Przechodzenie na sportową emeryturę nie jest procesem łatwym. Trzeba bowiem często całkowicie zmienić swoje życie i ostatecznie zrezygnować z rywalizacji na najwyższym poziomie. Nic więc dziwnego, że zawodnicy często wracają do startów. W przypadku mieszanych sztuk walki historii związanych odejściem i późniejszym powrotem z emerytury mamy całe mnóstwo. Co jednak najczęściej motywuje zawodników do zakończenia kariery? I co powoduje, że mimo rezygnacji z walk zdarza się dość często, iż ponownie wracają na matę, do ringu lub klatki?

Najgłośniejszym powrotem z emerytury w ostatnich dniach było ogłoszenie trzeciej walki pomiędzy Tito Ortizem i Chuckiem Liddelem. I chociaż Tito Ortiz ostatni raz walczył całkiem niedawno, bo w roku 2017, zapowiadał wówczas, że z emerytury nie ma zamiaru wracać.

Mam 42 lata i jestem za stary. Nie jestem jak Randy Couture i nie potrzebuję aktualnie dodatkowych pieniędzy. Wolę zarabiać w inny sposób, w sposób wymagający mniej wysiłku fizycznego. Trening każdego dnia, bycie na sali od 6 do 8 godzin nie jest już więcej tym, co chcę w życiu robić. Ten etap mam już za sobą. Żyłem tak przez 20 lat i uważam, że zrobiłem wszystko, co miałem do zrobienia.

Ortiz dodał wówczas również, że nie musi sobie niczego udowadniać i nie musi walczyć z Liddellem.

Myślę, że pokonałbym Chucka, ale nie chcę i nie muszę już tego więcej robić. Moje ciało już by tego nie zniosło. Moje ciało było moim największym wrogiem w trakcie całej mojej kariery. Muszę więc przestać i zacząć używać mojego mózgu.

Wygląda jednak na to, że sytuacja znacząco się zmieniła. Po ogłoszeniu walki Ortiz powiedział, że z jego zdrowiem jest już wszystko dobrze i świetnie mu się trenuje wracając do formy. Tito dodał także, że nie chodzi mu o pieniądze, ale nieco później stwierdził, że jednak chce na pojedynku dobrze zarobić.

Chcę ponownie udowodnić ludziom, że się mylą. Chcę im pokazać, że mogę pokonać Chucka. W tej walce nie chodzi o pieniądze. Nie dostanę za nią pieniędzy. Zarobię dopiero wtedy gdy ludzie kupią bilety i PPV. W tym wypadku nie mam podstawy za walkę. To pokazuje jak bardzo jest to dla mnie ważne. Wierzę w swoich i Chucka fanów. Wierzę też, że Oskar de la Hoya zrobi świetną promocję. Ja jestem biznesmenem i korzystam z tej szansy stawiając na szali swoje nazwisko. Jestem pewny, że wygram.

Z tej dwójki fighterów poważniejszym jednak emerytem jest oczywiście Chuck Liddell, który ostatni raz walczył aż osiem lat temu. Od dawna jednak nie ukrywał, iż pragnie wrócić do klatki i zapowiadał starcie z Sonnenem lub właśnie Ortizem.

Mój powrót jest nadal możliwy. Nie tracę formy, cały czas boksuję i pozostaję w gotowości. Walka z Chaelem byłby dobra na rozgrzewkę. Walka z Tito też byłaby świetna, ale on chyba nawet nie rozważa takiego pomysłu. On nie chce ze mną walczyć. Z innym zawodnikiem może tak, ale nie ze mną.

Teraz, po ogłoszeniu jego starcia z Ortizem, Chuck nie ukrywa, że bardzo brakowało mu wszystkiego, co wiąże się z walczeniem.

To wspaniałe uczucie. Uwielbiam trenować, uwielbiam walczyć. Tęsknię do wszystkiego co związane z walczeniem. Ponowne wyjście do klatki będzie dla mnie wspaniałym czasem. Jeśli wyjdę do tej walki i zaprezentuję się tak jak sobie zaplanuję, zawalczę ponownie.

Już tylko na bazie powyższego przykładu tych dwóch zawodników, można stwierdzi, że jedną z przyczyn przejścia na emeryturę są kontuzje i urazy, zaś jedną z motywacji do powrotu jest chęć ponownego rywalizowania i poczucia całej atmosfery, wszystkie co wiąże się z walką. Podobnie twierdził swego czasu Bas Rutten, który po starciu o pas mistrzowski UFC, z powodu różnych kontuzji, miał siedem lat przerwy od startów.

Uwielbiałem walczyć i uwielbiałem trenować. Niestety kontuzje były tak dokuczliwe, że po 45 minutach każdego treningu wszystko zaczynało mnie boleć i to bardzo mocno przez około 1,5 godziny. Jeśli więc przeżywasz dość ekstremalny ból dwa razy dziennie, nie masz ochoty już więcej go doświadczać. Przez te bóle straciłem na wadze, ponieważ nie mogłem normalnie jeść. To był prawdziwy koszmar. Po tylu latach przerwy od treningów poczułem się jednak lepiej i wtedy pojawiła się propozycja walki za dobre pieniądze. Zgodziłem się, ale sześć tygodni później wszystkie dawne kontuzje się odrodziły. Wygrałem walkę, wiedziałem jednak, że to był już ostatni raz.

Podobnych sytuacji, w których kontuzje eliminowały zawodników z dalszych walk było oczywiście więcej i podobnie jak w przypadku Ruttena, inni fighterzy również wracali do starć, gdy tylko kontuzje udawało się wyeliminować.

To zdecydowanie mój ostatni wielki turniej i zdecydowanie koniec mojej kariery. Problemy zdrowotne nie pozwalają mi na kontynuowanie sportowej drogi. Jedyna możliwość powrotu to walka pożegnalna, ale taka opcja jest możliwa tylko wtedy, gdy całkowicie wyleczę swoje kolano. Wiem, że często mówiłem o zakończeniu kariery, ale tym razem to dzieje się naprawdę.

Te słowa wypowiedział Mirko „Cro Cop” Filipovic tuż po zakończeniu turnieju Rizin w 2016 roku. A już rok później walczył ponownie. Kiedy 43-letni Chorwat faktycznie zakończy karierę? Trudno powiedzieć.

Ostatecznie jednak sprawy zdrowotne potrafią wyeliminować każdego zawodnika, nawet takiego jak Michael Bisping, który mimo problemów z okiem, przed zakończeniem kariery cały czas rozważał kolejne walki i nie ukrywał, że pieniądze są jednym z jego najważniejszych motywatorów.

Chcę kilku milionów na moim koncie. Chcę tego dla moich dzieci i dla mojej rodziny, chcę abyśmy po moim przejściu na emeryturę mogli mieć nadal zapewnione dobre życie. Mam pewne sprawy prawne na głowie, a prawnicy są bardzo drodzy. Nie chcę też zostać zapamiętanym przez pryzmat mojej ostatniej walki. Czuję też, że jestem winny tę walkę Anglikom, którzy mocno mnie wspierali w mojej karierze. Chciałem też mieć pożegnalną walkę w Londynie. Wszyscy jednak mi mówią, żebym już nie wychodził do klatki.

Mimo dobrych chęci, Bisping uległ w końcu namowom bliskich sobie osób i zdecydował się na to, żeby nie ryzykować więcej zdrowia.

Mam problemy z okiem i moja żona nie chcę żebym dalej walczył. Również mój menadżer mi to odradza. Widzę na to oko, ale nie tak dobrze jak niegdyś, może więc odwieszę rękawice na kołek. Ludzie mi bliscy pytają mnie po co chcę znowu walczyć? Przecież osiągnąłem już wszystko łącznie ze zdobyciem pasa. To była długa podróż. W 2003 roku rozpoczynałem treningi. 15 lat jako profesjonalny zawodnik, 12 lub 13 lat w UFC. Nie można tego robić wiecznie. To nie jest tego warte. Co jeszcze mam zrobić? Wygrałem pas, miałem mnóstwo zwycięstw. Osiągnąłem wszystko co chciałem. Po co tracić czas i energię? Musisz wiedzieć kiedy odejść. Mam prawie czterdzieści lat – nadszedł czas.​

Poza kontuzjami jednak również sam wiek robi swoje i to, że zawodnicy nie są fizycznie zdolni do rywalizacji na najwyższym poziomie powoduje konieczność podjęcia decyzji o zakończeniu kariery. Zaczyna też brakować im motywacji do kolejnych walk. Tak było w przypadku Rashada Evansa.

W pewnym momencie walka była dla mnie wszystkim. Naprawdę wszystkim. Wszystko odłożyłem na bok, ale teraz widzę, że nie zależy mi już tak jak kiedyś. Ciężko jest rywalizować z gośćmi, którzy nie osiągnęli jeszcze sukcesu i pragną go tak jak ja kiedyś. Dużo przeszedłem, zebrałem spore doświadczenie w MMA. Mam na koncie dużą ilość walk i nie patrzę już tak samo na ten sport. Ostatecznie jednak są inne rzeczy, którymi mogę się zająć.

Zajęcie się innymi rzeczami, o których mówił Evans jest również jednym z motywów i problemów z jakimi borykają się zawodnicy decydujący się na zakończeni kariery. Pojawia się pytanie o to, co robić po zakończeniu kariery i jak utrzymać siebie oraz bliskich? Otwarcie mówił o tym Vitor Belfort, który na długo przed zakończeniem swojej przygody z matą rozważał różne możliwości dalszej pracy.

Nie odchodzę na emeryturę, bo nikt mi jej nie będzie wypłacał. Walka z Lyoto Machidą będzie jednak moją ostatnią. Nikt nie będzie mi wypłacał emerytury po moim odejściu, więc aktualnie szukam pracy. Poszukuję różnych możliwości.

Brazylijczyk myślał nawet o stworzeniu czegoś na kształt specjalnej ligi dla emerytowanych zawodników, którzy chcieliby z sobą rywalizować, ale jak na razie projekt nie znalazł uznania w oczach UFC.

Myślę o stworzeniu czegoś w rodzaju Ligi Legend, coś takiego powinno zorganizować UFC. To jest tylko jedną z opcji o jakich powinno pomyśleć UFC. Mamy tak wiele legend w UFC i tak wiele rzeczy może się jeszcze wydarzyć w przyszłości.

Liga Legenda nie powstawała, ale organizacja Bellator od dłuższego czasu próbuje zarabiać na dawnych sławach, które lata świetności mają już za sobą. Jest wśród nich Fedor Emelianenko, który również ma za sobą epizod związany z zakończeniem kariery. Rosjanin dołączył jednak do emerytów, którzy nie wytrzymali w fotelu przed telewizorem i do dziś możemy nadal oglądać go w klatce.

Robienie tego, co się kocha jest niezwykle ważne dla każdego sportowca. Składa się na to możliwość trenowania, występowania na zawodach i walka dla ojczyzny. Czuję, że nadszedł odpowiedni moment na powrót do ringu. Miałem czas na odbudowę organizmu i zaleczenie starych kontuzji.

W przypadku Fedora powtórzyło się więc wyjaśnienie mówiąc o zregenerowaniu organizmu i chęci dalszej rywalizacji. W kontekście powrotu z emerytury nie można jednak zapominać o pieniądzach, o których mówił Michael Bisping, bo i o tym często wspominają inni zawodnicy.

To będzie moja ostatnia walka, która zakończy moją podróż, jednak dobry kontrakt np. siedmiocyfrowy, może coś zmienić. Nadal będę trenował, bo kocham to robić. W tym wszystkim musi być jednak jakiś cel, coś co nadaje sens.

Tak o ewentualnym powrocie do starć mówił Vitor Belfort. Ale również np. Dana Henderson miał podobne spojrzenie na sprawę. Natomiast przed swoim zakończenie kariery wspomniał też o mentalnym nastawieniu się na odejście.

Bez względu na to czy wygram czy przegram, mentalnie jestem gotowy by przejść na emeryturę. Moje ciało wytrzymałoby prawdopodobnie jeszcze z dwa lub trzy lata. Jednak wystarczająco je nadwyrężałem, jestem gotów nieco poluzować, ale w dalszym ciągu będę związany z MMA, robiąc nieco inne rzeczy.

I chyba właśnie kwestia psychicznego pogodzenia się z sytuacją jest w przypadku emerytowanych zawodników jedną z kluczowych spraw związanych z ewentualnym powrotem do starć. Mówił o tym również Georges St. Pierre, który stwierdził, że MMA jest sportem ekstremalnym, zapewniającym zawodnikom emocje na niezwykle intensywnym poziomie. Poziomie, który trudno zastąpić czymkolwiek innym. Nic więc dziwnego, że trudno jest zrezygnować z tej adrenaliny i po pewnym czasie, pragnienie jej ponownego poczucia jest tak silne, iż człowiek chce wrócić i walczyć dalej.

Co jednak z aspektem sportowym w kontekście zawodników mających bliżej niż dalej do emerytury? Bywa, że tak jak np. Lyoto Machida, mówią o nim o swoich ambicjach mistrzowskich i chęci powrotu na sportowy szczyt. Odnoszę jednak wrażenie, że to bardziej życzeniowe frazy mające na celu pomóc w uzasadnieniu chęci dalszych walk. Oczywiście każdy zapewne chciałby zakończyć karierę z pasem mistrzowskim na biodrach i z wieloma zwycięstwami w rekordzie. Patrząc jednak na to jak kończą się zawodowe drogie fighterów, trudno nie dojść do wniosku, że bardzo trudno jest zrealizować to marzenia, a sentencja mówiąca, że trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym, w przypadku MMA jest czymś wręcz nierealnym do osiągnięcia.

1 KOMENTARZ

  1. Wśród sklasyfikowanych zawodników jest trochę tych starszych zawodników.Wiek rocznikowo:Cormier 39Romero 41Souza 39Trinaldo 40A.Silva 43Maia 41Teixeira 39Manuwa 38Werdum 41Arlovski 39Hunt 44Reneau 41McMann 38

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.