda Rousey (MMA 11-0). „Rowdy” spodobało się wejście McGregora do klatki, jednak osobiście nie chciałaby wchodzić do oktagonu przy muzyce granej na żywo. Podczas gdy Ronda zmierza w kierunku klatki przed walką, z głośników w hali leci utwór „Bad Reputation” w wykonaniu Joan Jett. Ronda wypracowała już swoje metody na skupienie się przed pojedynkiem i nie chce zmian w tej kwestii – obawia się, że muzyka na żywo mogłaby ją rozproszyć:

Sama nie wiem. Czuję, że to mogłoby mnie w pewien sposób rozpraszać. Conor ma tę zdolność do patrzenia na tłum – spojrzał na Sinead O’Connor i szedł dalej. Miał flagę. Ze mną jest tak, że mam pewne rzeczy do zrobienia [w klatce] i nie chcę myśleć o niczym innym. Każdy ma swoje metody. To jest moja.

Rousey kolejną walkę stoczy w Rio De Janeiro. Tam, oprócz ulubionego „Bad Reputation”, usłyszy najpewniej także mieszankę oklasków, „buczenia” i słynnego brazylijskiego „uh vai morrer”.