Ten weekend jest wielkim świętem fanów MMA. Na przestrzeni tych dwóch dni, odbędą się gale: UFC w Gdańsku oraz KSW w Dublinie. Sprawdźcie jak widzą ten pojedynek nasi specjaliści!

Mariusz Pudzianowski – James McSweeney

„Pudzian” jest faworytem bukmacherów przed tym starciem – według wielu obserwatorów niesłusznie.

Można się śmiać z robotycznych wypowiedzi Mariusza w mediach, ale nie można odmówić mu tego, że rozwinął swoje umiejętności w ciągu ostatnich kilku lat. Pudzianowski poprawił nieco kondycję, troszkę lepiej się czuje w stójce, a zapaśniczo od dawna prezentuje się przyzwoicie. Pytanie, czy to wystarczy na bardzo doświadczonego w sportach walki McSeeneya?

Powracający z emerytury James bowiem wciąż może zaskoczyć stójkowo, ale i parterowo w najbliższym pojedynku. Przecież nie tak dawno poddał „Różala”, a w płaszczyźnie uderzanej może jak najbardziej czymś trafić nie lubiącego przyjmowania ciosów „Pudziana”.

W takim wypadku scenariusz, w którym Polak „przeleży” na rywalu wystarczająco długo, by wygrać na punkty, jest równie prawdopodobny co wygrana McSweeneya przez nokaut, a nawet poddanie. Dlatego nie ryzykowałbym obstawiania „Pudziana” w tym pojedynku – wiąże się to ze zbyt dużym ryzykiem, a potencjalna wygrana nie jest zbyt duża. Lepiej zaryzykować za małą kwotę underdoga bądź odpuścić to starcie bukmachersko.

Mateusz Gamrot – Norman Parke

Ten rewanż zapowiada się niezwykle ciekawie i niejeden z fanów spodziewa się zmiany na tronie wagi lekkiej KSW.

By do tego mogło dojść, Norman Parke musi ponownie zaskoczyć czymś rywala. Poprzednim razem na pewno zaskoczył go świetnymi defensywnymi zapasami, ale to nie wystarczyło, by przekonać sędziów punktowych, by to jego ogłosić zwycięzcą. Teraz panowie mogą zawalczyć nie trzy, a aż pięć rund, co dodaje dodatkowego smaczku. Kondycja będzie teraz bardzo ważnym czynnikiem.

W tej materii „Gamer” prezentuje się przyzwoicie, a i jego rywalowi rzadko brakuje paliwa w baku. Być może „Stormin” zaprezentuje się lepiej pod względem wydolności, ale u Polaka nie musi być z tym gorzej – zależy jak bardzo będzie szanował swoje siły przy kolejnych próbach obaleń. Ostatnio sporo go to kosztowało i być może wyciągnie lekcję.

Gdyby Parke prezentował się ciut lepiej w stójce i dysponował nieco mocniejszym uderzeniem, to właśnie jego faworyzowałbym przed zbliżającym się bojem. Gamrot jednak jest bardziej wszechstronnym stójkowiczem, a częstotliwość wyprowadzanych przez niego ciosów powinna skłonić sędziów punktowych do oceniania kolejnych rund na jego korzyść.

Uważam, że Mateusz słusznie został postawiony przez bukmacherów w roli faworyta i raczej to on wyjdzie ze starcia zwycięsko. Potencjalną wygraną Parke’a opłacałoby się zaryzykować na kuponie, gdyby oszacowano ją kursem powyżej 3.00.

Michał Materla – Paulo Thiago

Spora rzesza fanów kręciła nosem na zestawienie Michała Materli z Paulo Thiago, ale absolutnie nie stawiałbym Brazylijczyka na straconej pozycji.

Paulo Thiago jest prawdziwym weteranem MMA, który – co prawda – w UFC radził sobie przeciętnie, ale ma też swoje atuty. Przede wszystkim ciężko go skończyć. Ma dość odporną szczękę na ciosy, a w parterze dobrze broni się przed technikami kończącymi. Dla Materli z „podstawową” stójką i solidnym parterem może to nie być dobra wiadomość, ale jak najbardziej ma szansę na zwycięstwo. Kluczem mogą być zapasy i klasyczne „przeleżenie” z próbami poddań przeplatanymi ciosami z góry. To jest scenariusz najbardziej prawdopodobny. Ale jest też szansa dla Thiago, który może czymś zaskoczyć rywala nieco zardzewiałego przez długą przerwę od walk. Jeśli już ma to zrobić, to właśnie w parterze, bo w stójce nie dysponuje tak mocnym uderzeniem, by zaskoczyć Polaka, jak niegdyś zrobił to Jay Silva.

Paulo może wykorzystać chwilę nieuwagi „Cipao”, by spróbować np. zajść mu za plecy i stamtąd postarać się o duszenie. Ale jak już wcześniej pisałem – nie jest to najbardziej prawdopodobna opcja.

Jeśli jednak spojrzymy na ofertę bukmacherską, to ciężko znaleźć jakąś wartość w kursie przy nazwisku Materli. Thiago nie jest absolutnie pozbawiony szans na zwycięstwo, dlatego przy kursie zbliżonym do 4.00 warto rozważyć obstawienie kliku złotych.

Karolina Kowalkiewicz vs. Jodie Esquibel

Przede wszystkim Karolina bije często zadając wiele ciosów i mimo jedynie przyzwoitej skuteczności robi to i tak znacznie częściej niż Jodie. Dodatkowo – zarówno w pierwszym i drugim pojedynku w UFC Karolina zadała ponad 200 ciosów i choć znacznie mniej z nich trafiło celu – taka aktywność to zawsze czynnik mający jakiś wpływ na odbiór walki przez sędziów a ich decyzji Karolina ma na swoim koncie sporo (4 decyzje w 4 ostatnich walkach).
– Wysoki czynnik obron przed obaleniami, który u Kowalkiewicz wynosi 95%, co ta zawdzięcza bardzo dobrej pracy z klinczu i kontroli.

Kowalkiewicz w swoich walkach pokazuje bardzo przekrojową i dynamiczną stójkę, mocno rozwinęła swój arsenał. Licznie wyprowadzane ciosy łączone w kombinacje, często kończone kopnięciami frontalnymi oraz bocznymi. Co ciekawe Karolina uderza w różnych płaszczyznach (góra i korpus) oraz ładnie skraca dystans gdy wymaga tego sytuacja stosując pojedyncze proste. Kowalkiewicz niekonwencjonalnie stosuje też kolana na odejście oraz łokcie z klinczu, które w zasadzie stały się już jej znakiem firmowym. W nadchodzącym więc starciu z Esquibel o stójkę Polki jestem spokojny – jej kickboxing jest dynamiczny, poukładany i przekrojowy w ofensywie. Nieco gorzej sytuacja wygląda jeżeli chodzi o przyjmowanie ciosów. Stosunkowo często Karolina daje się trafiać ciosami prostymi. Nie jest to jednak element bardzo zagrażający w walkach Karoliny, gdyż ta w ostatnich walkach ani razu nie była nawet przez moment zagrożona nokautem i nie sądzę też żeby tutaj Jodie była szczególnie niebezpieczna. Stosunkowo dobra praca na nogach (co warto zauważyć – znacznie lepsza niż jeszcze rok temu) i operowanie dystansem po stronie Kowalkiewicz powinny załatwić sprawę w sytuacji zagrożenia.

Jodie w jedynej walce w TUF-ie pokazała się z fatalnej strony. Klinczowała i używała kolan z których nic nie wynikało, poruszała się po klatce jak wóz z węglem, a jej ciosy były naprawdę marnej jakości. Co prawda mocno uderzała, ale ograniczało się to do kilku ciosów w stylu 1-2 przerwa, 1-2. Bardzo łatwo dawała się obalić i zajść za plecy. Nie mogę powiedzieć, że nie jest to materiał nadający się do UFC, bo o wiele gorsze zawodniczki walczyły w oktagonie, ale jest to poziom na pewno gorszy od tego, jaki prezentuje Karolina Kowalkiewicz. Jeśli wspomnieć, że zawodniczka ta szybko się męczy i traci rezon, to ciężko nie widzieć tu zwycięstwa Polki. Jeszcze bardziej fatalna boksersko Ashlehy Yoder potrafiła ją punktować. Raczej nie widzę tu niespodzianki i Karola powinna sobie poradzić z zawodniczką niższą i o krótszym zasięgu.

Jodie klinczowała dużo, a Karola ma wysoką obronę obaleń oraz bardzo dobry klincz ofensywny, więc będzie sobie radziła. Jest to płaszczyzna w której nasza zawodniczka radzi sobie całkiem przyzwoicie, wypracowując dogodną pozycję i przede wszystkim aktywnie zadając ciosy – głównie bite z góry łokcie oraz kolana. I to głównie do uderzeń Kowalkiewicz wykorzystuje swój klincz. Raczej rzadko z niego obala, a częściej dociska do siatki bijąc lub w środku pola walki zrywa znajdując zazwyczaj okazję do wsadzenia rywalkom kilku dodatkowych ciosów. Kolejnym mocnym atutem w grze Polki jest poprawiona na przestrzeni ostatnich walk kondycja.

Choć przegrała swoje ostatnie walki to jednak walczyła w nich z numerem 1 i ówczesnym numerem 2 w kategorii słomkowej. Jodie sporo brakuje do tych zawodniczek i mam na myśli naprawdę spoooroooo. Kursy takie jak 1.18 na Karolę są w pełni usprawiedliwione i ciężko tutaj znaleźć jakikolwiek atut na stawianie na Esquibel

 

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.