UFC on FOX 30 za nami. Co obejrzeć a co sobie darować? Poniżej ściąga zrobiona by nie męczyć się niektórymi pojedynkami. Jak redaktorzy MMARocks ocenili to wydarzenie?

Postanowiliśmy ocenić każdą walkę z rozpiski i przyznać punkty od 1 do 10 poszczególnym zestawieniom. Każda ocena jest subiektywnym odbiorem pojedynku. Sumując wszystkie oceny, wystawiliśmy notę końcową.

Dustin Poirier vs Eddie Alvarez

– Kocham takie walki. Naprawdę. Jest w nich wszystko. Pasja, poświęcenie, kontrowersje, brawl, TKO, parter, zapasy, EMOCJE! Wspaniałe widowisko, które rozbudza po całej nocce średnich walk. Walka do której się wraca. Jeden z lepszych bojów tego roku. Kandydat do walki roku.

– Tak, jak każdy się spodziewał. Żaden z nich nie zawiódł. Mimo że walka nie trwała dwóch pełnych rund, to obaj pokazali ogromne serce do walki, a druga runda może być jedną z najlepszych w 2018 roku. Brawo.

– Tak jak poprzednia walka, to 'must see’ każdego fana. Dobra wojna zakończona równie dobrym skończeniem.

– Ale wojna, ale walka! No ciary na plecach i banan na twarzy. Zero kalkulacji, krew, próby poddań a na końcu ubicie pod siatką. No miazga. Jestem na tak!

José Aldo vs Jeremy Stephens

– Nie wiem, czy bardziej podobało mi się skończenie, czy radość Jose po przerwaniu przez sędziego tego pojedynku. Wrócił, w ładnym stylu i czego chcieć więcej. Do teraz mnie boli wątroba jak patrzę na ten cios.

– Świetny powrót Aldo poprzedzony niezłą wojną. Nie można tego ominąć.

– Świetna walka, cały czas akcja i człowiek siedział na niej jak na szpilkach. To jeden z tych pojedynków, w których z czuć było, że nokaut wisi w powietrzu. Powrót mistrza, przecudny nokaut. Jeden z lepszych ciosów na wątrobę ostatnich lat. Aldo jak na mistrza przystało bardzo twardy, nie ustąpił ani na moment i to ten typ zawodnika, który wejdzie w twoją grę, tylko dlatego by udowodnić ci, że jest w niej lepszy od ciebie. I właśnie to udowodnił Jeremy’emu.

– Jak na nieco ponad 4 minuty walki, trzeba przyznać, że był to jeden z najlepszych pojedynków gali. Wielki powrót legendy i prawdopodobnie jeden z najlepszych powrotów w 2018 roku. Świetne widowisko.

Joanna Jędrzejczyk vs Tecia Torres

– To miała być trudna walka dla Joanny, ale ciężko ją tak podsumować w momencie, kiedy rywalka przez większość starcia desperacko szuka sprowadzenia i nie ma absolutnie żadnego innego pomysłu na ten pojedynek. Nie można jednak powiedzieć, że to najlepsza walka w wykonaniu Polki. Asia zrobiła, co do niej należało i pokazała, że ciągle jest topem dywizji.

– Nie ukrywajmy, walka nie porwała. Zarówno jedna jak i druga jakoś specjalnie nie błyszczała, choć myślę, że walkę mimo wszystko warto nadrobić, choćby z samego szacunku dla osiągnięć i umiejętności Polki.

– Tecia Torres bez planu. Rozpaczliwie próbuje taktyki, dzięki której poległy poprzednie rywalki Joanny. Ciekawie było obserwować powrót Jędrzejczyk, ale pojedynek nie był tym, do którego się wraca. Nie było nawet jednej akcji, którą można by było wrzucić do highlightu jednej czy drugiej.

– Jak na walkę kobiet, trzeba jasno przyznać, że było bardzo dobrze. Jędrzejczyk z reguły daje jednak dobre starcia, dlatego też tym razem nie zawiodła. Udany powrót, JJ w drodze na tron.

Alexander Hernandez vs Olivier Aubin-Mercier

– Lubię zawodników, którzy nie boją się ryzykować, bo to procentuje widowiskowością walki. Taki w tym pojedynku był Olivier Aubin-Mercier… ale do czasu. Nie wiem, czy hype na niego nie jest nieco za bardzo sztucznie napompowany. Walka całkiem, zwycięstwo Alexandra zasłużone.

– Balonik OAM pękł. Ogólnie walka pod dyktando Hernandeza, który prawdę mówiąc też nie dał jakiegoś rewelacyjnego występu.

– Spodziewałem się ciekawej walki i taką otrzymałem. Nawet wtedy, gdy obaj zawodnicy byli w parterze, to był to ciekawy pojedynek w tej płaszczyźnie. Żaden z zawodników mnie nie zawiódł.

Hakeem Dawodu vs Austin Arnett

– Może i dominacja, może i duża ilość niskich kopnięć, ale oprócz tego tak naprawdę nic wielkiego, ciekawego i efektownego się tam nie działo. Bardzo dobry występ Kanadyjczyka i całkowita bezradność Amerykanina.

Islam Makhachev vs Kajan Johnson

– Okazuje się, że „luz w dupie” sprawdza się bardziej w skokach narciarskich niż w MMA. Skupiony Islam wyszedł, obalił, skręcił się i poddał roztańczonego Kajana ładną balachą, czyli walka wyglądała dokładnie tak, jak większość zakładała.

– Nie mogło być inaczej. Efektowne poddanie faworyta, zdecydowanie warto nadrobić.

– Można się było tego spodziewać. Johnson praktycznie nic nie pokazał. Makhachev ze spokojną dominacją perfekcyjnie wykończył swojego przeciwnika już w pierwszej rundzie. Warto nadrobić pojedynek, bo z Rosjanina mogą być ludzie.

– Walka bez historii, bez polotu, poddanie i przechodzi w zapomnienie – Kajan jako vice prezes związku zawodowego zawodników, raczej pożegna się z UFC. Dla tych, którzy nienawidzą związków zawodowych, będzie to ciekawa walka.

Ion Cutelaba vs Gadzhimurad Antigulov

– Uparte dążenie do przygniatania rywala do siatki zakończyło się dla Antigulova najgorzej, jak mogło. A już się bałam, że szykują się 3 rundy na siatce oktagonu. Chociaż widząc ciężki oddech Gadzhimurada raczej nie dotrwałoby to do decyzji… Nie wiem, czy to walka warta nadrobienia.

– Szybkie tempo, po powrocie do stójki dominacja Cutelaby. Dużo ciosów, chęć przetrwania Antigulova. Warto nadrobić.

– Tragiczny występ Rosjanina. Był potencjał do najgorszej walki gali, ale Mołdawianin podratował sytuację.

– Walka dwóch zmęczonych ogrów. Ani techniki, ani niczego ciekawego. Wypompowanie się w pierwszej rundzie to skandal.

John Makdessi vs Ross Pearson

– Dobra walka. Szczególnie runda trzecia skradła show i dzięki temu pojedynek z pewnością stał się jednym z głównych kandydatów do najlepszego starcia gali. Chociaż najmocniejszy kandydat jest oczywiście na samym końcu wydarzenia. Obaj zawodnicy nie oszczędzali się i dali kibicom to, co chcieli zobaczyć.

– Myślę Pearson – widzę krwawą wojnę. Nie zawiodłam się, bo od drugiej rundy zrobiła się tu niezła pralnia twarzy. Myślę, że warto nadrobić ten pojedynek. Szacunek dla Rossa, bo w trzeciej rundzie totalnie zapomniał, że w walce można się też bronić… prawdziwy walczak.

– Cała walka to zacięta szermierka na pięści. Wywiązała się fajna, zacięta bitka. Mi się podobało.

– Trzecia runda to istny slugfest. Fajna męska, krwawa bitka.

Katlyn Chookagian vs Alexis Davis

– Panie starały się, żeby nie było nudno, ale wyszło jak zwykle.

– Nikt się chyba nie zdziwi, że nie było w tym pojedynku absolutnie niczego ciekawego. Liczyłem na niespodziankę i miłą dla oka walkę, ale po co się oszukiwałem? Można było w tym czasie porobić coś ciekawszego.

– Mam przedziwne wrażenie, że uczestniczki Warsaw Shore potrafiły w klubach zrobić większą rozpierduchę, niż te dwie w klatce. Jedyną rzecz, którą mam z tej walki z tej walki w głowie, to ciągłe „HYSZ HYSZ HYSZ” jednej z zawodniczek. Resztę chcę chyba zapomnieć.

– Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy?

Dustin Ortiz vs Matheus Nicolau

– To nie było najbardziej brutalne zakończenie walki head kickiem jakie miałam okazję zobaczyć. Prawdę mówiąc aż się dziwię, że to usadziło Nicolau’a na matę… no ale Dustinowi się udało, wykorzystał sytuację i zakończył walkę. Czyli tak, jak powinien.

– Do czasu nokautu nic ciekawego się tam tak naprawdę nie działo. Ładne wysokie kopnięcie i ciosy w parterze nie wywindują oceny tej walki wysoko.

– Nic nadzwyczajnego. Do czasu nokautu nic co można powtórzyć czy opowiedzieć koledze.

Nina Ansaroff vs Randa Markos

– Zaczęło się nieciekawie, potem było jeszcze gorzej… i tak zostało do końca. Walka tak dynamiczna jak kolejka do kasy w Biedronce przed Bożym Narodzeniem. Nie polecam tego nadrabiać.

– Nudno i przez większość czasu zachowawczo. Przestrzelona obrotówka to prawdopodobnie najlepsza akcja tej walki.

– Czy ktoś w ogóle pamięta jakąś dobrą walkę kobiet w UFC w ostatnim czasie?

Devin Powell vs Alvaro Herrera

– Dwa ciosy „na wątrobę” musiały skończyć się w ten sposób. Walka szybka, nokaut bolesny, spoko otwarcie tej gali.

– Dawno nie było takiego nokautu przez kopnięcie na korpus. Coś podobnego ostatni raz widziałem chyba na walce Materla vs Askham. Spokojna, niczym nie wyróżniająca się waleczla z mega fajnym nokautem. Daję 6/10 z racji ładnego skończenia w pierwszej rundzie.

– Niezłe skończenie. Wcześniej było trochę chaosu, zwłaszcza w stójce, aczkolwiek czuję w kościach, że to nie jest najgorszy występ na tej gali.

Tomasz Chmura
Sztuki walki od 2004 roku. Pierwsza gala MMA - 2007. Instruktor Sportu, czarny pas w nunchaku jutsu. Pasy w Kenpo Jiu Jitsu i Sandzie.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.