Joanna Jędrzejczyk – Rose Namajunas 2

Świetna walka szykuje się na UFC 223. Rewanż między Joanną Jędrzejczyk a nową mistrzynią Rose Namajunas. Co ciekawe underdogiem nadal jest Rose! Pomimo zdobycia pasa w tak fantastyczny sposób! (nokaut w pierwszej rundzie!). O Jędrzejczyk dużo już napisano. Warto więc przyjrzeć się teraz nowej królowej słomkowej.

Rose już nie jest świeżakiem w MMA. Karierę zaczęła osiem lat temu. Zawodowo zawalczyła jednak trzy lata później. Po wygraniu dwóch walk, trafiła na Tecię Torres z którą przegrała jednogłośną decyzją. Po tej porażce dołączyła do TUF-a, który miał wyłonić mistrzynię, nowo utworzonej dywizji słomkowej. W rywalizacji tej zaszła aż do finału, w którym przegrała tylko z Carlą Esparzą. Mimo porażki dostała angaż od UFC i w największej na świecie organizacji MMA i szła jak burza w każdej prezentując się coraz lepiej. Zastopowała ją jedynie Karolina Kowalkiewicz.

Na początku Rose była bardzo chaotyczna. Szła do przodu z ciosami, często bez ładu i składu. Jednocześnie dawała się poznać jako zawodniczka szalona, kąpana w gorącej wodzie. Chodzi o to, że często, nawet mając na uwadze możliwość straty pozycji, próbowała szalonych poddań takich jak np. Latających balach. To coś co było jej cechą rozpoznawalną. Rose już od pierwszych walk w klatce była bardzo agresywną grapplerką. Jednak przy większej ofensywie stójkowej gubiła się. Nie potrafiła znieść presji rywalek. Od tego czasu minęły jednak długie lata i z zagubionej oraz chaotycznej fighterki, stała się kompletną zawodniczką, zdolną do znokautowania mistrzyni świata w tajskim boksie, Joanny Jędrzejczyk.

Ważną walką w karierze Rose była ta z Carlą Esparzą w finale TUF-a. Pokazała ona bowiem wady Namajunas. Na początku walka była jeszcze wyrównana. Rose ładnie trafiała rywalkę, ale powolutku, powolutku obaleniami, Carla coraz bardziej łamała i męczyła Namajunas, aż w końcu wymęczyła ją tak, że obalenia były już tylko formalnością. Podczas tej walki Rose pokazała, że ma słabsze zapasy. Tymi jednak nie musi się przejmować w nadchodzącym starciu. Bowiem niemal pewne, że kolejny bój będzie odbywał się niemal w całości w stójce, a stroną inicjującą zmianę płaszczyzny walki, będzie Rose.

Dziś Rose Namajunas – zwłaszcza po zdobyciu tytułu – jest bardzo groźną, wszechstronną i utalentowaną zawodniczką. W ostatnich walkach mogliśmy ujrzeć solidną, naprawdę mocno podszkoloną i techniczną stójkę. Ma świetne warunki, długie ręce i nogi. Trenerzy solidnie ją wyszlifowali i nie ma już dawnej, chaotycznej Rose. To nie był przypadek, że znokautowała Jędrzejczyk. Rose zrobiła progres nawet w defensywie. Przy cofaniu nie zakrywa się całkiem, ale kłuje ciosem prostym lub sierpowym. Poruszanie po oktagonie stało się jednym z największych atutów Namajunas. Nie ma tu już chwiejności wyniesionej z taekwondo, za to są bardzo stabilne i zgrabne kroki. Rose przecina kąty, sprawia, że oktagon staje się mniejszy dla przeciwniczki z którą walczy. Również parter przeszedł solidną modernizację. Nie ma już szaleństw (przynajmniej w takim stopniu jak dawniej), a głupie techniki zastąpiła kontrola. Idealnie obrazuje to bój z VanZant, kiedy to Pat Barry powiedział do swojej narzeczonej: „Nie szukaj poddania, sama stworzy okazję” – i Rose nie szukała poddania na siłę.

Na koniec chcę powiedzieć o nastawieniu psychicznym/mentalnym. Przed walką o pas różnie interpretowano jej spokój. Dziś wiemy już jednak, że była to niezłomny i żelazny spokój. Rose w końcu uwierzyła w swoje możliwości. Jeszcze nie tak dawno temu płakała w klatce (podczas TUF-a) i była pełna wątpliwości. Dziś jednak jest prawdziwą wojowniczką, ale tą najprawdziwszą. Jak z filmów motywacyjnych: Ścięła włosy by jej nie przeszkadzały w walce, ścięła je sugerując, że przeszłość jest za nią i dziś skoncentrowana jest tylko na obronie pasa. Stawiam, że drugi raz znokautuje Jędrzejczyk i warto z tego miejsca postawić pieniądze na mistrzynię – bo rzadko zdarza się by mistrz był underdogiem!

Khabib Nurmagomedov – Max Holloway

Sprowadzony na ostatnią chwilę do walki z Khabibem Nurmagomedovem, Max Holloway jest ogromnym underdogiem u bukmacherów. Nie jest to żadnym zaskoczeniem. Ale czy to oznacza, że na Hawajczyka nie opłaca się stawiać? Niekoniecznie.

Oczywiście, ogromnym minusem dla Maxa jest w tym wypadku fakt, że został ściągnięty z przysłowiowej „kanapy” i w zasadzie nie miał nawet minuty na odpowiednie przygotowanie się do pojedynku. Całą energię stracił na zbijanie wagi, a tej miał do zrzucenia bardzo dużo, co oznacza dodatkowe przeciążenie organizmu. Dlatego musimy się liczyć z tym, że możemy zobaczyć około 70-80% tego, do czego zdolny jest Holloway.

Mimo wszystko, nawet w wypadku, gdy Max nie będzie tym 100-procentowym Maxem z ostatnich walk, nie można odbierać mu szans na zwycięstwo. To wciąż szalenie wszechstronny stójkowicz, który nie jest ułomkiem zarówno w sferze zapasów, jak i parteru.

„Blessed”, mimo że walczy w niższej kategorii wagowej, nie będzie odstawał warunkami fizycznymi od Khabiba – ma od niego nieco mniejszy zasięg, ale jest trochę wyższy. Siłowo jednak Dagestańczyk będzie przewyższał oponenta. To na pewno przyda mu się przy kolejnych próbach sprowadzenia walki do parteru.

Nie oszukujmy się, Nurmagomedov będzie się starał ograniczać wymiany w stójce do minimum i – tak jak niemal w każdej walce – próbował sobie torować drogę do zwycięstwa za pomocą obaleń i serii ciosów w pozycjach dominujących w parterze. Jeśli jednak Max będzie zgrabnie uciekał z ziemi, może się zrobić bardzo ciekawie.

Holloway bowiem – jak wspomniałem wcześniej – ma kapitalną stójkę. Jego ogromnym atutem jest nieprzewidywalność. Często zmienia pozycje, atakuje raz pojedynczymi ciosami, raz mniej lub bardziej złożonymi kombinacjami. Nie dość, że potrafi swoją ofensywą zamęczać rywali, to świetnie odpowiada na ich ataki ciosami kontrującymi. „Blessed” nawet przez chwilę nie zwalnia tempa i mało kto potrafi dotrzymać mu kroku pod względem wydolnościowym. Hawajczyk zdaje się wcale nie męczyć, a z każdą sekundą się rozkręca, rozmontowując bezradnych rywali.

Dlatego też najbliższa konfrontacja zapowiada się fenomenalnie. Obaj zawodnicy lubią narzucać swoją grę oponentom i niuanse mogą zaważyć na tym, kto będzie wygrywał kolejne rundy. Niestety dla Hollowaya, Dagestańczyk ze swoim stylem ma większe szanse na zdobywanie kolejnych rund.

Khabib jest jak maszyna zaprogramowana na obalenia. Dąży do nich za wszelką cenę, ale upór i determinacja pomagają w realizacji celu. Edson Barboza do dziś zastanawia się, gdzie się podziały jego defensywne zapasy. Brazylijczyk, znany ze świetnej obrony przed obaleniami, nie miał absolutnie nic do powiedzenia w potyczce z Dagestańczykiem. To zła wróżba dla Hollowaya przed najbliższym starciem, bo defensywne zapasy ma nieco słabsze od Barbozy.

Wobec powyższego niewykluczone, że szermierki w stójce będzie w najbliższym boju niewiele, jednak nawet w tych krótkich chwilach „Blessed” powinien mieć kolosalną przewagę. Boks Khabiba jest nawet trochę ułożony, metodyczny, ale brakuje mu tej iskierki nieprzewidywalności, więc nie będzie miał czym zaskoczyć rywala. Holloway nieraz przyjmował kontrujące ciosy i prosił się o nokdaun, ale tutaj może się otworzyć bez obaw o to – głównie dlatego, że Khabib nie bije przesadnie mocno. Granitowa szczęka Maxa jest w stanie przetrwać wszystkie uderzenia Dagestańczyka.

Jak to zwykle bywa w klasycznych konfrontacjach stójkowiczów z zapaśnikami, ci pierwsi potrafią zblokować swój potencjał pięściarski w obawie przed obaleniami. Ciągłe czyhanie na nieuniknione może ograniczyć zapędy kickbokserskie, ale Max raczej postawi wszystko na jedną kartę. Wchodzi w zastępstwie, ale doskonale wie, jaka jest najmocniejsza broń rywala i co może z tym fantem zrobić.

Holloway od samego początku będzie atakował głowę i korpus rywala. Okopywanie tułowia może skutecznie odbierać energię, co Hawajczyk pokazywał wielokrotnie. Dzięki swojej mobilności Max może powstrzymywać próby skracania dystansu przez Khabiba, bo to jest właściwie jedyna droga, by coś ugrać w tym starciu. Siłowanie się pod siatką będzie prostą ścieżką do porażki.

Khabib okaże się jednak za silny dla Maxa. Sympatyczny mistrz z Hawajów nie sprosta mocarnym zapasom Dagestańczyka i przegra ten bój, raczej na pełnym dystansie. Kurs na niego jest fatalny, ale niestety (a może stety) wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że walkę wygra Nurmagomedov. Życzeniowo można postawić na Hollowaya, ale rozsądniej będzie jednak wrzucenie Khabiba do jakiejś solidnej taśmy.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.