Oleg Taktarov jest jednym z najsłynniejszych zawodników MMA pochodzących z Rosji. Swoją karierę w tym sporcie rozpoczął już w 1993 roku, zanim jeszcze powstała organizacja UFC. W oktagonie zadebiutował podczas UFC 5, a na następnej gali UFC 6 został zwycięzcą całego turnieju. W drodze po triumf odklepał gilotyną Anthony’ego Maciasa w jedynie 9 sekund, co do tej pory jest najszybszym poddaniem w historii organizacji. W późniejszym czasie mierzył się z Kenem Shamrockiem o tytuł UFC Superfight Championship, a także miał okazję wystąpić na historycznej pierwszej gali Pride FC. „The Russian Bear” w rozmowie z portalem MMARocks.pl opowiedział nieco o swojej karierze w MMA.

Jak rozpoczęła się Twoja przygoda ze sportami walki i w jaki sposób udało Ci się trafić do UFC?
Zacząłem trenować w swoim rodzinnym mieście w wieku 10 lat. Po prostu jakoś się to wszystko potoczyło. Poleciałem do Stanów Zjednoczonych i chciałem znaleźć pracę w Hollywood. Miałem ze sobą kasetę na której były nagrane moje wcześniejsze walki. Próbowałem ją wykorzystać, aby zaimponować wytwórcom w Hollywood i dostać jakąś robotę, ale zamiast do kin trafiłem do UFC. Po 2 miesiącach ktoś mi poradził, abym spróbował występu w oktagonie. Na nagraniach wyglądałem świetnie i moja kaseta była naprawdę przekonująca, więc Art Davie, który zajmował się selekcją zawodników do UFC, zdecydował się zaoferować mi kontrakt. Znalazłem się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie.

Podobno przed swoim debiutem na UFC 5 doznałeś poważnej kontuzji kolana. Zastanawiałeś się nad wycofaniem z turnieju z tego powodu?
Tak, to prawda. Nie brałem pod uwagę wycofania się z walk, ponieważ mógłbym nie dostać kolejnej szansy. Moja pozycja nie była jeszcze stabilna, każdy chciał walczyć w UFC i nie mogłem zwolnić swojego miejsca. Miałem nadzieję, że uda mi się wygrać moje pojedynki w parterze, a ból nie będzie zbytnio dokuczał.

Zawsze wyglądasz na niezwykle opanowanego podczas swoich walk. Mocno denerwowałeś się przed debiutem w oktagonie?
Oczywiście, ale istnieje wiele rodzajów stresu. Na UFC 6 przed jedną z moich walk zacząłem tracić świadomość, ponieważ burzyło się we mnie zbyt wiele emocji. Podczas UFC 5 byłem zdenerwowany, ale we właściwym stopniu. Nowy kraj, debiut w oktagonie, to musiało być stresujące. Najgorsze jednak co można zrobić, to nie stresować się w ogóle. Musimy odczuwać pewien strach i ekscytację, to sprawia, że nasze ciało jest przygotowane do walki. Strach powoduje, że nasze ciało i umysł są gotowe. Niektórzy jednak nie potrafią wykorzystać strachu na swoją korzyść. Blokują się, stają się sztywni i przez to przegrywają. Innym jednak dodaje on dodatkowej siły i energii.

Między UFC 5 i UFC 6 trenowałeś i mieszkałeś w Lion’s Den, słynnym klubie Kena Shamrocka. Jak wspominasz te czasy i co sądzisz o metodach treningowych Shamrocka?
Tak naprawdę używałem własnych metod, po prostu dobrze było mieć jakichś sparingpartnerów. Ken nauczył mnie jednej ważnej rzeczy. Shamrock zawsze zarządzał trening na siłowni rano, a parter i stójka były ćwiczone wieczorem. W Rosji robiliśmy odwrotnie, najpierw walka, potem ciężary. Jeśli chcesz szybko zbudować formę, osiągnąć maksimum swoich możliwości, to jego sposób jest lepszy. Dźwiganie ciężarów po treningu MMA nie daje takich samych efektów. Jeśli jednak trenuje się metodą Kena, to rezultaty przychodzą naprawdę szybko i są 2 lub nawet 3 razy lepsze.

Jak mógłbyś porównać swoje ówczesne umiejętności do pozostałych członków Lion’s Den?
Przez miesiąc trenowałem tylko z Kenem Shamrockiem za zamkniętymi drzwiami, nikt nie mógł oglądać naszych sparingów. Inni zawodnicy tacy jak Frank Shamrock lub Guy Mezger nie byli na naszym poziomie, oni rozwinęli się dopiero później. Moja psychika i umiejętności parterowe były zdecydowanie najlepsze spośród członków Lion’s Den.

Wygrałeś turniej UFC 6, pokonując po drodze Dave’a Beneteau, Anthony’ego Maciasa oraz Tanka Abbotta. Z każdym udało Ci się wygrać przez poddanie. Jak oceniasz swój występ i sukces na UFC 6?
Wszystko ułożyło się dla mnie po prostu perfekcyjnie. Spojrzałem w gwiazdy i wiedziałem, że wygram, czułem to. Nawet gdybym poddał Abbotta wcześniej, to gala nie byłaby wtedy dla mnie tak wspaniała i wyjątkowa. Udało mi się każdego odklepać, to niesamowite.

Na tej samej gali poddałeś gilotyną Anthony’ego Maciasa w zaledwie 9 sekund, co do tej pory jest najszybszym poddaniem w historii UFC? Co sądzisz o tej walce?
Anthony był zawodnikiem zdecydowanie poniżej poziomu. W turnieju wystąpili świetni zawodnicy, z doświadczeniem w zapasach i innych sztukach walki, ale Macias był po prostu za słaby. Możliwe, że chciał coś udowodnić, próbując mnie sprowadzić do parteru, nie wiem. Musiałbym wejść mu tamtego dnia do głowy, żeby zrozumieć jego decyzję o pójściu po obalenie.

Na UFC 7 musiałeś zmierzyć się ze swoim byłym sparingpartnerem, Kenem Shamrockiem. Zremisowaliście po 33 minutach, co czyni ten pojedynek jednym z najdłuższych w historii organizacji. Na szali stał pas mistrzowski UFC Superfight. Jak wspominasz tę walkę?
Cały czas byłem przeciwko zorganizowaniu tej walki, powiedziałem nawet Kenowi, że się na nią nie zgadzam i powinniśmy wymusić na organizatorach zmianę planu. Wolałem walczyć w turnieju albo zrewanżować się Danowi Severnowi za porażkę z UFC 5, a Ken mógłby bić się z kimkolwiek innym. Naprawdę nie chciałem tego pojedynku, uważałem, że to będzie nie w porządku, aby walczyć ze swoim znajomym. Powiedziałem Shamrockowi, że nie posiada odpowiednich umiejętności, żeby ze mną wygrać, ale ja nie zamierzam go skończyć przed czasem, tylko będę go przetrzymywał i tak się stało.

Dlaczego zdecydowałeś się opuścić UFC po gali Ultimate Ultimate 1995?
Zależało mi jedynie na tym, aby stoczyć rewanż z Danem Severnem. Dotarłem do finału Ultimate Ultimate, spotkaliśmy się w finale, gdzie znów przegrałem i już nie chciałem kontynuować swojej kariery w UFC. To była moja decyzja, wolałem wrócić do siebie.

Wystąpiłeś na historycznej pierwszej gali organizacji Pride FC. W jaki sposób trafiłeś do Japonii i co sądzisz o pojedynku z Garym Goodridgem?
To była skandaliczna decyzja ze strony mojego managera. W tamtym czasie był uzależniony od narkotyków, nie wiedział co robi, a organizatorzy Pride 1 zapłacili mu dodatkowo pod stołem, więc wysłał mnie na walkę do Japonii. Zaledwie 2 tygodnie przed występem w Pride stoczyłem udaną walkę w Brazylii, gdzie wygrałem z Seanem Alvarezem przez nokaut. Po tym pojedynku powinienem mieć kilka miesięcy przerwy, najlepiej cztery. Mój manager zmusił mnie jednak do zawalczenia w Pride, straszył, że jeśli zrezygnuję to będę musiał zapłacić ogromną karę, ponieważ on już podpisał umowę z Japończykami. Wciskał, że Goodridge, ani nikt inny nie jest na moim poziomie, że jestem najlepszy na świecie itd. To była okropna decyzja, ale jednak wziąłem tę walkę.

W Pride zawalczyłeś tylko raz. Dlaczego nie związałeś się na dłużej z tą organizacją?
Tak naprawdę to nigdy później się ze mną nie kontaktowali. Kiedy leciałem z powrotem z Japonii to dotarło do mnie, że podjąłem złe kroki. Chciałem skupić się wtedy tylko na filmach. Ciężkie codzienne treningi zabierały mi większość życia, więc wolałem odpuścić i znów postarać się o angaż w Hollywood. Myślę, że podjąłem dobrą decyzję. Podczas wiosny 1999 roku dostałem rolę u boku Roberto de Niro w filmie „15 Minutes”. Gdybym musiał podjąć decyzję jeszcze raz, zrobiłbym to samo. Cieszę się, że dałem sobie spokój z kolejnymi walkami.

Wiem, że wystąpiłeś w pokazowej walce bokserskiej z Dolphen Lundgrenem, słynnym aktorem grającego Ivan Drago w serii o Rockym. Mógłbyś przybliżyć nam historię tej potyczki?
Organizatorzy, rosyjski Channel One, próbowali najpierw ściągnąć Mike’a Tysona, ale z powodu problemów z prawem nie mógł on opuszczać Stanów Zjednoczonych. Dolph Lundgren okazał się spontanicznym zastępstwem, ponieważ miał do nas całkiem blisko ze Szwecji. Lundgren potrzebował wtedy pieniędzy, rozstał się ze swoim producentem i kończył mu się przychód. Nie wiem jaką dokładnie dostał wypłatę za pojedynek ze mną, ale dałem mu słowo honoru, że nie będę wyprowadzał żadnych ciosów w głowę. Mimo tego, ostrzegłem go, że będę starał się go znokautować uderzeniami na korpus. Odparł „nie ma takiej szansy, ćwiczyłem Kyokushin, wiem jak przyjąć cios na ciało”. Zawarliśmy umowę. On mógł robić wszystko, byleby mnie znokautować. Ja biłem tylko na korpus. Spytał czy jestem tego pewien, odpowiedziałem „Jestem pewny, że cię pokonam, moje umiejętności bokserskie są na zupełnie innym poziomie.”. Ostatecznie pokonałem go na punkty.

W 2007 roku, po ponad 6 latach przerwy od startów w MMA, postanowiłeś powrócić z emerytury i znów zawalczyć. Co Cię skłoniło do takiej decyzji?
Dostałem dobrą ofertę i po walce z Lundgrenem odzyskałem utracony głód walki, chciałem spróbować jeszcze raz. Najpierw zmierzyłem się w Moskwie z Johnem Marshem. To była ciężka walka, w pierwszej rundzie prawie przegrałem, więc było całkiem emocjonująco. Później spotkałem się jeszcze z Markiem Kerrem i tam już wszystko poszło po mojej myśli. Szybko go zamęczyłem, to był czas kiedy Kerr odstawił sterydy i nie miałem żadnych problemów, żeby go poddać. Nie był nawet w połowie tak silny i wytrzymały jak wcześniej. Właśnie dlatego zawsze powtarzam innym, aby trzymali się z dala od sterydów. To jest droga donikąd, podróż w jedną stronę. Po odstawieniu zakazanych środków już nigdy nie będziesz w stanie zbliżyć się do tak dobrej formy.

Rozumiem, że z Twojej strony jest zdecydowanie „NIE” dla zażywania sterydów w MMA?
Zdecydowanie jestem przeciwko sterydom w każdej dyscyplinie, one niszczą twoje ciało. Mam przyjaciółkę, która startowała w biegach na Igrzyskach Olimpijskich. Była piękną dziewczyną, potem seksowną i przykuwającą uwagę kobietą. Spotkałem ją pewnego dnia i zmieniła się w potwora, nie mogłem jej rozpoznać. Wielkie ramiona, zmiany na twarzy, gołym okiem było widać działanie hormonów. Wyglądała jak brzydki mężczyzna, nawet nie jak brzydka kobieta, tylko już mężczyzna.

Jeśli już zaczęliśmy temat o powrotach z emerytury, to co generalnie sądzisz o zawodnikach, którzy skończyli już karierę, ale często na siłę wracają do MMA? Całkiem niedawno Chuck Liddell ogłosił powrót do walk.
Nie znam dokładnie powodu jakim kierują się wszyscy zawodnicy. Wiem jednak bardzo dobrze, że Chuck Liddell nie poradził sobie po zakończeniu kariery. Nie ma żadnego biznesu z którego mógłby się utrzymać i zabezpieczyć przyszłość. Jego żona też mogła mieć na to wpływ. Kobiety w Ameryce są bardzo silne i rządzą mężczyznami, wciąż nalegają, żebyś pracował i zarabiał więcej i więcej pieniędzy. Ma też kilka dzieci, on po prostu potrzebuje dodatkowych pieniędzy. Wiem, że mu ich brakuje.

Kto był twoim najtrudniejszym przeciwnikiem w karierze i dlaczego?
Na pewno miałem bardzo ciężką przeprawę z Tankiem Abbottem. Marco Ruas również był piekielnie trudnym rywalem, walczyliśmy ponad pół godziny i nie zamierzał się poddać. Walka z Kenem Shamrockiem była wymagająca, ponieważ on walczył na sterydach. Ken był cały czas czas na soku. Niektóre moje starcia przed UFC także nie należały do najłatwiejszych.

Śledzisz jeszcze regularnie co się dzieje w świecie MMA? Co sądzisz o obecnym stanie tej dyscypliny i jej rozwoju od czasu Twoich występów?
Zmieniły się przede wszystkim zasady, a walki zmieniają się właśnie z powodu innych reguł. Nie wydaje mi się, żeby dzisiejsi zawodnicy poradzili sobie na dawnych zasadach. My nie mieliśmy nawet limitu czasowego, ich treningi wyglądają już zupełnie inaczej. Są przygotowani na 15 minut, my musieliśmy inaczej przygotowywać strategię.

Masz może jakieś ciekawe lub zabawne historie zza kulis Twoich walk, którymi jesteś w stanie się podzielić z czytelnikami?
Tak, pamiętałem jak nabierałem wszystkich, że piję wódkę zamiast wody podczas treningów i przed walkami. Do śniadania, obiadu i kolacji, zawsze miałem przy sobie swoją butelkę „wódki”. Moi przeciwnicy jak tylko mnie z nią widzieli, to od razu się rozluźniali i myśleli, że pojedynek ze mną będzie łatwy, bo wyjdę do oktagonu albo ringu pijany.

Na sam koniec pragnę zapytać jak wygląda Twój obecny stan zdrowia po wielu latach spędzonych na zawodowym ringu? Czym się zajmujesz na emeryturze?
Nawet dzisiaj grałem na boisku przez 2 godziny w piłkę nożną. Jest to trochę uciążliwe dla moich kolan i pleców, ale ogólnie czuję się lepiej niż jak miałem powiedzmy 36 lat. Po zakończeniu kariery trzeba dbać trochę bardziej o stawy i tyle. Jest to też jeden z powodów dla których nigdy nie brałem sterydów. Chciałem pozostać mężczyzną, który wciąż może być w dobrej formie w wieku 50 lat. Szczerze, 4 miesiące ciężkich treningów i mógłbym wrócić do swojej dawnej formy. Aktualnie jednak utrzymuję kondycję przede wszystkim grając w piłkę z dużo młodszymi chłopakami.

2 KOMENTARZE

  1. Zajebista akcja. Jako długoletni fan mma który jednak chociażby z racji wieku nie zna początków dyscypliny, mega chętnie czytam wszelakie art / wywiady / wspomnienia z początków. Zwłaszcza że wieje srogim hardcorem bez całej kolorowej otoczki marketingowej i reklamowej z dzisiejszego mma.Proszę o więcej !

  2. Kawał historii został nam tutaj opowiedziany, że tak powiem z łezką w oku się to czytało. @Cactus już nie wrzucasz linków  do gal, ale to rehabilituje mi w zupełności hah

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.