Esther Lin / MMAFighting

Jan Błachowicz to człowiek-zagadka. Ten niepozorny półciężki co rusz nas zaskakuje – często pozytywnie, ale musimy też przełykać gorzkie pigułki, jakie nam serwuje. Kiedy podjął decyzję o zostawieniu „ciepłej posadki” w KSW na rzecz najbardziej wymagającej organizacji MMA na świecie, wielu fanów przecierało oczy ze zdumienia. Tu, w Polsce, miał zapewnione dobre zarobki i lokalnych sponsorów, co pozwalało mu na życie w godnych warunkach. „Cieszyński Książę” chciał jednak czegoś więcej. Nie pieniędzy – Janek pragnął rywalizacji z najlepszymi zawodnikami MMA na świecie.

Tą decyzją zaskarbił sobie szacunek fanów – oczywiście tych, którzy nie odwracają się od zawodnika już po pierwszej porażce. Ci bardziej wnikliwi obserwatorzy zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że na Błachowicza w UFC nie będą czekać łatwe walki. Ale Janek właśnie tego chciał – sportowej rywalizacji, nawet kosztem – początkowo – mniejszych zarobków.

Debiutu w Ultimate Fighting Championship nie mógł sobie wymarzyć lepszego. W październiku 2014 roku odebrał duszę Ilirowi Latifiemu. Po tej walce wybuchła prawdziwa euforia. Polak miał szybko piąć się w rankingach, by w ciągu roku-dwóch zyskać status pierwszego pretendenta do tytułu mistrza. Niedługo później pojawiło się rozczarowanie.

UFC pokładało wielkie nadzieje w Błachowiczu, dlatego już w drugiej potyczce dostał miejsce na karcie walk tuż przed najważniejszą walką wieczoru na pierwszej, historycznej gali w Polsce. Zwycięstwo z Jimim Manuwą miało dać Jankowi przepustkę do walk ze ścisłą czołówką wagi półciężkiej. Niestety, wszystko zakończyło się nie tak, jak powinno.

Błachowicz zawalczył bardzo asekuracyjnie, przespał pojedynek. Jak stwierdził jeden z trenerów, „Janek był chyba w grze komputerowej”, bo wydawało mu się, że zrobił dość dużo, by to jego ogłoszono zwycięzcą. Później było już tylko gorzej.

Po tym, jak odwołano jego walkę z Anthonym Johnsonem, Błachowicz został zestawiony z Coreyem Andersonem, co miało być swego rodzaju „walką na przetarcie”. Owszem, tarć w tym boju było sporo – plecami o matę. „Beastin 25/8” zdominował Polaka zapaśniczo i niemal pogrzebał nadzieje na to, że Polak podbije UFC. Co gorsza, nad Błachowiczem zawisło widmo wyrzucenia z Ultimate Fighting Championship.

Dana White i spółka postanowili jednak dać jeszcze jedną szansę naszemu rodakowi. Na gali w Chorwacji zestawiono go z Igorem Pokrajacem, gdzie – zgodnie z oczekiwaniami – zwyciężył. Malkontenci znaleźli w tym boju sporo powodów do narzekań, wierni fani zyskali nadzieję, że po gorszych czasach będzie już tylko lepiej. Niestety, tak się nie stało.

Włodarze UFC kolejny raz postanowili rzucić Polaka na głęboką wodę. Tym razem zestawiono Polaka z niedawnym pretendentem do pasa mistrzowskiego, Alexandrem Gustafssonem. Wynik był łatwy do przewidzenia. „Cieszyński Książę” nie znalazł drogi do zwycięstwa, ale pokazał bardzo przyzwoitą stójkę. Techniki uderzane od zawsze były jego asem w rękawie, dlatego spodziewano się, ze w w kolejnym boju – tym razem z Patrickiem Cumminsem, Janek wreszcie pokusi się o nokaut. A co! Przecież garda tego ostatniego jest tak dziurawa, jak polskie drogi…

Rozczarowanie po tej walce było spore, chociaż kibice przyzwyczajeni do chimeryczności Janka, mogli się tego spodziewać. Dlatego też przed jego potyczką z Devinem Clarkiem oczekiwania nie były zbyt duże.

Porażka w tej walce najpewniej zakończyłaby przygodę Błachowicza w UFC i zostawiła po sobie zapach zmarnowanej szansy, pozbawionych złudzeń i najzwyklejszego smutku. Tymczasem to, co pokazał Janek w tym boju… Ooo, to było coś! Kapitalne duszenie, jakim poddał rywala, będzie wspominane jeszcze bardzo długo. „Legendarna polska siła”, o jakiej wspominano po walce z Latifim powróciła i to w świetnym stylu.

Apetyty fanów znowu zostały pobudzone, dlatego spodziewano się dobrej postawy Janka w potyczce z Jaredem Cannonierem. Co ciekawe, bukmacherzy, nauczeni doświadczeniem, postawili Polaka przed tym bojem w roli wyraźnego underdoga. Przecież Polacy z reguły przegrywają z umięśnionymi murzynami – i nie ma w tym grama rasizmu.

Predykcje znawców mniejszych i większych okazały się chybione. Janek pokazał najlepszą formę w całej karierze i świetnie poprowadził pojedynek pod kątem taktycznym. Obecność Roberta Jocza w narożniku ewidentnie mu służy. Owszem, można się przyczepić do kilku aspektów (zwłaszcza kondycji), ale stójka i zapasy w tej potyczce były tip-top.

Błachowicz, który ponad trzy lata temu dokonał mocnego zwrotu w swojej karierze, wreszcie zdaje się kroczyć po właściwej ścieżce. Teraz ma na koncie dwie wygrane z rzędu i niemal pewne miejsce w czołowej piętnastce oficjalnego rankingu wagi półciężkiej UFC. Wszystko zaczyna się ze sobą zgrywać, a Janek pokazuje, że mimo wielu lat spędzonych w ringach i klatkach, można dokonać progresu umiejętności.

„Cieszyński Książę” daje emocje, które mało kto potrafi wyzwolić w naszym grajdołku Mieszanych Sztuk Walki. Osobiście liczę na kolejne zwycięstwa Błachowicza. Jeśli takowe się nie pojawią – płakać nie będę. Janek jest ostatnim, który zasłużył na to, by wieszać na nim psy. Polak swoją postawą w oktagonie (i poza nim) zapracował na dozgonny szacunek fanów.

7 KOMENTARZE

  1. Jakoś bardzo nie czepiałbym się kondycji w tej wczorajszej walce. Poza tym zgoda 100 % z Szadzisławem!

  2. Wiadomo że szacuneczek na wieki. Wstydzić się za to powinni ci, którzy dostają propozycje, mają szanse a wolą siedzieć w tym ciepłym bagienku. I nie przeszkadza im to że mówili o marzeniach, a potem jednak stwierdzają że marzenia nieaktualne, bo "mamy swoje UFC w Polsce".

  3. Zapracował tym że zamiast obijać ogórków 2 razy do roku za dobre siano, miał jaja i wybrał UFC pełne kozaków i spełnia ambicje sportowe. Cieszę się że jeszcze sa sportowcy w tej dyscyplinie dla ktorych poziom sportowy jest na 1 miejscu. Co by nie bylo zawsze za Jankiem!

  4. Konina tez miał słabe momenty i pasmo porażek z rak ludzi z którymi nie powinien przegrywać Były zmiany USADA go dojechała ale poprawił się w walkach i robił tak Seby wygrywać doczłapałam się na pretendenta był w topieMam nadzieje ze Janek będzie taki sam ze widzimy jego wersje 3.0 a może nawet wyżej Ze zacznie walczyć tak żeby wygrywać czy to decyzja czy poddaniem Jak będzie trzeba i okazja obalić przeleżeć ale wygrać Taka inteligencja i większa dojrzałości w oktagonie Na to liczę

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.