Ponownie wracamy z analizami najciekawszych pod kątem bukmacherskim pojedynków. Tym razem przyglądamy się walkom z gali UFC 211, na której mamy polskie akcenty w postaci mistrzyni wagi słomkowej Joanny Jędrzejczyk i czołowego zawodnika dywizji średniej Krzysztofa Jotko. Kursy pochodzą ze strony LV BET.

Stipe Miocic – Junior dos Santos

Od pierwszej walki tych dwóch panów minęło około dwa i pół roku i sporo się od tego czasu zmieniło, dlatego nie brałbym za pewnik, że Junior dos Santos może wygrać w rewanżu, tylko dlatego, że zwyciężył w pierwszej potyczce – zwłaszcza, że była wyrównana.

Role się zamieniły i dziś Amerykanin jest mistrzem wagi ciężkiej UFC, a „Cigano” pretendentem. Stipe w ostatnich latach zanotował progres umiejętności, ale nie aż tak wielki, bo można nazwać go zupełnie innym zawodnikiem. Obecnie może się pochwalić czterema zwycięstwami z rzędu – każda z tych walk została zakończona nokautem, co musi robić wrażenie, ale teraz będzie miał przed sobą świetnego technicznie rywala, który nie wpadnie na niego bezmyślnie z ciosami jak Fabricio Werdum. Dodatkowo nie można zapomnieć o słabej defensywie samego Miocica. W ostatniej walce z Overeemem przyjął mocny kontrujący cios i niewiele brakowała, a mielibyśmy innego mistrza.

Z drugiej strony samemu dos Santosowi daleko do statusu króla defensywy. Regularnie był trafiany przez Caina Velasqueza (który zabrał mu sporo życia), Miocica w pierwszej walce, a także wspomnianego wyżej Overeema, który ostatecznie znokautował Brazylijczyka. W ostatnim boju z Rothwellem widać było, że „Cigano” sporo nad tym pracował i lepiej wychodziło mu unikanie ciosów. Ponadto nie dawał się łatwo zaganiać w linii prostej pod siatkę, co – zwłaszcza w bojach z Velasquezem – było ogromnym problemem.

W pojedynku z Rothwellem Junior imponował dynamiką i przemyślanymi akcjami. Wielu po tym starciu obwieściło „odrodzenie” dos Santosa. Ja aż takim hurraoptymistą nie jestem. Owszem, poprawa stylu walki była widoczna i bezsprzeczna, ale pamiętajmy, że naprzeciw Brazylijczyka nie stał ani Velasquez z czasów świetności, ani Overeem, a klocowaty „Big Ben”. Z dynamicznym i poukładanym Miocicem takiego spacerku nie będzie.

Stipe jest solidnym stójkowiczem, ale jego gra często opiera się na obaleniach i późniejszym ground’and’pound, którym zdemolował choćby Marka Hunta. Tutaj nie będzie łatwo, bo jego najbliższa oponent dysponuje znakomitymi defensywnymi zapasami, co widać było choćby w pierwszym boju, gdy mimo wielu starań Miocica, dos Santos nie dawał się powalić na plecy. Teraz może być podobnie, a w takim wypadku trzeba faworyzować Juniora. Jeśli podejdzie do tego taktycznie, jak z Rothwellem, Stipe będzie czekać ciężka przeprawa.

„Cigano” jest bardziej wszechstronny w stójce, nie zapomina o ciosach na korpus, a także potrafi zaskoczyć wysokim kopnięciem, jak w boju z Markiem Huntem. Miocic może zahamować jego zapędy nieustanną presją, jaką lubi wywierać na rywalach, ale też może go to zgubić i nadzieje się na mocną kontrę.

Ciężko wskazać faworyta w tym boju, ale osobiście skłaniam się ku wygranej dos Santosa. Typuję, że Brazylijczyk wybroni większość obaleń i wypunktuje oponenta w stójce, chociaż walka zapowiada się na bardzo wyrównaną. Bukmacherzy są odmiennego zdania i stawiają „Cigano” w roli underdoga. W takim wypadku można pokusić się na kupon z jego nazwiskiem. Oczywiście za rozsądną kwotę.

Joanna Jędrzejczyk – Jessica Andrade

Według wielu ekspertów, na Joannę Jędrzejczyk czeka teraz najtrudniejsza rywalka w dotychczasowej karierze. Czy aby na pewno?

Kryptonitem na stójkowe umiejętności naszej mistrzyni miały już być zapasy i parter Claudii Gadelhy, a jak się skończyło – wszyscy dobrze wiemy. Dlatego już teraz śmiało mogę wysnuć tezę, że Andrade Joanny nie podda. Może i uda jej się sprowadzić walkę do parteru, ale Jędrzejczyk szybko wróci do stójki. Zresztą, nie wydaje mi się by nadrzędnym celem Brazylijki było obalanie najbliższej rywalki. Ewentualnie spróbuje swojej „firmowej” gilotyny i w zasadzie tylko tego Joanna może się obawiać jeśli chodzi o techniki kończące.

„Bate Estaca” będzie chciała bić się w stójce. Nie tylko będzie próbowała wymieniać się ciosami, Andrade wchodzi do klatki, by zrobić z rywalek marmoladę i tak też będzie tym razem. Jessica słynie z mocnego uderzenia, ale ciekawe w tym wszystkim jest to, iż w swoich dziesięciu walkach w UFC przez nokaut wygrała… raz. I to z Jessicą Penne, która znana jest z fatalnej defensywy. Nie taki wilk straszny, jak go malują? No, nie do końca. Wszystkie pojedynki w kategorii słomkowej zwyciężyła w dobrym stylu i nie musi przecież kończyć rywalek przed czasem, by wygrywać walki.

Jessicę nieraz nazywa się kobiecym Wanderleiem Silvą ze względu na jej styl walki. „Bate Estaca” wywiera nieustanną presję i brnie do przodu jak mały czołg. Jej stójka nie jest zbyt finezyjna. W zasadzie opiera się na mocnych sierpach bitych seriami po dwa. Zagania w ten sposób rywalki pod siatkę i zamyka drogę ucieczki, a także ogranicza możliwość kontrowania. Zbiera jednak sporo podczas tych szarż, a ułożona stójkowo Jędrzejczyk z pewnością będzie w stanie to wykorzystać. Warto bowiem odnotować, że z tak dobrą technicznie oponentką Andrade się jeszcze nie mierzyła. Joanna będzie miała po swojej stronie atut zasięgu ramion, który ma aż o 9 cm większy. Ciosy proste raz po raz będą trafiać Jessicę i stopować jej nieustanny opór. Na korzyść Polki przemawia także lepsza kondycja. Być może Brazylijka zrobi większe wrażenie na sędziach w pierwszej i drugiej odsłonie pojedynku, ale później – podobnie jak z Gadelhą – szala zwycięstwa będzie się przechylać na korzyść Jędrzejczyk.

Jeśli w American Top Team Joanna nie straciła swoich atutów pielęgnowanych przez arrachionowy duet Derlacz i Bońkowski, to w sobotę po raz kolejny udowodni, że jest najlepszą zawodniczką MMA na świecie. Kurs na jej zwycięstwo jest dość przyzwoity. Zapewne niektórzy skuszą się na mnożnik na potencjalną wygraną Brazylijki, ale dla mnie to wciąż za niska wartość, by ryzykować.

Frankie Edgar – Yair Rodriguez

Mamy tutaj pojedynek „młody gniewny kontra stary wyjadacz” i zobaczymy, czy świeżość i finezja wezmą górę nad doświadczeniem.

24-letni „El Pantera” jest promowany na wielką gwiazdę i zwycięstwo nad Frankiem Edgarem na pewno bardzo by mu pomogło w dążeniu do statusu gwiazdy. Rodriguez ma na koncie już sześć zwycięstw w UFC i czeka go najtrudniejsze wyzwanie w karierze. Yair błyszczał w poprzednich walkach, ale trzeba uczciwie przyznać, że większość jego rywali była zdecydowanie słabsza od Edgara i teraz każda próba efektownego ataku w stójce może zostać skontrowana obaleniem. Taki Cub Swanson też miał kombinacjami zaskakiwać Frankiego, a tymczasem regularnie szorował plecami o matę. Tak również może być i w tym przypadku.

Jeśli jednak Meksykaninowi uda się unikać prób obaleń, to ma spore szanse na zwycięstwo. Jego bogaty arsenał kopnięć może stanowić ogromne zagrożenie dla Frankiego, który ponadto odstaje w sferze warunków fizycznych. Rodriguez jest od niego wyższy i ma większy zasięg ramion, a to może pomóc w utrzymywaniu dystansu w walce – czyli temu, na czym Yairowi będzie najbardziej zależeć. Jeśli Edgar nie da rady skracać dystansu, to jego umiejętności pięściarskie, mimo że całkiem przyzwoite, mogą nie wystarczyć, by wygrywać wymiany. Rodriguez też wymaga szlifów bokserskich, ale da się zauważyć z walki na walkę progres w tej materii.

Mamy w tym boju sporo niewiadomych. Największą i w zasadzie kluczową jest to, czy defensywne zapasy Rodrigueza są na tyle dobre, że powstrzyma próby obaleń Edgara. Jeśli tak – może zanotować bardzo cenne zwycięstwo. Jeśli jednak Frankie narzuci mu swoją grę, to pociąg z „hypem” może zostać brutalnie wykolejony.

Frankie, mimo wielu stoczonych bojów, wciąż dysponuje świetną dynamiką i pracą nóg. Nie widać u niego większych symptomów wypalenia, dlatego młody wiek jego rywala niekoniecznie musi odgrywać jakąś, nawet niewielką rolę. Dlatego „The Answer” jest dla mnie faworytem tego pojedynku. Absolutnie nie zdziwi mnie jednak jego porażka, dlatego kurs na wygraną Edgara odpuszczam. Underdog trochę kusi, ale to polecałbym tylko za małą stawkę.

Dave Branch – Krzysztof Jotko

Przed Krzysztofem Jotko stoi największe wyzwanie w dotychczasowej karierze i mimo, że jest faworytem najbliższego boju, mam ogromne obawy przed tym pojedynkiem.

Dave Branch jest bowiem silnym jak tur zawodnikiem, który ma na koncie mistrzostwo WSOF nie tylko w wadze średniej ale i półciężkiej. Najciekawsze w tym jest właśnie fakt, że od kilku lat Branch przygotowuje się do walk na dystansie pięciu rund, dlatego z kondycją powinno być u niego dobrze. Dave walczy z odwrotnej pozycji. W płaszczyźnie uderzanej bije się metodycznie, nie podpala się, w czym przypomina Polaka. Różnica między nimi jest taka, że Jotko woli wymieniać się ciosami w stójce, a Branch częściej odnosi się do obaleń. Tutaj, mimo sporej siły, może mieć problem, bo Krzysztof już od pierwszych walk w UFC udowadnia, że jego obrona przed obaleniami stoi na bardzo wysokim poziomie. Nawet jak da się przewrócić, to zgrabnie, przy użyciu siatki, wraca do stójki, ale też potrafi przechodzić pozycję i szybko z zawodnika szorującego plecami o matę zamienia się w agresora z dominującej pozycji. Jotko też nieraz pokusi się o obalenie, raczej z klinczu niż po zanurkowaniu w nogi rywala, ale i to się zdarzało. Polak jest dobry również w klinczu, a przyparty do siatki także odwraca pozycję na swoją korzyść. Do jego atutów należą także ciosy z łokci, do których często się odnosi.

Krzysztof trafił na zawodnika nieco podobnego do jego ostatniego rywala – Thalesa Leitesa. Tak jak ten drugi, Branchowi bardziej będzie zależało na przeniesieniu walki do parteru niż wymianach w stójce. Nie wykluczam, że Dave skutecznie, może i nie raz, obali Polaka, ale ten odpłaci mu się odwróceniem pozycji, a z czasem celnymi ciosami w stójce.

Walka zapowiada się na bardzo wyrównaną i niuanse mogą zaważyć na ostatecznym wyniku. Jotko ma to szczęście, że sędziowie punktowi lubią jego styl walki i chętniej właśnie na jego korzyść punktują rundy. Typuję więc zwycięstwo naszego rodaka przez niejednogłośną decyzję. Kurs bukmacherski na taki scenariusz nie jest zbyt atrakcyjny, dlatego no bet będzie w tym wypadku dobrym wyborem.

Chas Skelly – Jason Knight

Gdy Chas Skelly debiutował w UFC, były wobec niego spore oczekiwania, które teraz przygasły, ale to wciąż świetny zawodnik. Na przeciw niego stanie o 8 lat młodszy zawodnik, który w ostatnich walkach rozbudził oczekiwania fanów wobec swojej osoby.

Skelly to świetny grappler z dobrymi warunkami fizycznymi jak na kategorię piórkową. W stójce nie boi się zadawać ciosów, ale jednak parter jest jego domeną. Na ziemi dobrze czuje się także z pleców i potrafi zagrażać poddaniami z każdej pozycji. Knight również bardzo dobrze czuje się na ziemi, ale nie posiada aż tak dużych zdolności do zakładania technik kończących, jak jego rywal. Jason niedostatki parterowe może nadrobić stójką, w której prezentuje się korzystniej od najbliższego rywala. U Skelly’ego widać w tej materii chaos, podczas gdy Knigha charakteryzuje ułożony boks.

W takiej sytuacji najważniejszym czynnikiem stają się zapasy. Jeśli Jason nie da rady bronić obaleń Chasa, to najpewniej przegra na punkty albo i poddanie. Jeśli jednak udoskonalił swoje obrony przed sprowadzeniami, to w stójce powinien wypunktować oponenta, a może i zanotować wygraną przez nokaut. Ta ostatnia opcja jest jednak mało prawdopodobna ze względu na odporną szczękę Skelly’ego.

Ciężko wytypować zwycięzcę tego pojedynku, co widać też po kursach bukmacherskich. Chciałbym postawić na młodszego z zawodników, ale boję się, że doświadczony Skelly umiejętnie wplecie w pojedynek swoje atuty i jego ręka powędruje do góry przy ogłaszaniu werdyktu. Kurs na zwycięstwo Knighta polecam tylko tym, którzy nie boją się wysokiego ryzyka.

Jessica Aguilar – Cortney Casey

Pojedynki kobiet rządzą się swoimi prawami, dlatego żaden wynik w tym starciu mnie nie zdziwi.

Jeszcze dwa lata temu Jessica Aguilar zaliczana była do ścisłej czołówki kategorii słomkowej kobiet. Jako mistrzyni WSOF nieskromnie mówiła o sobie jako najlepszej zawodniczce na świecie, ale oktagon wszystko zweryfikował. W debiucie w UFC Claudia Gadelha dała jej lekcję pokory na dystansie trzech rund.

Jessica miała powrócić w boju z Julianą Limą, ale z walki wykluczyły ją zerwane wiązadła. „Jag” wraca do klatki po niemal dwuletniej przerwie i jej forma jest jedną wielką niewiadomą. W czasach pojedynków w World Series of Fighting Aguilar prezentowała się jako kompletna zawodniczka, która potrafi bić się w stójce i dysponuje bardzo solidnymi zapasami. Po obaleniu pokazywała dobrą kontrolę z góry. Jessica nie raz dominowała rywalki w parterze. Nie udało jej się to w potyczce z Gadelhą, gdzie zabrakło innych atutów, by odnieść zwycięstwo.

W starciu z Casey powinno być zdecydowanie łatwiej. Cortney nie ma tak dobrych zapasów, a w stójce, mimo że prezentuje się solidnie, brakuje jej mocnego ciosu. O ile jestem w stanie sobie wyobrazić, że wygra rundę dzięki swoim umiejętnościom pięściarskim, to może być za mało, by ugrać cały pojedynek. Aguilar najpewniej miksując uderzenia z obaleniami doprowadzi do jednogłośnej decyzji sędziowskiej.

Kurs na zwycięstwo „Jag” oceniłbym na atrakcyjny, gdyby nie wcześniejsza kontuzja zawodniczki. Tak długa przerwa od startów mogła przyczynić się do powstania tzw. „rdzy ringowej”, dlatego nie można wykluczyć, że jej występ po tak długiej przerwie może nie spełnić oczekiwań. Mimo to, ciężko by mi było stawiać pieniądze na Casey.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.