Już niedługo odbędzie się gala UFC Fight Night 108, na której w walce wieczoru rękawice skrzyżują Cub Swanson z Artemem Lobovem. Z tej okazji przygotowaliśmy kilka analiz kursów bukmacherskich z oferty naszego sponsora LV BET.

Cub Swanson – Artem Lobov

Ta walka już na pierwszy rzut oka zapowiada się na ogromny missmatch, a po głębszym zastanowieniu ocena szans na zwycięstwo się nie zmienia.

Artem Lobov, który dostał walkę wieczoru chyba tylko za to, że jest kolegą Conora McGregora, zmierzy się z jednym z najlepszych piórkowych na świecie. Cub Swanson to bowiem piekielnie utalentowany stójkowicz, który ma świetną pracę nóg i potrafi zaskoczyć kreatywnymi kombinacjami. Do jego wad należą słabe defensywne zapasy, ale to nie będzie stanowić problemu w najbliższym boju, gdyż ulubioną płaszczyzną Lobova również jest stójka.

W zasadzie jedyną szansą Artema na zwycięstwo w tym boju jest ustrzelenie oponenta jednym z obszernych sierpów. Tego nie możemy całkowicie wykluczyć, bowiem „Rosyjski Młot” ma czym uderzyć, ale szanse na nokaut z jego rąk oceniam na nikłe. Ostatni raz posadził kogoś na deski w „TUF-ie”, a Swanson nie jest zawodnikiem, który pada na deski w każdej walce. Owszem, sporo zainkasował w potyczce z Doo Ho Choiem, ale skoro wtedy przetrwał, to i teraz powinien dać radę.

Na Artema czeka bardzo trudna przeprawa, bo jego rywal jest  od niego bardziej uzdolniony w każdej płaszczyźnie walki, jest szybszy, aktywniejszy w wyprowadzaniu ciosów i przede wszystkim skuteczniejszy. Kolega McGregora w ostatnich bojach prezentował się przyzwoicie – popracował nad nonszalancko niegdyś trzymaną gardą i zwiększył częstotliwość zadawania ciosów (wcześniej miewał przestoje w oczekiwaniu na okazję do kontry). Ale to moim zdaniem za mało, by coś wskórać w boju ze Swansonem, który pewnym krokiem zmierza do boju o pas mistrzowski wagi piórkowej UFC.

Bukmacherzy w tym przypadku dobrze oszacowali szanse na zwycięstwo. Kurs na Cuba nie jest jednak zbyt opłacalny, dlatego – jeśli już chcemy go użyć – polecałbym go do taśm za małe stawki.

Al Iaquinta – Diego Sanchez

Bardzo intryguje mnie powrót Iaquinty do oktagonu. Bój z Diego Sanchezem ma zadatki na bonus za „Walkę wieczoru”.

„Ragin” ostatni raz walczył dwa lata temu. Wtedy mierzył się z Jorgem Masvidalem i wygrał kontrowersyjną, niejednogłośną decyzją sędziów. Trzy wcześniejsze walki zakończył nokautami i wielu widziało go w roli przyszłego pretendenta do pasa mistrzowskiego wagi lekkiej. Sanchez z kolei, jak to Sanchez, walczy od lat w kratkę i pewnego poziomu nie przekroczy.

Nie mam wątpliwości, że Al jest bardziej uzdolnionym stójkowiczem od najbliższego rywala. Dobrze porusza się na nogach, ma świetną technikę, a także mocny cios. Rzadko kopie i kombinacje bokserskie dominują w jego arsenale. Do tego ma mocne defensywne zapasy, które pozwalają mu utrzymać pojedynek w ulubionej płaszczyźnie. To zła wiadomość dla Sancheza, który w razie niepowodzenia w stójce chciałby spróbować obaleń. Pozostaje mu więc robienie groźnych min przy wywoływaniu wiatru od niecelnych sierpów. Można się śmiać, ale właśnie taka postawa nieraz przekonywała sędziów, by to właśnie Diegowi przyznać poszczególne rundy, co rzutowało na ostateczny rezultat walki.

Jeśli Iaquinta wyjdzie do walki nie tylko dobrze przygotowany fizycznie, ale (zwłaszcza!) mentalnie, to z Sancheza może nie być co zbierać, mimo że potrafi sporo przyjąć. Jeśli jednak to nie będzie jego dzień, ostatni pogromca Marcina Helda będzie miał cień szansy na zwycięstwo. Wciąż to jednak za mało, by ryzykować obstawienie jego nazwiska na kuponie bukmacherskim. „Ragin’, tak jak Swanson, nada się do taśmy za „drobniaki”.

John Dodson – Eddie Wineland

Nieco mnie dziwi duża różnica w kursach bukmacherskich w tym zestawieniu. Uważam, że Dodson nie powinien być aż takim faworytem.

Obaj zawodnicy są dość podobni do siebie stylistycznie. Każdy z nich jest dynamiczny i dysponuje mocnym ciosem, zwłaszcza jak na kategorią kogucią. Obaj lubią polować na kontry. Winelanda do niedawna oceniłbym jako bardziej aktywnego w stójce fightera, gdyż Dodson miewał niegdyś przestoje w wyprowadzaniu ciosów, ale w boju z Linekerem było widać poprawę w tej materii.

W tym boju spodziewam się dużej ilości wymian stójkowych, bowiem zarówno „The Magician” jak i jego oponent rzadko odwołują się do zapasów w ofensywie. Dodson jest do tego nieco bardziej chętny, ale świetne defensywne zapasy Winelanda mogą stanowić mur nie do przebicia. Zresztą, Eddie, nawet jak da się obalić, to bardzo szybko i zgrabnie wraca do stójki.

W płaszczyźnie uderzanej Winelandowi może pomóc przewaga warunków fizycznych – jest o 9 cm wyższy i ma o 7 cm większy zasięg ramion, co stanowi spore wartości w dywizji koguciej. Dodatkowo, Eddie dobrze utrzymuje dystans ciosami prostymi z prawej ręki, na co będzie musiał znaleźć odpowiedź jego rywal. Najpewniej użyje do tego kopnięć, które ma bardzo przyzwoite.

Mam niezłą zagwozdkę w typowaniu tej walki. Z jednej strony Dodson wydaje się nieco bardziej kompletnym zawodnikiem, z drugiej nie uważam Winelanda za dużo gorszego fightera od Johna Linekera, a ten – co prawda, z problemami – poradził sobie z Dodsonem. Niespodzianka wisi w powietrzu, dlatego kurs bukmacherski na zwycięstwo Eddiego wydaje się bardzo kuszący. Na pewno nie ryzykowałbym obstawiania wygranej „Magika”.

1 KOMENTARZ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.