Artem Lobov (MMA 13-14-1, 1 NC) nie może poszczycić się najlepszym bilansem walk w swojej karierze MMA. „The Russian Hammer” jest jednym z nielicznych zawodników w UFC, którzy posiadają na swoim koncie więcej porażek niż zwycięstw. Sam zawodnik nie uważa jednak swojego rekordu za powód do wstydu, a nawet wręcz przeciwnie:

Mój rekord świadczy o ciężkiej drodze jaką przebyłem. Reprezentuje on faceta, który zawalczy nawet wtedy, gdy wszyscy pozostali zrezygnują. Kiedy zapytasz kogoś, aby pojechał na pojedynek do innego kraju, zawalczył z najlepszym lokalnym zawodnikiem, wiedząc że sędziowie punktowi są jego przyjaciółmi, sędzia ringowy jest trenerem, szef komisji krewnym, a za cały występ masz dostać jedynie 100 euro. Nikt nie chciałby tego zrobić. Jest tylko jeden koleś chętny odpowiedzieć na taką ofertę o każdej porze i to byłbym ja. Właśnie dlatego mój rekord przedstawia prawdziwego zawodnika, prawdziwego wojownika.

Głównym celem dla Lobova zawsze jest zapewnienie rozrywki kibicom, a zwycięstwo schodzi na boczny tor.

Ludzie chcą mieć dostarczaną rozrywkę. Oglądanie walk przez trzy godziny nie jest łatwe, zwłaszcza kiedy przez większość tego czasu zawodnicy tylko leżą na sobie, przytulają się i w ogóle nie atakują. Ludzie chcą widzieć akcję, chcą oglądać walki. Prawdziwe walki. I to im dostarczam. To jest właśnie moja marka na tej scenie. Kiedy widzisz moje imię na karcie walk, to wiesz, że będzie się działo.

Przyjaciel Conora McGregora swój następny pojedynek stoczy z Alexem Caceresem na gali UFC 223, która odbędzie się 7 kwietnia w Brooklynie.

1 KOMENTARZ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.