Pięć lat temu (4 lutego 2012 r.) Mateusz Gamrot zadebiutował w zawodowym MMA. Podczas gali Night of Champions 3, która odbyła się w Poznaniu, wygrał przez techniczny nokaut z Arbim Shamaevem.

W drugiej rundzie Arbi chciał mnie trafić mocnym sierpem , wykorzystałem więc moment i idealnie w tempo zrobiłem zejście do dwóch nóg. Przewróciłem go, zdobyłem kontrolę z bocznej pozycji i zacząłem go obijać. Po kilku silniejszych ciosach zaczęły pojawiać się rozcięcia, opuchlizny i siniaki. Walka została przerwana, a ja mogłem cieszyć się pierwszym zawodowym zwycięstwem w MMA.

Chociaż Mateusz od małego trenował głównie zapasy, nie miał obaw przed się przejścia do mieszanych sztuk walki.

Nie obawiałem się wejścia do MMA. Wiele lat trenowałem zapasy, byłem więc obyty ze startami i walkami. Zdarzyły mi się też w przeszłości jakieś pojedynki poza matą, gdy bywałem zaczepiany na ulicy. Co jednak najważniejsze, w Poznaniu trafiłem pod bardzo dobre skrzydła, do Andrzeja Kościelskiego i Ankosu. Od razu poznałem też Borysa Mańkowskiego i razem trenowaliśmy. Byłem rzucony na głęboka wodę, ale czułem, że radzę sobie w niej dobrze i nie miałem oporów przed przejściem do MMA.

Dziś Mateusz Gamrot ma na swoim koncie 12 zawodowych zwycięstw i żadnej porażki. Jest również posiadaczem mistrzowskiego pasa KSW, jednak jego ambicje sportowe sięgają jeszcze dalej.

Uważam, że nie jestem jeszcze na szczycie, jeszcze zostało mi nieco rzeczy do zrobienia. Jestem oczywiście zadowolony, bo idzie mim całkiem dobrze. I cieszę się, że w niecałe pięć lat udało mi się w miarę daleko zajść. Mam jednak nadal spore aspiracje sportowe. Ciężko pracuję i myślę, że jestem może dopiero gdzieś w połowie swojej drogi wdrapywania się na szczyt.

2 KOMENTARZE

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.