Michał Kita bardzo poważnie podchodzi do rewanżu z Karolem Bedorfem. Polak będzie chciał zrewanżować się byłemu mistrzowi kategorii ciężkiej KSW za przegraną podczas 33. gali organizacji. Kita wierzy, że tym razem to on wyjdzie z klatki zwycięsko – o przygotowaniach oraz nastawieniu do tego pojedynku wypowiedział się w wywiadzie z Arturem Mazurem dla sportowefakty.wp.pl.
Właśnie wróciłem z Holandii, gdzie trenowałem u Gegarda Mousasiego. On jest w końcówce okresu przygotowawczego przed swoim pojedynkiem. Mieliśmy okazję trochę posparować. 30 kwietnia z kolei wyjeżdżam do klubu Alexandra Gustafssona. To już stałe elementy moich przygotowań od kilku lat. Wszystko fajnie się złożyło, ponieważ Gustafsson ma walkę dzień po mojej, więc będziemy na podobnym etapie przygotowań. Jak zwykle liczę na mocny obóz. I tu nie chodzi tylko Bedorfa. Jak już powiedziałem – ja się szykuję do walki. Już nie raz zdarzały się kontuzje i zastępstwa. Muszę być gotowy na każdy scenariusz. Nawet na taki, że Bedorf wypadnie z walki, a na przeciwko mnie stanie jakiś młody harpagan.
Zapytany czy porażka z Bedorfem bolała bardziej, niż ta z DJ Lindermanem Kita nie musiał zastanawiać się długo nad odpowiedzią.
Zdecydowanie tak. Nie oszukujmy się, to był pojedynek na naszym podwórku. Starcie, które miało ustalić hierarchię w wadze ciężkiej polskiego MMA. Poza tym, z Lindermanem przegrałem przez błędy w przygotowaniach. Po pierwszej rundzie nie wiedziałem, jak się nazywam. Zwyczajnie zabrakło mi „prądu”. Odegrałem się na pełnym dystansie pół roku później i udowodniłem sobie coś. Podczas walki z Bedorfem nie zabrakło mi niczego oprócz koncentracji. Byłem świetnie przygotowany, pomimo że przystępowałem do pojedynku po 2 latach przerwy. W trakcie pojedynku spodziewałem się po Bedorfie czegoś więcej. Myślałem, że podejmie walkę, a prawdę mówiąc, cały czas się cofał, odwracał plecami, uciekał i sporadycznie szukał tych kopnięć.
Cały wywiad dostępny jest TUTAJ.
Oby kita to ogarnął, przecież Bedorf nic specjalnego walczy 🙂