Jean-Leon_Gerome_Pollice_Verso

Mieszane sztuki walki przeszły w naszym kraju, podobnie jak i na całym świecie, w przeciągu ostatniej dekady prawdziwą transformację. Z niechcianego dziecka “cywilizowanych” sportów walki przerodziły się w samodzielnego lidera tego segmentu. Czy jednak zwyżkowy trend utrzyma się w dłuższej perspektywie? Jak mieszane sztuki walki powinny być promowane, aby wizerunek tego pięknego sportu przynosił korzyści nie tylko tu i teraz, ale także w dalszej perspektywie?

Jacek Łosak: Prawie dziesięć lat minęło od pierwszej walki Pawła Nastuli w PRIDE, walki dzięki której przez polskie media przewinęła się dyskusja na temat tego czym jest lub nie jest MMA. Te lata spowodowały, że mieszane sztuki walki i sposób mówienia o nich przeszły sporą ewolucję. MMA zyskało na popularności, zdobyło spore grono sympatyków i wkomponowało się w polski, sportowy pejzaż. Co jednak należy uczynić, aby wszechstylowa walka wręcz rozwijała się nadal i wyszła poza pewną niszę, w której się jednak ciągle znajduje? I jak należy mówić o tym sporcie, aby przyciągać nowych fanów?

Przyznam, że niezmiernie ucieszył mnie Twój tekst: „Anderson Silva – teoria sztuk walki”. Przyjąłem go jak jaskółkę zapowiadającą zmianę w podejściu do pisania i mówienia o MMA. Odniesienie bowiem do wielowiekowych tradycji sztuk walki powinno, moim zdaniem, być podstawą promocji MMA jako sportu. Niestety odnoszę wrażenie, że częściej porównania idą w kierunku rzymskich aren i walk gladiatorów. Tymczasem walka na śmierć i życie dwóch niewolników, z rywalizacją sportową ma raczej niewiele wspólnego. Dodatkowo tego typu porównania, choć proste, przyciągające uwagę i na krótką metę interesujące, mogą tworzyć kalki myślowe, które trudno będzie później zastąpić. Nie przypominam sobie również, aby jakiś zawodnik opowiadał, że rozpoczął przygodę ze sztukami walki ponieważ wzorował się na Spartakusie – częściej pojawiały się tu jednak odniesienia do Bruce’a Lee. Czy nie lepiej zatem byłoby promując MMA nawiązywać do historii i ducha wschodnich sztuk walki? Zapewne większość ludzi ma znacznie bardziej pozytywne skojarzenia z tą tradycją, niż z walkami gladiatorów. Po co zatem i tak już wystarczająco brutalny sport dodatkowo stygmatyzować dziwnymi skojarzeniami. Przecież nawiązanie do sportowej rywalizacji, czy wschodnich sztuk walki wydaje się być znacznie ciekawszym podejściem.

Jakub Bijan: „Krew i piach” – przypominając podtytuł niedawnego serialu o Spartakusie – od zawsze przyciągały ludzką uwagę, niezależnie od szerokości geograficznej. Począwszy od wspomnianego przez Ciebie rzymskiego Koloseum, będącego areną dla gladiatorów; poprzez jeszcze wcześniejszy grecki Pankration, który według przekazów był jedną z najbardziej popularnych dyscyplin antycznych Igrzysk Olimpijskich; aż po starochińskie Lei Tai i indyjskie Vajramushti. Obrazuje to trafność słów rzymskiego poety Juwenalisa mówiących, że ludzie chcą “chleba i igrzysk” – w rzeczy samej, właśnie tego się domagano. Tę skłonność do krwawych rozrywek odziedziczyliśmy po przodkach, i mimo że jest ona dziś temperowana przez ogólno przyjęte wartości i zasady moralne, w samej istocie nie różni się niczym od pobudek jakie kierowały ludźmi okresu świetności Imperium Romanum.

Jeśli zatem spojrzymy na sprawę w ten sposób, to wszelkie ugrzecznianie mieszanych sztuk walki będzie niczym innym, jak tylko wkładaniem kwiatuszka w lufę karabinu – bo przecież i tak na koniec dnia jeden człowiek będzie drugiego walił po mordzie. Kiedy spojrzymy na jakikolwiek tabloid bez trudu dostrzeżemy, że przemoc i golizna są ich głównym tematem. Zapewne nie jest tak bez powodu, dlatego też nie jestem do końca przekonany, czy owo epatowanie nawiązaniami do piasków Koloseum jest aż takim złym pomysłem. Choć z drugiej strony nie mogę nie zwrócić uwagi na fakt, że największa organizacja świata już jakiś czas temu zastąpiła towarzyszącego im chyba od początku gladiatora efektownym intrem – jednoznacznie pokazującym, że niegdysiejsze nielegalne walki toczone w piwnicach zostały przeniesione na nowoczesną arenę dostojnego sportu. Może rzeczywiście jest to kierunek, w którym warto byłoby podążać?

Łosak: Oczywiście nie chodzi o to żeby udawać, iż MMA jest czymś innym niż w rzeczywistości. Sposób komunikowania jest jednak bardzo ważny, a o każdej sprawie można mówić na wiele różnych sposobów. Nie bez przyczyny do dziś nie możemy się pozbyć łatki przyczepionej lata temu, mówiącej o walkach bez żadnych zasad. I chodź media i dziennikarze się edukują, nadal można usłyszeć i przeczytać teksty mówiące o dwóch facetach zamkniętych w klatce, którzy tłuką się do utraty tchu. Gdyby była możliwość cofnięcia się w czasie i skupienia na spójnej i konsekwentnej komunikacji pokazującej MMA jako dyscyplinę sportu czerpiącą z tradycyjnych sztuk walki, tłumaczącej sposób walki, techniki i zasady, dziś bylibyśmy zapewne w zupełnie innym miejscu.

Tabloidowe podejście do tematu i promocja mieszanych sztuk walki przez przemoc i półnagie ring girls jest łatwa i szalenie krótkowzroczna, a jeśli chcemy myśleć o MMA w perspektywie wielu lat i rozwoju dyscypliny musimy wybrać drogę nieco trudniejszą, musimy zastanowić się nad tym co zrobić, aby nie stanąć w miejscu i trafiać do nowych odbiorców. I nie chodzi tu tylko o zmianę podejścia dziennikarzy, którzy piszą o mieszanych sztukach walki, ale także o promotorów, właścicieli organizacji oraz zawodników. Każdy bowiem ma swój wkład w rozwój dyscypliny i języka jakim się o niej będzie mówić. Oczywiście sam język i sposób komunikacji nie odmieni nagle całego MMA, od czegoś jednak warto zacząć, by później móc skupić się na innych aspektach rozwoju.

Bijan: O ile w przypadku Stanów Zjednoczonych i UFC można rzeczywiście wskazać walki bez zasad jako pierwotną formę promocji tej dyscypliny – bo w rzeczy samej, Vale Tudo oznacza nic innego jak “wszystko idzie”, “wszystko dozwolone” – która, siłą rzeczy, rzutuje na całość MMA do dzisiaj, to nie można zapominać, że w naszym kraju wszechstylowa walka wręcz od samego początku była promowana właśnie jako kontynuator wielowiekowej tradycji sztuk walki: jako Konfrontacja Sztuk Walki. I o ile w Stanach ta konfrontacja – bo przecież pierwsze kilka turniejów UFC było taką właśnie konfrontacją – była podszyta wyraźną nutką podziemnych walk bez zasad, w czym klatka tylko pomagała, tak krajowe KSW od samego początku skupiało się na “sztuce” – odrzucając brutalny rodowód dyscypliny. I odrzuca go do dziś, czego przykładem jest tak długie zwlekanie z wprowadzeniem upragnionej przez fanów areny walk otoczonej siatką – co było podyktowane właśnie względami estetycznymi – a kiedy przy okazji KSW 27 wreszcie okrągła klatka zastąpi ring, to z całą pewnością narracja wokół tej decyzji nie będzie podyktowana brutalnością nawiązującą do piasków Koloseum a czytelnością pojedynków i bezpieczeństwem zawodników. UFC chyba też odchodzi od nawiązań z walkami gladiatorów – czego wspomniana zmiana intra otwierającego transmisje jest dobrym przykładem – nie jest tak, że MMA cały czas bazuje na skojarzeniach z brutalnością i krwią areny.

Zresztą, czasami nawet przy najszczerszych chęciach organizatora nie sposób nie promować poszczególnych pojedynków jako zapowiedzi krwawej łaźni, jaka czeka na widzów. I o ile bowiem wspomnianego Andersona Silvę można przedstawić, jako spadkobiercę najznamienitszych tradycji wschodnich sztuk walki, podobnie z Georgesem St. Pierrem i zapewne wieloma innymi atletami; o ile Caina Velasqueza można pokazać jako kultywatora antycznych tradycji zapaśniczych; tak trudno o taką narrację w przypadku braci Diaz. Trudno przedstawiać Marcina Różalskiego jako grzecznego chłopca codziennie oddającego się medytacjom, kiedy sam zainteresowany w wywiadach mówi, że jest “najemnikiem” i “barbarzyńcą” – a jego wizerunek bardziej pasuje do członka Hordy Czyngis-chana, niż do zgłębiającego sztukę rycerza feudalnej Japonii. Pewnych rzeczy nie można ot tak przeskoczyć – pytanie jakie się zatem w tym miejscu pojawia brzmi: czy należy je w takiej sytuacji całkowicie utemperować, czy może przeciwnie – wykorzystać ten negatywny wizerunek do promocji MMA?

Łosak: Tak jak napisałeś: niektórych spraw przeskoczyć nie można i prób temperowania krnąbrnych zawodników nie wchodzą w grę. Musimy jednak pamiętać, że np. UFC dość szybko reaguje lub nawet pozbywa się ze swoich szeregów zawodników, którzy, delikatnie rzecz ujmując, swoim nieroztropnym zachowaniem godzą w wizerunek marki. Każdy promotor musi sam zdecydować kogo chce zatrudnić i jaką zamierza prowadzić politykę promocyjną i informacyjną.

Wydaje mi się, że negatywne lub pierwotne postrzeganie MMA zostało już wykorzystane do promocji dyscypliny w wystarczającym stopniu i dalsze podtrzymywanie takich stereotypów nie przysporzy już ani jednego fana więcej. Ci, których pociąga krew i przemoc już dawno są kibicami. Ważne jest aby zastanowić się nad tym, co zrobić, żeby przyciągnąć do mieszanych sztuk walki nowych widzów? Przywołane przez Ciebie KSW, jest właśnie świetnym przykładem rozważnego i mądrego podejście do promocji tak nietypowego produktu jakim są mieszane sztuki walki. Nie bez przyczyny Federacja jest dziś w zupełnie innym miejscu na polskiej scenie niż inne organizacje działające na rynku. Jako jedynej udało się jej również pozyskać widzów spoza tradycyjnej grupy odbiorców MMA. I tak jak wspominałeś, nie bez przyczyny właściciele tak długo zwlekali z pojawieniem się klatki. Oczywiście sam sposób promocji jest jedynie jednym z wielu elementów składających się na sukces KSW, jest jednak elementem szalenie ważnym. Tak samo raczkujące niegdyś UFC, walcząc o nowych widzów i myśląc o tym, aby w przyszłości dostać się na sportowe salony stacji FOX, musiało w pewnym momencie podejść inaczej do wizerunku swojej marki.

Uważam, że aby móc odpowiedzieć na pytanie odnoszące się do sposobu promocji MMA, a co za tym idzie – przyszłości tego sportu – musimy spojrzeć na sprawę dwutorowo. Po pierwsze, należy się zastanowić jaki przekaz może przyciągnąć do zawodowego MMA nowych widzów? Po drugie, warto oderwać się na chwilę od zawodowców i zejść na ziemię do przeciętnych ludzi, którzy zastanawiają się, co trenować, aby pozbyć się zbędnych kilogramów lub chcą aktywnie spędzić czas? Jeśli udałoby się przyciągnąć ludzi do treningów mieszanych sztuk walki, tak jak próbuje to robić np. Tomasz Drwal, można by nie tylko wypromować tę dyscyplinę jako ciekawą alternatywę dla innych aktywności ruchowych, ale również zbudować bazę zupełnie nowych odbiorców dla MMA na poziomie zawodowym.

Bijan: Na pewno masz rację z tym, że baza fanów jaka była do zdobycia poprzez promowanie MMA, jako sportu z dużą ilością krwi się wyczerpała – albo powoli wyczerpuje. W tym segmencie nie można już chyba liczyć na wielkie przyrosty popularności, bo nawet jeśli są jeszcze jacyś „niezagospodarowani” fani, to można ich raczej pozyskać niejako „przy okazji”. Pomysł z kładzeniem nacisku na pokazywanie długowiecznej tradycji MMA – a właściwie tradycji poszczególnych części składowych tego sportu – może w pewnej grupie okazać się skuteczny. Mam tu na myśli ludzi aktywnie zajmujących się sportami walki, jednak nie utożsamiających się z wszechstylową walką wręcz. Osobiście znam sporo osób trenujących judo, czy zapasy – o tradycyjnych sztukach walki nie wspominając – które śledzą zmagania Olimpijskie, ale o MMA nie chcą nawet słyszeć, twierdząc, że to wypaczenie idei sportu – swoiste zwyrodnienie. Wystarczy otworzyć pierwsze lepsze forum o sztukach walki, by się o tym przekonać. Z całą pewnością w takich przypadkach działa pewna kalka myślowa, o której wspominałeś, i właściwym byłoby zastąpić ją obrazem mniej zdeformowanym. Bo przecież pośród technik wszechstylowej walki wręcz znajdziemy techniki z judo, zapasów, tae-kwon-do, karate i wielu innych. Jednak taka zmiana myślenia ukształtowanych już przecież osób wydaje się być dziś rzeczą bardzo trudną – o ile w ogóle możliwą do zrealizowania!

Patrząc jednak na sprawę zdroworozsądkowo wydawać by się mogło, że niemożliwym jest przekonanie przysłowiowych gospodyń domowych do sportu, jakim są mieszane sztuki walki. Jednak gdy zaczniemy zgłębiać przyczyny sukcesu KSW, to prędzej czy później dojdziemy do wniosku, że przeważającą częścią widowni największej polskiej organizacji są właśnie owe „gospodynie domowe” – i nie daję w tym momencie Konfrontacji Sztuk Walki żadnego kuksańca a wręcz przeciwnie, jest to marketingowy sukces i powód do pochwał. Gdyby zatem systematycznie przesuwać punkt ciężkości promocji MMA w sugerowaną przez Ciebie stronę, to może i owych odwiecznych antyfanów udałoby się do mieszanych sztuk walki choć odrobinę przekonać?

Rzecz jasna – jak zwykle – przesadzam z porównaniami, ale nie da się ukryć, że spora grupa fanów zasiadaja przed telewizorami, gdy tylko stacja ze słoneczkiem transmituje KSW, to widzowie niedzielni, nie interesujący się tematem na co dzień – nie znający ani karty walk, ani walczących zawodników – poza Chalidowem, Pudzianowskim i może Materlą. Wielu z nich przełącza kanał na Polsat wyłącznie ze względu na migające w telegazecie trzy literki: KSW – jest to w takim razie znak, że Kawulski z Lewandowskim stworzyli bardzo mocną markę, która jest w stanie sama z siebie generować zysk. Należałoby się w tym miejscu zastanowić, jak sprawić, by całe MMA cieszyło się podobną opinią? – by było podobnym „znakiem towarowym”. Czy zmieniając kierunek promocji w jedną stronę, nie zaczniemy tracić widzów z drugiej? Czy kiedy znajdziemy w tym sporcie swoją Ewę Chodakowską, pokazującą, że poprzez trening MMA każdy może być fit, nie utracimy tego, co we wszechstylowej walce wręcz pierwotne – pojedynku dwóch mężczyzn na arenie o minimalnych zasadach? I jeśli tak, to czy owa strata się dyscyplinie w ogólnym rozrachunku opłaci? Wydaje się, że tak – im szersze grono potencjalnych klientów, tym większy zysk, a zatem powinno się to pozytywnie odbić na całej branży. Tylko, czy na pewno?

Łosak: Zapewne istnieje ryzyko, że jakaś nowa forma promocji odstręczy od produktu aktualnego fana, z pewnością jednak nie spowoduje lawinowej rezygnacji ludzi, którzy lubią i śledzą rozwój MMA. Na szczęście nasz lokalny rynek jest dynamiczny i panujący na nim pluralizm pozwala na zagospodarowanie zarówno fanów niedzielnych jak prawdziwych pasjonatów. Jakość w wielości, a co za tym idzie – wielość jakości, to z jednej strony ryzyko, że solidne sportowo gale będą przeplatane wydarzeniami nastawionymi na tani rozgłos, z drugiej strony to szansa, że z tego chaosu zaczną się wyłaniać podmioty rozsądnie podchodzące do budowania własnej marki. Ważne jest jednak by poszerzyć bazę fanów na tyle, aby podmioty takie mogły liczyć na ich wsparcie. I dlatego warto pomyśleć o nieco bardziej odległej przyszłości niże rok czy dwa lata w rozwoju polskiego rynku MMA, a co za tym idzie – warto pomyśleć na czym powinna opierać się dalsza promocja tej dyscypliny sportu.

Jakub Bijan
FREESTYLE || GRECO

18 KOMENTARZE

  1. Nikt nic nie piszę, a temat bardzo ciekawy :/ To może i ja coś od siebie dodam, nie dotyczące bezpośrednio tematu, ale także z nim powiązane. MMA bardzo szybko stało się popularne w Polsce, ze względu na efektowność, znane twarze, ale także i łatwą dostępność. Pudzian, Nastula, wcześniej Saleta, później Burneika, przyciągali miliony osób które wcześniej nie miały pojęcia o MMA. To była banalna zależność, raz na 3 miesiące Polak zasiada przed TV i ogląda jak NASZ bije WROGA. Oczywiście przy okazji oglądał inne walki, więc popularność dosięgneła także Mameda, Janka czy Cipka, a że każdy Polak zna się na wszystkim, to szybko doczekaliśmy się wielu ekspertów od MMA, a wiele dyskusji dotyczyło KSW. Oczywiście część wkręciła się w świat MMA i zainteresowanie przekraczało jedynie KSW, a sięgało aż do UFC. Pamiętam co się działo w czasie gdy Pudzian walczył z Bobem Sappem,  facebook eksplodował wręcz tekstami dotyczącymi tej gali. Koledzy, koleżanki, każdy musiał napisać wyrazy zachwytu nad Mario. To nic że rywal był komediantem, każdy piał z zachwytu że Pudzian jest najlepszy. MMA szybko stało się znaczącym sportem w naszym kraju, bohaterowi stali się sportowymi osobowościami, któte nie były już znane tylko z ringów czy oktagonów, ale również ze względu np na udział w programie u Kuby Wojewódzkiego. Mimo wszystko, uważam że w obecnej sytuacji grozi nam poważny problem stagnacji. Tak jak rozwój był bardzo szybki, tak znacząco to wszystko wyhamowało. Bellator, WSOF, M-1, no nie oszukujmy się, ogląda to znikomu promil społeczeństwa. UFC pokazywane na Orange Sport cieszyło się przyzwoitą popularnością, obecnie jedynie streamy pozwalają na kontakt Polaków z czołówką światowego MMA. Paradoksalnie podobnie jest z KSW, pokazywane na Polsacie jest ogólnodostępne, sprzedaż PPV, dodatkowo w cenie 40 złotych odpycha wielu fanów którzy nie są wielkimi fanami MMA, po prostu lubią sobie popatrzeć raz na jakiś czas. Ostatnie KSW, ile osób nie będących związanymi z MMA pisało coś o gali na facebooku? Jaki typowy Polski Janusz ma kontakt z MMA, jeśli za KSW musi płacić 40 złotych, a UFC musi streamować? Dariusz Tuzimek, dziennikarz piłarski pisał pare lat temu że Euro 2012 nie poprawi naszej piłki, bo Polacy nie mają kontaktu z Ekstraklasą piłkarską i coś w tym jest. To sport, MMA czy Ekstraklasa, musi szukać sobie fanów, a nie odwrotnie. Bo taki jegomość, mając do wyboru obejrzeć film, iść na spacer, imprezę, czy setkę innych możliwości, lub wydać 40 złotych na PPV sportu którego nie jest wielkim fanem, nie zrobi tego. Łatwa dostępność do MMA dała dużego kopa, blokowanie dostępu zarówno do UFC jak i KSW, finansowo jest może dobrą drogą, ale nie przyciągnie nowych fanów. To jest ten fenomen, reprezentacje Polski oglądają miliony, nawet jeśli od lat wiadomo że drużyna nie ma pomysłu ani ambicji, a rozgrywki ligowe w piłkę ręczną ogląda garstka ludzi, gdzie mamy obecnie 2 drużyny znaczące coś w Lidze Mistrzów. Dajmy jednak piłkę ręczną w otwartej telewizji i…  kilka milionów gwarantowane. Jaki kontakt z MMA ma typowy Polak w tym roku, jeśli nie ma dostępu do UFC, a do KSW jest utudniony? Obawiam się że doprowadza to do stagnacji, braku większego rozwoju, a przecież nie ma wsparcia ze strony Polskich telewizji, informacje sportowe nie dotyczą MMA, nie mamy np. Polskiego odpowiednika TUFa. Fanom MMA to co jest obecnie pewnie wystarczy, ale nie ma szans żeby przyciągnęła nowych, a śmiem twierdzić że może przegrywać wyścig o widza, jeśli nie będzie się rozwijać.

  2. Nikt nic nie piszę, a temat bardzo ciekawy :/ 

     

    Wolimy przy Delsie fapować

  3. Czas gdy MMA=KSW już minął,  organizacji w Polsce jest od groma i przebijają się do stacji telewizyjnych,  dlatego nie możemy wymagać i obciążać zadaniem promocji dyscypliny jednej firmy. 

    Na szczęście są inne, mniejsze federacje, które mają świadomość podobnej misji, mam na myśli Prommac,  której właściciele mówią o tym wprost i Plmma, która organizując gale w małych miejscowościach dociera do nowych klientów/kibiców.

    Świadomość trzeba budować u ludzi młodych, starsi są już ukształtowani i trudno zmieniać ich poglądy. Dlatego trzeba inwestować w zawody amatorskie, organizować bezpieczną rywalizację dla młodych ludzi. W ten sposób uświadomi się ich rodziny, ciotki, wujków, znajomych i sąsiadów. 

    Historia sportu dzieli się na okresy gdy modne były różne dyscypliny,  kolarstwo,  kickboxing,  judo, ludzie uprawiali je masowo dla samych siebie, amatorsko. 

    Dobrym kierunkiem jest Amatorski Puchar KSW i ALMMA, gdzieś widziałem, że robią coś podobnego Berserkerzy, mógłby też coś amatorskiego zrobić PROMMAC wykorzystując autorytet T. Drwala.

    Jeżeli uda się przekonać młodzież,  że mma fajnie jest trenować dla przyjemności, dwa, trzy razy w tygodniu, to mma zostanie odczarowane raz na zawsze.

     

  4.  Dyskusja dobra, szkoda tylko, że w zasadzie krótka, bo temat można ciągnąć i ciągnąć.

    Moim zdaniem spór o wizerunek przestanie za niedługo grać taką rolę, patrząc na młode pokolenie. Właściwie nie znam ludzi w moim wieku czy 4/5 lat starszych, którzy patrzyliby na ten sport krzywym okiem. W zasadzie to teraz trenowanie czegoś z trójcy muay thai/kickboxing – BJJ – MMA jest odbierane dosyć pozytywnie, nie tylko na zasadzie EJ ZIOMUS A PIERDZIELNIESZ TAKIE DUPNE LATAJĄCE KOLANO JAK MAMED wśród co bardziej prymitywnego elementu. Zresztą nie wydaje mi się też, żeby wśród ludzi starszych (może poza grupą plus 60, ale dziadek mojego kolegi, jeśli wierzyć jego opowieściom również lubi zasiąść przy jakimś KSW/UFC w ludzkich porach) MMA było jakoś powszechnie bardzo źle odbierane. Jasne, znajdą się ludzie uważający ten sport za patolę, ale np. w mojej rodzinie nikt nigdy się krytycznie nie wypowiadał o MMA (może to kwestia tego, że poza ojcem czarną owcą boksowanie było dosyć powszechne), tudzież w szkołach jakoś źle nie podchodzi się do tego, że uczeń trenuje sobie coś spoza "eleganckich" sportów jak judo czy karate. 

  5. Fajna dyskusja -szkoda że możliwe, że bezcelowa bo o jakim wizerunku sportu wśród potencjalnych fanów mówimy, jeśli przeciętny widz przez pierwsze pół 2014 roku nie ma możliwości obejrzenia żadnej gali??

  6. Niestety, ale ja uwazam, ze MMA znow sie jednak  cofnelo w Polsce/ czeste PPV robione przez KSW, strata UFC przez OS/ 

    Uwazam to za spore ciosy, ktore znow uwsteczniaja to co udalo sie zdobyc.

    Te ,,najwyzsze ligi MMA'' /Polska/KSW,USA/UFC/ znow zeszly do podziemia…

  7. Spór o Wizerunek to bardzo dobre określenie , gdyż drzewem życia jest walka , jednak to drzewo posiada wiele gałęzi , jak wielki Dąb który był za nim pierwsi ludzie pojawiali się na ziemi , żeby podjąć dyskusję muszę sięgnąć trochę do własnego postrzegania historii jak i swojej walecznej drogi .

    Dzisiejszy świat pokazuje mieszane sztuki walki porównując do gladiatorów " współczesnych " , to etap rozwoju , bardzo ważny gdyż pokazuje w którym aktualnie jesteśmy miejscu , jak każdy pamięta pierwsze UFC właśnie było pokazywane jako nielegalne walki , konfrontacja wielu stylów , były krawe , pojawiało się dużo ciężkich nokautów , surowa " klatka" zasady wykluczały jedynie " chamskie zachowania " wszystko spotykało się z wielką krytyką w całym kraju . Jednak każdy chciał poczuć uczucie bycia w podziemnym klubie , gdzie walczą " wojownicy " nie sportowcy " prawie " na śmierć i życie , co wcale nie było prawdą . Jednak te elementy , ta krytyka i spore kontrowersje napędzały biznes , bez nich UFC nie wybiło by się do aktualnego poziomu . Krytycy , Hejterzy napędzają duży biznes , kiedy ktoś przy obiedzie słyszał " słyszałeś w TV o tych walkach " każdy głośno mówił " to obrzydliwe " a głowie myślał " muszę się tam udać " To potrzeba natury ludzkiej , przedstawionej już w Bibli kiedy Adam i Ewa sięgają po to co " ZAKAZANE " skoro pierwsi ludzie nie pokonali swojej potrzeby obsesji , więc każdy z nas ma w sobie tak samo zakodowaną " potrzebę " 

    Pierwsza moja styczność z MMA była 12 lat temu , miałem 16 lat byłem ulicznym huliganem uczestniczącym w rozbojach i bójkach osiedlowych , w nasze ręcę trafiła kaseta VHS z UFC i właśnie od walki Vitor vs Tank która wtedy zapadła mi w pamięć , a mój kolega stał się fanem tego zawodnika rozpocząłem przygodem z " sportem " NIE ! Wtedy myśleliśmy , że te walki niosą ciężkie nokauty , że to podziemne , że tam ludzie umierają " brutalnie wojownicy " . Pojawiała się pierwsza sekcja prowadzona przez ochroniarza z klubów nocnych gdzie pokazywano trochę judo / zapasów /boksu choć wszystko nie wiele miało wspólnego z dzisiejszym MMA z celem by lepiej reprezentować swoje osiedle .

    Teraz wróćmy do histori , jako 13 latek dołączyłem do bractwa ryzerskiego z racji wielkiego zainteresowania historią . Z przerwami uczestniczyłem aktywnie w turniejach do 18 roku życia . Już tam się spotykałem z zawodnikami różnych dyscyplin ( zapaśników bardzo często ) Starych reprezentantów Arki Gdyni wszyscy , studiowali indywidualnie historię i zobaczyli " że wiele technik jak bacfist czy frontalne kopnięcie " było już wykorzystywane choćby w trakcie rozbicia szyku przeciwnika .

    To MOJA OSOBISTA HISTORIA i przeżycia jak i sposób postrzegania w tych okresach mojego życia , pozostawmy jednak na ten moment indywidualność i wróćmy do historycznych faktów .

    Każda " sztulka walki " była tworzona i miała swoje korzenie właśnie w wojnie . Japończycy trenowali i tworzyli jiu-jitsu by umieć pokonać/zabić przeciwnika kiedy by stracili broń , zarówno to się tyczy przedstawicieli boksu tajskiego który właśnie miał za zadanie nauczyć " wojowników " zabijac wtedy kiedy zabrakło broni i walkę musieli toczyć używając własnego ciała by obronić własną rodzinę. Szkoły uczyły przy tym podstaw taktyki i strategii jak i szacunku do drugiego wojownika jak i własnej samodyscypliny , więc wszystko ma swój począek w histori  wojny , obronie własnego kraju , siebie i rodziny . Ninja to byli płatni zabójcy którzy byli wynajmowani by zabijać na pieniądze samorajów , tworzyli i udoskonali styl który pokonałby jiu-jitsu . Jak dobrze pamiętam potrafili być tak sprawni i tak cicho podkraść się do zamku , że stali się niezwykle skuteczną bronią używaną przez szlachtę . Kiedyś jeden z panów wpuścił ptaki które zasygnalizowały próbę przejścia ninja przez podziemia i zostali wyrżnięci przez samurajów , jednak pozostawię fantazję historyczne .

    Gdyż walka to także sport , i rywalizacja odbywała się w obozach , gdzie wojacy rywalizowali między sobą dla zabawy / odragowania psychicznego w trakcie prowadzonych oblężeń i długich lat wojny . Rycerze walczyli na turniejach dla kobiet dedykując im swoje pojedynki lub je zdobywając pokonując przeciwnika . Turnieje rycerskie jak i walki gladiatorów miały pozwolić zapomnieć mieszkańcom o biedzie / wojnie i przyzwyczaić do śmierci być może …. Podstawą było " wielcy panowie " szlachta i rycerze walczą dla biednych mieszkańców !

    Już w starożytności trzeba rozróżnić SPORT i walkę GLADIATORÓW ( pankration to dyscyplina sportowa ) walka Gladiatorów była na śmierć i życie dla ludu dla prestiżu i niewiele miała wspólnego z sportem .

    Przybliżmy się nieco do TERAZNIEJSZOŚCI  , zimna wojna  to także rywalizacja SPORTOWA państw i ich zawodników w każdej dyscyplinie sportowej . Wojna na boiskach / ringach / matach za wszelką cenę jednak w sposób cywilizowany ! Kiedy jednak w przyszłości świat narzuca coraz większe tęmpo i fani sportów walki nie mają czasu oglądac regularnie i bywać na zawodach Judo/zapasów/boksu/karate wybierają jedną z dyscyplin . do momentu pojawienia się MMA gdzie wszystko można zobaczyć w jednym momencie z duchem HISTORII i łapiący każdy element poprzez wieki sposóbów zaspokojania potrzeb .

    Helio Gracie podróżował nie dla samej walki , a by udowodnić że jego styl walki jest najskuteczniejszy , żony/kochanki które rodziły nowe dzieci i które były zabierane na matę gdzie uczyły się od małego danego stylu . Te czasy także MINEŁY ! o ile w pierwszych UFC konfrontowano style ,dziś walczą kluby by pokazać swoje szkoły walki i ich skuteczność .

    Dochodzę w myślach do TEORI CHAOSU i to ona ma tutaj jedynie prawo bytu , to świat i potencjalny klient ustanawia potrzeby , które musi otrzymać i uważam , że tak właśnie się dzieje . Błędem jest patrzenie przez okulary FANA który jest człowiekiem przyszłości , nie musi słuchać o Barbarzyńcach / gladiatorach / nie chce jakiś ustawianych konfliktów między szkołami i zawodnikami CHCE sportu . Jednak prawdą jest , że fani nigdy nie zapełnili hali !

    Właściele nie dla Fanów , tworzą produkcje , nie dla nich  kontraktują freaków , lub przedstawicieli różnych dyscyplin !

    Skoro MODA na konfrontacje stylów już za nami , to może zmierzą się przedstawiciele innych dyscyplin sportowych ( strongmen . fitness , kulturystyki ) nie tylko napedzają marketing , ale także ściagają innych widzów ( przedstawicieli tych dyscyplin i zainteresowanie ich fanów właśnie MMA ) Jeśli nie da się sprzedać innych dyscyplin niech walczą NAZIWSKA ! 

    Nadzieję mam , że za nim pomysły SPRZEDAŻY się wypalą ludzie zarażą się MMA i pokochają ten sport , a co najważniejsze zaczną go rozumieć i oglądać dla SPORTU ! Myślę , że wprowadzenie KLATKI przez KSW jest wlaśnie pewną PRÓBĄ i RYZYKIEM , by zobaczyć czy lata pracy dla popularyzacją tego sportu u nas w kraju przyniosło korzyści .

    Przepraszam za błędy i pewien chaos !

    WIZERUNEK rzadzi się PRAWAMI CHAOSU !!!!!!!!!!

  8. Myślę że przez ciągłe transmisje ppv i brak gal w otwartej telewizji grono tych „gospodyń domowych” może zapomnieć o KSW, bo wcale nie są do niego na tyle przywiązani by płacić lub śledzić przebieg gali w inny sposób. Mam nadzieję że mma w Polsce będzie promowane i organizowane w ten sposób, by coraz więcej osób mówiło o tym i śledziło na bieżąco przebieg wydarzeń. Tylko w ten sposób mma może wyjść z tej niszy i stać się jednym z bardziej popularnych sportów w naszym kraju.

  9. Moim skromnym zdaniem uważam, że wyszedł Wam świetny dialog.
    Zdecydowanie pobudził moją wyobraźnię – jednak chciałbym zauważyć coś zgoła innego.

    Posłużę się przykładem piłki nożnej, wszak najpopularniejszej obecnie dyscypliny na świecie. Łatwość oraz przejrzystość zasad pomaga nawet totalnym laikom pojąć (oraz przede wszystkim wciągnąć się) tą grę w moment. Zdecydowana większość obecnych 30-40 latków to osoby wychowywane w duchu niekończących się rywalizacji, zarówno szkolnych jak i podwórkowych w popularną 'gałę’. Nasiąkliśmy tym sportem i dlatego łatwo Nam jest od czasu do czasu (bądź w niektórych przypadkach codziennie) śledzić krajowe lub/i międzynarodowe rozgrywki.

    MMA to swego rodzaju hybryda a przede wszystkim niezwykle ciekawy sposób na pokazanie rywalizacji między dwoma zawodnikami. Rywalizacja jest moim zdaniem słowem-kluczem.
    Jej smak poznajemy właśnie w szkole, na podwórku, gdzie spotykamy naszych pierwszych 'rywali’. Rywali w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

    Obecna formuła 'szkolnego WF-u’ to raczej kpina. Wspomniana przeze mnie rywalizacja postępuje raczej w kierunku pojedynku na liczbę znajomych na FB co ze sportem ma raczej mało do czynienia.
    Często spotykam się z twierdzeniami w stylu:
    To trenowanie MMA/BJJ to jest pewnie jakaś straszna rzecz, na pewno nie wyślę tam mojego kilkunastoletniego dziecka-lepiej niech kopie piłkę.
    Brak kontaktu ze sztukami walki, zapasami, etc.w świadomości szerszych mas jest powodem dla którego tak łatwo zostać tym sławnym 'Januszem’, który tak łatwo utożsamia każdą 'walkę’ jako coś złego i niegodnego.
    Wystarczyłyby jedna-dwie godziny tygodniowo wspomnianych przeze mnie wcześniej zapasów czy judo aby udowodnić rodzicom, że wspólne pokonywanie swoich słabości, przegrywanie jak i wygrywanie, uczy i rozwija a ogólnorozwojowy zakres treningów poprawia i kształtuje wytrzymałość, która potem przyda się w codziennym życiu – przecież nie każdy zostanie przyszłym Ryszardem Wolnym, Pawłem Nastulą.

    Rzesze sportowo 'ukształtowanych’ młodych ludzi zdecydowanie łatwiej zainteresują się sportem w wieku dorosłym – tych właśnie najbardziej pożądają reklamodawcy. W wypadku MMA popularność i rozpoznawalność zdecydowanie wpłyną na rozwój dyscypliny.
    'Fighting is in your DNA’ to słowa Dany White-a – trudno się z tym nie zgodzić.

  10. Simple 

    Zwróciłeś uwagę na niezwykle istotny element . Jak kiedyś nasi rodzice trenowali/uczęszczali na zajęcia / treningi zapasów , judo , bosku , a sam W-F polegał na solidnym wysiłku fizycznym , właśnie dobrze powiedziane " rywalizacji " w nauce / dyscyplinie sportowej  , a sprawność towarzyszyła większości , każdy oglądając np boks wiedział co się dzieje na ringu . Ojciec oglądał bo się ekscytował , bo sam również miał swój epizod treningowy w życiu , obok jego syn który słuchał opowieści i tłumaczenia zasad . Całe rodziny przesiąkały amosferą ucztowania przy dobrej gali bokserskiej ! 

    Czyli dochodzimy do wniosku z którego każdy zdaje sobie sprawę , misterstwo sportu w naszym kraju to żenada , więc narastająca liczba Januszy , ja wolę Kowalskich rośnie w zastraszającym tęmpie , poziom świadomości oglądanego widowiska sportowego jest zerwowa , więc potrzeba niskiego poziomu sportowego jest normalna , jak i freak fighty .

    Właściele organizacji MMA mają wieć pod górkę , muszą sami uczyć i docierać do świadomości oglądających jak i zarówno zaspokajać ich potrzeby aktualne by ich nie stracić i wciąż doszkalać , mając jedynie nadzieję , że na 10 – 2 zostanie miłośnikami/fanami tej dyscypliny .

    Stąd można o łatwe zrozumienie , K&L i ich irytacji , kiedy ktoś chce grać na ich boisku które stworzyli i o które wciąż dbają przyjmując ciosy fanów/społeczeństwa i czynników na które nie mają wpływu .

    Sytuacja jest nieco inna w piłce nożnej , gdyż ta dyscypliną zarówno teraz jak i w przeszłość jesteś regualarnie i systematczynie zarażani , więc siadanie przed TV jest naturalne , każdy wspomina swój epizod , każdy rozumie tą " rywalizację na boisku " i wielu znajduje czas na odpoczynek wśród znajomych o który tak cieżko w dziejszym czasie .

  11. W kwestii wychowania fizycznego, warto zwrócić uwagę na sam fakt ich organizacji. Osobiście nie wyobrażam sobie, aby nauczyciel wfu miał przeprowadzić lekcje z zapasów czy boksu na małej salce, przy 30 osobowej grupie gimnazjalistów, w której większość myśli tylko o tej "rzymskiej" wersji rywalizacji, czyli popularnej bójce.

    Uważam, że szkolenie przez sport powinno być podstawą nauczania. Faktem jest, że w latach międzywojnia i wcześniej mieliśmy mistrzów i bardzo dobrych zawodników w sportach walki, wtedy kładziono wielki nacisk na rozwój młodzieży właśnie pod względem fizycznym (choćby ruchy harcerskie czy Polskie Towarzystwo Gimnastyczne Sokół). Dzisiaj jeżeli ktoś odniesie sukces w jakimkolwiek niszowym sporcie, będzie on dziełem własnej pasji i uporu, a nie pomocy z zewnątrz, czy nawet ze strony rodziców.

    MMA z racji złożoności sportu nie może opierać się na banalnych zasadach, wtedy łatwo będzie przylepić łatkę gladiatorów, a nie sportowców. Zatem czym się powinno ono bronić. Moim zdaniem przede wszystkim widowiskowością. Nie chodzi tu o krew i łzy w ringu, ale o wytrwałość i upór zawodników, aby stoczyć rywalizację sportową, przestrzegając zasad, a do tego krocząc przez "niezliczone" ilości technik, aby wygrać walkę. W kwestii zaś szkolenia "januszów" sądzę, że obowiązek póki co spada na fanów, którzy potrafią o tym sporcie coś więcej powiedzieć.
    Licząc, że popularyzacja sportu odbędzie się na plecach dziwaków, jest domem na piasku. Silny fundament to wiedza wiernych kibiców, którzy mogą służyć jako autorytet i przez to przyciągać do siebie osoby, które pierwszy raz usłyszeli o tym sporcie. Organizacja turniejów dla amatorów jest też genialnym pomysłem i motywacją, by ci zawodnicy nie poprzestawali na 2 treningach, bo jest ciężej na rozgrzewce niż jakby za gałą polatał godzinę.

    Podsumowując, przyszłość oparta na walkach niezwiązanych ze sportem, rysuje mi widmo małej popularności, a dużej mody na celebrytów, a w przyszłości może wygrać "nawalanie się krzesłami po głowach" nad mma, bo więcej krwi. Jeżeli zaś miałby wygrać sport, a zatem ten element o którym wszyscy świadomi fani mma powinni zabiegać, to na nich właśnie spoczywa rola edukacji, zachęcania znajomych do treningów, popularyzacji tego sportu.

    Zresztą słowo popularność wydaje się być w naszych wypowiedziach kluczowym.

  12. Miałem jakiś czas temu te same przemyślenia słuchają Strusa rozmawiającego z Ibiszem.

  13. Miałem jakiś czas temu te same przemyślenia słuchają Strusa rozmawiającego z Ibiszem.

  14. Wiewiur 

    Dotarliśmy do setna sprawy , gdyż fani raczej tworzą małe własne getto i raczej liczą się tylko z osobami które mają cokolwiek do powiedzenia w temacie . Mamy wpływ tylko na najbliższych , znajomych /kolegów/przyjaciół itd … Jesteśmy w trakcie dyskusji wstanie ich przekonać i zachęcić do wspólnego oglądania i w trakcie przyłożyć starań by wytłumaczyć w przyjemenej atmosferze , jednak właściele organizacji , mają dostęp do ogólnodostępnej telewizji , zawodnicy są ikoną tego sportu , niektórzy swoją osobą mogli by wiele zdziałać . Patrzmy na KSW ..

    1. Telewizja i ich wkład w popularyzację .

    2. Właściele , którzy są wstanie pewną pulę piniędzy przeznaczyć na popularyzację oraz użyć swoich kontaktów .

    3. Serwisy sportowe i dzienikarze , którzy poprzez artykuły / programy przekazują wiedzę .

    4. Fani którzy wspierają i angażują się w wyżej wymienione punkty .

    Więc moim skormnym zdaniem , nie jesteśmy największym filarem walki o wizerunek ! i popularyzacji tego sportu !

  15. Masz sporo racji, jednak widzę tutaj pewien haczyk.
    Właściwie na czym polega popularyzacja mma wśród widzów w telewizji. Czy na pokazywaniu pojedynków, na których zarobią, czy na rozwoju tego sportu i edukacji. Wiele pojedynków jest organizowanych z myślą o zysku, fani widzą ich prawdziwy cel, zaś przeciętny niedzielny kibic sądzi, że na tym polega sól tego sportu. Później na niewątpliwie największym forum o mma mamy wątpliwą przyjemność obserwowania dyskusji gloryfikującej walkę Pani Porczyk. Zgodzimy się, że ta walka nie pokazywała uroku mma, a jednak okazała się być najpopularniejszą walką tej gali. Dobrze jeżeli taka dyskusja będzie strofowana przez "niejanuszów", ale na nietematycznych forach, owocem tych rozmów nie będzie rozwój świadomości a co za tym idzie mma.

    Właśnie tutaj jest główny problem, fani, choć w małej ilości stanowią pewnego rodzaju bazę danych, którą muszą się w umiejętny sposób dzielić z innymi. Właściciele organizacji muszą utrzymać kontrakty, zarabiać pieniądzę, więc w ich przypadku sport schodzi na drugi plan.

    Oczywiście pełna zgoda, że fanów jest jak na lekarstwo, jednak jeżeli każdy z "cohonesów" przyprawiłby mma dwóch fanów rocznie, nie trudno oszacować, że za kilka lat byłby to sport nie tylko popularny ze względu na "mordobicie", ale właśnie ze względu na piękno tej dyscypliny.

    Swego czasu oglądałem transmisję internetową z amatorskich zawodów kickboxingu. Licznik oglądających pokazywał liczbę 5. Pomijając niemal nieosiągalne transmisje z takich wydarzeń i fakt kiepskiej ich realizacji, to jednak sama sprawa wrzucenia transmisji wydarzenia sportowego, zwłaszcza na szczeblu amatorskim nie gwarantuje rozwoju tego sportu, bo nikt tego po prostu nie poogląda. Zobaczą ją tylko fani, na których barkach spoczywa to, by kolejnym razem jedna czy dwie osoby kliknęły w link i to jest moim zdaniem budowaniem fundamentów.

  16. Więc można powiedzieć , że fani i ich centrum czyli serwisy największe obarczone są niezwykle dużą odpowiedzialnościa , gdyż jak wiemy po "WŁAŚNIE " występach zawodników innych zawodników pojawiło się sporo świeżych miłośników tej dyscypliny którzy często zostali nazwani " Januszami " a w ich stronę zostały rzucone wyzwiska i szydera . A jednak jak ta dyskusja pokazuje , w naszych rękach jest ich przyjęcia to tego " Grona" i nie tylko przjęcie jak i tak sensowne tłumaczenie i wdrażanie w świat MMA i stopniowe zarażanie MMA .

    Fakty jednak pokazują , że w tym temacie w dużym stopniu zawodzimy , gdyż uzyskanie i zadbanie o młodego fana który choć wczoraj postanowił się zainteresować i zarejestrował się na jakimś serwisie by głębić wiedzę tematyczną jest bardzo ważne , a odpowiedzialność i wiara w to , że za 2-3 lata on zadba o kolejnych spoczywa właśnie na NAS , na tych którzy mają coś do powiedzenia .

    Walka o wizerunek to otwarcie BRAM naszego GETTA , by szanować każdego nowego fana !!

    Niezwykle wartościowa dyskusja i mam nadzieję , że każdy w niej uczestniczy z użytkowników , choćby jako czytelnik .

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.