Londyn jest pełen mgły i poważnych ludzi – mówiła pani Erlynne do lady Windermere w komedii Oscara Wilde’a.  Czy podczas debiutu KSW w tym mieście gęsty opar zawiśnie nad Wembley – trudno zgadnąć, pewnym natomiast jest, iż poważni ludzie już tam dotarli. Co prawda pani Erlynne w “Dobrej kobiecie” szybko dodawała, że obie te rzeczy działają jej na nerwy (czy mgła wytwarza poważnych ludzi, czy też oni mgłę, nie wiem, ale wszystko to razem działa mi na nerwy), lecz kto by tam brał kobiece humory na poważnie! Tym bardziej w naszym słodkim jak malina MMA, w którym dopiero bycie poważnym przynosi poklask i szacunek.

Żyją przecież jeszcze na tym świecie ludzie pamiętający czasy, w których Mariusz Pudzianowski ciągle nosił kamienie, a nasi dobrodzieje z Konfrontacji Sztuk Walki przebierali się za Chińczyków i stroili dziwne miny do telewidzów. No i co? Kawulski z Lewandowskim poważni nie byli, a mimo tego denerwowali wszystkich dookoła – a już na pewno fanów dla żartu zwanych “hardkorowymi” i niemogących zdzierżyć tej błazenady biznesowych konkurentów. Czy było wtedy mgliście, nie pamiętam, pamiętam natomiast doskonale krążące wtenczas po sieci komentarze. Rzeczywiście trochę “siarą” – używając młodzieżowego określenia – zalatywało z odbiorników, zwłaszcza przyrównując ówczesną Konfrontację Sztuk Walki do królującego w tamtych czasach PRIDE FC, którego oglądanie na rozpikselowanym streamie było szczytem ekstrawagancji. Cóż jednak z tego? Minęło parę lat, trochę wody w Wiśle upłynęło i PRIDE FC już nie ma… no a KSW jest. Ale mało i tego! Martin i Maciej stali się w międzyczasie poważnymi ludźmi (którzy tak bardzo drażnili panią Erlynne), zdobyli poklask środowiska i teraz wybrali się do Londynu. Wytwarzać mgły pewnie nie będą, chociaż – kto ich tam wie, zajmą się za to organizacją swej pierwszej gali poza granicami naszego kraju.

W ogóle KSW stało się takie dostojne i dystyngowane, rzekłbym nawet, że zapuściło modną ostatnio brodę. Martin Lewandowski nosi szykowne garnitury i eleganckie fryzury – no i brodę, oczywiście; Maciej Kawulski z aroganckiego akwizytora przemienił się w cichego domatora, choć krasomówcą dalej pozostał świetnym. No i oczywiście on także zapuścił brodę, a jakże! Jedynie “ogarniający tematy” Wojsław Rysiewski dalej nosi pankowe koszule, sprawiając wrażenie pismaka z internetowego portalu a nie poważnego człowieka, ale i on zapewne niedługo zapuści zarost i wygra debatę… a nie, to nie o tym. Tak więc nasza debata… tfu, brodata – nasza brodata Konfrontacja Sztuk Walki wyrusza do Londynu robić tam MMA. Ze sobą zabiera pochodzącego z siłowni Mariusza, charyzmatycznego Diabła tasmańskiego, charyzmatycznego Diabła nietasmańskiego, uczuciowego “Gamera” no i najlepszego piłkarza wśród zawodników MMA (albo najlepszego zawodnika MMA wśród piłkarzy, tego do dziś nie wiadomo) w osobie przystojnego Rafała. Jest także jedna Żyrafa, jeden Komar oraz jeden Leszek – krakowianin o nieodkrytym dotąd nazwisku. Słowem: śmietanka organizacji, prawdziwe crème de la crème. Zabrakło tylko przyjaciół: Michała i Mameda (oni też mają brody!!), ale poza tym nie mogło być lepiej. Ba! Po zestawieniu polskiej części karty walk z bardzo dobrze dobranymi rywalami z zagranicy łatwo można uświadomić sobie, iż rozpiska londyńskiej gali jest jedną z lepszych w historii warszawskiej organizacji. Nie ma to oczywiście najmniejszego znaczenia, bo londyńscy “Janusze” – jak nazywają się londyńscy “Janusze”? – tak czy owak kupiliby bilety aby się polansować w towarzystwie, jednak z pewnością jest to miły ukłon organizatorów w kierunku fanów dla żartu zwanych “hardkorowymi”. Choć tak naprawdę szkoda było garnitury miąć na tę gimnastykę, bo wiadomym jest nie od dziś, że oni i tak żadnego pay-per-view nie kupią, wszakże potrafią tylko narzekać na tym swoim forum. Mniejsza jednak o to.

Warto zwrócić uwagę na fakt, iż polska organizacja ma solidny punkt zaczepienia dla tej światowej ekspansji w postaci licznej na Wyspach Brytyjskich Polonii. Jest to element nie do przecenienia, tym bardziej mając na uwadze sytuację polityczną w kraju. Występuje bowiem duże prawdopodobieństwo, że po ostatnich wyborach liczba rodaków w Londynie znacząco wzrośnie a może nawet podwoi się, co byłoby istotnym bodźcem skłaniającym promotorów do szybkiego powrotu na Wembley. Mieć na obcym rynku “swojego” klienta to duży komfort, rzadki nie tylko w biznesie sportów walki. Polacy zamieszkujący Wielką Brytanię dobrze znają KSW dzięki telewizji Polsat, znają też pochodzącego z siłowni Mariusza – jego znają pewnie nawet i Szkoci, a może przede wszystkim Szkoci – co znacząco ułatwia zadanie polskim promotorom. Pozwolę sobie wygłosić nawet dość śmiałą tezę, że Konfrontacja Sztuk Walki ma w tym momencie znacznie lepszą pozycję do organizowania gal w Anglii niż UFC do potencjalnych gal w Polsce. Bo mimo iż światowy hegemon posiada w swych szeregach polską mistrzynię, to przez swą krótkowzroczność, albo pazerność… albo przez Davida Allena – tak! Na pewno przez Allena. Tak więc UFC przez Davida Allena nie ma nad Wisłą platformy na której mogłoby Joasię Jędrzejczyk promować. Efekt jest taki, że Aśka jest coraz bardziej popularna w USA a w Polsce nikt o niej nie słyszał, przez co musi dziewczyna szlajać się po jakichś “Szpitalach” czy odwiedzać podstarzałych panów używających ksywki – “Kuba”. Cóż. Skoro wymagało się kokosów za prawa do transmisji, to ma się teraz figę z makiem. KSW natomiast problemów z platformą medialną nie ma. Nie ma też problemów ze sponsorami. Przy okazji gali w Londynie pojawił się nawet duży bukmacher, powodując zapewne potężny dysonans poznawczy w głowie Jacka Kapicy i funkcjonariuszy krajowej Izby Celnej. A dobrze im tak! Jak ma zarobić “Miru”, “Zdzichu” i “Rychu”, to lepiej niech zarobi królowa. Swoją drogą mogliby nasi dobrodzieje zaprosić ją do pierwszego rzędu – to by dopiero byłą heca! Wjazd dyliżansem byłby nawet lepszy niż ten wóz strażacki, którym do walki przyjechał swego czasu Jewtuszko.

No ale dość już tych żartów, bo nam się wszystkim zacznie odbijać, a tu jeszcze ważna sprawa jest do omówienia. Chodzą słuchy, a właściwie to donosi o tym lubiący poczuć wiatr we włosach Łukasz Jurkowski, że w KSW w związku z galą w Londynie “są cięcia”. Kto co komu uciął, na razie nie wiadomo. Łukasz uważa natomiast, że cała wyprawa do Wielkiej Brytanii to strata piniendzy (tak piniendzy, w “Grupie Początkującej” tak mówili a ja im wierzę!) i że lepiej jest robić małe wydarzenia typu PLKSW. Trudno mi się w tej kwestii z Łukaszem zgodzić, choć oczywiście szanuję jego zdanie. W ogóle w polskim MMA wszyscy wszystkich szanują, i wszyscy wszystkich lubią. Wracając jednak do tematu małych gal, uważam, że te są KSW potrzebne jak psu piąta noga. A już na pewno nie sądzę, by zastępowanie nawet okazjonalnych zagranicznych wypadów galami w Nowej Wsi było dobrym rozwiązaniem. Gal w Nowej Wsi jest po naszej stronie Bałtyku pod dostatkiem, zwłaszcza biorąc poprawkę na to, że samych Nowych Wsi jest w naszym kraju ponad sto trzydzieści. W Polsce brakuje natomiast gal dużych, mogących pchnąć dyscyplinę do przodu – i nieważne jest nawet to, że miałyby się one odbywać w naszym terytorium zamorskim (jak mówi nacjonalistyczne hasło: Polska dla Polaków, a Anglia dla Anglików i Polaków!). Małe gale byłyby stagnacją, powrotem na Torwar. Tymczasem aby się rozwijać KSW musi zwiększyć ilość przedsięwzięć – ale tych dużych. Jeśli zrobienie większej ilości wydarzeń w kraju wiąże się z trudnościami (pozyskanie sponsorów), to trzeba spróbować za granicą. Londyn jest dobrym inkubatorem, i może stać się stałym punktem na mapie organizacji. Rzecz jasna jedna gala na dwa lata (czy nawet jedna w roku) nie poprawi sytuacji od razu, lecz w perspektywie kilku lat KSW 32 może okazać się ważnym krokiem wykonanym przez Federację. Podobnie jak kiedyś odważna decyzja o wprowadzeniu PPV. Czy tak się stanie? Zobaczymy. Ten ruch był z pewnością ryzykowny i odważny – ale i perspektywiczny. Taki, jakie podejmować powinni poważni ludzie. Nawet jeśli mieliby przez to działać komuś na nerwy. Choćby pani Erlynne.

Jakub Bijan
FREESTYLE || GRECO

34 KOMENTARZE

  1. @Jakub Bijan – o takiego Kubę walczyłem! Jest treść, jest opinia, są smaczi w postaci inteligentnych, zabawnych , chociaż często całkiem wyjętych z kontekstu, wstawek między zdaniami.
    Dobrze Ci wychodzą nieprzygotowane, spontaniczne felietony(sorry jeżeli Cie obrażam, ale wyczuwam spontan).

    Co prawda plusujesz głównie ciekawym stylem i zabawnym, lecz treści trochę jest. Sam należę do tych którzy uważają, że KSW w Londynie to nie wypał, na ich zapchanym rynku MMA. Lecz przedstawiłeś konkrety jako kontrargumenty czemu może mieć to szanse. Przez co całe to przedsięwzięcie to jedna wielka nie wiadoma.

  2. Dobry tekst. W zasadzie zgadazam sie z wszystkim co napisales @Jakub Bijan, oczywiscie poza Twoja powyborcza projekcja migracji na trasie Polska – Wielka Brytania. Ruch bedzie sie odbywal, ale w przeciwnym kieruku, Prezes obiecal 😉

  3. halibut

    @Jakub Bijan – o takiego Kubę walczyłem! Jest treść, jest opinia, są smaczi w postaci inteligentnych, zabawnych , chociaż często całkiem wyjętych z kontekstu, wstawek między zdaniami.
    Dobrze Ci wychodzą nieprzygotowane, spontaniczne felietony(sorry jeżeli Cie obrażam, ale wyczuwam spontan).

    Co prawda plusujesz głównie ciekawym stylem i zabawnym, lecz treści trochę jest. Sam należę do tych którzy uważają, że KSW w Londynie to nie wypał, na ich zapchanym rynku MMA. Lecz przedstawiłeś konkrety jako kontrargumenty czemu może mieć to szanse. Przez co całe to przedsięwzięcie to jedna wielka nie wiadoma.

    To byla zaplanowana akcja

    😆

  4. Tyle czytania, by sie dowiedziec, ze choc niektorzy mowia, ze to wtopa finansowa, to inni uwazaja, ze to ryzykowna, aczkolwiek dajaca potencjalnie spore zyski inwestycja. Come on 😛

  5. TheChosen1

    Tyle czytania, by sie dowiedziec, ze choc niektorzy mowia, ze to wtopa finansowa, to inni uwazaja, ze to ryzykowna, aczkolwiek dajaca potencjalnie spore zyski inwestycja. Come on 😛

    To się czyta dla kwiatków między wierszami. To jest publicystyka na granicy Kiesielewskiego i poezji.

  6. halibut

    To się czyta dla kwiatków między wierszami. To jest publicystyka na granicy Kiesielewskiego i poezji.

    Moze po prostu wole ziemniaki… Jakub tez piekl ostatnio dobre, jednak wrocil do korzeni. Smacznego tym co lubią 😛

  7. halibut

    To się czyta dla kwiatków między wierszami. To jest publicystyka na granicy Kiesielewskiego i poezji.

    Moze po prostu wole ziemniaki… Jakub tez piekl ostatnio dobre, jednak wrocil do korzeni. Smacznego tym co lubią 😛

  8. Przeczytałem. W piątkowy wieczór. Dziesięć stron A4.

    Ale zgadzam się. Lepiej 10 wielkich gal niż 4 duże i sześć małych w podkrakowskiej Wielkiej Wsi.

  9. Przeczytałem. W piątkowy wieczór. Dziesięć stron A4.

    Ale zgadzam się. Lepiej 10 wielkich gal niż 4 duże i sześć małych w podkrakowskiej Wielkiej Wsi.

  10. No i dochodzimy do najważniejszego pytania felietonu: To jak się nazywają Ci angielscy Janusze? Johny? Benny? Jakieś Keviny może?

  11. No i dochodzimy do najważniejszego pytania felietonu: To jak się nazywają Ci angielscy Janusze? Johny? Benny? Jakieś Keviny może?

  12. Mojso

    No i dochodzimy do najważniejszego pytania felietonu: To jak się nazywają Ci angielscy Janusze? Johny? Benny? Jakieś Keviny może?

    Mohammemdy.

  13. Mojso

    No i dochodzimy do najważniejszego pytania felietonu: To jak się nazywają Ci angielscy Janusze? Johny? Benny? Jakieś Keviny może?

    Mohammemdy.

  14. Mojso

    No i dochodzimy do najważniejszego pytania felietonu: To jak się nazywają Ci angielscy Janusze? Johny? Benny? Jakieś Keviny może?

    Mohammedy

    o kurwa jakie combo @halibut 😀

  15. Mojso

    No i dochodzimy do najważniejszego pytania felietonu: To jak się nazywają Ci angielscy Janusze? Johny? Benny? Jakieś Keviny może?

    Mohammedy

    o kurwa jakie combo @halibut 😀

  16. Jakub Bijan

    Pod wpływem najnowszego wywiadu z Mariuszem musiałem zrobić lekki update:)))

    Chociaż podpowiedź gdzie on jest żeby nie trzeba było szukać 😉

  17. Jakub Bijan

    Pod wpływem najnowszego wywiadu z Mariuszem musiałem zrobić lekki update:)))

    Chociaż podpowiedź gdzie on jest żeby nie trzeba było szukać 😉

  18. Jakub Bijan

    Ze sobą zabiera cierpliwego Mariusza, charyzmatycznego Diabła tasmańskiego, charyzmatycznego Diabła nietasmańskiego, uczuciowego “Gamera” no i najlepszego piłkarza wśród zawodników MMA (albo najlepszego zawodnika MMA wśród piłkarzy, tego do dziś nie wiadomo) w osobie przystojnego Rafała.

    Brzmi jak sklad jakiejs druzyny z japonskiej bajki 😆

  19. Jakub Bijan

    Ze sobą zabiera cierpliwego Mariusza, charyzmatycznego Diabła tasmańskiego, charyzmatycznego Diabła nietasmańskiego, uczuciowego “Gamera” no i najlepszego piłkarza wśród zawodników MMA (albo najlepszego zawodnika MMA wśród piłkarzy, tego do dziś nie wiadomo) w osobie przystojnego Rafała.

    Brzmi jak sklad jakiejs druzyny z japonskiej bajki 😆

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.