Joanne Calderwood (MMA 12-3, UFC 4-3) na gali UFC Fight Night 135 w sierpniu ubiegłego roku zaliczyła udany powrót do dywizji muszej poddając w pierwszej rundzie Kalindrę Farię. Teraz „Jo Jo” skrzyżuje rękawice z dobrze znaną polskim kibicom Ariane Lipski (MMA 11-3, UFC 0-0). Jak sama zawodniczka ze Szkocji przyznała, wcześniej nigdy nie słyszała o Brazylijce, jednak po przeanalizowaniu jej stylu, jest podekscytowana zestawieniem.

Nic o niej nie wiedziałam w momencie, gdy podpisywałam umowę. Później dopiero zobaczyłam kilka materiałów i moja reakcja była pozytywna, bardzo się tym podekscytowałam. Nie dlatego, że z nią walczę, ale dla fanów. Zdecydowanie czuję, że obie wywodzimy się ze sportów uderzanych i obie lubimy stać i wymieniać się ciosami. To będą fajerwerki.

33-latka przed wygraną z Farią poniosła dwie porażki – najpierw z Jessicą Andrade, następnie z Cynthią Calvillo. Calderwood zapowiada jednak, że w klatce będzie mieć w sobie teraz więcej dyscypliny.

Jestem znana z tego, że po prostu wchodzę do klatki i daję z siebie wszystko. Czuję jednak, że mam w sobie teraz więcej dyscypliny, ponieważ nie chcę przyjmować zbyt wielu ciosów na twarz.

Szkotka w wywiadzie dla mmajunkie.com zdradziła również, że wolałaby zdobyć bonus za walkę wieczoru, niż występ wieczoru. Na koniec w dobrych słowach wypowiedziała się o swojej przeciwniczce.

Preferowałabym i zresztą wizualizowałam sobie otrzymanie bonusu za walkę wieczoru, nie za występ wieczoru. Wszystko dlatego, że zawsze to więcej rozrywki dla kibiców. Nie chcę tam wejść i dominować. Czuję, że Lipski jest jedną z najlepszych w dywizji i będzie chciała udowodnić to, jak również to, że nie jest kolejną kiepską zawodniczką.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.