Wczoraj skończyła się druga edycja gali MMA Night z dopiskiem „The countdown”. Wydarzenie o skali lokalnej, mimo małego rozmachu, na pewno pozytywnie wpłynęło na odbiór tego sportu przez Tarnowian. Wszystko za sprawą bardzo rzetelnie i sprawnie przeprowadzonej organizacji, której skutkiem było brak jakichkolwiek zgrzytów w kwestii przyjęcia widowiska przez publiczność. Ta z kolei nie zapełniła całkowicie hali widowiskowo-sportowej przy ul. Gumniskiej w Tarnowie. Nie było to jednak problemem dla przybyłych kibiców, którzy okazali się autorami jednego z lepszych dopingów jakie dane mi było słyszeć na polskich galach. Audytorium bardzo żywiołowo reagowało na walki lokalnych bohaterów. Tak powinno być wszędzie. Wejścia zawodników jak i cała otoczka wizualna, była również poprawnie przygotowana. Efekty świetlne wraz z małą pojemnością hali, tylko dopełniały klimatu. Nie było za dużych przerw między bojami zawodników, a na dodatek sama formuła była korzystna dla tempa w jakim toczono pojedynki (tylko 2 rundy po 5 minut). Brawa należą się również Krzysztofowi Kułakowi, który w miarę sprawnie sędziował i nie popełniał kluczowych dla przebiegu walk błędów.

Negatywnych aspektów gala się ustrzegła, choć jak zwykle jest jeden wyjątek: ring. Ten relikt przeszłości już dawno nie powinien mieć nic wspólnego z MMA. Ring reprezentuje sobą więcej wad niż zalet. Era PRIDE już dawno minęła. Sport ewoluował i dziś MMA bez klatki jest jak rower bez łańcucha – niby można jeździć odpychając się nogami od podłoża, ale efektywność tego jest mizerna.

Małe organizacje takie jak Colosem czy PLMMA pokazały, że można choćby niewielką klatkę skutecznie wprowadzać  na mniejszych, lokalnych galach. Jednak to nie arena, a wojownicy są najważniejsi. Krucjatę przeciwko ringowi odkładamy i skupiamy się na poziomie sportowym – a ten prezentował się różnie. Jednakże należy pamiętać, iż na rozpisce figurowały nazwiska zarówno nowicjuszy, jak i osób, które dopiero pukają do naszych rankingów. Każdy starał się dać dobrą walkę i to należy docenić. Mimo wszystko spełniono moje oczekiwania. Widowisko zawierało pełną gamę technik parterowych, spektakularne KO oraz niespodziewane zwroty akcji, dzięki czemu nikt nie mógł poczuć znudzenia. Gala MMA Night: the countdown jest na dobrej drodze, by za jakiś czas wyjść poza lokalną organizację i rozsławić nieco swoją markę. Zawodnicy Legion Team Tarnów z całą pewnością tutaj pomagają, a zwłaszcza Andrzej Grzebyk, który zbiera kolejne wygrane do rekordu i z walki na walkę prezentuje się coraz lepiej.

Walka wieczoru:

84 kg.: Andrzej Grzebyk pok. Patryka Kanie przez poddanie (duszenie zza pleców) runda 1, 3:42

Główna karta:

66 kg.: Rafał Czechowski pok. Karola Labe przez jednogłośną decyzję
84 kg.: Kamil Łopatowski pok. Kamila Warchoła przez TKO, runda 1, 2:30
93+ kg.: Krzysztof Pańka pok. Sebastiana Szlema przez TKO, runda 1, 3:36
77 kg.: Paweł Zegar pok. Daniela Gładysza przez poddanie (duszenie trójkątne), runda 2, 4:16
68 kg.: Kamil Maroń pok. Marcina Sasińskiego przez jednogłośną decyzję

Walki amatorskie

84 kg.: Krystian Szafran pok. Łukasza Zająca przez niejednogłośną decyzję
75 kg.: Patryk Rogóż pok. Adama Tokarskiego przez poddanie (anakonda), runda 2, 2:21
75 kg.: Mateusz Psonak pok. Wojciecha Bełczowskiego przez KO, runda 2, 2:37

 

Przebieg pojedynków:

Walki amatorskie trwały dwie rundy po trzy minuty:

Wojciech Bełczowski kontra Mateusz Psonak
Walka ta miała wszystko to co powinno się znajdować w tego typu zestawieniu amatorskim otwierającym galę. Byliśmy świadkami obaleń, próby balachy na kolano ze strony Wojciecha, ground’and’pound Mateusza, sweepów, aż w końcu najpiękniejszego KO gali. Po wznowieniu walki na środku ringu przez sędziego Kułaka, Mateusz Psonak wymierza piekielnie mocne uderzenie na szczękę Bełczowskiego. Wojciech przez dobrych kilka minut nie mógł się pozbierać, a cios był tak mocny, że spowodował wymioty u tego zawodnika w czasie gdy leżał jeszcze bez sił na ringu.

Patryk Rogóż kontra Adam Tokarski
Patryk jest jednym z najmłodszych zawodników MMA w Polsce. Mając zaledwie 15 lat, debiutował już na zawodowym ringu. Na gali MMA Night walczył jednak w formule amatorskiej. Zawodnik Fightman Bochnia zaczął walkę od kolana kontrolując pojedynek w stójce. Po obaleniach z jednej i drugiej strony, dochodzi do efektownego slamu w wykonaniu Rogóża. Każdy z zawodników zdobył kilka pozycji dominujących po czym runda się kończy. W drugiej odsłonie starcia Patryk już wyraźnie dominuje w stójce. Po wykonaniu kilku latających kolan znów ląduje w gardzie przeciwnika, z której wyciąga anakondę skutecznie dusząc Tokarskiego.

Krystian Szafran kontra Łukasz Zając
Szafran przejmuje inicjatywę pierwszymi uderzeniami na głowę Łukasza, po czym ląduje w jego gardzie. W odpowiedzi Zając stara się wyciągnąć balachę. Z powodu braku akcji po krótkim czasie Krzysztof Kułak zmuszony jest podnieść walkę do stójki. Zawodnicy znów lądują w parterze po czym ponownie następuje wznowienie w stójce. Druga runda rozpoczęła się tym razem od lowkicków Łukasza, a chaotyczne uderzenia mijają o centymetry twarze obu zawodników. Wraz z ostatnim gongiem Krystian zalicza czyste trafienie na szczękę Zająca po czym walka się kończy.

Walki zawodowe

68 kg. Kamil Maroń (1-0) kontra Marcin Sasiński (0-2)
Debiutant zaczyna od lowkicków. Prezentuje ułożoną stójkę. Po klinczu Maroń ląduje w gardzie Sasińskiego, jednak widząc swoją przewagę na nogach, Kamil pozwala przeciwnikowi wstać. Strategia ta jest dobra gdyż po chwili Marcin zostaje trafiony prawym prostym. W samej końcówce Sasiński zdecydowanie się ożywia i zyskuje chwilową przewagę. W rundzie drugiej stroną coraz bardziej przeważającą jest zawodnik z Tarnowa. Coraz lepsze ciosy dochodzą głowy Marcina i coraz więcej pozycji dominujących zapisuje się na konto zawodnika Legion Teamu. Do końca rundy przewaga niesiona wspaniałym dopingiem się utrzymuje, a Kamil wygrywa jednogłośną decyzją.

77 kg.: Daniel Gładysz (0-1) kontra Paweł Zegar (2-0)
Już od początku walka przebiegała pod dyktando Pawła Zegara. Uzyskawszy kilka dominujących pozycji, zapiął anakondę na Danielu, która trzymana przez pół minuty nie zdołała odprawić rywala. W całej tej rundzie ewidentnie Paweł był lepszym zawodnikiem. Jedynym zrywem Daniela była próba balachy, po czym i tak końcówka rundy to silny akcent Zegara w postaci ground’n’pound. Druga runda zaczęła się podobnie, co bardzo spodobało się publiczności, która zaczęła żywiołowo reagować na przebieg walki. W końcówce Daniel Gładysz odzyskuje werwę, lecz nie daje sobie rady z założonym duszeniem trójkątnym i odklepuje.

93+ kg.: Krzysztof Pańka (1-0) kontra Sebastian Szlema (0-1)
Walka ta, to ostra akcja już od samego początku. Uderzenie za uderzeniem. W tym wirze ciosów, Szlema zalicza knockdown, a pełny nokaut wisi w powietrzu. Po przeniesieniu się akcji do parteru, pojedynek przerwany jest przez interwencję lekarzy, którzy sprawdzają rozcięcie Krzysztofa.  Po wznowieniu starcia i kolejnej wymianie w której zobaczyliśmy próbę gilotyny, Krzysztof Pańka udanie trafia Szlemę, po czym Kułak nie ma wyboru i przerywa pojedynek. Walka jak na tę wagę była dynamiczna i ciekawa dla oka.

84 kg.: Kamil Łopatowski (2-0) kontra Kamil Warchoł (0-1)
Od samego rozpoczęcia tego zestawienia Łopatowski naciera na swojego przeciwnika. Potężnie wyprowadzone ciosy zachwiały nieco Warchołem. W efekcie ucieczki w nogi, zawodnik Kaito Stalowa Wola sprowadza Łopatowskiego, ale na siebie. Mocne ground’n’pound z gardy zmusza po raz kolejny sędziego do interwencji.

66 kg.: Rafał Czechowski (3-1) kontra Karol Laba (3-1)
Starcie to zostało umieszczone jako jedno z pięciu najciekawszych wydarzeń października. Paweł Kowalik dobrze ocenił, gdyż walka spełniła oczekiwania wszystkich. Karol zaczął rundę od efektownych lowkicków, po czym zapunktował obaleniem. Czechowski nie pozostając dłużnym sweepuje przeciwnika i ląduje na Karolu zdobywając kolejno boczną oraz pół-dosiad. Zmiana ról i kolejnym sweepem Karol tym razem na górze. Pomimo nieciekawej sytuacji Czechowski bardzo dobrze operuje uderzeniami z dołu. I tak walka toczy się do zakończenia pierwszej rundy. Żaden z zawodników nie mógł do końca utrzymać rywala w parterze pod swoje dyktando. Z racji tego pojedynek był bardzo wyrównany. Karol próbował GNP, a Rafał balachy na kolano. W drugiej rundzie jednak od początku górować w stójce zaczynał Czechowski. Laba coraz częściej walczy z pleców i nie umie się odnaleźć w drugiej rundzie czego efektem jest wygrana przez decyzję Rafała.

 93 kg.: Andrzej Grzebyk (3-0) kontra Patryk Kania (0-2-1)
Spokojny początek pod dyktando Andrzeja, który zaczął narzucać swój styl przeciwnikowi. Przy próbie obalenia, Andrzej ląduje na Patryku i zdobywa dominującą pozycję. Następuje próba ground’n’pound. Po powrocie do stójki, Grzebyk znowu ląduje na rywalu, po czym wykonuje skuteczne duszenie zza pleców. Andrzej zaprezentował się bardzo dobrze. Ze spokojem od początku zaczął dyktować swoje warunki w ringu oraz prezentował dosyć ułożoną stójkę. Można rzec, iż miał przewagę w tym starciu na wszystkich płaszczyznach. Czekamy teraz na jego konfrontacje z kimś wyżej notowanym od Patryka Kanii.

Tomasz Chmura
Sztuki walki od 2004 roku. Pierwsza gala MMA - 2007. Instruktor Sportu, czarny pas w nunchaku jutsu. Pasy w Kenpo Jiu Jitsu i Sandzie.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.