Main event zbliżającego się UFC 93 jest zdecydowanie jedną z najciekawszych walk przełomu 2008/2009 roku. Choć nie jest on tak medialny i „głośny” jak zbliżające się starcia Arlovski’ego z Fedorem, oraz „GSP” z Penn’em (lub minionego pojedynku Silvy z Jacksonem) wywoła nie mniejsze emocje niż wyżej wspomniane eventy – jestem o tym przekonany. Zestawienie Richa Franklina i Dana Hendersona w walce wieczoru to jak postawienie obok siebie poczciwego „porszaka” i bajecznej „ferrarki” – tak jedno jak i drugie ma swoje plusy i minusy a wyścig wygra to, którego „serwis” bardziej trafi z doborem opon.

Lepiej późno niż wcale.
Do tego pojedynku powinno dojść gdzieś w 2005/2006 roku kiedy obaj panowie trzymali w swych rękach pasy kategorii wagowej do 84 kg – Franklin w UFC, Henderson w PRIDE FC. Niestety polityka i biznes są w sporcie zawodowym czynnikiem istotniejszym niż zwyczajna sportowa rywalizacja o miano najlepszego zawodnika świata, dlatego w tamtych latach ten pojedynek mógł pozostawać jedynie w sferze marzeń. Dziś ta sama polityka i biznes doprowadziła do starcia które wówczas odłożone było do szuflady z napisem „impossible” i dzięki temu już za kilka godzin będziemy mieli okazję przekonać się który z byłych mistrzów jest obecnie lepszym zawodnikiem.

Franklin ma strasznego pecha, że przyszło mu walczyć w czasie najlepszej dyspozycji Andersona Silvy. Po drugiej brutalnej porażce z „pająkiem” najwyraźniej zrozumiał, że jest niejako zawieszony w próżni wagi średniej i Dana White raczej nie musiał go specjalnie namawiać by po zwycięstwie nad Lutterem powrócił do wagi półciężkiej. Zbyt słaby by być mistrzem, jednocześnie zbyt dobry by opuścić drugą pozycję w middle weight Rich porzucił stanowisko doorkeepera mw i po ponad trzech latach powrócił do lhw gdzie w bardzo efektowny sposób pokonał Matta Hamilla.

Henderson – były posiadacz pasów PRIDE FC w dwóch różnych kategoriach wagowych (ww i mw) po znokautowaniu ikony japońskiej organizacji Wanderleia Silvy i przejściu do UFC również na nadmiar szczęścia nie może narzekać. Najpierw nieznacznie przegrywa walkę o zunifikowane mistrzostwo wagi półciężkiej ze znakomitym Quintonem Jacksonem, później Anderson rozprawia się z nim równie zdecydowanie co z Franklinem. Ostatnią walką „Hollywood” powraca na zwycięski tor wygrywając z utalentowanym choć znacznie mniej doświadczonym Palharesem.

Stójka.
Dan posiada dwa ogromne atuty w tej płaszczyźnie. Pierwszy, to piekielnie mocne uderzenie (ciosy sierpowe), drugi – mocna szczęka. Połączenie tych dwóch składowych sprawia, że nawet będąc mało zróżnicowanym (niemal całkowity brak kopnięć) i nieco chaotycznym uderzaczem Henderson stanowi w stójce zagrożenie dla każdego.

„Ace” mimo iż nie ma tak mocnego ciosu jak Hendo (choć znokautować potrafi) i nie jest tak wytrzymały na ciosy a i rozcięcia na jego twarzy pojawiają się stosunkowo szybko, to mimo wszystko jest dla mnie faworytem w tej strefie walki.
Zdecydowanie wszechstronniejszy striking (dobry low kick, o wiele bardziej techniczny boks, lepsze poruszanie się) powinny niwelować cepy jednowymiarowego Hendersona. Dodatkowo Dan lubi się „podpalać” i często idzie w wymianach „na żywioł” a to może zostać (i zapewne zostanie) szybko wykorzystane przez byłego mistrza UFC.

Takedowne/Takedowne defence.
Rich nie jest wybitnym zapaśnikiem i nie sądzę by był w stanie unieszkodliwić obalenia Hendersona który przecież sprowadzenia z klinczu ma na najwyższym światowym poziomie (olimpijczyk w zapasach w stylu klasycznym z 1996 roku). Na sprowadzenie Hendersona do parteru tym bardziej nie będzie tutaj szans nawet zakładając, że Dan  „zagalopuje się” w swej nieuporządkowanej stójce i da się zaskoczyć jakimś wejściem w nogi (jak to miało miejsce w walce z Rousimarem).

Krótko mówiąc weteran PRIDE jest o wiele lepszym zapaśnikiem i to on w tym pojedynku będzie narzucał płaszczyznę w której toczyć będzie się walka.

Parter.
Franklin jest według mojej opinii lepszym technicznie grapplerem, z większą paletą poddań niż jego rywal. Nie jestem jednak przekonany czy jego submission są na tyle dobre by zmusić Hendersona do odklepania, tym bardziej jeśli nie udało się to brazylijskiemu parterowemu magikowi (Palhares).

„Hollywood” nie jest wirtuozem grapplingu jednak obrony przed technikami kończącymi ma opanowane na bardzo wysokim poziomie a to w połączeniu z jego świetnymi zapasami (na pewno będzie walczył z góry) i bardzo mocnym ciekawym gnp (młotki, łokcie, ciosy przedramionami, a nawet barkiem) powinno zniwelować bardziej techniczny parter Franklina.

Wynik.
Niby walka powinna być wyrównana, niby szanse na zwycięstwo ma tak jeden jak i drugi a jednak nie mogę typować inaczej niż Henderson by TKO. Były mistrz PRIDE FC ma w tym zestawieniu więcej atutów, może spróbować stójki i w ułamku sekundy posłać przeciwnika do krainy snów. Może także obalić Franklina i z góry obijać go swoim wszechstronnym ground and pound aż w końcu zamroczony „Ace” przestanie mieć ochotę na dalszą walkę, lub po prostu punktować do końca pojedynku.
Oczywiście Rich może równie dobrze wypunktować Hendersona w stójce, jednak nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, że w przypadku przegrywania walki w stójce Dan nie przenosi akcji na ziemię.

Jakub Bijan
FREESTYLE || GRECO

12 KOMENTARZE

  1. Hendo jest zawodnikiem o 2 klasy lepszym!! Franklin nie ma cienia szans – KO bądź TKO by Henderson!

  2. „Cepy jednowymiarowego Hendersona” … jakie cepy, jaki jednowymiarowy? (…)

  3. Cepy, bo raczej Hendo nie uderza zbyt technicznie.
    „Jednowymiarowy” tyczy się jego stójki, której brakuje min kopnięć nie mówiąc o jakich łączonych kombinacjach – czytanie ze zrozumieniem się kłania 😉

  4. człowiek który bekfistem pokonał w stójce Silvę nie jest jednowymiarowy jak na mój gust. Co do tych cepów również bym się nie zgodził. Franklin ma na pewno lepszą stójkę, ale nie przesadzajmy z tymi brakami Hendo.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.