Fot: MMAJunkie

Przed nami hucznie zapowiadana gala UFC 226. Zapraszamy do zapoznania się z analizami najważniejszych walk z tego wydarzenia. Pojedynki możecie obstawiać na stronie naszego sponsora, portalu forBET.

Stipe Miocic vs. Daniel Cormier

Potrafię zrozumieć, dlaczego Stipe Miocic jest faworytem przed potyczką z Danielem Cormierem, ale w mojej ocenie rozstrzał w kursach bukmacherskich jest zbyt wielki.

Mam wrażenie, że niektórzy nie doceniają możliwości „DC” przez pryzmat jego porażek z Jonem Jonesem. Warto jednak odnotować, że Cormier w wadze ciężkiej stoczył multum walk i żadnej nie przegrał. Co więcej, były to wygrane w dominującym stylu. Mało kto potrafił znaleźć odpowiedź na mistrzowskie zapasy Daniela, ale też nieustanną presję, jaką potrafi dyktować przez wiele minut potyczki. Jego boks jest skuteczny, chociaż wymaga szlifów, na które zapewne nie będzie już czasu. Mimo to, potrafi sobie radzić z zawodnikami z większym zasięgiem rąk, wywierając na nich nieustanną presję i zasypując sierpami oraz kopnięciami na nogi i korpus, ale przede wszystkim celnymi ciosami podbródkowymi z prawej ręki.

Cormier z reguły po wyprowadzeniu kilku uderzeń szuka możliwości skrócenia dystansu i przejścia do klinczu, a w konsekwencji poszukania obalenia. Nieraz cierpi na tym defensywa – „DC” przyjął już sporo w swojej karierze, a odporność szczęki z wiekiem na pewno się nie zwiększa. I właśnie tutaj pojawia się szansa dla Miocica.

Stipe bowiem bije piekielnie mocno, co udowodnił serią nokautów w ostatnich kilku latach. Anthony Johnson swego czasu solidnie zachwiał Cormierem – Miocic ma realną szansę nie tylko na powtórzenie tego, ale i na zakończenie walki ciosami. Daniel nadział się na kopnięcie od Jonesa – może się też nadziać na potężny sierp najbliższego rywala. Zwłaszcza, że zdaje się nie mieć już tej szybkości i sprytu, co kiedyś.

Nie jest powiedziane, że „DC” będzie bardziej dynamicznym fighterem w tym starciu. Miocic może go wyprzedzać o pół sekundy, co utoruje mu drogę do nokautu, a może i wygranej na punkty?

Wydaje mi się jednak, że nawet po przegraniu dwóch pierwszych rund, Cormier może się okazać lepszy w kolejnych odsłonach. Wszystko dzięki wszechstronności – „DC” z upływem lat do mocnych zapasów dołożył bardzo solidną stójką i parter, co w wadze ciężkiej pozwala dojść bardzo daleko – nawet na sam szczyt.

Ostatecznie, jako swój typ na walkę muszę wskazać Miocica, bo jest młodszy, bije mocniej, a na bliskim dystansie – podczas prób wejścia Cormiera w klincz – może go pokarać jedną ze swoich firmowych bomb. Jednak doświadczenie Daniela, jego gra klinczersko-zapaśnicza, nie pozwalają mi go skreślać. U bukmachera bardziej opłaca się postawić właśnie na niego.

Francis Ngannou vs. Derrick Lewis

To może być bardzo widowiskowe starcie. Przez pierwsze pięć minut.

Jestem ciekaw, na ile kondycyjnie poprawił się Ngannou od czasu porażki ze Stipe Miocicem, bo tego, że pracował nad wydolnością, jestem pewien. Z górą mięśni „Predatora” jednak cudów bym nie oczekiwał. Na szczęście dla niego, Lewisowi daleko do statusu „tytana kondycji”.

Derrick potrafi za to uderzyć mocno, a nawet bardzo mocno. Piekielną siłę jego ciosu odczuli m.in. Damian Grabowski, Travis Browne czy Marcin Tybura. Lewis bije seriami z pełną mocą, ale nie robi tego „na pałę”, tylko wyczekuje odpowiedni moment, dlatego też udało mu się zajść wysoko w rankingach, a w ostatnich trzech latach przegrał tylko raz. Stwarza spore zagrożenie, gdy rywal znajduje się plecami do siatki albo ląduje na ziemi. Mimo wielu sukcesów, trzeba jednak realnie przyznać, że „Czarna Bestia” jest wojownikiem niekompletnym. W defensywie z bardziej ułożonymi stójkowiczami potrafi się gubić, a jego parter (poza mocnym ground’and’pound w pozycjach dominujących) nie zachwyca – Lewis dość łatwo oddaje plecy. Do tego jego piętą achillesową są uderzenia na korpus. Marcin Tybura do pewnego momentu radził sobie z Amerykaninem bardzo przyzwoicie.

Lewisowi będzie ciężko się przebić przez wytrzymałego Kameruńczyka. Ngannou bije równie mocno, a do tego będzie miał przewagę warunków fizycznych. Zasięg ramion Francisa pozwoli na utrzymanie rywala w bezpiecznym dystansie i punktowanie go, a po odpowiednim wycelowaniu wszystko może się zakończyć nokautem.

W tej walce mam podobny dylemat, co przy starciu Daniela Cormiera ze Stipe Miocicem. Faworyt wydaje się wskazany słusznie przez bukmacherów, ale ciężko przejść obojętnie wobec kursu na underdoga. Przy obecnym podziale szans opłaca się zaryzykować parę złotych na wygraną Derricka Lewisa.

***

Powyższe zestawienia, jak również całą kartę walk gali UFC 226 możecie obstawiać TUTAJ.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.