pridedead

Wczoraj mieliście okazję przeczytać pierwszą część kolejnej „Dziesiątki Sherdoga”. W najnowszej edycji stałego cyklu największej strony branżowej na świecie pod lupę zostały wzięte najciekawsze nokauty w historii legendarnej japońskiej organizacji Pride FC. Teraz pora na część drugą i pierwszą piątkę zestawienia. 

Jeśli ktoś z Was przegapił pierwszą część, znajdziecie ją pod tym adresem.

5. Kevin Randleman vs. Mirko Filipović

Pride „Total Elimination 2004”
25.04.2004
Saitama, Japonia

Mimo że Kevin Randleman był mistrzem UFC w wadze ciężkiej, nie zmienia to faktu, iż znokautowanie chorwackiej maszyny do zabijania było jednym z największych zaskoczeń w historii MMA. „Monster” wchodził do białego ringu z bilansem 7-9 i po dwóch porażkach z rzędu. Z drugiej strony „CroCop” przegrał tylko raz w całej karierze, w dodatku z byłym królem kategorii ciężkiej Pride FC, Antoniem Rodrigiem Nogueirą. Ich starcie miało wyłonić kolejnego pretendenta do walki o pas z Fiodorem Jemieljanienką. Resztę pojedynków Chorwat wygrywał przeważnie dzięki srogim kopnięciom, głównie w głowę.

Randleman nie bał się jednak byłego zawodnika K-1. „Potwór” kilkukrotnie próbował obaleń, lecz Mirko wszystkie wybronił. Po kolejnym nieudanym podejściu, Kevin zaatakował lewym sierpem, który niespodziewanie powalił Filipovicia na ziemię. Policjant  z Zagrzebia doszedł szybko do siebie, ale tylko na chwilę, ponieważ kilka ciosów z gardy później były mistrz leżał już nieprzytomny.

Po wygranej z Chorwatem Randleman przegrał dziewięć z kolejnych jedenastu pojedynków przed zakończeniem kariery w 2011 roku. Z kolei Filipović szybko odbił się i zwyciężył siedem starć z rzędu.

4. Mirko Filipovic vs. Wanderlei Silva

https://www.youtube.com/watch?v=5HzAh6mDKWI

Pride „Final Conflict Absolute”
10.09.2006
Saitama, Japonia

Dwóch najbardziej brutalnych stójkowiczów w historii MMA spotkało się po raz drugi we wrześniu 2006 roku. Do ich pierwszej walki doszło cztery lata wcześniej na Pride 20, a walka nie była zbyt dramatyczna. Co innego wydarzyło się jednak w rewanżu. Wanderlei nie miał na koncie żadnej przegranej przez nokaut w białym ringu, a „CroCop” uchodził za ścisłą elitę wagi ciężkiej. Warto jednak zaznaczyć, iż obaj spotkali się w otwartym Grand Prix, a Brazylijczyk – na co dzień półciężki – był najmniejszym ze startujących.

Chorwat dosłownie rozerwał na strzępy rywala w nieco ponad pięć minut. „The Axe Murder” był wolny, zmęczony i nie nadążał za cięższym oponentem. Obraz starcia można było wyczytać z twarzy reprezentanta Chute Box: opuchnięte prawe oko, lewe zresztą też, rozcięte usta i krwawiący nos. Co prawda Silva starał się odgryzać Filipoviciowi, ale nie wychodziło mu nic. W pewnym momencie walka trafiła na środek ringu. W mgnieniu oka Mirko zaatakował słynnym wysokim kopnięciem z lewej nogi. Cios trafił dokładnie tam gdzie został wycelowany, w głowę Brazylijczyka. Legenda japońskiej sceny runęła na ziemię, a pierwszy nokaut w Pride stał się też symboliczną datą spadku formy weterana i początkiem końca wspaniałej kariery.

3. Wanderlei Silva vs. Quinton Jackson

https://www.youtube.com/watch?v=UGueujlx4JY

Pride 28
31.10.2004
Saitama, Japonia

Silva był autorem wielu widowiskowych nokautów za czasów Pride, ale żaden nie był tak spektakularny jak ten. Rok wcześniej Brazylijczyk miał okazję zatrzymać Quintona Jacksona kolanami, dlatego też fani czekali na rewanż z zapartym tchem. Półciężcy nie zawiedli widzów i przez 13 minut, nie kalkulując, obijali się niemiłosiernie, a ich maksyma na to starcie brzmiała: „zabij albo zgiń”. Tuż przed końcem Wanderlei wyglądał świeżej, trafiał częściej oraz mocniej i prowadził, nim nie zgniótł jego twarzy na miazgę kolanami z klinczu.

Amerykanin ruszył na rywala z lewym sierpem, ale sam nadział się na kontrę prawym. Ugięły się pod nim kolana, a Silva poczuł krew. „The Axe Murder” wyprowadził pięć kolan na głowę w tajskim klinczu, ale „Rampage” przytomnie bronił się za podwójną gardą. Niestety dla niego, szóste uderzenie trafiło idealnie i posłało Jacksona do krainy wiecznych snów. Później nastąpiła jedna z najbardziej znanych scen z highlightów Pride. Nieprzytomny Amerykanin zawisł bezwładnie na linach, a jego nieprzytomna twarz spotkała się z ziemią.

2. Mirko Filipovic vs. Ihor Wowczanczyn

Pride „Total Elimination 2003”
10.08.2003
Saitama, Japonia

Słynne powiedzenie „CroCopa” głoszące, że jego prawa noga wysyła ludzi do szpitala, a lewa wprost na cmentarz nigdy nie było bliżej prawdy niż w sierpniu 2003 roku. Filipović posłał na deski Wowczanczyna już w 89. sekundzie. Chorwat trafił Ukraińca wysokim kopnięciem z lewej nogi prosto w szczękę, a od dźwięku, który towarzyszył uderzeniu, do dzisiaj przechodzą dreszcze.

„Ice Cold” w mgnieniu oka padł i był zupełnie sztywny. Na domiar złego policjant z Zagrzebia doskoczył na ziemi z potężnym prawym. Sędzia wkroczył i uratował zawodnika z Charkowa od dalszych obrażeń.

Wraz z tym nokautem lewy high kick stał się znakiem rozpoznawczym „CroCopa”. Warto podkreślić, że była to jedyna porażka przez nokaut w karierze Wowczanczyna, który stoczył łącznie 66 bojów, co tym bardziej plasuje to skończenie na świeczniku niesamowitych zwycięstw.

1. Quinton Jackson vs. Ricardo Arona

https://www.youtube.com/watch?v=Qs2hyk6MhE8

Pride „Critical Countdown 2004”
20.06.2004
Saitama, Japonia

Historia sportów walki pełna jest nokautów, które spowodowały na twarzach widzów grymas strachu, a jednocześnie wywoływały szaloną radość. W dziejach MMA takim skończeniem był bez wątpienia slam wykonany przez Quintona Jacksona na Ricardzie Aronie.

Kiedy Amerykanin wpakował się w trójkąt nogami Brazylijczyka nie zamierzał się bronić – wolał sam przejść do ataku. „Rampage” wyniósł „Tygrysa” nad własną głowę, naciągnął ciało jak cięciwę łuku i grzmotnął rywalem o matę z całą siłą. Reprezentant Brazilian Top Team odpłynął. Co gorsze, Jackson zderzył się z przeciwnikiem głowami, a następnie dołożył dwa potężne uderzenia młotkowe. Po przerwaniu Arona leżał bezwładny na macie z oczami wpatrzonymi w pustkę, a nad nim stał Amerykanin z krwią spływającą po skroni, która pojawiła się na skutek niefortunnego zderzenia.

Slam „Rampage’a” stał się symbolem Pride FC i pozostaje nim po dziś dzień.

Źródło i autor oryginału: Sherdog.com/Mike Sloan

8 KOMENTARZE

  1. Props @Shutruk za przetłumaczenie, aż sie lezka kręci w oku.

    Nie podjalbym sie wyłonienia najlepszego z tej piątki, bo każdy był niesamowity i szokujący. Nasterydzony Wand był prawdziwym mordercą, dwa razy rozjebal Rampage'a. Ale trafiła kosa na kamień i dostal haja od CroCopa. Warto wspomnieć, że Mirko zaaplikowal mu wcześniej kilka lewusow zmiekczajacych na żebra, dopiero potem odpalil na głowę.

  2. Karateka@

    Jedynie randleman mi tu nie pasuje

    Dlaczego? Dla mnie ten nokaut był szokujący, idealnie w tempo wystrzelił tym lewym sierpem i potem ta dobitka. Istotne też na kim padł ten nokaut.

    Nameless

    chyba zartujesz, te mlotki ktore uspily Cro Copa byly kurwa przerazajace! o.O

    To były takie krótkie, wściekle szybkie, młotki bite przedramieniem. CroCop dostał chyba najcięższy nokaut wtedy, może jedynie Gonzaga mu zafundował coś podobnego.

  3. maras

    Dlaczego? Dla mnie ten nokaut był szokujący, idealnie w tempo wystrzelił tym lewym sierpem i potem ta dobitka. Istotne też na kim padł ten nokaut.

    Nokaut jakich setki

  4. Shutruk

    Warto jednak zaznaczyć, iż obaj spotkali się w otwartym Grand Prix, a Brazylijczyk – na co dzień półciężki – był najmniejszym ze startujących

    Całe 5 funtów był lżejszy od Mirko…

  5. Nie czaje jak można deprecjonować ten nokaut Randlemana na Mirko. Przecież to było cudne! Rzadko się widuje takie nokauty, gdzie zawodnik z dołu jest tak bardzo przyklejony do zawodnika z góry.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.